Re: Tropiciel nieprawomyślności
: 16 wrz 2024, 14:39
Miejsce spotkań ludzi takich jak Ty!
https://introwertyzm.pl/
Moim zdaniem UAM to jest Tumanum, ale zdaniem rankingów nie. I to jest niepokojące.tonerek pisze: 15 wrz 2024, 23:06Wypisujesz dziwne rzeczy o pracach magisterskich i zajęciach na uczelni pokroju Collegium Tumanum.
Nie potrzebujesz studiów z informatyki? W porządku, powodzenia w aplikowaniu na stanowiska, gdzie jest to wpisane na samej górze jako warunek konieczny, i takich ofert jest bardzo wiele. Tak było może jeszcze 5 lat temu, a teraz, kiedy rynek programistów się nasycił, pracodawcy nie ryzykują w ciemno, tych absolwentów jest na tyle dużo, że można zrobić z tego spokojnie konieczne minimum.tonerek pisze: 15 wrz 2024, 23:06Jeżeli np. o informatykę to do tego nie potrzebujesz studiów. Każdy średnio inteligentny cymbał potrafi się nauczyć pythona, javascriptu czy tam javy. I tyle mu wystarczy w 90% firm, bo nie robi się tam nic szczególnego poza programowaniem. Jednak np. ML wymaga już jakiejś tam wiedzy matematycznej (typu algebra), a jeżeli chodzi o poziom top - czyli pracę w firmach typu openai czy anthropic - znajomość paperów, no i bycie genialnym.
Trafiają się i tacy, co uważają, że bez technikum (w tym np. informatycznego) ani rusz. Oczywiście sami są ich absolwentami. Mierzą swoją miarą, czy tego chcą, czy nie.tonerek pisze: 15 wrz 2024, 23:06Nie przeczę że w PL wystarczy licencjat/inżynier, a nawet matura i voila.
Wręcz odwrotnie. Jeśli zauważa się podobieństwa, to można stworzyć z tego porządną koncepcję i tym bardziej staje się to podobne do np. iluzji, które charakteryzują się tym, że ich przebieg jest taki sam lub podobny u wszystkich ludzi. Tym się różni od paradoksu, który może być różnie interpretowany.Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00Co do duszy, istnieją inne badania, dotyczące NDE, gdzie trudno jest nie zauważyć powtarzających się dziesiątki tysięcy razy podobieństw, więc teoria sugerująca, że to wszystko zwykłe halucynacje wydaje się mniej uzasadniona.
Ciężko powiedzieć, na pewno da się ustalić, że percepcja zmysłowa jest obarczona swoistymi "filtrami", takimi właśnie jak pasmo dostrzegalnych fal świetlnych, zakres częstotliwości słyszalnych itd. Co dałoby poszerzenie takich zakresów? Możliwość dostrzeżenia nieco innych odcieni kolorów, możliwość usłyszenia jeszcze niższych i jeszcze wyższych dźwięków. Tylko tyle i aż tyle. Bez żadnej magii, nowych możliwości, duszy, czegokolwiek.Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00Poza tym, czy sama percepcja zmysłowa nie jest już "symulacją" mózgu? Np. osoby chore na schizofrenię również widzą rzeczy, które uważa się za nieistniejące (tutaj wskazuje się na źle działający mózg), lecz być może w rzeczywistości jest tak, że nasz mózg pełni funkcję firewalla, który blokuje dodatkową percepcję, żeby nam nie utrudniać życia przeróżnymi emanacjami (naszymi własnymi i nie tylko)? A w fizyce kwantowej przecież zaobserwowano cząstki, których nie widać od razu gołym okiem (często gdzieś tam ukrytych w paśmie promieniowania UV, którego nie dostrzegamy).
Nie trzeba się przy tym upierać ani wyrzucać tej teorii. Tyle tylko, że nie widzę tutaj szczególnego powiązania między odkryciami kwantowymi, a wymiarem duszy ludzkiej, a zdaje się, że po takiej linii chcesz udowodnić jej istnienie. Uwierz mi, że fizycy kwantowi nie byliby zbyt zadowoleni z takiej argumentacji, nie po to dokonywali tych odkryć, nie taki był ich cel. Gdyby było inaczej, od razu zawarli by to w swoich postulatach, a tak nie jest.Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00(...) Gdyby się na siłę upierać, że jedynie twarda materia istnieje, musiałbyś wyrzucić całą teorię kwantową do kosza.
To pokazuje, że te zabiegi, które stosuje Kościół i religia, są wspólne dla świata naukowego. Ten drugi nie ma problemu z nieustanną aktualizacją swoich założeń. Ten pierwszy ma z tym problem, ale magicznie, kiedy trzeba, czy tam "wypada", potrafi nagiąć się, żeby nie stracić w oczach.Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00Cóż, tutaj akurat trzeba przyznać, że religia się wycofuje, uznając niejednokrotnie słowa z księgi Genesis za metafory. Zresztą sam Kościół Katolicki uznaje teorię ewolucji za zgodną z rzeczywistością, co wcale nie przeszkadza w głoszeniu dobrej nowiny.
To jest bardzo ciekawe zjawisko. Mało tego, istnieją też dezadaptacyjne mutacje (trudno, żeby nie istniały). I to właśnie one z perspektywy inteligentnego projektu i cudu stworzenia, są najgorsze do uzasadnienia. Dlaczego miałyby istnieć, powodując cierpienie ich posiadaczy i koniec końców śmierć takiego gatunku? To bardzo mocny argument za "ślepym zegarmistrzem".Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00Mogę dodać, że adaptacje z pewnością dotyczą większości organizmów, jednak zdarzają się wyjątki, jak np. Lingula, Brachaelurus, Araukaria, itp. Zdążyłem poszukać, takich organizmów jest bardzo mało, jednak występują. Zmieniają się bardzo wolno, czasami wcale. W poniższym artykule jest napisane, że kiedyś były nazywane "żywą skamieliną", lecz prawdopodobnie określenie to wzbudzało pewną niechęć, stąd teraz określane są mianem stabilomorfów.
Zgadza się, oczywiście, że w pułapkę efektu potwierdzenia wpadają obie strony barykady. Co do tej ewolucji, to problem z nią jest taki, że jest nieobserwowalna podczas życia pojedynczej osoby. Zachodzi za wolno, żeby można było to stwierdzić w krótkim okresie życia jednego człowieka. Stąd, w przypadku ewolucji mówi się o obserwacji, która jest procesem zachodzącym na przestrzeni dowolnej liczby lat. Nie jest "bezpośrednim patrzeniem", tylko procesem wnioskowania na podstawie zebranych w długim okresie czasu danych.Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00Żeby nie było tak jednostronnie, dodam, że w przeszłości miały miejsce dwie dobrze udokumentowane próby fabrykowania dowodów na rzecz teorii ewolucji. Tutaj mowa o człowieku z Piltdown i człowieku z Nebraski. Jakby się uprzeć, można postawić tezę, że środowisko naukowe również wpada w pułapkę efektu potwierdzenia, odrzucając z miejsca alternatywne teorie, które kojarzą się z religią. Jednak niewykluczone, że wcale tak nie jest, i teoria ewolucji zwyczajnie lepiej opisuje to, co możemy w danym momencie postrzegać.
Wiedziałem. Analogia jest bardzo odległa i w wielu aspektach nietrafiona. Po pierwsze, rodzic to żaden Bóg, nie ustala, czy dziecko może posiadać wolną wolę lub nie, i nie chodzi tu o żadne nakazy i zakazy, poziom wolności dziecka itd., tylko o sam fundamentalny koncept wolnej woli rozumianej na sposób religijny. Po drugie, rodzic może być w jakiejś części odpowiedzialny za dziecko i jego działania, ale nie pretenduje do miana stworzyciela świata, co jest jednak znaczną różnicą. Po trzecie, co wynika z drugiego, to, co przydarza się temu dziecku pozostaje poza sprawstwem rodzica, a w przypadku Boga, jest on wszechmogący, więc spokojnie może ingerować w przebieg zdarzeń na świecie lub z góry ustalić ich zdeterminowany przebieg.Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00Analogia: jeżeli powołasz na świat dziecko, to czy jego przyszłe błędy są wyłącznie skutkiem twoich działań, czy raczej wynikiem jego własnej wolnej woli? Można mówić co najwyżej o pośrednim, możliwym skutku twoich działań, a nie bezpośredniej przyczynowości.
Może i nie świadczy to o tym, że moralność jest "nieważna", ale zdecydowanie można powiedzieć, że przegrywa z całą resztą. Ciężko o równowagę - żeby utrzymać się na powierzchni, trzeba działać według obowiązującego kodu, a po zapewnieniu sobie dobrobytu, jest już za późno na reformy duchowe. Spowiedź na łożu śmierci się nie liczy.Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00Taką mamy kulturę, to nie świadczy wcale o tym, że moralność jest nieważna. Po prostu materia w naszym świecie jest umiejscowiona wyżej od wartości duchowych. W zasadzie uważam, że powinny istnieć jednostki, które skupiają się na jednym i drugim aspekcie rzeczywistości, by zachować między jednym a drugim równowagę.
A to i cała odpowiedź w temacie to jest 100% prawdy w prawdzie, ale:Fairytaled pisze: 16 wrz 2024, 11:00
W przypadku umysłu, znacznie bardziej złożonego systemu formalnego, ta "przyczynowość skierowana w dół" przejawia się, zdaniem Hofstadtera, jako niewysłowiony ludzki instynkt, że przyczynowość naszych umysłów leży na wysokim poziomie pragnień, koncepcji, osobowości, myśli i idei, a nie na niskim poziomie interakcji między neuronami czy nawet cząstkami elementarnymi. Mimo że według fizyki ta ostatnia wydaje się posiadać moc sprawczą.
Mamy więc do czynienia z ciekawym odwróceniem do góry nogami naszego normalnego ludzkiego sposobu postrzegania świata: jesteśmy stworzeni do postrzegania "dużych rzeczy", a nie "małych rzeczy", mimo że domena małych rzeczy wydaje się być miejscem, w którym znajdują się rzeczywiste silniki napędzające rzeczywistość.
Cóż, jakkolwiek by na to nie patrzeć, w snach występuje magia i te wszystkie powyższe nieograniczone możliwości. To, że w tej rzeczywistości tego nie ma, nie znaczy od razu, że w jakiejś innej jest z góry wykluczone. Sugestia była taka, iż to, że czegoś nie widać lub tego nie doświadczamy na co dzień, nie oznacza, że w innej rzeczywistości tego nie będzie. W kontekście proponowanej teorii ewolucji, można spytać, po co marnować zasoby na takie twory, jak fantazja i wyobraźnia, gdy (wedle zaproponowanego obecnie modelu) najważniejszym celem jest przetrwanie?Ciężko powiedzieć, na pewno da się ustalić, że percepcja zmysłowa jest obarczona swoistymi "filtrami", takimi właśnie jak pasmo dostrzegalnych fal świetlnych, zakres częstotliwości słyszalnych itd. Co dałoby poszerzenie takich zakresów? Możliwość dostrzeżenia nieco innych odcieni kolorów, możliwość usłyszenia jeszcze niższych i jeszcze wyższych dźwięków. Tylko tyle i aż tyle. Bez żadnej magii, nowych możliwości, duszy, czegokolwiek.
W takim razie kto powiedział następujące słowa?Nie trzeba się przy tym upierać ani wyrzucać tej teorii. Tyle tylko, że nie widzę tutaj szczególnego powiązania między odkryciami kwantowymi, a wymiarem duszy ludzkiej, a zdaje się, że po takiej linii chcesz udowodnić jej istnienie. Uwierz mi, że fizycy kwantowi nie byliby zbyt zadowoleni z takiej argumentacji, nie po to dokonywali tych odkryć, nie taki był ich cel. Gdyby było inaczej, od razu zawarli by to w swoich postulatach, a tak nie jest.
Problem z Kościołem jest taki, iż trudno nie zauważyć, że sam papież Franciszek promuje obecnie idee, wedle których wszystkie drogi prowadzą do zbawienia, co jest jednak sprzeczne ze słowami Jezusa. Tutaj mogę Ci przyznać rację, aczkolwiek mam nadzieję, że aktualizacja świata naukowego nie zakończy się na obecnym, stricte materialnym paradygmacie.To pokazuje, że te zabiegi, które stosuje Kościół i religia, są wspólne dla świata naukowego. Ten drugi nie ma problemu z nieustanną aktualizacją swoich założeń. Ten pierwszy ma z tym problem, ale magicznie, kiedy trzeba, czy tam "wypada", potrafi nagiąć się, żeby nie stracić w oczach.
W tym, co podlinkowałeś jest też napisane, że:To jest bardzo ciekawe zjawisko. Mało tego, istnieją też dezadaptacyjne mutacje (trudno, żeby nie istniały). I to właśnie one z perspektywy inteligentnego projektu i cudu stworzenia, są najgorsze do uzasadnienia. Dlaczego miałyby istnieć, powodując cierpienie ich posiadaczy i koniec końców śmierć takiego gatunku? To bardzo mocny argument za "ślepym zegarmistrzem".
W porządku, nie będę się przy tym tutaj upierać, szczególnie, że problem determinizmu/wolnej woli, rozumiany na sposób religijny, do tej pory jest przedmiotem debaty między różnymi wyznaniami. Kłopot jest tego typu, iż jeśli Bóg w całej zupełności ustalił zdeterminowany przebieg zdarzeń, to trudno mówić o wolnej woli, a tym samym trudno też mówić o odpowiedzialności za konsekwencje naszych czynów, więc bardziej mi odpowiada interpretacja, wedle której, przynajmniej w jakiejś mierze, sami decydujemy o naszym losie. Można wyobrazić sobie świat, w którym wszechmogący Bóg ingeruje za każdym razem, gdy ktoś próbuje zrobić coś złego, ale tu znów pojawiłby się krzyk o to, że komuś się ogranicza wolną wolę, itd.Wiedziałem. Analogia jest bardzo odległa i w wielu aspektach nietrafiona. Po pierwsze, rodzic to żaden Bóg, nie ustala, czy dziecko może posiadać wolną wolę lub nie, i nie chodzi tu o żadne nakazy i zakazy, poziom wolności dziecka itd., tylko o sam fundamentalny koncept wolnej woli rozumianej na sposób religijny. Po drugie, rodzic może być w jakiejś części odpowiedzialny za dziecko i jego działania, ale nie pretenduje do miana stworzyciela świata, co jest jednak znaczną różnicą. Po trzecie, co wynika z drugiego, to, co przydarza się temu dziecku pozostaje poza sprawstwem rodzica, a w przypadku Boga, jest on wszechmogący, więc spokojnie może ingerować w przebieg zdarzeń na świecie lub z góry ustalić ich zdeterminowany przebieg.
Nie mam pojęcia, czy się nie liczy, aczkolwiek nasze ludzkie poczucie sprawiedliwości podpowiada, że powinna się nie liczyć. Część osób uważa, że piekło powinno istnieć, żeby było sprawiedliwie, inni mają nadzieję, że piekło jest puste. Zresztą Ci drudzy, gdyby ich Bóg faktycznie zapytał, pewnie mogliby się obronić tym, że miłosierni miłosierdzia dostąpią, zamiast cytować urywki o płaczu i zgrzytaniu zębów.Może i nie świadczy to o tym, że moralność jest "nieważna", ale zdecydowanie można powiedzieć, że przegrywa z całą resztą. Ciężko o równowagę - żeby utrzymać się na powierzchni, trzeba działać według obowiązującego kodu, a po zapewnieniu sobie dobrobytu, jest już za późno na reformy duchowe. Spowiedź na łożu śmierci się nie liczy.
Ludzie i tak próbują, choć tym razem jest to porównanie neuronów ludzkiego mózgu ze skalą kosmiczną:to, że niski poziom interakcji między neuronami i cząstkami elementarnymi jest możliwy do zbadania w sposób fizyczny [...]
Wyrażenia takie jak "w snach występuje magia" albo "inna rzeczywistość" to trudne do zbicia koncepcje, dlatego że nie da się udowodnić, że tej magii tam nie ma, tak samo jak innej rzeczywistości. Tyle tylko, że to na postulujących jakieś byty i zjawiska, ciąży dowiedzenie tego, że one istnieją. A nie odwrotnie. Dlatego też można ze spokojem założyć (przy czym to nadal założenie, ale takie, według którego warto funkcjonować i budować poglądy), że magia i inne rzeczywistości nie istnieją, i przyjąć inny punkt widzenia dopiero wtedy, kiedy będzie twardo udowodnione, że jednak sprawy przedstawiają się zgoła inaczej.Fairytaled pisze: 21 wrz 2024, 11:23Cóż, jakkolwiek by na to nie patrzeć, w snach występuje magia i te wszystkie powyższe nieograniczone możliwości. To, że w tej rzeczywistości tego nie ma, nie znaczy od razu, że w jakiejś innej jest z góry wykluczone. Sugestia była taka, iż to, że czegoś nie widać lub tego nie doświadczamy na co dzień, nie oznacza, że w innej rzeczywistości tego nie będzie.
Dlatego, że fantazja i wyobraźnia pomagają w tym przetrwaniu. Pozwalają tworzyć różne scenariusze i przygotowywać się do nich, wyobrażać sobie potencjalne konsekwencje swoich działań, a obie te zdolności zdecydowanie pomagają w przetrwaniu. Nie są konieczne, dlatego że takie rośliny takich cech nie posiadają, a jednak żyją, natomiast zwierzęta z ludźmi włącznie, dzięki takim umiejętnościom mogą konkurować między sobą (lub kooperować) i zdobywać przewagę ewolucyjną.Fairytaled pisze: 21 wrz 2024, 11:23W kontekście proponowanej teorii ewolucji, można spytać, po co marnować zasoby na takie twory, jak fantazja i wyobraźnia, gdy (wedle zaproponowanego obecnie modelu) najważniejszym celem jest przetrwanie?
Nie wiem, google nic nie mówi, a nawet jeśli by powiedziało, to pewnie są to słowa jakiegoś fizyka kwantowego. Stawiam, że wypowiedziane poza twardym gronem naukowym, gdzieś w wywiadzie.Fairytaled pisze: 21 wrz 2024, 11:23W takim razie kto powiedział następujące słowa?
"Uważam świadomość za fundamentalną. Uważam, że materia jest pochodną świadomości. Nie możemy uniknąć świadomości. Wszystko, o czym mówimy, wszystko, co uważamy za istniejące, postuluje świadomość."
To jest pierwszy kłopot, ale nie jedyny. Dodatkowym jest zdecydowana chęć i potrzeba ludzi, aby taką wolną wolę posiadać. Bez tego, życie i decyzje podejmowane w jego trakcie są praktycznie niemożliwe. Poczucie wolnej woli jest tak głęboko zakorzenione u ludzi, że nie byliby w stanie bez tego funkcjonować. I nawet jeśli ktoś pójdzie całkowicie po linii determinizmu, to i tak nie wyeliminuje tego uczucia. Jest ono przydatne, ale bywa też cholernie problematyczne, zwłaszcza wtedy, kiedy nie mamy prawa czuć się winni za jakiś stan rzeczy, a i tak ma to miejsce. Pokazuje to wadliwość takiej funkcji, ale ciężko o inną, stąd na miejscu jest określenie tego mianem adaptacji, która jednocześnie powoduje inną dezadaptację, w myśl Twojego spostrzeżenia.Fairytaled pisze: 21 wrz 2024, 11:23Kłopot jest tego typu, iż jeśli Bóg w całej zupełności ustalił zdeterminowany przebieg zdarzeń, to trudno mówić o wolnej woli, a tym samym trudno też mówić o odpowiedzialności za konsekwencje naszych czynów, więc bardziej mi odpowiada interpretacja, wedle której, przynajmniej w jakiejś mierze, sami decydujemy o naszym losie.
Megaciekawe badanie, ale ciężko o konkretne wnioski. Statystykę można zastosować do wszystkiego i zawsze zadziała, a co z tymi wynikami dalej zrobić, często nie za bardzo wiadomo. Na przykład tutaj: znaleziono podobieństwo statystyczne między tymi dwoma systemami. I co z tego wynika? Co najwyżej tyle, że najwidoczniej jednak światem rządzi ta mechaniczna matematyka i nieważne, czy mowa będzie o poziomie mikro, jak w przypadku neuronów, czy o poziomie makro, tak jak w przypadku kosmosu. Nieszczególnie mnie to dziwi, trudno, żeby było inaczej, sam zdążyłem zastosować to do muzyki, czyli sztuki, i zadziałało. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że dla ludzi sceptycznie lub antagonistycznie nastawionych do takiego podejścia, może się wydawać to dziwaczne lub niepokojące.Fairytaled pisze: 21 wrz 2024, 11:23Ludzie i tak próbują, choć tym razem jest to porównanie neuronów ludzkiego mózgu ze skalą kosmiczną:
The Quantitative Comparison Between the Neuronal Network and the Cosmic Web
Teoretyzowanie, ale konkluzja, być może wyciągnięta nieco na siłę przez badaczy jest taka: Nasze odkrycia wskazują na fakt, że podobne konfiguracje sieci mogą powstać w wyniku interakcji zupełnie różnych procesów fizycznych, co skutkuje podobnymi poziomami złożoności i samoorganizacji, pomimo dramatycznej dysproporcji w skalach przestrzennych (tj. w przybliżeniu 10 do -27 potęgi) tych dwóch systemów.
https://www.frontiersin.org/journals/ph ... 25731/full
No dobrze, z pewnością twoja odpowiedź jest rozsądna. Być może faktycznie wyobraźnia jest jedynie adaptacją ewolucyjną. Ja tu wyszedłem z założenia, że większa grupa osób widziała tę "inną rzeczywistość", więc nie mam powodu, by twierdzić, że takowa zdecydowanie nie istnieje. Jednak ludzie różnią się tym, jak postrzegają świat, więc można to zrzucić na karb tych różnic, które wynikają z wielu czynników. Tu już mogę złożyć samokrytykę; prawdopodobnie ludzie z moją osobowością żyją częściowo bardziej w tym "magicznym świecie".Wyrażenia takie jak "w snach występuje magia" albo "inna rzeczywistość" to trudne do zbicia koncepcje, dlatego że nie da się udowodnić, że tej magii tam nie ma, tak samo jak innej rzeczywistości. Tyle tylko, że to na postulujących jakieś byty i zjawiska, ciąży dowiedzenie tego, że one istnieją. A nie odwrotnie. Dlatego też można ze spokojem założyć (przy czym to nadal założenie, ale takie, według którego warto funkcjonować i budować poglądy), że magia i inne rzeczywistości nie istnieją, i przyjąć inny punkt widzenia dopiero wtedy, kiedy będzie twardo udowodnione, że jednak sprawy przedstawiają się zgoła inaczej.
Poddam ten argument, bo masz rację, że fizyka zajmuje się materią, a nie duchem. A te słowa należały do Plancka, jednak przetłumaczyłem je po swojemu z angielskiego, dlatego wyszukiwarka zgłupiała.Nie wiem, google nic nie mówi, a nawet jeśli by powiedziało, to pewnie są to słowa jakiegoś fizyka kwantowego. Stawiam, że wypowiedziane poza twardym gronem naukowym, gdzieś w wywiadzie.
Zgadzam się z tym. Ogólnie, w zdrowym ludzkim umyśle istnieje potrzeba posiadania wolnej woli. Dlatego denerwują mnie takie filmiki, gdzie ktoś na podstawie jednego badania naukowego, które opisywało prostą interakcję homo sapiens, postuluje wniosek, że wolna wola nie istnieje. To wariactwo zbijam twierdzeniem, iż istnieją ludzkie interakcje, które wymagają głębszego przemyślenia, zanim podejmie się jakąkolwiek decyzję.To jest pierwszy kłopot, ale nie jedyny. Dodatkowym jest zdecydowana chęć i potrzeba ludzi, aby taką wolną wolę posiadać. Bez tego, życie i decyzje podejmowane w jego trakcie są praktycznie niemożliwe. Poczucie wolnej woli jest tak głęboko zakorzenione u ludzi, że nie byliby w stanie bez tego funkcjonować. I nawet jeśli ktoś pójdzie całkowicie po linii determinizmu, to i tak nie wyeliminuje tego uczucia. Jest ono przydatne, ale bywa też cholernie problematyczne, zwłaszcza wtedy, kiedy nie mamy prawa czuć się winni za jakiś stan rzeczy, a i tak ma to miejsce. Pokazuje to wadliwość takiej funkcji, ale ciężko o inną, stąd na miejscu jest określenie tego mianem adaptacji, która jednocześnie powoduje inną dezadaptację, w myśl Twojego spostrzeżenia.
Cóż, matematyka jest językiem, tak, jak inne języki. Wcześniej wskazywałem na to, że każdy język ma swoje ograniczenia. Przy czym, matematyka bez wątpienia przyczyniła się do rozwoju technicznego i poszerzyła zasób naszej ogólnej wiedzy. Ale wyobraź sobie, że istnieją wyłącznie obliczenia, a nie ma żadnego innego języka zdolnego, by je opisać. W takim wypadku sens istnienia matematyki zostaje zanegowany, ponieważ zakłada się, że każdy pomiar musi być dodatni, żeby w ogóle miało to jakiś sens.Megaciekawe badanie, ale ciężko o konkretne wnioski. Statystykę można zastosować do wszystkiego i zawsze zadziała, a co z tymi wynikami dalej zrobić, często nie za bardzo wiadomo. Na przykład tutaj: znaleziono podobieństwo statystyczne między tymi dwoma systemami. I co z tego wynika? Co najwyżej tyle, że najwidoczniej jednak światem rządzi ta mechaniczna matematyka i nieważne, czy mowa będzie o poziomie mikro, jak w przypadku neuronów, czy o poziomie makro, tak jak w przypadku kosmosu.
Sztuczna inteligencja jest już w stanie tworzyć całkiem dobre piosenki z gotowego tekstu, wystarczy parę podpowiedzi, ciut wysiłku, żeby wyedytować i połączyć linie melodyczne i można spokojnie pochwalić się jakimś tworem. W sumie pomyślałem sobie, że jak tak dalej pójdzie, niedługo te utwory będą lepsze od wytworów człowieka, pod warunkiem, że każda z tych AI nauczy się w końcu nie bełkotać i nie gubić niektórych wyrazów.Nieszczególnie mnie to dziwi, trudno, żeby było inaczej, sam zdążyłem zastosować to do muzyki, czyli sztuki, i zadziałało. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że dla ludzi sceptycznie lub antagonistycznie nastawionych do takiego podejścia, może się wydawać to dziwaczne lub niepokojące.
Zgadza się, ustalenia wywodzone w sposób naukowy nie honorują różnic indywidualnych i osobowości. Chyba, że ktoś zabierze się za tą bardziej miękką psychologię, to może to badać do woli i zbierać za to laury. Ale poza tym to tak nieszczególnie.Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16Jednak ludzie różnią się tym, jak postrzegają świat, więc można to zrzucić na karb tych różnic, które wynikają z wielu czynników. Tu już mogę złożyć samokrytykę; prawdopodobnie ludzie z moją osobowością żyją częściowo bardziej w tym "magicznym świecie".
Jasne, znajdą się i tacy, ale ten cały "świat wewnętrzny" to wręcz kolokwialna nazwa, nic magicznego. Każdy ma rzeczywistość subiektywną, czy tego chce, czy nie, w tym ekstrawertycy, a jak wiadomo od pana Junga i jego kontynuatorów, u introwertyków to już w ogóle jest mocno rozwinięte. Zero magii.Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16Jedni mówią o świecie wewnętrznym, a biolog ewolucyjny opowiada o żołądkach i jelitach. Jaki świat wewnętrzny? Pyta. To taki motyw; czujesz abstrakcję, wiesz, że tam jest, lecz nie jesteś w stanie jej dosięgnąć i pokazać. Coś Ci się ciągle wymyka.
To wariactwo bierze się stąd, że metoda naukowa bardziej zakłada skalę mikro, warunki laboratoryjne, kontrolowalne czynniki itd. Co kompletne i zupełnie nijak ma się do zjawisk zachodzących w świecie rzeczywistym, w tym mentalnym. Wyniki z badań świata materialnego są lepiej rozszerzalne na większe struktury, tak samo jak lepiej replikowalne, czyli: atom jest tutaj, ten jeden, ale z ich miliona składa się większe ciało materialne. Ten atom ma takie właściwości, i znaleziony gdzieś indziej ma dokładnie takie same. Za to z ludzką psychiką jest pewien problem. Jak psychika pojedynczej osoby przekłada się na funkcjonowanie zbioru ludzi, czyli społeczeństwa? Czy wyodrębniony typ INFP będzie dokładnie taki sam albo bardzo zbliżony, jeśli zostanie znaleziony gdzieś indziej? (z doświadczenia - diametralnie różny)Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16Ogólnie, w zdrowym ludzkim umyśle istnieje potrzeba posiadania wolnej woli. Dlatego denerwują mnie takie filmiki, gdzie ktoś na podstawie jednego badania naukowego, które opisywało prostą interakcję homo sapiens, postuluje wniosek, że wolna wola nie istnieje. To wariactwo zbijam twierdzeniem, iż istnieją ludzkie interakcje, które wymagają głębszego przemyślenia, zanim podejmie się jakąkolwiek decyzję.
Można ze spokojem twierdzić nadal, że jest inaczej. To, jak zbudowany jest i jak reaguje układ nagrody, może być właśnie całkowicie zdeterminowane. Mało tego, akurat ten argument wydaje mi się mocno przeczący wolnej woli. Jeśli coś działa na nas jako kara lub nagroda, to gdzie tu wpływ wolnej woli na to, co z tym zrobimy? Jasne, można powstrzymywać się od jedzenia słodyczy, tak samo jak zmuszać się do czegoś nieprzyjemnego, ale do pewnego stopnia. Mało tego, zaprzeczanie tym odczuciom poprzez np. ascezę, nie jest zbyt zdrowe psychicznie.Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16W kontekście religijnym; bez wolnej woli nie mogłoby być żadnej kary ani nagrody, dlatego trudno twierdzić, że jest inaczej.
Język, którym jest matematyka, nie jest naturalnym dla ludzi. Mamy pewne intuicje i możemy je mocno rozwijać, ale nadal uczymy się tego poprzez pojęcia napisane językiem "zwykłym", albo porównania (metafory - jak w poezji), które pozwalają ją lepiej zrozumieć. Przyznaję, że należę do ludzi, którzy mocno to rozwinęli, i zrobiłem to nie dzięki zwykłym obliczeniom, a dzięki zrozumieniu pewnych zagadnień logiki. Logika ma zastosowanie również w języku (te różne p, q, nie-p, nie-q itd.) albo np. w programowaniu. Jest nadrzędna wobec matematyki, języka i programowania. Jest niby jeszcze metalogika, ale o co tutaj chodzi, za bardzo nie wiem. W każdym razie, np. testy na inteligencję (certyfikowane), mierzą właśnie wnioskowanie logiczne, a nie programowanie czy obliczenia. Omija to ograniczenia i konkretnych języków programowania, i języków naturalnych, i matematyki rozumianej jako obliczenia.Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16Cóż, matematyka jest językiem, tak, jak inne języki. Wcześniej wskazywałem na to, że każdy język ma swoje ograniczenia. Przy czym, matematyka bez wątpienia przyczyniła się do rozwoju technicznego i poszerzyła zasób naszej ogólnej wiedzy. Ale wyobraź sobie, że istnieją wyłącznie obliczenia, a nie ma żadnego innego języka zdolnego, by je opisać. W takim wypadku sens istnienia matematyki zostaje zanegowany, ponieważ zakłada się, że każdy pomiar musi być dodatni, żeby w ogóle miało to jakiś sens.
Ma to ogromny sens z właśnie ewolucyjnego punktu widzenia. Trzeba by się z tym mocniej zapoznać.Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16Co do ewolucji, to w XX wieku pojawiła się też aktualizacja tej teorii, którą nazwano równowagą punktową, żeby wyjaśnić jakoś to, iż niektóre organizmy pozostały niezmienne. Po prostu uznano, że te organizmy przechodzą w stazę, a zmieniają się dopiero wtedy, gdy muszą, czyli zazwyczaj w jednym momencie, bardziej gwałtownie, choć mimo to uważa się, iż nadal występują mikro mutacje, itd.
Nie przekona mnie to, dlatego że nie umiem zweryfikować metodyki, a ta siłą rzeczy i tak opiera się na datowaniu, symulacjach i modelach. Trudno byłoby uwierzyć w to, że ustalenia hordy archeologów i historyków, nagle zostaną obalone przez pojedynczych badaczy. Jak na razie kojarzy mi się to tylko z Ewą Kopacz, która być może znała ten artykuł wcześniej i przewidziała, że ta wersja wydarzeń wyprze już ustaloną - z pewnością dysponowała ona taką erudycją.Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16Niedawno pojawił się nawet artykuł sugerujący, że dawni ludzie żyli sobie kiedyś razem z dinozaurami, co wcześniej było uznawane ze pseudonaukową teorię:
https://www.earth.com/news/human-ancest ... -research/
I to jest właśnie kolejny mocny argument za brakiem celowości. Organizmy w toku ewolucji stały się bardziej zaawansowane. Jak zauważyłeś, doprowadziło to jednak do tego, że energia, której potrzebują, i którą zużywają, jest relatywnie większa i w konsekwencji te organizmy skazane są na krótkie życie. Jak to wytłumaczyć? Nie wiadomo, ale nie stawia to ewolucji w pozytywnym świetle "inteligentnego projektu".Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16Zastanawiające jest to, dlaczego proste organizmy, które mogłyby być teoretycznie nieśmiertelne, jakoby poświęcają tę cechę na rzecz rozwijania się w stronę większych, mogących zginąć zwierząt i ludzi.
Bardzo dużo tekstów muzycznych napisanych przez ludzi też sprawia wrażenie bełkotu i gubienia wyrazów. Ludzie również muszą "edytować" i łączyć różne linie melodyczne, żeby móc później "pochwalić się" swoim tworem. I tych argumentów jest tak dużo, że w zasadzie pozostaje tylko jeden argument. Akurat dzisiaj dyskutowałem o tym ze swoim byłym nauczycielem ze szkoły muzycznej, który stwierdził, że w tym wszystkim chodzi o emocje. To też jest badane i to właśnie emocje są najmocniejszym argumentem za tym, że muzyka, jak i w ogóle sztuka, nie zostanie zastąpiona przez AI. Gorzej z dziedzinami, które są po drugiej stronie, czyli im mniej emocji, tym ich wyniki są lepsze. Na ten moment 80% programistów musi się doszkolić, żeby nie wypaść z obiegu przez zdolności programistyczne AI. Jeśli program ma: 1) pisać kod na podstawie zwykłej instrukcji tekstowej, 2) robić to w każdym języku programowania, 3) znajdować błędy w istniejących kodach, 4) przepisywać kody z jednego języka na drugi; to jest to tak potężne narzędzie, że niedługo stanie się tak samo wymaganym, jak obecnie generatory tekstu w pracy copywritera.Fairytaled pisze: 10 paź 2024, 17:16Sztuczna inteligencja jest już w stanie tworzyć całkiem dobre piosenki z gotowego tekstu, wystarczy parę podpowiedzi, ciut wysiłku, żeby wyedytować i połączyć linie melodyczne i można spokojnie pochwalić się jakimś tworem. W sumie pomyślałem sobie, że jak tak dalej pójdzie, niedługo te utwory będą lepsze od wytworów człowieka, pod warunkiem, że każda z tych AI nauczy się w końcu nie bełkotać i nie gubić niektórych wyrazów.
W porządku, co do magii i zdolności psi, to wychodzi na to, że gdy zapytasz Chat Gpt-4 o np. badania nad prekognicją, otrzymasz wynik, iż wedle badań naukowych nie ma to racji bytu. Jednak, gdy spytasz, czy Abraham Lincoln wyśnił zamach, który doprowadził do jego śmierci aJasne, znajdą się i tacy, ale ten cały "świat wewnętrzny" to wręcz kolokwialna nazwa, nic magicznego. Każdy ma rzeczywistość subiektywną, czy tego chce, czy nie, w tym ekstrawertycy, a jak wiadomo od pana Junga i jego kontynuatorów, u introwertyków to już w ogóle jest mocno rozwinięte. Zero magii.
Społeczeństwo jakoś funkcjonuje, ponieważ te typy ludzi są różne. Gdyby taki wyodrębniony typ INFP był jedynym dostępnym, to prawdopodobnie miałoby to swoje negatywne konsekwencje - w skrajnych przypadkach jakieś tony książek wylewające się z domów, a te lepianki pewnie same byłyby mniej stabilne. Podobne, co do ogółu, lecz różne w szczegółach.Jak psychika pojedynczej osoby przekłada się na funkcjonowanie zbioru ludzi, czyli społeczeństwa? Czy wyodrębniony typ INFP będzie dokładnie taki sam albo bardzo zbliżony, jeśli zostanie znaleziony gdzieś indziej? (z doświadczenia - diametralnie różny)
Dobra, być może pod względem struktury jest to zdeterminowane. Skoro już piszemy o człowieku, to tu trzeba wziąć pod uwagę to, że jakoś możemy na siebie wpływać, wiadomo, że w ograniczonym stopniu. Jakbyśmy odeszli na chwilę od biologicznego organizmu, który nas zmusza do pewnych rzeczy; można sobie np. wybrać fryzurę, to, w co się ubierzemy, itd. Problem z wolną wolą pojawia się w momencie istnienia jakiegoś ciężkiego nałogu, ale ludzie i tak mogą próbować z tym walczyć. Są osoby, które twierdzą, że wszystko i tak jest wcześniej z góry zdeterminowane (tutaj po stronie ewolucji, jak i kreacjonizmu). Kojarzy się to siłą rzeczy z kartezjańską koncepcją mechanicyzmu. Jakieś trybiki się obracają i tyle? Moim zdaniem to zbyt dalece posunięte uproszczenie.Można ze spokojem twierdzić nadal, że jest inaczej. To, jak zbudowany jest i jak reaguje układ nagrody, może być właśnie całkowicie zdeterminowane. Mało tego, akurat ten argument wydaje mi się mocno przeczący wolnej woli. Jeśli coś działa na nas jako kara lub nagroda, to gdzie tu wpływ wolnej woli na to, co z tym zrobimy? Jasne, można powstrzymywać się od jedzenia słodyczy, tak samo jak zmuszać się do czegoś nieprzyjemnego, ale do pewnego stopnia. Mało tego, zaprzeczanie tym odczuciom poprzez np. ascezę, nie jest zbyt zdrowe psychicznie.
Proszę bardzo. Mój detektor intencji sugeruje, że masz ochotę podzielić się jakąś swoją kreacją. Please sharePrzyznaję, że należę do ludzi, którzy mocno to rozwinęli, i zrobiłem to nie dzięki zwykłym obliczeniom, a dzięki zrozumieniu pewnych zagadnień logiki.
Dlaczego nie? To sugeruje, że organizmy ewoluują w stronę większych zdolności kognitywnych, a jak już wcześniej ustaliliśmy, zgodnie z tą teorią, zawsze trzeba coś wcześniej poświęcić (tutaj owa nieśmiertelność), by uzyskać daną przewagę. Życie jako jeden nieśmiertelny prostszy organizm jakoś wydaje mi się nudne. Trzeba założyć, że celem ewolucji byłoby zróżnicowanie, ewentualnie coraz mocniej rozbudowane poznanie natury rzeczywistości. Rozumiem, że Tobie przeszkadza śmiertelność, czy też różne wady naszych biologicznych avatarów, stąd uważasz, że "inteligentny projekt" jest niedoskonały. W sumie można by się na tym zatrzymać, ale jak ktoś się uprze, to dojdzie też do wniosku, że niedoskonałość mogła zostać wpisana w całość, zatem jest jedynie pozorną zmienną, której nie ogarniamy z naszego punktu widzenia.I to jest właśnie kolejny mocny argument za brakiem celowości. Organizmy w toku ewolucji stały się bardziej zaawansowane. Jak zauważyłeś, doprowadziło to jednak do tego, że energia, której potrzebują, i którą zużywają, jest relatywnie większa i w konsekwencji te organizmy skazane są na krótkie życie. Jak to wytłumaczyć? Nie wiadomo, ale nie stawia to ewolucji w pozytywnym świetle "inteligentnego projektu".
Ludzki design, no tak.Bardzo dużo tekstów muzycznych napisanych przez ludzi też sprawia wrażenie bełkotu i gubienia wyrazów. Ludzie również muszą "edytować" i łączyć różne linie melodyczne, żeby móc później "pochwalić się" swoim tworem. I tych argumentów jest tak dużo, że w zasadzie pozostaje tylko jeden argument. Akurat dzisiaj dyskutowałem o tym ze swoim byłym nauczycielem ze szkoły muzycznej, który stwierdził, że w tym wszystkim chodzi o emocje.
Drim pisze: 11 paź 2024, 8:25 A kiedy ja mówię, że Mieszko Pierwszy ujeżdżał dinozaury to nagle jest afera, bo @Drim robi sobie żarty i nie traktuje dyskusji na serio.
Wiewiórka to człowiek, a dinozaur Mieszka Pierwszego zwał się Gryzoczechówsław. Taś, taś Gryzoczechówsławie.- Wiele ze skamieniałości ssaków łożyskowych pozwala nam stwierdzić, że były to dość małe stworzenia kopiące, przypominające ryjówkę. Jest więc prawdopodobne, że nasi poprzednicy przypominali gatunki wiewiórkowate - podkreśliła.