Co do pamięci do snów to jest z tym u mnie kiepsko. Szczerze mówiąc ciężko mi przypomnieć sobie jakikolwiek sen i przytoczyć mniej więcej jego przebieg. Jedyne co pamiętam to kilka szokujących rzeczy jakie zobaczyłem we śnie. Nigdy nie zapomnę np. widoku nóg pająka wielkości człowieka, które otwierały drzwi do domu mojej babci i na widok których rzuciłem się do ucieczki czy też samolotu, który wleciał centralnie we mnie, ale tak naprawdę nie mam pojęcia jak dokładnie przebiegały te sny. I z tego też powodu zamierzam się już teraz podzielić z wami pewnym snem, który przyśnił mi się dzisiejszej nocy, bo podejrzewam że za parę tygodni wyleci mi z głowy (a tak to sobie wejdę w ten temat i go przypomnę), tym bardziej że jest w pewnym stopniu związany z tematyką forum.
Od razu mówię że ten sen nie był "romantyczny" tylko "komiczny", więc nie spodziewajcie się po pierwszym zdaniu jakiejś pięknej historii
Otóż przyśniło mi się dziś w nocy, że spotkałem się z dziewczyną która twierdziła, że jest introwertyczką. I częstotliwość z jaką cokolwiek mówiła i długie okresy milczenia zdawały się potwierdzać tą teorię. Pamiętam że jechaliśmy pociągiem i co jakiś czas o coś siebie pytaliśmy, ale raczej były to najbardziej banalne banały jakie padają przy poznawaniu się ludzi. Przypominam sobie tylko, że co najmniej kilkakrotnie zapytałem ją jak ma na imię, dlatego że mówiła dość niewyraźnie, a odgłos jadącego pociągu zagłuszał jej słowa. Kojarzyłem tylko że mówi coś w stylu "Lolita, Jolita" (Jelita ? :lol: ), ale nie wiedziałem co dokładnie. Poza tym - jak zapewniała - chciała mi pokazać jakieś "szczególne miejsce", do którego właśnie jechaliśmy.
Gdy dotarliśmy do stacji docelowej wysiedliśmy i nagle "tajemnicza nieznajoma" zaczęła iść coraz szybszym krokiem, by w końcu zacząć biec. W pewnym momencie nie mogłem już za nią nadążyć i poprosiłem aby się zatrzymała, na co ona dość szybko zareagowała spełnieniem mojej prośby. Pamiętam również, że cała sytuacja mocno ją rozbawiła a ja wykorzystując fakt, że znaleźliśmy się wreszcie w dość cichym miejscu zapytałem ponownie aby rozwiać wątpliwości "czy nazywa się Lolita czy Jolita", na co ona odrzekła dość wyraźnie że "Jolita". Po chwili - już tym razem spokojnym tempem - kontynuowaliśmy "wycieczkę" do tego "szczególnego miejsca" i dotarliśmy do niewielkiego budynku. Po wejściu do środka okazało się, że dotarliśmy - a jakże by inaczej - do biblioteki
Ale to nie była taka zwykła biblioteka. A może raczej to w ogóle nie była biblioteka, tylko jakiś hmm "klub czytelniczy". Otóż po wejściu od razu dało się zauważyć podział na dwa pomieszczenia. Pierwsze - w którym właśnie się znaleźliśmy - było dość małe. Miało może z 5x10m (tzn. było szerokie ale bardzo krótkie), sufit na wysokości 2,5 m. Wszędzie wokół znajdowały się regały z książkami. Na środku, oraz w kącie pokoju znajdowały się krzesła. Przy czym to pierwsze było puste, a na tym drugim siedziała jakaś dziewczyna czytająca książkę. Oprócz niej, ale już na podłodze siedziały - oparte o regały - dziewczyny (w liczbie ok. 10), które również wertowały jakieś teksty. Podłoga hmmm no właśnie. Podłogą nie był zwykły twardy parkiet, tylko jakiś taki miękki materac. Na końcu pomieszczenia znajdowały się przeszklone drzwi, za którymi dało się zauważyć dość spore pomieszczenie, w którym nie było nikogo, ale za to regałów i książek - chyba kilkakrotnie więcej niż w pierwszym pokoju.
Jolita bez słowa wyjaśnienia podeszła do jednego z regałów, wzięła do ręki książkę i wzorem pozostałych dziewczyn zagłębiła się w lekturę, czym prawdopodobnie zasugerowała, że mogę zrobić to samo. Ja jednak usiadłem sobie na krześle znajdującym się na środku pokoju (sic :!: ) i w sumie nic nie robiłem. Po chwili dziewczyna siedząca na krześle w kącie powiedziała mi, że mogę sobie wziąć jedną z książek i przy okazji zapytała z przekąsem "chyba czytasz książki, prawda ? :> ". Z początku trochę się zmieszałem, ale wstałem i podszedłem do półki. Nie wiedziałem co wybrać, ale natychmiast w oczy rzuciło mi się kilka czerwonych tomów, z napisem "Kaczor Donald". Wziąłem jeden z nich bez wahania, licząc chyba na jakieś kolorowe komiksy, ale jakież było moje zdziwienie gdy po otwarciu książki okazało się, że to wersja "Kaczora Donalda" w formie tekstowej
Po chwili chyba z nudów zaczęło mi już totalnie odbijać. Najpierw zacząłem wykorzystywać fakt miękkości podłoża do tego, aby swobodnie pobujać się na krześle. Ale to mi chyba nie wystarczało, bo zacząłem siedząc dupą na krześle chodzić (czy też raczej jeździć tym krzesłem) po całym pomieszczeniu :lol: . Niestety nie wiem co było dalej, bo wtedy film się urwał, ale to było dość zabawne oglądać samego siebie zachowującego się tak, jak małpa wpuszczona do klatki z tygrysami i zdająca się krzyczeć "wypuśćcie mnie stąd"
