Mam ogromny problem ze skupieniem się na lekcji, teraz na wykładach. Nie kumam o czym oni do mnie rozmawiają. Szczególnie jeśli chodzi o precyzyjne obliczenia, matematykę. Czuję się jak w stanie nieważkości.
A co dopiero gdy mnie poproszą o odpowiedź w takim stanie.
Hmm...przez pół życia myślałem, że jestem po prostu tępym zawodnikiem. Poczucie mojej wartości falowało jak sinusoida. Zauważyłem jednak, że kiedy sam się uczę, to potrafię dość skomplikowane problemy rozwiązać.
Przy czym mam wrażenie, że dobrze tłumaczę. Wiem jak wklepać do człowieka informacje. Ale miałem też czasem wrażenie, kiedy np. rozwiązywałem jakieś zadanie z matmy i pojechałem myślowo, to ciężko nadążyć za sposobem rozwiązywania. Przy czym zawsze różne elementy zapisywałem w rozgraniczających nabazgranych ramkach. Zawsze się śmiali z tego hehe
Nie wiem czy czujecie to? Ktoś do Was mówi a wy czujecie jak drgające cząsteczki powietrza przelatują przez wasz mózg po czy przytakujecie: "tak, tak, nie, nie". To okropne. Rzadko naprawdę mogę się skupić na kimś. Choć interesują mnie problemy innych, mam wrażenie, że nie wczuwam się odpowiednio co powoduje, że czuję się jak egoista. Co radzicie?