Disco polo - to jest prawdziwy rak...muzyczny rynsztok nr 1.
Różnego rodzaju popowe gwiazdki jednego sezonu ala MTV które jedyne co potrafią robić to świecić golizną na ekranie. Gardzę mocno.
Spora część polskiego rapu, chociaż tutaj znajdą się wyjątki.
Sylwester dwa lata temu.
Leżę sobie z ex w wynajętym pokoju w pensjonacie, a zza ściany przez prawie dwie godziny waliło to non stop przy akompaniamencie zapijaczonych jęków w rytmie tego czegoś. Czułem jak uśpiona bestia we mnie powolutku otwiera jedno oko... potem drugie... a moje id powolutku wypiera sygnały od superego. No to wyleciałem z pokoju i zdobywając się na jakiekolwiek resztki kultury osobistej przekonałem lokatorów, żeby to ściszyli, a nawet zmienili. Obyło się na szczęście bez mordobicia, ale całą ta sytuacja to jedna wielka trauma dla mnie. Zgroza.
Ogólnie nie podoba mi się całe dzisiejsze disco polo. To, które leciało na Polsacie, kiedy byłem mały miało na siebie pomysł i ogromną różnorodność, co do tekstów i samej muzyki. Współczesne disco polo jest produkowane na jedno kopyto wykorzystując clubowe linie rytmiczne, a różni się zaledwie syntezatorem puszczonym w tle. Tekstowo to też ta sama brocha, prawie każdy utwór o miłości, do tego płytki jak dno wyschniętej studni.
"Ciemno, nudno, brudno, choć czuć zapach orchidei, a oczy chcą patrzeć na kolory zieleni"
ale bez typowych pioseneczek,które wszyscy znamy 
Sam Stephen Hawking wykonuje ten utwór :lol: 
