I ja się pytam, po raz kolejny - zresztą: czy to coś ze mną jest nie tak, czy to z nimi? Oczywiście zbędne to pytanie, retoryczne czyli. No, prawie retoryczne, aczkolwiek odpowiedź jest prosta jak konstrukcja cepa: z nimi jest coś nie tak.
Ale, normalnie, patałachy. Co krok to patałach. Ja się wkur***** bardzo okazyjnie. Naprawdę. Ale co krok to patałach! I to jeszcze jaki. Nie, no ja wiem, że to i tamto. Ale jak oni argumentowali, jakie słowa i jakie gesty, jakie miny i jakie piórek stroszenie. Moja kobieta to powinna, moja kobieta tamto, oni chcą mieć dwoje dzieci, oni to, oni tamto... i że ja już jestem w TAKIM wieku, bleblebleble... co krok to domorosły psycholog. Że wszystko o mnie wie, że wie i że on sobie zdaje sprawę, on, on, wszystko ON!
Ja przepraszam, ja przepraszam... zresztą po co, skoro nie moja wina, że patałachy, gnomy umysłowe, męskie szowinistyczne świnie i takie klimaty podobne.
Bardzo chętnie podzielę tą moją ścieżką, Akolita. Nie ma sprawy

.
A z patałachami, to ja się jeszcze rozliczę...

. Oni myślą, że skoro nie wytoczyłam dział ciężkich od razu, to ujdzie im to na sucho.
Nie ujdzie.