Witam Was!
Dopiero dzisiaj odkryłam to forum, z czego się bardzo cieszę i postanowiłam trochę się "wyżalić". Uprzedzam - będzie długo

We wrześniu poszłam do nowej szkoły. Myślałam, że będzie w porządku, ale okazało się, że zupełnie nie daję sobie rady w relacjach z ludźmi. W poprzedniej szkole miałam przyjaciółkę (jedyną w całym życiu), z którą spędzałam dużo czasu, ale często w taki sposób, że po prostu siedziałyśmy nic nie mówiąc, bo ona rozumie całą sprawę i w ogóle mnie - wie wszystko. Teraz jestem sama, nie znam ludzi i nie chcę ich poznawać, bo i takiej potrzeby nie czuję. Pierwsza szkoła mi się nie podobała (2 tygodnie w niej byłam), więc zmieniłam na inną (jutro zacznę 2. tydzień)- jest jeszcze gorzej. Mama skierowała mnie do psychologa, więc porozmawiałam z nią, powiedziałam, jak wygląda sprawa, a ona kazała mi się zakochać, bo "za bardzo przejmuję się tym, co będę robić w życiu". Jej zdaniem, nie powinna mnie interesować historia tylko to, co aktualnie dzieje się w moim życiu, powinni interesować mnie chłopcy (no i chyba ma rację, bo nigdy się nie zakochałam jeszcze

) słowem - wyluzuj, dziewczyno. Dobre sobie, jak ja nie potrafię, a w szkole wegetuję.
Już przechodzę do sedna sprawy podchodzącego pod wątek

Napisał do mnie chłopak z pierwszej szkoły jakiś czas temu. I tak sobie do tej pory piszemy, jest bardzo w porządku i przede wszystkim... ma cechy introwertyka z tym, że nie skrajnego. Piszę mu dużo o tym, co mi w głowie siedzi, jak podchodzę do relacji z ludźmi, że potrzebuję się odizolować, pobyć sama, że często ludzie mnie denerwują/męczą. Sama się sobie dziwię, że potrafię tak komuś zaufać (?) przez Internet, ale to pewnie dlatego, że on też ma takie cechy osobowości. On chciałby się spotkać, chociaż odkłada to w czasie. Ja też bym chciała, ale powstrzymuje mnie pewnego rodzaju... wstyd? Ponadto nigdy nie byłam w bliskiej relacji z żadnym chłopakiem, więc obawiam się też... hm czułości (dwa lata mi zajęło, żebym przed moją przyjaciółką nie wstydziła się rozebrać, iść razem pod prysznic itp...). Moi rodzice mają problemy finansowe, kłócą się, ogólnie atmosfera w domu nie jest dobra, a mnie samej jest z tym ciężko, ponieważ to, co się dzieje, nie pozwala mi otworzyć się przed chłopakiem. Wiem, że jemu się powodzi, ma dobre relacje z rodzicami itp... No, po prostu jest mi wstyd mówić o takich rzeczach, często też przez to płaczę. On już bardzo dużo o mnie wie, ale tego przecież nie będę mu mówić, bo i po co? Czuję, że chciałabym mieć z nim bliskie relacje, zaprosić go kiedyś do domu, przedstawić rodzicom, bo jest wartościowym człowiekiem. Ale jak to zrobić, skoro tak bardzo mi głupio, że mam taką, a nie inną sytuację w domu? Że nie mam się czym "pochwalić"? Wiem, że to może się wydawać błahe i prostackie, ale dla mnie takie nie jest. To ogólnie hamuje mnie przez całe życie - myślę, że m.in. dlatego nigdy nie miałam chłopaka. Bo się wstydziłam - bliskości, czułości, sytuacji w domu, a potencjalni kandydaci w moim życiu zawsze mieli lepszą sytuację...
Nie wiem, co mam zrobić - jak się ogarnąć, żeby nie zniszczyć tej znajomości? Jak pokonać obawę przed spotkaniem się? (on nie jest skrajny, tak, jak wydaje mi się - ja)