Hej hej,
W moim przypadku do rodziny mam w miarę dużo zaufania, ale nie przekłada się ono na jakieś głębsze relacje, bardziej na świadomość tego, że w razie problemów mogę liczyć na ich pomoc, jednak sama prośba o pomoc, przyznanie się do słabości, wyrażenie na głos swoich wątpliwości, tego że coś mnie przeraża itp. jest dla mnie zbyt trudne. Jeśli decyduję się na rozmowę to znaczy, że jest ze mną naprawdę źle...
O wiele łatwiej jest mi mówić o rzeczach pozytywnych lub nawet negatywne rzeczy przedstawiać z takiej perspektywy by nie wyglądały na negatywne.
Jeśli chodzi o pomoc z mojej strony to na wodach głębokich relacji nie czuję się zbyt pewnie, mimo że chciałbym pomóc to boję się, że raczej sam bym utonął niż był w stanie komuś pomóc. Ogarnianie samego siebie w sferze emocjonalnej jest na tyle trudne, że nie podejmuję się ogarniania tej sfery u innych.
Jeśli chodzi o przyjaciół to nie posiadam osób, które mógłbym tym słowem określić. Mam znajomych, ewentualnie dobrych znajomych, starych znajomych, ale moje relacje z tymi osobami nie są oparte o głębokie wzajemne zrozumienie, co mi w sumie odpowiada. Mój wewnętrzny świat jej moim wewnętrznym światem i nie chcę tam nikogo wpuszczać, nie lubię pytań typu "o czym myślisz", bo jeśli bym chciał podzielić się, tym co jest w mojej głowie, to bym to zrobił. Nie wynika to tylko z braku zaufania, bo nie dzielę się tym nawet z osobami, którym ufam najbardziej.
Wolę dzielić z innymi ludźmi zainteresowaniami, mieć wspólne sposoby spędzania czasu.
Brak zaufania - brak relacji z innymi - uczucie samotności - wyjście do ludzi - zranienie przez kogoś - Brak zaufania
taki schemat
Też nie za bardzo potrafię Ci pomóc, chociaż Cię rozumiem, raczej złotego środka nie ma, tylko koło fortuny. Możesz zwiększyć szanse oceniając ryzyko, dobierając odpowiednio osoby którym ufasz bardziej, ale i tak w dłuższej perspektywie czasowej musisz liczyć się z tym, że ktoś Cię zrani i że będzie bolało w chuj :/
Ten, kto wyzwala z siebie bestię, pozbywa się bólu bycia człowiekiem.