Można obiektywnie powiedzieć, że moje życie się uspokoiło. Skończyłem szkołę, mam maturę, na studia idę za rok, pracuję.
Jednak coś mi nie pasuję, jestem pełen obaw i mam różne dziwne odczucia w sobie.
Od 2 tygodni pracuję i nie mogę przywyknąć do tej mojej pracy. System mam taki 10h od pon do czwa i weekendy po 12h od 11:00 bądź 13:00. 2 dni pracuję jeden dzień mam przerwy. Myślałem, że na początku będę się tylko stresował, ale to nie mija.( już 2 tygodnie pracuje) Cały czas coś siedzi mi na głowie związane z pracą, a ja w sumie tylko jestem zwykłym kierowcą. Pracowałem już wcześniej i nigdzie nie miałem takiego stresu. Przeszkadzają mi te godziny, zabierają mi tak jakby całe dnie i traci na tym wiele innych moich życiowych sfer (np. towarzyska) Może muszę się przyzwyczaić, ale mnie na razie strasznie dobija. Oczywiście zawsze się znajdzie w robocie osoba, która na tobie wywiera presje co mi nie pomaga się przekonać.
Taka uwaga: poszedłem na rozmowę i szef(spoko jest) od razu mnie jakby przyjął, wszelkie szczegóły zaczął wyjaśniać później. Ogólnie można nawet zadowalająco zarobić jak na start, a ja chcę sobie kupić samochód, więc to jest dla mnie jedyną motywacją w tej chwili. W sumie myślę codziennie kiedy się zwolnie, czy po 2 czy 3 wypłacie, a może wcześniej. Tu też będę miał mały problem, ale na razie o tym staram się nie myśleć.
Jest jeszcze druga sprawa, która mnie trapi. Jaki mam cel aktualnie w życiu ? Do czego dążę ? Co zamierzam w przyszłości robić ? W jakim kierunku będę się rozwijał ? Nie potrafię odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Dziura i brak sensu wszystkiego. Chce swoje życie wykorzystywać, robić fajne rzeczy, jak się kończy dzień wolny to często mam żal, że nic ciekawego nie zrobiłem. Jestem osobą, która się interesuje wieloma rzeczami i lubię odkrywać i robić nowe rzeczy. Coś oczekuje po sobie, ale tak naprawdę nie wiem czego. W głowie nie rodzą się żadne pomysły na siebie. Często siedzę i po prostu tracę czas, bo nie wiem czym mam się tak naprawdę zająć, albo mam też takie głupie myślenie, w którym analizuje czy warto mi jakąś daną rzecz zrobić, czy przyniesie ona mi szczęście. Wiadomo, że to raczej wzmaga wszelkie wyrzuty i żale.
W sumie chciałem się tak wypisać z tego, od Was oczekuje tylko zwykłego komentarza. Nie czuję się jakoś smutny czy nieszczęśliwy. Czuję: obawy, lęki, niespełnienie, samotność. Tak neurotycznie
Zdarza mi się również rozpamiętywanie przeszłości, tych pięknych chwil, które mnie spotkały. Myślę o tym tak jakby mnie nic ciekawego w życiu nie miało spotkać. Ja tak zawsze miałem, że potrafiłem się rozpłakać, po najlepszych dniach mojego życia. Taki żal, że to już jest za mną.
Może coś jeszcze tutaj dopisze, jak mi przyjdzie na myśl...
Dobranoc
(to co kursywa to nieaktualne)
