maddiex pisze: 07 lut 2021, 6:19
Tak, bywałam odrzucana. Żalenie się (rodzicom) = ich złość. Nauczyłam się chyba nikomu nie ufać i bać się rozmawiać, nie wiem.
Też byłam wychowana w podobnym duchu. Bardzo długo miałam problem z kontaktami z innymi, bo przekonanie, że ludzie są źli, chcą tylko wykorzystać innych i obgadać zawsze gdzieś z tyłu głowy pozostawało. Rozmawiałam tylko o tym, co trzeba i coraz bardziej zamykałam się w sobie.
Z czasem jednak zaczęłam trafiać na mądrych ludzi i jakoś tak chyba samo wyszło, że zaczęłam poznawać ich historie, podejście do życia i zwyczajnie rozmawiać na różne tematy. Przekonałam się, że inni wcale nie są źli, bo każdy z nas ma swoje wady i nie oznacza to, że ktoś jest gorszy. Wiadomo, spotykam na swojej drodze też nieprzychylne mi osoby, ale jak na razie jest ich zdecydowanie mniej. Otwartość innych pozwoliła mi też się powoli otwierać. Nie przed każdym oczywiście i nie od razu, ale mam osoby, z którymi mogę pogadać o moich rozterkach.
Jeśli zaś chodzi o bardziej przyziemne kwestie i powierzchowne rozmowy "o pogodzie", też już nie mam problemu żeby zamienić z kimś kilka słów. Może i tego typu gadki niczego nie wnoszą, ale dają mi znak, że ktoś jest przyjaźnie nastawiony (w drugą stronę też to chyba działa) i atmosfera robi się milsza niż jak się tylko przechodzi obok siebie bez słowa. Nie z każdym chce się wchodzić w bliższe relacje, ale uważam, że takie niezobowiązujące rozmowy zwyczajnie sprawiają, że dzień staje się lepszy.