Pierwsze co przychodzi mi na myśl w tym temacie to to, że najchętniej poruszałbym się w jakiejś "szklanej kuli", w której byłby mały zamykany otwór, który służyłby do dostarczania powietrza, oraz umożliwiałby wyciąganie ręki w celu dokonania transakcji czy przywitania. Bo tak szczerze powiedziawszy, to od zawsze unikałem bliższego kontaktu z innymi ludźmi jak ognia. Godziłem się jedynie na klasyczny uścisk dłoni, natomiast o jakimkolwiek przytulaniu się, czy też całowaniu z mojej strony nie mogło być mowy i odkąd pamiętam była to dla mnie jakaś niepojęta abstrakcja, wynikająca być może z faktu, że nigdy nie czułem do nikogo takiego przywiązania, aby zgodzić się na tak śmiałe formy spoufalenia. Chociaż jest jedna wyjątkowa istota, której dotykać się nie wstydzę a nawet lubię i jest nią oczywiście mój pies

.
Co do poruszanej tu kwestii środków transportu to powiem tak: zawsze starałem się siadać i zawsze przy oknie. Stanie nawet w pustym przejściu bardziej wykańczało mnie fizycznie, niż psychicznie siedzenie w tłumie, więc wybierałem fotel. Co do siadania z brzegu to unikałem tego jak ognia, gdyż wychodziłem z założenia, że "prędzej czy później" i tak ktoś usiądzie przy oknie, więc lepiej zająć to lepsze miejsce "prędzej"

. Poza tym tak to zawsze można było oprzeć głowę na bok i się kimnąć, a z brzegu to z prawej ludź i z lewej ludź

. Niefajnie zatem. Jeżeli chodzi o zatłoczone pociągi, to oczywiście zawsze szukałem takich wariantów, które odjeżdżały z najbliżej położonych stacji. Natomiast gdy już nie było wyboru, to miałem w zwyczaju wysiadać na stacjach i biegać od przedziału do przedziału szukając drzwi, które nie są zaryglowane ludzkim mięsem

. W ten sposób zdarzało mi się nieraz przemieścić o całą długość wagonu, zanim wysiadłem ostatecznie na stacji docelowej. Ale nagrodą za takie poszukiwania była nierzadko odrobina wolnej przestrzeni, a czasem nawet wolne siedzenie

.
Jeżeli chodzi o wigilię klasową to zawsze na nią chodziłem. Wymiana życzeń nie przeszkadzała mi aż tak bardzo jak fakt, że przegapię darmową wyżerkę ciast (a ja uwielbiam słodycze

). Podobnie rzecz ma się z wigilią domową. Tyle że tutaj chodzi o to, aby opróżnić miskę z pierogów, zanim inni zrobią to za ciebie

. Przy dawaniu prezentów czy ich odbieraniu unikałem kontaktu i starałem się tak odebrać/dać paczkę, aby była ona jedynym wspólnym elementem, którego dotknąłem ja i druga osoba. Na koniec jeszcze kwestia seksu w związku. Szczerze mówiąc, pomimo wszelkich oporów przed bliższym kontaktem z innymi jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, aby między mną a drugą połówką mogły istnieć jakiekolwiek bariery w sferze intymnej. Podzielam zdanie osób które twierdzą że z kimś, do kogo żywi się odpowiednio silne uczucie można się w tej kwestii przełamać. A ja marzę o tym, aby ten pierwszy, drugi i dziesiątki kolejnych razów przeżyć z kimś szczególnym. Nie wyobrażam sobie natomiast, abym mógł pójść do łóżka np. z prostytutką. Nawet gdyby mieli mi za to zapłacić

.