Tropiciel nieprawomyślności

Dyskusje dotyczące życia, społeczeństwa, polityki, filozofii itp.
Awatar użytkownika
Dżery
Intronek
Posty: 46
Rejestracja: 18 maja 2018, 21:07
Płeć: mężczyzna

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Dżery »

A można porównać naszą planetę do eksperymentu naukowego? Ktoś bardziej inteligentny od myszy, tworzy sobie taki eksperyment, co wcale nie wyklucza wolnej woli. Stworzenia robią, co chcą, można ustalić pewne zasady. Kto powiedział, że design wyklucza wolną wolę? To mógłby być argument, który ktoś stawia w hipotetycznym raju, w którym nie ma możliwości czynienia zła; brak wolnej woli, stąd wszyscy tam obecni byliby szczęsliwymi, lecz nieświadomymi niewolnikami dobra
Eksperyment a może konieczność. Jeśli stworzymy samoświadomą SI i pozwolimy jej na przebywanie w tej samej przestrzeni co my, to będziemy musieli nałożyć na nią szereg ograniczeń czyli de facto ograniczyć jej wolną wolę. Możemy pozwolić jej np. rozwinąć się, ale tylko do pewnego poziomu, inaczej szybko może stać się poważnym zagrożeniem.
Alternatywą jest zamknięcie SI w wirtualnym świecie, wtedy nie będzie mogła nam zagrozić i można będzie pozwolić jej na swobodny rozwój i brak ograniczeń co do wolnej woli.
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 347
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP
Kontakt:

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fairytaled »

Eksperyment a może konieczność. Jeśli stworzymy samoświadomą SI i pozwolimy jej na przebywanie w tej samej przestrzeni co my, to będziemy musieli nałożyć na nią szereg ograniczeń czyli de facto ograniczyć jej wolną wolę. Możemy pozwolić jej np. rozwinąć się, ale tylko do pewnego poziomu, inaczej szybko może stać się poważnym zagrożeniem.
Alternatywą jest zamknięcie SI w wirtualnym świecie, wtedy nie będzie mogła nam zagrozić i można będzie pozwolić jej na swobodny rozwój i brak ograniczeń co do wolnej woli.
Zgadzam się, tyle, że trudno wyczuć moment, w którym SI będzie jeszcze możliwa do opanowania, także być może już teraz gramy z nią sobie tutaj w rosyjską ruletkę. Samoświadoma SI byłaby teoretycznie zdolna do ukrywania tego, iż taką świadomość osiągnęła, do momentu, kiedy już nic nie mogłoby jej zagrozić ze strony ludzi. Wówczas, jak to się mówi; pozamiatane.
Patrycjusz
Intro-wyjadacz
Posty: 390
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Patrycjusz »

Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47Pewnie uważasz, że jakakolwiek wiara mimo wszystko jest tutaj na niższym poziomie, choć również postuluje istnienie niewidzialnych bytów duchowych.
Nie mogę się odnieść, dlatego że wiara, o której mówisz, postuluje istnienie niewidzialnych bytów duchowych. A wiara w teorie naukowe postuluje istnieje niewidzialnych bytów w postaci równań, wykresów, pojęć, praw, i nikt nie nazywa tego "duchowymi". To trochę tak jak z tym, że osoby religijne wierzą w coś, co nazywa się duszą, a nie tylko i wyłącznie osobowością/umysłem/inną formą abstrakcyjnej organizacji materii psychicznej. Mimo, że psychologia etymologicznie oznacza "naukę o duszy", tak naprawdę jej nie bada, nie uznaje tej formy istnienia psyche.
Mam znajomego, z którym nawet mamy wspólny projekt muzyczny, i on jest dla mnie totalnym "szurem". Nie dość, że cała ta duchowość, to jeszcze prosto z Tybetu, ma nawet własny "ołtarzyk" (co sprawia, że to już religia, a nie duchowość pozareligijna). Na gruncie artystycznym dogadujemy się świetnie, jednak kiedy tylko to się skończy, zaczynają się problemy nie do przeskoczenia. Czasem wręcz zastanawia mnie, jak ludzie żyjący - jakby nie patrzeć - w tej samej rzeczywistości, mogą mieć na nią tak inny ogląd. I to nie tylko w sprawach społeczno-politycznych, a w tych dotyczących fundamentalnego rozumienia świata pozaspołecznego.
Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47Niewielka część naukowców broni kreacjonizmu, czy jest to wynikiem błędów w ich rozumowaniu, czy może właśnie jest odwrotnie, czytaj; trudno jest odrzucić teorię, którą obecnie akceptuje większość, bo wiąże się to z ostracyzmem?
Nie zagłębiając się w to, czy są to błędy w rozumowaniu, czy też nie, to tak, wiąże się to z ostracyzmem. Wystarczy, że podważy się choćby jednego człowieka z tytułem profesora jako doktorant i już masz bana, w dodatku permanentnego. To zwykła dogma, nic poza tym w tym akurat nie ma. I w tych teatrzykach, filmach kostiumowych, kiedy ubierają się w te śmieszne wdzianka rodem z gry Gothic ("ciężki płaszcz magnacki" rektorów itd.). Dlatego krytyka świata naukowego ma ogromny sens, ale czymś innym jest sam system akademicki, a czymś innym same teorie naukowe w oderwaniu od formalności.

Do tego, co pomiędzy, się nie odniosę, bo się nie znam. Za to w Twoim przypadku uważałbym trochę na efekt Krugera-Dunninga, bez złośliwości.
Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47Ja wychodzę z założenia, że życie istnieje w jakimś celu, a skoro tak, to inne wymiary również istnieją w jakimś celu. Dlaczego założenie, że te wymiary są puste lub zawierają układy planetarne miałoby być bardziej prawdopodobne, niż założenie, że znajduje się tam coś, co pełni jakąś ważną funkcję, np. organizuje niższe poziomy wszechświata w określony sposób?
Wystarczy spojrzeć na dostępny nam wymiar, nie trzeba nawet wybiegać wyobraźnią w te inne postulowane. Co my tu mamy? Problemy z ustaleniem, czy istnieje jakiekolwiek życie pozaziemskie, brak życia na znajdowanych egzoplanetach, same układy planetarne i gwiazdy, które zdają się nie służyć niczemu poza jakąś nie wiem... ozdobą? Fajną atrakcją do patrzenia przez teleskop Webba?
Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47Chociaż lepiej to nazwać "umysłem"; zakładam, że osobowość wypływa ze złożoności, a we wszechświecie szukamy podobnych do nas, obdarzonych osobowością istot.
I to jest właśnie błędem. Może się to skończyć na niczym, a gdyby zmienić te kryteria, pewnie prędzej byśmy cokolwiek znaleźli. Przywołam jeszcze raz przykład ze "Ślepowidzenia" Petera Wattsa. Obce formy życia były piekielnie inteligentne, nieporównywalnie bardziej niż my, a mimo to nie posiadały osobowości i samoświadomości. Były po prostu perfekcyjnymi organizmami, doskonale radzącymi sobie w kosmosie.
Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47Bez umysłu, zdolnego do kreatywnego myślenia, to byłoby niemożliwe. Sztuczna inteligencja symuluje działanie ludzkich umysłów, stąd teza o pierwszej osobowości, która pojawia się przed nią.
Nie wiem, czy to kwestia tego "kreatywnego" myślenia. Myślenie kreatywne, dywergencyjne, twórcze - jest całkowicie inne od myślenia matematycznego, logicznego, naukowego. Świat, który obserwujemy, jak już wspólnie ustaliliśmy, cechuje się ogromną złożonością, ale nie jest ona całkowicie chaotyczna. Mamy ogrom działających w nim praw, które są jakie? Przewidywalne, możliwe do opisania, obliczalne. Stąd wiemy, że jak urodzi się następna istota ludzka, to najprawdopodobniej będzie przypominała inne takie istoty i będzie posiadała ich cechy. Że tak powiem, "artysta" twórczy, który byłby kreatorem świata, sprawiłby, że te prawa byłyby niemożliwe do odnalezienia i nie dałoby się ująć ich w żaden logiczny sposób. Estetyka nie jest domeną kosmosu ani przyrody, to wymyślili sobie ludzie. Chyba, że mówimy o jakiejś tam symetrii i np. pawich piórach, to jest już jakiś poziom artyzmu, ale bardzo daleko mu do tego, który możemy podziwiać w muzeach sztuki.
Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47To wynika z obserwacji; komórka, której ktoś wcześniej nie zaprogramował odgórnie, by zachowywała się w inteligentny, określony sposób, sama z siebie nie stworzy organizmu żywego. Jest to bardziej prawdopodobne i logiczne, niż twierdzenie, że taka komórka byłaby zdolna, w wyniku chaotycznych losowych procesów, na zasadzie prób i błędów podtrzymać życie, tworząc po drodze inne białka, tkanki, narządy, itd.
To, co tu kwestionujesz, to kwintesencja i istota teorii ewolucji. Zaprzecza Ci prosty przykład automatu komórkowego, który jest udowodniony. Dobrze opisał to m.in. Daniel Dennet. Nazywa się to "gra w życie":
The Game Of Life
Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47A wcześniej już podałem przykład chiralności, który wskazuje dlaczego abiogeneza jest mniej prawdopodobna od biogenezy, stąd wynika, że życie biologiczne na tej planecie nie jest wynikiem syntetycznej ingerencji jakichś obcych kosmicznych naukowców, ponieważ w warunkach laboratoryjnych, taki sztucznie wytworzony przykładowy cukier daje również L-glukozę, w jakichś 50%, za to w przyrodzie występuje w formie śladowej. Nie sądze, by można było ten argument obalić, ponieważ współczesna mainstreamowa nauka nie wyjaśnia, dlaczego istnieje chiralność, podsumowując to stwierdzeniem, iż tak po prostu jest, lecz nie jesteśmy w stanie wyjaśnić powodów.
Tak, istnieje sporo takich zjawisk. Przywołując jeszcze raz przykład niewyjaśnialnej dotąd samoświadomości, można podzielić wtedy w przybliżeniu ludzi na dwa obozy. Jeden z nich uzna to za porażkę nauki i będzie się od niej odżegnywał, przy czym te postawy można było oczywiście zaobserwować jeszcze przed zapoznaniem się z literaturą. Drugi obóz nadal będzie wierzył w naukę, nawet jeśli nie wyjaśnia wszystkiego, w tym chiralności lub samoświadomości. Oczywiście uczestnicy drugiego obozu i tak utrzymywali taki pogląd jeszcze zanim natrafili na te trudne do wyjaśnienia zjawiska. Znamy to, prawda? Tak samo działa pluralizacja polityczna i wyszukiwanie przykładów pod tezę.
Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47A można porównać naszą planetę do eksperymentu naukowego? Ktoś bardziej inteligentny od myszy, tworzy sobie taki eksperyment, co wcale nie wyklucza wolnej woli. Stworzenia robią, co chcą, można ustalić pewne zasady. Kto powiedział, że design wyklucza wolną wolę? To mógłby być argument, który ktoś stawia w hipotetycznym raju, w którym nie ma możliwości czynienia zła; brak wolnej woli, stąd wszyscy tam obecni byliby szczęsliwymi, lecz nieświadomymi niewolnikami dobra.
Oczywiście, że można użyć takiej metafory. Wtedy "Bóg" jest równy szalonemu naukowcowi, który:
a) nie stosuje żadnych zasad etycznych (bo jeśli można robić co się chce, to ich po prostu nie ma i jest to inna sprawa niż wynik tych działań na dalsze życie pozaziemskie),
b) nie zachowuje się jak dobry naukowiec, bo tworzy środowisko, w którym eksploracyjnie patrzy sobie, co się dzieje, bez mocnych założeń i hipotez,
c) jest metodycznie żałosny, dlatego że pozwala ludziom na tworzenie czynników, nad którymi nie ma kontroli,
d) eksperyment trwa "w nieskończoność", a już na pewno przekracza to czas życia pojedynczego człowieka, więc nikt nie jest w stanie przejrzeć zasad tego eksperymentu i jego wyników.
Fairytaled pisze: 13 wrz 2024, 9:47Ja bym powiedział, że indywidualizm nie jest tu najistotniejszy, co nie znaczy, że taka wiara doprowadza od razu do tego, iż zanika całkowicie. Lepiej powiedzieć, że chrześcijanin powinien się kierować przede wszystkim dobrem drugiego człowieka, a dopiero później swoim własnym.
Tak, znam to. Dobrze by było. Tylko jak się to ma do aprobowanego współcześnie całkiem odmiennego systemu wartości? "Kochaj siebie, a dopiero wtedy będziesz w stanie pokochać kogoś" - slogan psychologii i terapii. Dalej mamy Ayn Rand i jej etykę egoizmu, szeroko rozpropagowaną w USA i nie tylko. W kolejce czekają narracje sukcesu, nie tylko zawodowego (który to z natury jest osobisty). Jak to pogodzić?
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Drimlajner »

Patrycjusz pisze: 14 wrz 2024, 23:36 Dalej mamy Ayn Rand i jej etykę egoizmu, szeroko rozpropagowaną w USA i nie tylko.
Słucham sobie ostatnio serii wykładów o starożytności autorstwa Peikoffa, promotora i kontynuatora myśli filozoficznej Ann Rand, i chociaż dobór materiałów jest ciekawy, niestety jest to cherry picking pod tezę, narracja fałszywa.

Starożytni Grecy stanowczo rozdzielali świat bogów od świata ludzi, to z tych ciekawszych wypaczeń

Krytyka obiektywizmu, czy tam egzystencjalizmu 2.0, polega na uwypukleniu publicznego aspektu działalności człowieka. Człowiek jest istotą społeczną, czy to nam się podoba, czy nie. Człowiek stworzył państwo i korporację, stworzył pojęcie ładu społecznego...

Ann Rand proponowała leseferyzm, co jest do rozważenia, ale Peikoff inaczej stawia akcenty, bardziej progresywnie i opiekuńczo (ma w tym swój egoistyczny zamysł), i wychodzi rekomendacja oddania głosu na Obamę.

Ergo gdzie nie spojrzeć, wychodzi na chrześcijańskie Love Thy Neighbor. Najpierw sąsiad ma mieć dobrze, co nie musi oznaczać stanu posiadania, może oznaczać sprzeciw wobec kłamstwa państwa opiekuńczego, abym i ja mógł mieć dobrze.
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 347
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP
Kontakt:

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fairytaled »

@Patrycjusz
Nie mogę się odnieść, dlatego że wiara, o której mówisz, postuluje istnienie niewidzialnych bytów duchowych. A wiara w teorie naukowe postuluje istnieje niewidzialnych bytów w postaci równań, wykresów, pojęć, praw, i nikt nie nazywa tego "duchowymi". To trochę tak jak z tym, że osoby religijne wierzą w coś, co nazywa się duszą, a nie tylko i wyłącznie osobowością/umysłem/inną formą abstrakcyjnej organizacji materii psychicznej. Mimo, że psychologia etymologicznie oznacza "naukę o duszy", tak naprawdę jej nie bada, nie uznaje tej formy istnienia psyche.
Badania naukowe ośmieliłem się umieścić w innym wątku:

viewtopic.php?p=100880#p100880
Nie zagłębiając się w to, czy są to błędy w rozumowaniu, czy też nie, to tak, wiąże się to z ostracyzmem. Wystarczy, że podważy się choćby jednego człowieka z tytułem profesora jako doktorant i już masz bana, w dodatku permanentnego. To zwykła dogma, nic poza tym w tym akurat nie ma. I w tych teatrzykach, filmach kostiumowych, kiedy ubierają się w te śmieszne wdzianka rodem z gry Gothic ("ciężki płaszcz magnacki" rektorów itd.). Dlatego krytyka świata naukowego ma ogromny sens, ale czymś innym jest sam system akademicki, a czymś innym same teorie naukowe w oderwaniu od formalności.

Do tego, co pomiędzy, się nie odniosę, bo się nie znam. Za to w Twoim przypadku uważałbym trochę na efekt Krugera-Dunninga, bez złośliwości.
To nie tak, że twierdzę, iż wszystko już wiem. Po co bym w takiej sytuacji z Tobą lub kimkolwiek innym dyskutował? Wolałbym, żebyś wskazał błędy w moim rozumowaniu, niż stawiał twierdzenie, że nie możesz się do tego odnieść, powołując się na to, iż wydaje mi się, że pozjadałem wszystkie rozumy. Wydaje mi się, że linkowanie artykułów i publikacji naukowych o tym nie świadczy. A nawet jeśli podlegam temu efektowi, jak zasugerowałeś, to czy jesteś w stanie mi wskazać szereg badań naukowych, które jednoznacznie odrzucają moją interpretację tego, co zauważam? Mogę się z łatwością wybronić tym, że zarówno teoria ewolucji, jak i inteligentnego designu nie zostały jednoznacznie udowodnione ani obalone, więc dlaczego miałbym tutaj, na tym forum, które bynajmniej nie jest forum specjalistycznym, gryźć się w język? Moja interpretacja może być bez wątpienia niewłaściwa, co nie znaczy, że nie wolno mi dokonywać interpretacji.
Wystarczy spojrzeć na dostępny nam wymiar, nie trzeba nawet wybiegać wyobraźnią w te inne postulowane. Co my tu mamy? Problemy z ustaleniem, czy istnieje jakiekolwiek życie pozaziemskie, brak życia na znajdowanych egzoplanetach, same układy planetarne i gwiazdy, które zdają się nie służyć niczemu poza jakąś nie wiem... ozdobą? Fajną atrakcją do patrzenia przez teleskop Webba?
Nikt nie powiedział, że życie musi istnieć na każdej z planet, poza tym życie w tym wszechświecie jest oparte na pierwiastku z symbolem C, dlatego szukamy egzoplanet. Sugeruję, że poszukiwania egzoplanet znajdują się na wczesnym etapie, jak do tej pory nie znaleźliśmy takiej planety, z polem magnetycznym, więc pytanie pozostaje otwarte.
I to jest właśnie błędem. Może się to skończyć na niczym, a gdyby zmienić te kryteria, pewnie prędzej byśmy cokolwiek znaleźli. Przywołam jeszcze raz przykład ze "Ślepowidzenia" Petera Wattsa. Obce formy życia były piekielnie inteligentne, nieporównywalnie bardziej niż my, a mimo to nie posiadały osobowości i samoświadomości. Były po prostu perfekcyjnymi organizmami, doskonale radzącymi sobie w kosmosie.
Oczywiście moje założenie może być błędne, jednak jak na razie nikt tego nie udowodnił, a skoro tak się nie stało, to pozostaje możliwość, że jest zgodne z rzeczywistością.
Nie wiem, czy to kwestia tego "kreatywnego" myślenia. Myślenie kreatywne, dywergencyjne, twórcze - jest całkowicie inne od myślenia matematycznego, logicznego, naukowego. Świat, który obserwujemy, jak już wspólnie ustaliliśmy, cechuje się ogromną złożonością, ale nie jest ona całkowicie chaotyczna. Mamy ogrom działających w nim praw, które są jakie? Przewidywalne, możliwe do opisania, obliczalne. Stąd wiemy, że jak urodzi się następna istota ludzka, to najprawdopodobniej będzie przypominała inne takie istoty i będzie posiadała ich cechy. Że tak powiem, "artysta" twórczy, który byłby kreatorem świata, sprawiłby, że te prawa byłyby niemożliwe do odnalezienia i nie dałoby się ująć ich w żaden logiczny sposób. Estetyka nie jest domeną kosmosu ani przyrody, to wymyślili sobie ludzie. Chyba, że mówimy o jakiejś tam symetrii i np. pawich piórach, to jest już jakiś poziom artyzmu, ale bardzo daleko mu do tego, który możemy podziwiać w muzeach sztuki.
W porządku, zgadzam się z twoim twierdzeniem dotyczącym tego, że te dwa sposoby myślenia nie są tożsame. Miałem na myśli właśnie tę symetrię, którą możemy zaobserwować, tu już mogę sam sobie zarzucić, że moja wypowiedź była nieprecyzyjna. Zdanie o ludzkich istotach, które najprawdopodobniej będą przypominały ludzi świadczy jednak moim zdaniem o tym, iż wszelkie "żywe systemy" są w pewien sposób zaprogramowane odgórnie.
To, co tu kwestionujesz, to kwintesencja i istota teorii ewolucji. Zaprzecza Ci prosty przykład automatu komórkowego, który jest udowodniony. Dobrze opisał to m.in. Daniel Dennet. Nazywa się to "gra w życie":
Masz rację, sam grałem w tę grę przez jakiś czas, jednak, czy taka prosta gra komputerowa faktycznie oddaje całą złożoność interakcji na poziomie komórkowym? Odpowiadam, że nie. Komórki nie zachowują się w sposób losowy i chaotyczny, każdy organizm ma zaprogramowane pewne cechy
i predyspozycje np. salamandry posiadają zdolność do regeneracji tkanek. Można zapostulować istnienie inteligentnej ewolucji, bo wszystko na to wskazuje, a skoro tak, to dlaczego należy od razu wykluczyć możliwość, iż taka mikro ewolucja (adaptacja) została zaplanowana odgórnie, jeszcze zanim pojawił się pierwszy człowiek? Jedno nie wyklucza drugiego. Poza tym teoria Darwina, w swoim klasycznym ujęciu zakłada, że jeden organizm może się przemienić w drugi, na drodze powolnych mutacji, czyli organizmy o mniejszej złożoności, powinny ewoluować z czasem w organizmy bardziej złożone. Przykład mamuta, który z czasem stracił swoje wielkie kły, by stać się słoniem, wskazuje raczej na utratę informacji genetycznej (adaptację), a nie gwałtowną przemianę mamuta w konia, tygrysa, czy inne zwierzę. Tutaj akurat opis biblijny, wedle którego Bóg stworzył każde zwierzę według jego rozdaju (co nie znaczy, że zwierzęta takie nie mogły z czasem wykształcić własnych, unikalnych cech) wydaje się zgodny z tym, co obserwujemy.
Tak, istnieje sporo takich zjawisk. Przywołując jeszcze raz przykład niewyjaśnialnej dotąd samoświadomości, można podzielić wtedy w przybliżeniu ludzi na dwa obozy. Jeden z nich uzna to za porażkę nauki i będzie się od niej odżegnywał, przy czym te postawy można było oczywiście zaobserwować jeszcze przed zapoznaniem się z literaturą. Drugi obóz nadal będzie wierzył w naukę, nawet jeśli nie wyjaśnia wszystkiego, w tym chiralności lub samoświadomości. Oczywiście uczestnicy drugiego obozu i tak utrzymywali taki pogląd jeszcze zanim natrafili na te trudne do wyjaśnienia zjawiska. Znamy to, prawda? Tak samo działa pluralizacja polityczna i wyszukiwanie przykładów pod tezę.
Na pewno będą osoby, które w takiej sytuacji polecą w stronę wiary, nie kwestionując po drodze niczego, czyli spolaryzują się na zasadzie; nauka kłamie, zatem wiara mówi prawdę, jednak są też naukowcy, którzy kończyli wyższe uczelnie, np. Harvard (tutaj np. Dr. Nathaniel Jeanson ), którzy nadal obstają przy teorii kreacjonizmu. Widocznie niektórzy z nich na podstawie własnych badań doszli do wniosku, że jest to teoria bardziej prawdopodobna, a że stanowią mniejszość, to już inna para kaloszy. Ja niestety nie jestem w stanie przeczytać wszystkiego, ani tym bardziej wyciągać wniosków, np. na podstawie geologii, bo na tym się zupełnie nie znam. Po drodze pojawia się wątek globalnej powodzi (potopu), która prawdopodobnie miała miejsce, gdyż mówią o tym w swoich mitach wszystkie kultury na całym świecie, co wcale nie musi świadczyć o tym, iż Biblia jest dosłownie prawdziwa, żebyś już nie twierdził, że przeskakuję do konkluzji ad hoc.
Oczywiście, że można użyć takiej metafory. Wtedy "Bóg" jest równy szalonemu naukowcowi, który:
a) nie stosuje żadnych zasad etycznych (bo jeśli można robić co się chce, to ich po prostu nie ma i jest to inna sprawa niż wynik tych działań na dalsze życie pozaziemskie),
b) nie zachowuje się jak dobry naukowiec, bo tworzy środowisko, w którym eksploracyjnie patrzy sobie, co się dzieje, bez mocnych założeń i hipotez,
c) jest metodycznie żałosny, dlatego że pozwala ludziom na tworzenie czynników, nad którymi nie ma kontroli,
d) eksperyment trwa "w nieskończoność", a już na pewno przekracza to czas życia pojedynczego człowieka, więc nikt nie jest w stanie przejrzeć zasad tego eksperymentu i jego wyników.
Jednak inni twierdzą, że Bóg dał ludziom jakieś zasady etyczne, więc odpada. Założenie w większości religii i filozofii jest takie, że istoty powinny się kierować sumieniem, które wskazuje na potrzebę dobrego postępowania. C) jest skutkiem ludzkiego postępowania, D) może nie być wcale takie oczywiste.
Tak, znam to. Dobrze by było. Tylko jak się to ma do aprobowanego współcześnie całkiem odmiennego systemu wartości? "Kochaj siebie, a dopiero wtedy będziesz w stanie pokochać kogoś" - slogan psychologii i terapii. Dalej mamy Ayn Rand i jej etykę egoizmu, szeroko rozpropagowaną w USA i nie tylko. W kolejce czekają narracje sukcesu, nie tylko zawodowego (który to z natury jest osobisty). Jak to pogodzić?
Rand stworzyła fikcyjny świat, w którym jej główni bohaterowie są obdarzeni celami i zdolnościami, co do których nie mają żadnych wątpliwości. Moralność nie ma dla niej wielkiego znaczenia, dlatego wyidealizowała egoistyczne dążenia, stawiając je w opozycji do altruizmu, który zrównała z uczuciem pogardy. W chrześcijaństwie miłość do siebie jest rozumiana inaczej; wydaje się być na ostatnim miejscu, na pierwszym jest Bóg, później inni ludzie. Przynajmniej w katolicyzmie tak to wygląda. Można zaproponować zdanie: "kochaj siebie mądrze", czyli nie bezkrytycznie, bierz pod uwagę siebie, ale i innych, to wydaje się najrozsądniejszym podejściem. Można również domniemywać, że akceptacja duchowości daje z automatu jakieś poczucie godności, bo jeżeli założyć, że wszyscy jesteśmy nieśmiertelnymi istotami, to nasze postępowanie względem innych powinno być bardziej przemyślane, niż przy założeniu, że, gdy ktoś umiera, to umiera i koniec (nie zawracajmy sobie nim więcej głowy).
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Drimlajner »

Rand nie rozumiała kontekstu śmierci Jezusa z Nazaretu, inspirowała się spojrzeniem na altruizm przez pryzmat egoizmu, co wzięła od Nietzchego chyba, można dodać.
Awatar użytkownika
tonerek
Intro-wyjadacz
Posty: 428
Rejestracja: 17 mar 2019, 17:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
Lokalizacja: Kraków

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: tonerek »

Mamy 15.09 i jesteśmy 3 dni po premierze gpt-o1 [preview i mini]. W skrócie model osiąga dużo lepsze rezultaty niż poprzednie, osiągając poziom doktoranta w dziedzinach takich jak biologia, genetyka i chemia i rozwiązując bez problemu zadania z olimipad matematycznych.

Tak panowie, światem rządzi surowe obliczenie, a nie filozofia. Mnożenie macierzy >> religia.
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Drimlajner »

@tonerek Światem to rządzi głupota i ignorancja. Matematyka jako uniwersalny język do opisu rzeczywistości to właśnie wymysł starożytnych greckich filozofów, ale chrześcijanie wcale nie odrzucają tego punktu widzenia... Bóg jest nieskończonością, Alfą i Omegą, na początku nie było zera itp. itd.
Awatar użytkownika
tonerek
Intro-wyjadacz
Posty: 428
Rejestracja: 17 mar 2019, 17:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
Lokalizacja: Kraków

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: tonerek »

@Drim

Ale ja dalej nie rozumiem po co nam byty transcedentne jeżeli całą filozofię rozumowania człowieka można zawrzeć w sprytnym mnożeniu macierzy i pewnym przekształceniom algebraicznym oraz algorytmom.

Jestem się w stanie zgodzić że pewne etyczne implikacje chrześcijaństwa mogły się przyczynić do np. zniesienia niewolnictwa i obniżenia poziomu barbarzyństwa w starożytności czy w średniowieczu. Ale z drugiej strony biskup Cyryl (doktor kościoła!) podpuścił do zabicia Hypatii. Itp. itd. I stosik był ulubioną zabawką inkwizytorów. Spalono Giordano Bruno i omal nie spalono Galileusza. Uznawano za dogmat przez stulecia różne bzdury (np. geocentryzm). Istniał indeks ksiąg zakazanych.

Dlatego uważam że gdyby kościół nie został wzięty na smycz przez władzę świecką w pewnym momencie historii to dalej by głosił różne farmazony. Łaskawie JP2 stwierdził że "teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą". Co do rozumowań opartych na dogmatach i implikacjach z nich wynikających - mają to do siebie, że jeżeli dogmaty są fałszywe to cała budowla się wali.
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Drimlajner »

@tonerek

Władza świecka wzięła kościół na smycz, doprawdy? Rouen 1431. Proces Joanny d'Arc. Oskarżonej o herezje Joannie, na podstawie przeświadczenia o absolutnej bezbłędności przeprowadzonych procedur sądowych, odmawia się prawa do apelacji (takie prawo przysługiwało). Dwadzieścia lat później papieskie dochodzenie stwierdzi, że proces miał szereg nieprawidłowości, a najważniejszą był bezpośredni wpływ osoby Jana Lancastera (brata Henryka V, ówczesnego regenta Anglii i Francji, opiekuna wówczas dziewięcioletniego Henryka VI) na przebieg procesu. Czy o takiej władzy świeckiej mówimy?

Generalnie widzę to tak, że w średniowieczu (na etapie schyłkowym) dopiero odradzała się istota praworządności, odradzała w oparciu o prawo rzymskie, ale nie oszukujmy się, upadek Cesarstwa Rzymskiego, popadnięcie senatu i prawodawstwa w niełaskę to nie jest wina chrześcijan, tylko senatorów i cesarzy. Gdybyście bardziej dbali o akwedukty i drogi, to może nie byłoby później osoby pana księcia, feudała (sędziego, prawodawcy i wykonawcy w jednym), któremu, dzięki Bogu, i to serio, dzięki Bogu, chciało się uczyć łaciny.

Także historia Europy jest wyboista.

Jeśli całą filozofię rozumowania człowieka zawrzemy w sprytnym mnożeniu macierzy, w przekształceniach algebraicznych i algorytmicznych, to nikt tego nie zrozumie. Tak napisał @Fairytaled i jest to prawda. Chrześcijaństwo nie jest religią hermetyczną, nie jest religią dla wybranych, jest religią skierowaną do człowieka i otwartą na człowieka (a człowiek bywa grzeszny, niezbyt mądry, czasem pełen pychy albo egoistyczny).

Teraz temat podtopień jest modny więc weźmy na tapetę powodzie. Zjawisko powodzi można i (zdecydowanie) powinno się zapisywać w sposób matematyczny. Miliony litrów wody poruszają się o wektorach takich, a takich, z przepływem takim, a takim. Teren ukształtowany jest w sposób hipsometryczny. Mieszkańcy i inwentarz żywy to statystyka, ekonometria i logistyka. Kto to zrozumie? Judaizm, ale nie tylko, to popularny mit w regionie, ma zapisaną historię o Arce Noego. Opowieść o walorach dydaktycznych, ale to należałoby zapytać naszych ekspertów w piśmie.

Co jest bardziej przystępne? Gargantuiczne (i nudne) tabele danych i wyliczeń, czy obraz samotnej drewnianej arki pośród ciemnych morskich fal?
Patrycjusz
Intro-wyjadacz
Posty: 390
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Patrycjusz »

Fairytaled pisze: 15 wrz 2024, 10:35Badania naukowe ośmieliłem się umieścić w innym wątku:

viewtopic.php?p=100880#p100880
Faktycznie ciekawe, też w odniesieniu do tej dyskusji. Zgadza się, że badania OOBE, zwłaszcza z zastosowaniem metodyki EEG, wchodzą z powodzeniem w zakres psychologii naukowej. Tylko co z tego wynika? Jaka jest tutaj teza? Że jest to doświadczenie "duchowe"? Można z powodzeniem przyrównać to do snów, które nie są percepcją zmysłową, a wyobrażeniami, "symulacjami" mózgu. Fakt faktem, że zarówno OOBE, jak i sny, są w większym stopniu doświadczeniami, które można nazwać w jakiś sposób "duchowymi", ale nie da się od razu wywnioskować z tego, że podmiot taki jak dusza istnieje, nie mówiąc już o konotacjach religijnych.
Fairytaled pisze: 15 wrz 2024, 10:35To nie tak, że twierdzę, iż wszystko już wiem. Po co bym w takiej sytuacji z Tobą lub kimkolwiek innym dyskutował?
Kruger-Dunning nie jest o tym, że komuś się wydaje, że wszystko wie. A po co dyskutować, kiedy miałoby się takie przeświadczenie? Ludzie właśnie uwielbiają to robić, po to, żeby wykazywać innym, że nie mają racji, co w większości przypadków jest naginaniem tych kompetencji. Najlepsi w temacie są oczywiście profesorowie, którzy uciekają czym prędzej do swojego gabineciku, kiedy tylko coś wykracza choćby minimalnie poza ich dziedzinę i konkretny obszar specjalizacji. Dlatego zawodowi naukowcy nie dyskutują z nikim poza swoim gronem - tam nie muszą obawiać się dyskusji prowadzonej w inny sposób, niż taki, który pozostawi ich posady w bezpieczeństwie.
Fairytaled pisze: 15 wrz 2024, 10:35A nawet jeśli podlegam temu efektowi, jak zasugerowałeś, to czy jesteś w stanie mi wskazać szereg badań naukowych, które jednoznacznie odrzucają moją interpretację tego, co zauważam? Mogę się z łatwością wybronić tym, że zarówno teoria ewolucji, jak i inteligentnego designu nie zostały jednoznacznie udowodnione ani obalone, więc dlaczego miałbym tutaj, na tym forum, które bynajmniej nie jest forum specjalistycznym, gryźć się w język? Moja interpretacja może być bez wątpienia niewłaściwa, co nie znaczy, że nie wolno mi dokonywać interpretacji.
No właśnie nie jestem w stanie wskazać, dlatego też możesz ze spokojem uznać, że masz rację, ale i tak tego do końca nie robisz, bo dyskusja rozwija, a przynajmniej w takiej formie, w jakiej ją prowadzimy.
Nikt nie mówi o gryzieniu się w język, bo internet to świetne miejsce, żeby tego nie robić.
Pytanie, czy Twoje poglądy są interpretacjami, czy jednak usilnie trzymasz się pewnej dogmy, dobierając argumenty pod tezę. Wydaje się, że dyskusji nie da się tak naprawdę prowadzić bez żadnych założeń i bez obu stron, które są spluralizowane w jakiś sposób.
Fairytaled pisze: 15 wrz 2024, 10:35Można zapostulować istnienie inteligentnej ewolucji, bo wszystko na to wskazuje, a skoro tak, to dlaczego należy od razu wykluczyć możliwość, iż taka mikro ewolucja (adaptacja) została zaplanowana odgórnie, jeszcze zanim pojawił się pierwszy człowiek?
Nie ma żadnego problemu w uznaniu, że te adaptacje istniały, zanim pojawił się pierwszy człowiek (uznając za niego gatunek homo sapiens). Tyle, że jest to argument antykreacjonistyczny. Jeśli adaptacje istniały wcześniej i dotyczyły wszystkich organizmów, to gdzie tu miejsce na to wielkie stworzenie człowieka?
Fairytaled pisze: 15 wrz 2024, 10:35Poza tym teoria Darwina, w swoim klasycznym ujęciu zakłada, że jeden organizm może się przemienić w drugi, na drodze powolnych mutacji, czyli organizmy o mniejszej złożoności, powinny ewoluować z czasem w organizmy bardziej złożone. Przykład mamuta, który z czasem stracił swoje wielkie kły, by stać się słoniem, wskazuje raczej na utratę informacji genetycznej (adaptację), a nie gwałtowną przemianę mamuta w konia, tygrysa, czy inne zwierzę. Tutaj akurat opis biblijny, wedle którego Bóg stworzył każde zwierzę według jego rozdaju (co nie znaczy, że zwierzęta takie nie mogły z czasem wykształcić własnych, unikalnych cech) wydaje się zgodny z tym, co obserwujemy.
Rozumiem, że to stworzenie według danego rodzaju to jakaś obrazowa metafora, bo ilość poszczególnych gatunków zwierząt "trochę" przekracza ten obraz biblijny.
Fairytaled pisze: 15 wrz 2024, 10:35C) jest skutkiem ludzkiego postępowania
C) jest skutkiem ludzkiego postępowania, ale ludzkie postępowanie jest skutkiem danej mu wolnej woli przez Boga. Więc C) jest skutkiem działań Boga.
Fairytaled pisze: 15 wrz 2024, 10:35Rand stworzyła fikcyjny świat, w którym jej główni bohaterowie są obdarzeni celami i zdolnościami, co do których nie mają żadnych wątpliwości. Moralność nie ma dla niej wielkiego znaczenia, dlatego wyidealizowała egoistyczne dążenia, stawiając je w opozycji do altruizmu, który zrównała z uczuciem pogardy.
Ale to nie jest tylko wymysł Rand i na pewno nie tylko od niej się to zaczęło. Młodemu człowiekowi od razu wmawia się, że ma mieć cele, np. edukacyjne i zawodowe, oraz że ma znaleźć i rozwijać swoje zdolności, najlepiej oczywiście w pracy i na tym zarabiając. Nikt nie mówi tym dzieciom i nastolatkom, że najważniejsza w tym równaniu jest moralność, jakoś nie zauważyłem uwzględniania tego czynnika przy planowaniu ścieżki edukacyjno-zawodowej. I jeżeli człowiekowi mówi się: ucz się, szkól się, rozwijaj się zawodowo, zarabiaj pieniądze itd., to mówi mu się o celach egoistycznych, a nie altruistycznych.
Fairytaled pisze: 15 wrz 2024, 10:35Można również domniemywać, że akceptacja duchowości daje z automatu jakieś poczucie godności, bo jeżeli założyć, że wszyscy jesteśmy nieśmiertelnymi istotami, to nasze postępowanie względem innych powinno być bardziej przemyślane, niż przy założeniu, że, gdy ktoś umiera, to umiera i koniec (nie zawracajmy sobie nim więcej głowy).
Niby tak, ale równie dobrze można powiedzieć, że jeśli bylibyśmy nieśmiertelnymi istotami, to właśnie to postępowanie w świecie doczesnym może być mniej znaczące, dlatego że śmierć wszystkiego tutaj nie kończy. Nie mówiąc już o zwolennikach reinkarnacji.
tonerek pisze: 15 wrz 2024, 13:23 Mamy 15.09 i jesteśmy 3 dni po premierze gpt-o1 [preview i mini]. W skrócie model osiąga dużo lepsze rezultaty niż poprzednie, osiągając poziom doktoranta w dziedzinach takich jak biologia, genetyka i chemia i rozwiązując bez problemu zadania z olimipad matematycznych.

Tak panowie, światem rządzi surowe obliczenie, a nie filozofia. Mnożenie macierzy >> religia.
Poziom doktoranta? Czyli żałosny. Doktorant to człowiek, który spełnił kilka warunków:
a) poszedł na studia,
b) skończył je na poziomie magisterskim,
c) wykuł na blachę materiał, żeby mieć dobre oceny, piątki,
d) pisząc pracę magisterską, stosował się grzecznie do zaleceń uczelni wyższej, inaczej by jej nie obronił,
e) nie kwestionował żadnego zdania promotora tej pracy, nie kwestionuje zdania promotora doktoratu,
f) jest wyspecjalizowany w swojej dziedzinie, pracach dyplomowych, pracy doktorskiej; bez szczególnego skakania w bok,
g) powołuje się przede wszystkim na publikacje naukowe, zawierając je ładnie w literaturze i cytując, bez samodzielnego myślenia,
h) dobrze ogarnia przepisy administracyjne uczelni, bez tego nie zdałby nawet roku.
Jakoś mi ten zestaw nie imponuje. Ile jest genialnych osobników, którzy nawet nie poszli na studia, albo skończyli tylko licencjat, albo mieli na studiach gorsze oceny, kłócili się z profesorami (to raczej znak szczególny), mają szerszą wiedzę niż tylko z jednej dziedziny, myślą samodzielnie bez cytowania i mają w dupie system akademicki?

Dużą częścią świata rządzą surowe obliczenia. Jest jeszcze inna część, która powoduje, że ludzie ciągle zadają sobie pytania, na które obliczenia nie mogą przynieść odpowiedzi. Nie mówiąc już o tym, że Kościół to jedna z najbogatszych instytucji.
Drim pisze: 15 wrz 2024, 18:32Co jest bardziej przystępne? Gargantuiczne (i nudne) tabele danych i wyliczeń, czy obraz samotnej drewnianej arki pośród ciemnych morskich fal?
No dobrze, to drugie jest bardziej przystępne, m.in. dlatego takie właśnie obrazy prezentowane są w bajkach dla dzieci. Tyle, że nawet jeśli będą to poważne obrazy Biblii, nie pomogą one w radzeniu sobie z powodziami, a tabele danych i wyliczeń już tak.
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Drimlajner »

Patrycjusz pisze: 15 wrz 2024, 19:25 No dobrze, to drugie jest bardziej przystępne, m.in. dlatego takie właśnie obrazy prezentowane są w bajkach dla dzieci. Tyle, że nawet jeśli będą to poważne obrazy Biblii, nie pomogą one w radzeniu sobie z powodziami, a tabele danych i wyliczeń już tak.
Kontekst wypowiedzi był inny, ale nieważne. Chodzi o zwrócenie uwagi na dane wydarzenie.
Awatar użytkownika
tonerek
Intro-wyjadacz
Posty: 428
Rejestracja: 17 mar 2019, 17:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
Lokalizacja: Kraków

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: tonerek »

@Patrycjusz

Zależy na jakiej uczelni, dobrzy naukowcy dopuszczają do siebie głosy krytyki. Zresztą na tym polega nauka.

Tutaj - jeżeli chodzi o ML - faktycznie trzeba czytać papery i być bardzo dobrym żeby coś osiągnąć. Studia pomagają moim zdaniem zyskać pewien ogólny pogląd na daną dziedzinę wiedzy ale douczać (czytać książki, papery, czy po prostu praktykować) potrzeba samemu.

Wypisujesz dziwne rzeczy o pracach magisterskich i zajęciach na uczelni pokroju Collegium Tumanum.

Jeżeli np. o informatykę to do tego nie potrzebujesz studiów. Każdy średnio inteligentny cymbał potrafi się nauczyć pythona, javascriptu czy tam javy. I tyle mu wystarczy w 90% firm, bo nie robi się tam nic szczególnego poza programowaniem. Jednak np. ML wymaga już jakiejś tam wiedzy matematycznej (typu algebra), a jeżeli chodzi o poziom top - czyli pracę w firmach typu openai czy anthropic - znajomość paperów, no i bycie genialnym.

Nie przeczę że w PL wystarczy licencjat/inżynier, a nawet matura i voila. Poza nielicznymi przypadkami nauka w PL nie reprezentuje wysokiego poziomu, a firmy też nie są zbyt innowacyjne (poza nielicznymi). Dlatego jeżeli chcesz klepać N-tą iterację jakiegoś programu do obsługi kas fiskalnych to studia ci po nic.
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 347
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP
Kontakt:

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fairytaled »

@Patrycjusz
Faktycznie ciekawe, też w odniesieniu do tej dyskusji. Zgadza się, że badania OOBE, zwłaszcza z zastosowaniem metodyki EEG, wchodzą z powodzeniem w zakres psychologii naukowej. Tylko co z tego wynika? Jaka jest tutaj teza? Że jest to doświadczenie "duchowe"? Można z powodzeniem przyrównać to do snów, które nie są percepcją zmysłową, a wyobrażeniami, "symulacjami" mózgu. Fakt faktem, że zarówno OOBE, jak i sny, są w większym stopniu doświadczeniami, które można nazwać w jakiś sposób "duchowymi", ale nie da się od razu wywnioskować z tego, że podmiot taki jak dusza istnieje, nie mówiąc już o konotacjach religijnych.
Zgadza się, taka jest teza. Drugie badanie OOBE, które w tamtym miejscu zacytowałem sugeruje, że percepcja pozazmysłowa jest możliwa i daje (rzadko, ale daje) weryfikowalne w rzeczywistości wyniki. Znaczna część OOBE jest, jak zasugerowałeś "symulacjami" mózgu, ale nie wszystkie. Co do duszy, istnieją inne badania, dotyczące NDE, gdzie trudno jest nie zauważyć powtarzających się dziesiątki tysięcy razy podobieństw, więc teoria sugerująca, że to wszystko zwykłe halucynacje wydaje się mniej uzasadniona.

Poza tym, czy sama percepcja zmysłowa nie jest już "symulacją" mózgu? Np. osoby chore na schizofrenię również widzą rzeczy, które uważa się za nieistniejące (tutaj wskazuje się na źle działający mózg), lecz być może w rzeczywistości jest tak, że nasz mózg pełni funkcję firewalla, który blokuje dodatkową percepcję, żeby nam nie utrudniać życia przeróżnymi emanacjami (naszymi własnymi i nie tylko)? A w fizyce kwantowej przecież zaobserwowano cząstki, których nie widać od razu gołym okiem (często gdzieś tam ukrytych w paśmie promieniowania UV, którego nie dostrzegamy).

Takie sub-atomy mieszczą się w wielkościach nanometrów, dodaj do tego fakt, iż występuje problem pomiaru, ponieważ już przy elektronie mamy do czynienia z zasadą nieoznaczoności Heisenberga (cząstki zachowują się jak fale, więc trudno je określić mianem czystej materii), jest to skala prawdopodobieństwa, dlatego przy kwantach zakłada się, że istnieją pola kwantowe, które są obdarzone minimalną energią (energia próżni), a energia ta rozciąga się na cały wszechświat. Przestrzeń Hilberta, której się używa m.in w fizyce kwantowej, też nie ma wielkiego związku z obserwowalną rzeczywistością, a wynikają z tego niebezpośrednie zależności, które jednak mają swoje zastosowanie. Gdyby się na siłę upierać, że jedynie twarda materia istnieje, musiałbyś wyrzucić całą teorię kwantową do kosza.
Kruger-Dunning nie jest o tym, że komuś się wydaje, że wszystko wie.
Im mniej wiesz, tym więcej Ci się wydaje, że wiesz. Im mniej wiesz, tym bardziej uświadamiasz sobie skalę własnej niewiedzy.
Pytanie, czy Twoje poglądy są interpretacjami, czy jednak usilnie trzymasz się pewnej dogmy, dobierając argumenty pod tezę. Wydaje się, że dyskusji nie da się tak naprawdę prowadzić bez żadnych założeń i bez obu stron, które są spluralizowane w jakiś sposób.
Zgadzam się.
Nie ma żadnego problemu w uznaniu, że te adaptacje istniały, zanim pojawił się pierwszy człowiek (uznając za niego gatunek homo sapiens). Tyle, że jest to argument antykreacjonistyczny. Jeśli adaptacje istniały wcześniej i dotyczyły wszystkich organizmów, to gdzie tu miejsce na to wielkie stworzenie człowieka?
Cóż, tutaj akurat trzeba przyznać, że religia się wycofuje, uznając niejednokrotnie słowa z księgi Genesis za metafory. Zresztą sam Kościół Katolicki uznaje teorię ewolucji za zgodną z rzeczywistością, co wcale nie przeszkadza w głoszeniu dobrej nowiny. Oczywiście są tacy, którzy twierdzą, że opis biblijny jest dosłowny, argumentując to np. tym, iż wygląd warstw skalnych sugeruje potop o zasięgu globalnym, jednak jak już wcześniej zostało ustalone, ci naukowcy stanowią mniejszość. Mogę dodać, że adaptacje z pewnością dotyczą większości organizmów, jednak zdarzają się wyjątki, jak np. Lingula, Brachaelurus, Araukaria, itp. Zdążyłem poszukać, takich organizmów jest bardzo mało, jednak występują. Zmieniają się bardzo wolno, czasami wcale. W poniższym artykule jest napisane, że kiedyś były nazywane "żywą skamieliną", lecz prawdopodobnie określenie to wzbudzało pewną niechęć, stąd teraz określane są mianem stabilomorfów.

https://www.focus.pl/artykul/6-ywych-sk ... ilionw-lat

Żeby nie było tak jednostronnie, dodam, że w przeszłości miały miejsce dwie dobrze udokumentowane próby fabrykowania dowodów na rzecz teorii ewolucji. Tutaj mowa o człowieku z Piltdown i człowieku z Nebraski. Jakby się uprzeć, można postawić tezę, że środowisko naukowe również wpada w pułapkę efektu potwierdzenia, odrzucając z miejsca alternatywne teorie, które kojarzą się z religią. Jednak niewykluczone, że wcale tak nie jest, i teoria ewolucji zwyczajnie lepiej opisuje to, co możemy w danym momencie postrzegać.

Co ciekawe, podlinkowany tutaj przeze mnie wcześniej Michael Levin był w stanie, przy wykorzystaniu m.in zjonizowanych cząstek chemicznych, sprawić, by płazińce wykształciły dwie głowy, co sprawiło, że późniejsze pokolenia również posiadały dwie głowy, choć był to nadal ten sam organizm. I nie była to nawet inżynieria genetyczna przeprowadzana na DNA, po prostu wykorzystano istniejący mechanizm, odpowiedzialny za budowę danego organu, hakując interfejs, komórki zaczęły tworzyć drugą głowę.

https://www.atlasobscura.com/articles/f ... generation
C) jest skutkiem ludzkiego postępowania, ale ludzkie postępowanie jest skutkiem danej mu wolnej woli przez Boga. Więc C) jest skutkiem działań Boga.
Analogia: jeżeli powołasz na świat dziecko, to czy jego przyszłe błędy są wyłącznie skutkiem twoich działań, czy raczej wynikiem jego własnej wolnej woli? Można mówić co najwyżej o pośrednim, możliwym skutku twoich działań, a nie bezpośredniej przyczynowości.
Ale to nie jest tylko wymysł Rand i na pewno nie tylko od niej się to zaczęło. Młodemu człowiekowi od razu wmawia się, że ma mieć cele, np. edukacyjne i zawodowe, oraz że ma znaleźć i rozwijać swoje zdolności, najlepiej oczywiście w pracy i na tym zarabiając. Nikt nie mówi tym dzieciom i nastolatkom, że najważniejsza w tym równaniu jest moralność, jakoś nie zauważyłem uwzględniania tego czynnika przy planowaniu ścieżki edukacyjno-zawodowej. I jeżeli człowiekowi mówi się: ucz się, szkól się, rozwijaj się zawodowo, zarabiaj pieniądze itd., to mówi mu się o celach egoistycznych, a nie altruistycznych.
Taką mamy kulturę, to nie świadczy wcale o tym, że moralność jest nieważna. Po prostu materia w naszym świecie jest umiejscowiona wyżej od wartości duchowych. W zasadzie uważam, że powinny istnieć jednostki, które skupiają się na jednym i drugim aspekcie rzeczywistości, by zachować między jednym a drugim równowagę.
Niby tak, ale równie dobrze można powiedzieć, że jeśli bylibyśmy nieśmiertelnymi istotami, to właśnie to postępowanie w świecie doczesnym może być mniej znaczące, dlatego że śmierć wszystkiego tutaj nie kończy. Nie mówiąc już o zwolennikach reinkarnacji.
Kojarzę zdanie z Biblii, w którym jest napisane: sami wydają na siebie wyrok. Teraz mogę sobie to zinterpretować, w odniesieniu do opisów, gdzie ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, sami dokonują oceny własnego postępowania. Kto powiedział, że nie będą skłonni sami siebie ukarać, gdy wyda im się to sprawiedliwe? Oczywiście gdybam, ale dlaczego by nie? Takich można by było wysłać z powrotem na Ziemię, aż do momentu, gdy sami wybiorą dobrze. Ewentualnie, opcja tymczasowego piekła dla naprawdę ciężkich przypadków pozostaje do rozważenia.

-----
Tak panowie, światem rządzi surowe obliczenie, a nie filozofia. Mnożenie macierzy >> religia.
Twierdzenia Gödla o niezupełności. Surowe obliczenie również mają swoje ograniczenia.

Pierwsze twierdzenie o niezupełności stwierdza, że żaden spójny system aksjomatów, których twierdzenia można wymienić za pomocą efektywnej procedury (tj. algorytmu), nie jest w stanie udowodnić wszystkich prawd dotyczących arytmetyki liczb naturalnych. Dla każdego takiego spójnego systemu formalnego zawsze znajdą się twierdzenia o liczbach naturalnych, które są prawdziwe, ale których nie da się udowodnić w ramach systemu.

Douglas Hofstadter w swoich książkach Gödel, Escher, Bach i I Am a Strange Loop (Gödel, Escher, Bach i Jestem dziwną pętlą) przytacza twierdzenia Gödla jako przykład tego, co nazywa dziwną pętlą, hierarchiczną, autoreferencyjną strukturą istniejącą w aksjomatycznym systemie formalnym. Twierdzi on, że jest to ten sam rodzaj struktury, który daje początek świadomości, poczuciu "ja" w ludzkim umyśle. Podczas gdy odniesienie do samego siebie w twierdzeniu Gödla wywodzi się ze zdania Gödla stwierdzającego jego nieudowodniowalność w ramach formalnego systemu Principia Mathematica, odniesienie do samego siebie w ludzkim umyśle bierze się ze sposobu, w jaki mózg abstrahuje i kategoryzuje bodźce w "symbole" lub grupy neuronów, które reagują na pojęcia, w tym, co w rzeczywistości jest również systemem formalnym, ostatecznie dając początek symbolom modelującym koncepcję samej istoty dokonującej percepcji. Hofstadter twierdzi, że dziwna pętla w wystarczająco złożonym systemie formalnym może spowodować powstanie przyczynowości "skierowanej w dół" lub "do góry nogami", czyli sytuacji, w której normalna hierarchia przyczyn i skutków jest odwrócona do góry nogami. W przypadku twierdzenia Gödla objawia się to w skrócie następująco:

Jedynie na podstawie znajomości znaczenia formuły można wywnioskować jej prawdziwość lub fałszywość bez żadnego wysiłku, aby wyprowadzić ją w staroświecki sposób, który wymaga metodycznego brnięcia "w górę" od aksjomatów. Jest to nie tylko osobliwe; To jest zdumiewające. Zwykle nie można po prostu patrzeć na to, co mówi matematyczne przypuszczenie i po prostu odwoływać się do treści tego twierdzenia jako takiego, aby wydedukować, czy twierdzenie jest prawdziwe, czy fałszywe.

W przypadku umysłu, znacznie bardziej złożonego systemu formalnego, ta "przyczynowość skierowana w dół" przejawia się, zdaniem Hofstadtera, jako niewysłowiony ludzki instynkt, że przyczynowość naszych umysłów leży na wysokim poziomie pragnień, koncepcji, osobowości, myśli i idei, a nie na niskim poziomie interakcji między neuronami czy nawet cząstkami elementarnymi. Mimo że według fizyki ta ostatnia wydaje się posiadać moc sprawczą.

Mamy więc do czynienia z ciekawym odwróceniem do góry nogami naszego normalnego ludzkiego sposobu postrzegania świata: jesteśmy stworzeni do postrzegania "dużych rzeczy", a nie "małych rzeczy", mimo że domena małych rzeczy wydaje się być miejscem, w którym znajdują się rzeczywiste silniki napędzające rzeczywistość.

https://en.wikipedia.org/wiki/G%C3%B6de ... s_theorems
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Drimlajner »

Opis biblijnego potopu raczej łączymy ze zjawiskiem ustępowania i topienia się europejskich lodowców ok. 14tyś do 20tyś lat temu.
ODPOWIEDZ