@Patrycjusz
Osobiście, odpadam z dyskusji o sprowadzaniu nauki do zwykłej wiary i subiektywizowaniu jej. W Google Scholar jest taki napis "stań na ramionach olbrzymów". Jeśli ktoś nie spróbuje tego zrobić, tylko odrzuci odkrycia tych olbrzymów, próbując zaproponować w ich miejsce swoje własne, może się na tym naprawdę srogo przejechać. W dzisiejszych czasach, większą wartość ma zwykła replikacja badań lub zmienienie metodyki, niż próba wymyślenia całkowicie nowej teorii.
Mogę się zgodzić, zwróciłem jedynie uwagę na to, że niemożliwe do udowodnienia abstrakcyjne teorie fizyczne są postulowane, mimo, iż nie istnieją na to żadne twarde dowody empiryczne. Np. Teoria strun postuluje istnienie co najmniej dziesięciu wymiarów czasoprzestrzeni, niektóre z nich miałyby być niemożliwe do spostrzeżenia przez człowieka. Pewnie uważasz, że jakakolwiek wiara mimo wszystko jest tutaj na niższym poziomie, choć również postuluje istnienie niewidzialnych bytów duchowych.
Dominującą teorią naukową w biologii jest teoria ewolucji, ale jeżeli działa to na tej zasadzie, że aby tworzyć nowe teorie naukowe, konieczne jest najpierw zaakceptowanie tych, które są uznawane za dominujące, by nie podważać naukowego konsensusu, to rzeczywiście trudno wymyślić coś całkiem nowego. Niewielka część naukowców broni kreacjonizmu, czy jest to wynikiem błędów w ich rozumowaniu, czy może właśnie jest odwrotnie, czytaj; trudno jest odrzucić teorię, którą obecnie akceptuje większość, bo wiąże się to z ostracyzmem? Istnieją na pewno takie organizmy, które były uważane za wymarłe (rzekomo żyły ileś tam milionów lat temu), lecz z czasem okazało się, że żyją do dnia dzisiejszego i nie zmieniły się. Tutaj znalazłem przykład ryb, celekantów.
Wygląd celakantu pozostaje taki sam, jak miliony lat temu, i jest to jedyna ryba ze skrzyżowanymi płetwami, która zachowała się w swoim pierwotnym stanie do dnia dzisiejszego. Latimeria to ryba z rodziny Latimeria, należący do oddziału Celacanthus. Celakanty zamieszkiwały morza już 400 milionów lat temu i do niedawna naukowcy nie podejrzewali, że te pradawne zwierzęta gdzieś się zachowały. Na podstawie danych z wykopalisk ichtiologowie uważali, że celakanty przestały istnieć 65 milionów lat temu, ale odkrycie rybaków z RPA obaliło opinię naukowców.
Źródło:
https://po.animalukr.ru/8933-gdzie-zami ... yba-z.html
Przykład z chemii, to enancjomery. Są to pary cząsteczek chiralnych, które są swoimi lustrzanymi odbiciami. Pomimo tego samego składu chemicznego mogą mieć różne skutki w organizmach biologicznych. Cytuję za Chat-GPT 4:
Naturalny cukier, taki jak glukoza, ma specyficzną właściwość optyczną zwaną skrętnością optyczną. Glukoza występuje w dwóch formach: D-glukoza (dekstroza) i L-glukoza. D-glukoza jest najbardziej powszechna w naturze i ma dodatnią skrętność optyczną, co oznacza, że skręca płaszczyznę spolaryzowanego światła w prawo.
L-glukoza nie występuje naturalnie w organizmach żywych i nie może być przez nie wykorzystywana jako źródło energii, ponieważ nie może być fosforylowana przez heksokinazę, pierwszy enzym w szlaku glikolizy. Chociaż nie jest z natury toksyczna, nie jest metabolizowana w taki sam sposób jak D-glukoza, która jest powszechną formą glukozy wykorzystywaną przez organizmy żywe
Source - znów Chat GPT-4.
Sporo jest takiej chiralności w chemii, a widząc to, niemożliwością jest wyciągnąć wniosek, iż te zależności są wynikiem chaotycznych procesów. Tłumacząc prościej; cząsteczki tworzą swoje lustrzane odbicia, ale tylko te skręcone w prawo ( tu cukier) lub w lewo ( tu aminokwasy) służą życiu biologicznemu. To już po prostu krzyczy, że mamy do czynienia z designem.
Dlaczego czas linearny od razu miałby być złudzeniem? Jest to szczególny przypadek czasu, który biegnie, kiedy pola grawitacyjne są zrównoważone. W przybliżeniu można wtedy uznać, że jest linearny.
W fizyce kwantowej rozróżnienie między przyczyną a skutkiem nie jest dokonywane na najbardziej podstawowym poziomie, a zatem systemy symetryczne w czasie mogą być postrzegane jako przyczynowe lub retroprzyczynowe. - tym razem za wikipedią.
Pewnie tak. Tylko jedna rzecz to postulowane istnienie tych niematerialnych wymiarów, a druga to ich zawartość. Jest to dobry materiał pod różne scenariusze sci-fi, ale równie dobrze może okazać się, że te wymiary to taka kosmiczna pustka, albo dobrze rozwinięte układy planetarne, tyle że bez żadnych śladów życia na nich.
Ja wychodzę z założenia, że życie istnieje w jakimś celu, a skoro tak, to inne wymiary również istnieją w jakimś celu. Dlaczego założenie, że te wymiary są puste lub zawierają układy planetarne miałoby być bardziej prawdopodobne, niż założenie, że znajduje się tam coś, co pełni jakąś ważną funkcję, np. organizuje niższe poziomy wszechświata w określony sposób?
o nie wiem, czy akurat osobowość może być tu jakimś kryterium. W jakimś sensie, osobowość ma każdy, czy tego chce, czy nie. I dlaczego akurat to miałoby być ważne w rozumowaniu? To, że cechy osobowości wpływają na rozumowanie, jest jasne, ale dlaczego mielibyśmy odmawiać jakimś jej typom lepszego lub gorszego rozumowania? Istota wyższa postulowana jako Bóg, powinna być na tyle czysta i wolna od tych ludzkich ułomności, że ostatnie, o co należałoby ją posądzać, to osobowość.
Bardziej chodzi o to, że możemy spojrzeć na współczesne dokonania AI [...]
Proste organizmy żywe są pozbawione osobowości, stąd, żeby w ogóle można było mówić o pierwszej inteligencji, która byłaby zdolna do stworzenia czegokolwiek, konieczna jest osobowość. Chociaż lepiej to nazwać "umysłem"; zakładam, że osobowość wypływa ze złożoności, a we wszechświecie szukamy podobnych do nas, obdarzonych osobowością istot. Możesz na przykład odpowiedzieć, że jakaś inna pozaziemska cywylizacja, która istniała wcześniej, stworzyła sobie sztuczną inteligencję, a ta sztuczna inteligencja rozwinęła się do takiego stopnia, że wytworzyła wirtualny wszechświat, jednak zawsze i za każdym razem pierwszy pojawia się umysł, który tworzy taką sztuczną inteligencję, więc wracamy do początku.
Bez umysłu, zdolnego do kreatywnego myślenia, to byłoby niemożliwe. Sztuczna inteligencja symuluje działanie ludzkich umysłów, stąd teza o pierwszej osobowości, która pojawia się przed nią. To wynika z obserwacji; komórka, której ktoś wcześniej nie zaprogramował odgórnie, by zachowywała się w inteligentny, określony sposób, sama z siebie nie stworzy organizmu żywego. Jest to bardziej prawdopodobne i logiczne, niż twierdzenie, że taka komórka byłaby zdolna, w wyniku chaotycznych losowych procesów, na zasadzie prób i błędów podtrzymać życie, tworząc po drodze inne białka, tkanki, narządy, itd. A wcześniej już podałem przykład chiralności, który wskazuje dlaczego abiogeneza jest mniej prawdopodobna od biogenezy, stąd wynika, że życie biologiczne na tej planecie nie jest wynikiem syntetycznej ingerencji jakichś obcych kosmicznych naukowców, ponieważ w warunkach laboratoryjnych, taki sztucznie wytworzony przykładowy cukier daje również L-glukozę, w jakichś 50%, za to w przyrodzie występuje w formie śladowej. Nie sądze, by można było ten argument obalić, ponieważ współczesna mainstreamowa nauka nie wyjaśnia, dlaczego istnieje chiralność, podsumowując to stwierdzeniem, iż tak po prostu jest, lecz nie jesteśmy w stanie wyjaśnić powodów.
Skoro Bóg miałby obdarzyć człowieka wolną wolą, to gdzie tu inteligentny design, gdzie wszystko ma działać jak w zegarku? W ten sposób wprowadzamy czynnik losowy, chaotyczny. Istota wyższa stworzyła piękny, perfekcyjny w działaniu świat, a teraz miałaby pozwolić "gatunkowi wybranemu" na zniszczenie całego swojego dzieła, doprowadzając nawet do możliwości takich, jak inne religie, bezdzietność lub brak wiary?
A można porównać naszą planetę do eksperymentu naukowego? Ktoś bardziej inteligentny od myszy, tworzy sobie taki eksperyment, co wcale nie wyklucza wolnej woli. Stworzenia robią, co chcą, można ustalić pewne zasady. Kto powiedział, że design wyklucza wolną wolę? To mógłby być argument, który ktoś stawia w hipotetycznym raju, w którym nie ma możliwości czynienia zła; brak wolnej woli, stąd wszyscy tam obecni byliby szczęsliwymi, lecz nieświadomymi niewolnikami dobra.
A dlaczego miałaby nie zostać? Nic na to nie wskazuje. Co do wczesnych etapów rozwoju człowieka, akurat tutaj jest równie dużo doświadczeń, które nijak mają się do religii i jej nauczania. Ludzie przechodzą różne ścieżki w tym temacie, przykładowo, u mnie problemy zaczęły się już na wczesnym etapie. Z jednej strony była religia, Kościół, etyka chrześcijańska, a z drugiej obserwowane i doświadczane fakty świata rzeczywistego, w tym przede wszystkim to, co działo się w świecie ludzi. Nijak się to nie kleiło, nie dawałem rady tego połączyć i padło jednak na to drugie.
Wcześniej sugerowałeś, że religia chrześcijańska jest szkodliwa, zatem należy się jej pozbyć. Wydaje się, że cała ta dyskusja sprawiła, że doszliśmy do jakiegoś rozsądnego konsensusu, czyli wniosku, że nie jest to wcale takie oczywiste.
Jeśli mówimy o tym naprawdę ortodoksyjnym chrześcijaństwie, to może się ono sprawdzić tylko dla ludzi, którzy nie chcą być zbyt wielkimi indywidualistami.
Ja bym powiedział, że indywidualizm nie jest tu najistotniejszy, co nie znaczy, że taka wiara doprowadza od razu do tego, iż zanika całkowicie. Lepiej powiedzieć, że chrześcijanin powinien się kierować przede wszystkim dobrem drugiego człowieka, a dopiero później swoim własnym. Jednak zgodzę się, że mogą istnieć takie jednostki, które popadną przy tym w przesadną skrajność.
@Drim
Oczywiście winą za to, że Żydzi i Arabowie znukują sobie Jerozolimę, obarczymy krzyżowców. Deus vult.
Robert Oppenheimer ponosi większą odpowiedzialność, bo dał im taką zabawkę.