W moim otoczeniu panują stereotypy, że „chłopaki nie płaczą”, że facet musi być szorstki i zdystansowany. Przez te stereotypy zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku. W mojej rodzinie raczej nie dzielimy się swoimi emocjami, może mama z siostrą mają jakieś tam swoje „babskie tematy”. Ja od lat żyłem w otoczeniu właśnie tego stereotypu, że
„chłopaki nie płaczą” przez co wszelkie emocje dusiłem i tłumiłem w sobie. Nigdy nie miałem kogoś komu mógłbym się wypłakać i wygadać ze swoich smutków. W szkole miałem może ze 2 kumpli, z którymi mieliśmy parę wspólnych zainteresowań przez co było o czym gadać i nic po za tym. Nie gadaliśmy o naszych problemach, rozterkach o tematach intymnych czy emocjonalnych. Nigdy nie byłem tez w poważnym związku, nie miałem swojej drugiej polówki, której mógłbym o wszystkim mówić. W trudnych dla mnie chwilach zazwyczaj byłem sam na sam ze sobą. Tak więc nie licząc mojej najbliższej rodziny nie mam nikogo. Nie mam przyjaciół z pracy bo pracuję sam u siebie. Nie nawiązałem nigdy poważnej relacji z kobietą. Z resztą z moją niską samooceną jest w tych tematach bardzo trudno. Zauważyłem ostatnio, że nawet przestałem już szukać okazji, momentów czy sytuacji w których mógłbym taką relację nawiązać – przestałem się o to starać chyba licząc, że samo przyjdzie. Tak więc moim jedynym przyjacielem, który był ze mną na dobre i na złe, któremu mogłem się wygadać, i który mnie rozweselał był… był mój pies… No właśnie – BYŁ…
Niebywałe jest to jak człowiek potrafi się zżyć ze swoim zwierzakiem i jak za nim tęskni i cierpi po stracie. Ta sytuacja spowodowała, że zacząłem się zastanawiać czy wszystko ze mną ok?
Moim przyjacielem był Misiek mój czworonożny kompan. Zaczynałem z nim każdy dzień, towarzyszył mi podczas pracy i w wolnych chwilach. Potrafił rozbawić jak nikt inny i sprawiał, że mogłem się przy nim odstresować, uspokoić, nieraz wygadać. Traktowaliśmy go jak członka rodziny a ja to już w szczególności – moje oczko w głowie. Jakiś czas temu podczas mocnych wichur, silny podmuch wiatru otworzył bramę od naszej posesji. Mimo iż mieszkam na wsi to mój dom jest położony przy dosyć ruchliwej drodze… Chyba wiecie jaki jest już finał ☹ Nad ranem wypuszczając Miśka z domu nikt nie zauważył otwartej bramy bo po prostu jej nie widać sprzed naszego wejścia – jest za domem. Rano rozpoczynając pracę na gospodarstwie zauważyliśmy z ojcem otwartą bramę i brak naszego psa. Początkowo myśleliśmy, że kręci się gdzieś w pobliżu i zaraz wróci. Po jakimś czasie postanowiłem, że pójdę go poszukać… No i niestety znalazłem… Ten widok wraca do mnie po kilka razy dziennie i nie mogę sobie z tym poradzić. Moja rodzina przyjęła tą wiadomość ze smutkiem, wiadomo pies z nami był od paru lat więc szkoda. Ale każdy jakoś wziął to na klatę i przyjął do wiadomości. W dzień, w którym to się stało również starałem się trzymać fason ale ilekroć ktoś coś o nim wspominał mi automatycznie oczy robiły się szkliste a w gardle zaczynało ściskać ale dałem radę. Wieczorem kładąc się spać znów miałem ten obraz przed oczami – wtedy gdy go znalazłem. Po chwili zaczęły wracać wspomnienia z wspólnie spędzonych chwil i że te sytuacje już nie wrócą. Już go nie wyczochram na dzień dobry, już nie będzie moim towarzyszem… Zacząłem płakać w poduszkę…
Jakoś mi tak od tego czasu mega smutno. I to skłoniło mnie właśnie do tych przemyśleń. Czy to normalne, że 27 letni gość płacze po psie i ciężko mu się pogodzić z tym co się stało? Czy to normalne, że człowiek ma takie rozterki? Czy bycie bardziej wrażliwym od innych typów czyni mnie gorszym facetem? Bo raczej nie jest normalnym fakt, że nie mam nikogo z kim mógłbym o tym pogadać. No i teraz przez to mam wrażenie że nie jestem do końca normalny, nie jestem pełnowartościowym facetem. Może sobie tylko to wmawiam przez to że dookoła mnie sami „samce alfa”. Boję się, że będę postrzegany jako ten inny, , miękki, płaczliwy – taka pierdoła życiowa. Boje się, że będę sam…
Piszę ten post w nadziei, że będzie mi po tym lżej… Może już nieco jest
Mówią, że czas goi rany, więc chyba musze czekać i jakoś żyć dalej choć jest to teraz nieco trudniejsze. Boję się, że z czasem zapomnę o tym moim psim przyjacielu, że za parę lat w mojej pamięci pozostanie on tylko psem którego po prostu miałem i tyle. A to przecież było mnóstwo cudownych chwil. Znowu jakiś ninja kroi cebulę gdzieś w pobliżu
Dbajcie o wasze psiaki, koty czy papugi. One są z nami tylko chwilę a potrafią tak dużo wnieść do życia. Przepraszam za błędy i interpunkcję, mam nadzieję że przekazałem w miarę zrozumiale to co mi na sercu leżało. Dziękuję i pozdrawiam Radek
Misiek
