nietota pisze: 21 sie 2019, 21:15
To "niewnikanie w płeć" jest niestety bardzo rzadkie, zwłaszcza chyba w polskim społeczeństwie. Nie możemy jakoś uwolnić się od postrzegania drugiego przez pryzmat płci (i w ogóle - różnic). Jakby miano "człowieka" (tylko i aż) było czymś zbyt wymagającym.
To postrzeganie innych przez pryzmat płci czy innych różnic nie jest obecne tylko u nas, lecz pod każdą długością i szerokością geograficzną. Po prostu mamy stereotypy funkcjonujące w kulturze, poznajemy osoby różniące się od nas i na ich podstawie kiedy stykamy się z kolejnymi nasz mózg podświadomie ocenia dane osoby i podpowiada czego się po nich możemy spodziewać. Zawsze będziemy mieć m mniej lub bardziej świadomie stereotypy na temat ludzi różniących się od nas płcią, kolorem skóry, narodowością czy grubością portfela i kierując się nimi często nieświadomie będziemy sobie wyrabiać na ich podstawie opinie o innych.
To jest chyba wywiedzione z toposu kobiety-opiekunki domowego ogniska, obcierającej łzy dziatwie i temperującej rwącego się do bitki męża. Ciekawe.
Ten topos rzeczywiście istnieje, tylko że niestety rozmija się z rzeczywistością. I trudno powiedzieć czy kiedykolwiek był prawdziwy. Kiedy widzimy lub słyszymy o bijących siebie kobietach myślimy sobie - "o, kiedyś tak nie było" ale tak naprawdę skąd o tym wiemy? Niemniej ostatnimi czasy jest coraz więcej przypadków, gdzie to kobiety wręcz same namawiają mężczyzn do przemocy fizycznej wobec innych osób. Ale czy kiedyś było inaczej? Śmiem wątpić.
Nigdy by mi nie przyszło do głowy wymagać od kogokolwiek, żeby za mnie płacił

Ale czy aby kolega nie spogląda na ten problem odrobinę jednostronnie? Czy nie jest aby tak, że mężczyzna boi się, że jeśli nie zapłaci za kobietę, wyjdzie na niedorajdę, "niemęskiego" faceta, który - nie daj Bóg! - zarabia mniej od kobiety? Dlaczego nie odpowiedzieć kelnerowi po prostu "osobno proszę"? Może kiedy faceci przestaną zgrywać się na rycerzy, okaże się, że kobiety też są już okrutnie znudzone udawaniem księżniczek? Tylko sugeruję

Ale tak jak już inni napisali - wiele kobiet wręcz cieszy bycie w pozie księżniczki i czekanie na to, aż faceci za nie zapłacą, mało tego, są skłonne urywać kontakt albo robić awantury jak facet zaproponuje że każdy płaci za siebie lub co gorsze, to ona ma zapłacić. A że wielu facetów uznaje to za zasadę dobrego wychowania, nawet jak im się nie do końca podoba to zaciska zęby i płaci. Chociaż osobiście uważam, że to facet powinien wyjść z inicjatywą płacenia za kobietę. Dzięki temu może rozpoznać czy nie trafił na roszczeniową księżniczkę łasą na pieniądze i prezenty i w razie czego uciec zanim będzie za późno
A swoją drogą to w końcu mamy te równouprawnienie czy nie? Bo ja cały czas słyszę o jakimś patriarchacie, przez który kobiety klepią biedę i to jest wina facetów

To w końcu jak jest?
mężczyźni mogą się bać niezależności kobiety, co już na wstępie nie daje stabilnego gruntu dla związku opartym na szczerości i zaufaniu i może świadczyć o niskim poczuciu własnej wartości.
Coś w tym jest - bardzo dużo facetów boi się dobrze zarabiających kobiet czy innych, jak to się potocznie mówi "z wyższej ligi". Z drugiej strony jest wręcz przeciwnie. Ale nie wynika to tylko i wyłącznie z kompleksów, chociaż też, ale są inne przyczyny - wciąż wiele osób wychowało się w modelu rodzinnym, gdzie mężczyzna był jedynym zarabiającym albo zarabiał o wiele więcej i chce to powtórzyć we własnym dorosłym życiu. Jednak jest pewne oczekiwanie, że mimo równouprawnienia to facet ma zarabiać więcej. A to często dziś nieosiągalne.
Jak facet chce być kurką domową i znajdzie kobietę która będzie niezależna i nosić spodnie w związku, dobrze dla nich!
A po co odwracać schematy? Nie lepiej byłoby jakby mężczyzna i kobieta pracowali każdy w swojej pracy, składaliby się po 50% do rachunków, szanowali się wzajemnie i nikt by nikomu niczego nie narzucał ani nie zabraniał?
Ogólnie chodzi mi o to, że obecne odrzucanie tej kobiecej-księżniczki jako wzorca, by stworzyć nowy stereotyp który będzie bliżej kobiety która akurat głosi dane hasło nie ma sensu.
Zastępowanie tych stereotypów to jedno. Natomiast dziś związanie się z kobietą-księżniczką to dla facet proszenie się o kłopoty. Bo na płaceniu za kolację się nie kończy. Dalej jest kupowanie ubrań, żądanie prezentów i pretensje o ich brak. Następnie zaś w nagrodę za swoje starania białorycerz często jest kopany w tyłek przez księżniczkę, jeśli zjawi się inny, bogatszy i/lub przystojniejszy, albo to w sumie samotne matki nie mają aż tak źle, więc rozwód, podział majątku nieadekwatny do wkładu w jego wytworzenie, gdzie facet musi szukać nowego lokum. Ale nawet jak do tego nie dochodzi, to jest inny problem. Kiedyś księżniczki w tym układzie przynajmniej wnosiły coś do związku i ugotowały obiad, posprzątały dom a teraz nawet i te obowiązki musi wykonywać facet, który pracował przez cały dzień często fizycznie ale po powrocie do domu to on musi się jeszcze nim zająć, bo ona zmęczona po całodniowym malowaniu paznokci i robieniem sobie zdjęć na Insta. Owszem, jak ktoś chce czegoś takiego, to proszę bardzo, ale niech nikt nie zabrania wypisania się z takiego cyrku.