Na a poza tym męczę się po spędzeniu z nimi ponad 4 godzin jak mam społecznie nastawiony dzień(czyli w dobrym wypadku). Zazwyczaj urywam się pierwszy i mam nadzieje, że się do tego przyzwyczaili ale istnieje ewentualność, że mogą mniemać, iż męczę się ich towarzystwem co jest prawdą ale nie chcę aby o tym wiedzieli. 'Jak się ktoś męczy towarzystwem kogoś to znaczy, że go nie lubi.' hmm.. A ja jestem specjalnym przypadkiem.
Jeszcze nigdy nie udało mi się w pełni czuć się częścią jakiejś grupy. Wydaje mi się, że jedyną grupą z którą się utożsamić to my introwertycy. Tak mi się wydaje. Co o tym myślicie? Czy macie podobne jak ja odczucia?
Piosenka na dziś