katamara-n pisze: 11 maja 2024, 16:23
Hm, a ja to się teraz zastanawiam czy dobrze zrobiłam odzywając się w tym temacie.... Ledwo tu wlazłam a już "atakuje" swoją niepełnosprawnością...
Moim zdaniem dobrze.
Warto powiedzieć, że się jest i nie ukrywać tego.
Ja też jeden z pierwszych tematów, który odwiedziłem to był właśnie ten.
To jest forum dla wszystkich i warto by niepełnosprawni pisali o sobie.
Dali się poznać. Nie ograniczali się tylko do własnego środowiska ze swoimi problemami.
To sprzyja integracji.
Inna sprawa ,że ja np kompletnie nie odnajduje się w środowisku osób niepełnosprawnych.
Ja też. Obecnie znam tylko 3 osoby na wózku z sąsiedztwa.
I pewnie też kilka osób z orzeczeniem 02P, ale ci się na ogół nie przyznają, zatem tego nie wiem.
Na wózku jestem od 7 lat, a wcześniej chodziłem, choć z każdym rokiem coraz gorzej. Lekką niepełnosprawność mam od 26 roku życia, choć powstała już w wieku 3 lat, ale zostało to zaniedbane. Nie było orzeczenia, a powinna być już wtedy stwierdzona. Zawiniona przez lekarza, który popełnił błąd medyczny. Za to należy się renta do końca życia, której oczywiście nie mam.
Paradoksalnie znałem więcej niepełnosprawnych, gdy byłem prawie zdrowy.
Od dziecka miałem styczność z osobami psychicznie chorymi, bo moja rodzina pracowała w tej branży. Później również z niepełnosprawnymi intelektualnie, bo jedna z moich partnerek była nauczycielką w szkole specjalnej z internatem.
Jako dziecko wraz z mamą byliśmy rodziną zaprzyjaźnioną dla chłopca sieroty z NI, a potem opiekunami dla dziewczynki sieroty chorej na serce i jeszcze kilka innych chorób.
Ja również pracowałem z osobami chorymi psychicznie jako terapeuta. Byłem też w kilku wolontariatach pomagających niepełnosprawnym. Przyjaźniłem się z wieloma z nich, pamiętam szczególnie 3 osoby chore na padaczkę. Pomagałem też w DPS, w którym moja ciocia pracowała jako pielęgniarka. Trochę też niewidomym w ramach wolontariatu i bezdomnym.
Zatem sporo tego było i można powiedzieć, że znam to środowisko całkiem nieźle.
Ale co innego pomagać, a co innego być samemu w tym gronie. Zupełnie inna perspektywa.
przeciętny Polak ogromne szanse na to że nie pozna w swoim życiu osoby niepełnosprawnej, a jak pozna to będzie się jej bał/litował nad nią ....
Tak ludzie nie wiedzą jak się zachować, nawet Ci, którzy mają dobrą wolę, chyba że ktoś ma kogoś w rodzinie to co innego.
Czasami mam wrażenie ,że nie pasuje ani do zdrowych ani do chorych.
Ja też, bo jednak przez większość życia byłem prawie zdrowy. Mam też zupełnie inną mentalność, bardziej skłonną do dawania niż brania, pomagania innym.
A teraz jako niepełnosprawny na wiele sposobów nie mogę funkcjonować normalnie.
Duszą jestem ze zdrowymi, a ciałem z niepełnosprawnymi.
Zatem jako całość, ani tu ani tam.
Czy to jest jednak powód by wylewać gorzkie żale? No chyba nie... bo niby co to zmieni....

Ja bardzo rzadko o tych sprawach mówię, ale też nie pomijam milczeniem.
Na tym forum to poniżej 1% moich wypowiedzi, zatem prawie nic.
Ale jednak to prawie czyni różnicę.
Tu nie chodzi o emocje "gorzkie żale", tylko o dostarczanie osobom zdrowym rzetelnych informacji na temat sytuacji osób niepełnosprawnych ich potrzeb i problemów.
A najlepiej, gdy usłyszą o tym z pierwszej ręki, czyli od samych niepełnosprawnych, tych którzy potrafią nawiązać kontakt z innymi. Wiadomo są tacy, którzy tego nie umieją. Potrzebni są ambasadorzy.
Jednak to trzeba robić z umiarem. W zasadzie dość raz powiedzieć nowej osobie i wystarczy dla jej wiedzy.
W żadnym wypadku nie należy epatować cierpieniem, czy być roszczeniowym, bo ludzie z pewnością uciekną.
Ja zresztą niezbyt chętnie rozmawiam na te tematy.
Zdecydowanie bardziej interesuje się szeroko rozumianą psychologią niż sprawami niepełnosprawnych.
W 99% jestem osobą pogodną i zadowoloną z życia. Taką już mam naturę. Lubię bardziej pocieszać innych niż opowiadać im o swoich problemach. Całe życie taki byłem.
To ja podnosiłem na duchu, a nie mnie podnoszono.
Zresztą Ci co mnie znają to wiedzą, że z mojej strony zawsze można liczyć na wsparcie, choć już nie tak duże jak dawniej z racji mniejszych możliwości.
Przeprowadzki już komuś nie zrobię, ani mieszkania nie wyremontuje. Za to mogę pomóc od strony psyche.
Ale też nie zamiatam swoich problemów pod dywan.
Warto też w tym temacie wspomnieć, iż urodziłem się jako ekstrawertyk.
Wiem to od mamy i reszty rodziny, która na tym się znała i potrafiła rozróżnić.
U mnie to było bardzo łatwe, bo byłem modelowym ekstrawertykiem, takim na 100%, najbardziej na całym osiedlu. Największa ilość znajomych, naturalna spontaniczna kontaktowość, łącznik pomiędzy wszystkimi z rocznika i nie tylko.
Do 15 roku tak było na pewno, potem to zaczęło się zmieniać, gdyż popsuło się zdrowie i trzeba się było uczyć w liceum. Z kolejnymi latami powoli stawałem się coraz bardziej introwertyczny wraz z pogłębiającą się niepełnosprawnością.
Po 30tce to już z pewnością mogłem określić się jako dość skrajny introwertyk, aż zabrnąłem na zupełne odludzie 100% introwertyzmu. Po osiągnięciu ekstremum sytuacja zaczęła się odwracać i obecnie określiłbym siebie jako umiarkowanego introwertyka lub nawet ambiwertyka. Sam do końca nie wiem.
Zależy jakie kryteria brać pod uwagę.
Reasumują niepełnosprawność sprzyja introwertyzmowi, ale nie jest to zależność 1:1.
Teraz sobie przypomniałem, że znałem jedną ekstrawertyczną osobę na wózku, ale ona była zdrowa. Nie miała żadnych bóli, niepełnosprawność wrodzona i to wszystko. Bardzo sprawny mózg liczne talenty, z dobrej rodziny i mnóstwo innych zasobów.
Wiele osób NI też sprawia wrażenie ekstrawertyków.