hmm ja takim prawdziwym outsiderem stałam się dopiero na studiach.
W podstawówce i liceum miałam kumpele (kiedys myślałam że przyjaciółkę.. ale chyba jednak nie

) najbardziej extrawertyczną osobę jaką znam. Mieszkałyśmy na tej samej ulicy więc znałyśmy sie od "zawsze". Rodzice zapisali nas do jednej klasy w podstawówce, później same poszłyśmy do tej samej klasy w LO. Ona zawsze wszędzie mnie za sobą ciągnęła.. razem spędzałyśmy cały wolny czas, jeździłyśmy na obozy w wakacje a później w LO chodziłyśmy na imprezy. Mając ją przy sobie łatwiej mi było przetrwać większość sytuacji w których introwertyk nie czuje się komfortowo.. wszędzie jej było pełno, gadała za nas dwie a ja mogłam się udzielać tylko wtedy gdy tego naprawdę chciałam...nic na silę.
Wraz z studiami nasze drogi się rozeszły, ona za wszelką cenę chciała wyrwać się z domu, zamieszkać w innym mieście z dala od rodziców. Nie dostała się na ten kierunek na który chciała to wybrała wydział na który było tak mało chętnych że dostawali się wszyscy.
Ja wybrałam studia w innym mieście, do tego zaoczne.. Na pierwszym roku widywałyśmy się dość często.. z czasem coraz rzadziej. Obecnie nie mamy ze sobą kontaktu. Ostatni raz widziałyśmy się kilka miesięcy temu.. i niestety ale nie miałyśmy za bardzo o czym ze sobą rozmawiać, nasze obecne życia za bardzo się różnią..
Na studiach mam sporo "znajomych" ludzi których znam z różnych wykładów i grup ćwiczeniowych. Spotykamy się jedynie w szkole, i nasze rozmowy tez najczęściej kręcą się wokół uczelni. Jest kilka osób które znam trochę lepiej, spędzamy razem czas między zajęciami itp ale nasza znajomość będzie pewnie trwała tak długo jak nasze studia. Wolny czas obecnie najczęściej spędzam sama, czytam książki, oglądam filmy, robię zdjęcia, chodzę na spacery z psem.. ale mimo wszystko czasami brakuje mi starych czasów
