Introwertyzm a praca

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
Komarzyca

Post autor: Komarzyca »

witam:)
też nie potrafiłam znaleźć się w firmie , gdzie są - tak jak pisze długa-broda - układy i knowania za plecami. Pracuję na własny rachunek, tzn. jestem agentem turystycznym, mam własne biuro. Taka praca oko w oko z klientem jest jeszcze dla mnie znośna. Choc w sezonie jest mi bardzo ciężko - wiadomo, ciągłe rozmowy z ludźmi, szybkie tempo itp. Ale jakoś daje radę;)
Awatar użytkownika
underdog
Stały bywalec
Posty: 242
Rejestracja: 10 sie 2007, 17:29
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraków

Post autor: underdog »

Z wcześniej wymienionych zawodów to informatyk niekoniecznie jest dobry. Tak z 90% informatyków pracuje w korporacjach, a tam powiedzieć, że ma się częsty kontakt z innymi to mało - tam jest cały mały, ciasny światek, którym wszyscy żyją. Generalnie ten model pracy jest dla mnie kompletnie odpychający. Natomiast super jest opcja pracy w domu dla firmy lub na zlecenia. Takie moje małe marzenie. Jak rozmawiam o tym ze znajomymi, to stwierdzają, że nie mogliby pracować w ten sposób, brakłoby im kontaktu ze współpracownikami :P
Rilla pisze:Jest mi bardzo trudno, bo w dziale humanistyki nie ma zbyt różnorodnego wyboru.
Zawsze możesz zacząć kierunek, który lubisz, a po 1-3 latach zacząć drugi - pod kątem zawodu. Szczególnie, że wtedy miałabyś dużo lepsze rozeznanie i może udałoby się połączyć przyjemne z pożytecznym :wink: W każdym razie nie ma sensu iść na coś, co cię nie interesuje, a kierunki humanistyczne doskonale się nadają do połączenia z czymś innym...

W ogóle to mój pierwszy post, więc witam wszystkich 8)
Awatar użytkownika
Rilla
Stały bywalec
Posty: 208
Rejestracja: 05 cze 2007, 22:14
Płeć: nieokreślona

Post autor: Rilla »

Po przesłuchaniu różnych rad i objaśnień wujka, który pomógł wybrać mi najsensowniejszy kierunek studiów, zdecydowałam się na administrację.
Praca na pół z ludźmi, na pół z papierami to to, co chciałabym robić. Ciągłe obcowanie z ludźmi mnie męczy, lecz nie na tyle by odizolować się od nich zupełnie. Lubię pracę "na uboczu". Poza tym spróbuję szczęścia na prawie. Mam nadzieję, że to będzie dobry pomysł.
INFp, gr. B
Juno

Post autor: Juno »

Podobnie jak długa broda miałam w obecnej pracy (staż z PUP) taki mały przeskok, albo oswojenie raczej. Przez kilka miesięcy siedziałam ze starszą od siebie o 20lat babką. W odróżnieniu od moich poprzedniczek na tym stanowisku nie opowiadam o swoim "bujnym życiu towarzyskim" albo raczej jego braku.
I taka cisza przez 2 miesiące...
Jak mi ta koleżanka miała coś pokazać, albo wytłumaczyć to powtarzała ta samą treść na kilka sposobów, myśląc chyba, że skoro nie zadaję dodatkowych pytań, to znaczy że dalej nic z tego nie kumam i to dla mnie kosmos.
Aż parę razy jej w czymś podpowiedziałam, coś pomogłam, naprawiłam drukarkę, zaktualizowałam antywirusa w jej kompie, niby nic... a jednak przestała mieć mnie za buraka. Po jakimś czasie podchwyciła nawet jakieś moje filozoficzno-refleksyjne pomruki i nawet się w końcu polubiłyśmy.
Stwierdziła, że w zasadzie dobrze jej się ze mną pracuje, bo nie trwoni czasu na niepotrzebne trajkotanie (:
PL_Leo

Post autor: PL_Leo »

Kolejna idealna praca dla introwertyka? Motorniczy tramwaju.
Sam jestem nim od roku.
Choć niewątpliwie jestem introwertykiem, od momentu kiedy jestem motorniczym coraz ciężej mi się żyje i to przez zbyt żadkie kontakty z innymi ludźmi.
Wcześniej przez 5 lat byłem instruktorem w Mc Donaldzie. To był dla mnie układ idealny. Nigdy nie byłem wielkim gadułą i raczej nienajlepiej prowadziło mi się dłuższe rozmowy, trzymałem się bardziej na uboczu. Poznałem jednak co najmniej kilkanaście osób (nie ukrywam że ponad połowa z nich to były ładne koleżanki:)) wśród których dobrze się czułem, potrafiłem odprężyć, pogadać na prawie każdy temat. Przez te 5 lat byłem tylko kilka razy na imprezach pracowniczych, umawialiśmy sie na lodowiso, rower itp. Mieszkałem wtedy i nadal mieszkam sam. W czasach pracy w Mc Donaldzie samotne mieszkanie to było coś co tygrysy lubią najbardziej. Miejsce gdzie mogłem odpocząć od zgiełku dnia codziennego, od kontaktu z innymi. Jedynie dłuższe przerwy (urlop) dawały mi się negatywnie we znaki tzn. uświadamiałem sobie po paru dniach samotności że chciałbym z kimś pogadać, umówić się na spotkanie ale poza paroma osobami, które z reguły były zajęte nie mam z kim.
Po zmianie pracy moja obecna sytuacja jest na prawdę trudna. Mimo introwertycznego sposobu bycia dla prawidłowego funkcjonowania potrzebuję ciągle kontaktów z innymi, problem z tym że poza paroma osobami nie mam z kim sie spotkać, nie mam też pomysłu jak zawrzeć nowe znajomości (po pracy często odsypiam w dzień trudy dnia). Na czatach trudno kogoś poznać fajnego (choć nie ukrywam że jakiś czas temu sporo czatowałem i umawiałem się na randki w realu, obecnie nie szukam miłości tylko znajomych i przyjaciół).
Zdecydowałem się w końcu ujawnić tu, na tym forum z myślą że byłbym w stanie poznać tutaj kogoś fajnego aby umówić się od czasu do czasu do kina, rower, na kawę itp itd...
Awatar użytkownika
underdog
Stały bywalec
Posty: 242
Rejestracja: 10 sie 2007, 17:29
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraków

Post autor: underdog »

kolejna propozycja: listonosz, jedyny minus to obchodzenie wciąż tych samych miejsc

więc może kurier ?
rawel

Post autor: rawel »

Praca na pewno pomogła mi jakoś w funkcjonowaniu wśród ludzi.
Wydaje mi się, że jestem lubianą osobą ( bardziej wśród koleżanek niż kolegów ) i to daje mi jakąś energię przy każdym powrocie do miejsca pracy.
Praca wiele mi dała, ale nadal jest to taki mały hermetyczny świat.

Ludzi jest o wiele więcej na świecie niż tylko w pracy, także wiem, że nadal muszę nad sobą pracować w relacjach międzyludzkich.

Ja również idąc na przerwę żeby coś zjeść staram się wybrać taki moment żeby podczas posiłku pozostać jednak sam.
rosemary

Post autor: rosemary »

Witajcie

Chciałam poruszyć nieco inny problem związany z pracą - chodzi o poszukiwanie pracy przez intorwertyka.

Skończyłam rok temu studia. Kierunek czysto humanistyczny. Choć wiedziałam, że są niewielkie szanse, by potem dostać pracę w zawodzie. Przy wyborze kierunku studiów kierowałam się raczej moimi zainteresowaniami i nie martwiłam się zbytnio tym co miało nastąpić 5 lat później.

Lata nauki szybko upłynęły. Trudno mi było odnaleźć się w dużej grupie. Zawsze byłam gdzieś z boku. Na szczęście znalazło się kilka osób, które stały mi się bliższe. Dzięki temu miło wspominam ten czas. Miałam trochę problemów z nauką do egzaminów, bo nie potrafię tak dobrze zorganizować sobie pracy jak inni. Zawsze, gdy przywalona stosem notatek i książek zasiadałam do "kucia", nie wiedziałam od czego zacząc. Bardzo często uciekałam myślami, przez to w ogóle nie mogłam się skupić, a czas przelewał się dosłownie przez palce. STRASZNE!

Poszukiwanie pracy po studiach przyniosło mnóstwo nieoczekiwanych problemów. W związku z tym, że w moim zawodzie rzeczywiście nie było wolnych miejsc, a w szkole nie chciałam uczyć (zupełnie nie widzę siebie w roli nauczycielki), musiałam szukać czegoś innego.

Przeglądając oferty (dotyczące pracy w biurze, handlu, itp) uświadomiłam sobie, że rynek pracy wcale nie jest nastawiony na takich ludzi jak ja - czyli spokojnych, cichych, raczej stroniących od ludzi. Wręcz przeciwnie - poszukiwane są osoby energiczne, łatwo nawiązujące kontakty z ludźmi, potrafiące w krótkim czasie nawiązać z nimi pozytywne relacje, świetnie organizujący sobie pracę. Byłam na wielu rozmowach kwalifikacyjnych. Były ciężkie, bo trudno wmawiać komuś, że jest się żywym, energicznym, gdy po chwili już opada się z sił. Poza tym takie oficjalne rozmowy w cztery oczy nigdy nie były moją mocną stroną. Łatwo się domyśleć, że moje poszukiwania nie przyniosły większych rezultatów.
W tamtym czasie chwytałam się różnych zajęć, które były znacznie poniżej moich kwalifikacji, ale pozwoliły mi zdobyć trochę pieniędzy (np. inwentaryzacje w supermarkecie, czy jakieś praktyki za symboliczną sumę). Nie mogłam znaleźć sobie miejsca w tym społeczeństwie.
W końcu po kilku miesiącach znalazłam pracę. Znajomy się dowiedział, że szukają ludzi po kierunkach podobnych do mojego.

Ufff... Mam pracę od 5 miesięcy. Całkiem dobrze trafiłam. Niewielka firma - zaledwie kilka osób - można wszystkich ogarnąć umysłem. Często jest miło, choć chwilami przez ciągłe przebywanie z tymi samymi ludźmi czuję się wypalona. Nie jest różowo, bo pewne cechy takie jak właśnie spokojne usposobienie, mimowolne zamyślanie się i inne cechy, które wydaje mi się są wynikiem mojej introwertycznej natury sprawiają, że nie jestem dość wydajnym pracownikiem. Szef często zwraca mi uwagę, co powoduje, że jestem zestresowana.

Zastanawiam się, czy introwertycy mają równe szanse na rynku pracy, jak ekstrawertycy? Czy dostrzega się ich zaangażowanie, które przecież jest nikłym światłem przyćmionym przez blask ekstrawertyków? Czy są godziwie wynagradzani i doceniani i czy mogą odnieść sukces nie chcąc brać udziału w wyścigu szczurów???

Napiszcie, jeśli macie za sobą podobne doświadczenia związane z poszukiwaniem pracy, lub może znacie odpowiedz na któreś z powyższych pytań.

Pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
underdog
Stały bywalec
Posty: 242
Rejestracja: 10 sie 2007, 17:29
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraków

Post autor: underdog »

Uważam, że niestety introwertycy nie mają tych równych szans.
Przede wszystkim są braki w elementarnej komunikacji interpersonalnej, co u ekstrawertyków jest automatycznie bez zarzutu; introwertycy muszą nadrabiać np. wrażeniem fachowości, opanowaniem, pewnością siebie (ale to są cechy nabywane i - znowu - łatwiej przez ekstrawertyków).

Zalety introwertyków, jak zdolności analityczne, czy może empatia (choć nie jestem pewien, czy to rzeczywiście są nasze atrybuty...) są praktycznie niezauważalne, ani trochę więc nie pomogą w szukaniu pracy. Dlatego najlepiej, w miarę możliwości, szukać roboty w swoim fachu, żeby się obronić umiejętnościami.

Ale żeby zakończyć pozytywnym akcentem - jestem przekonany, że introwertycy są nieporównywalnie lepsi w zajęciach kreatywnych, tworzeniu, czy też wymagających dużej wyobraźni. Jeśli by pod to podpiąć abstrakcyjne myślenie, to wyjdzie, że introwertycy są też lepiej predysponowani do np. matematyki czy informatyki :) Zresztą stereotyp hakera samotnika czy wszelkiej maści geeki i nerdy, nie wzięły się znikąd.
PoCO

Post autor: PoCO »

underdog pisze: Ale żeby zakończyć pozytywnym akcentem - jestem przekonany, że introwertycy są nieporównywalnie lepsi w zajęciach kreatywnych, tworzeniu, czy też wymagających dużej wyobraźni. Jeśli by pod to podpiąć abstrakcyjne myślenie, to wyjdzie, że introwertycy są też lepiej predysponowani do np. matematyki czy informatyki :) Zresztą stereotyp hakera samotnika czy wszelkiej maści geeki i nerdy, nie wzięły się znikąd.
Dokładnie! I tego trzeba się trzymać! Ja na przykład mam to szczęście, że udało mi się znaleźć pracę w branży o której zawsze marzyłem, która wiąże się z moją pasją, czytaj grami komputerowymi :P I nie dam sie z niej wywalić, choćbym miał gryźć i drapać! Po prostu mam za dużą motywację :) A to że ludzie mnie mają za lamusa (obcy, znajomi wiedzą) to mi to już wisi, ja o sobie lubię mówić, że jestem półkrwi nerdem ;)
radek

Post autor: radek »

Jestem jeszcze za młody na pracę, ale jeszcze parę lat i będę musiał iść. Właśnie dlatego nie lubię być dorosły. Wcale nie czuję się na swoje 17 lat. Dla mnie to dziwnie wygląda, 17... Tak trochę dużo. Nie widzę siebie w pracy, gdzie trzeba dużo gadać, no cóż wolę, jak wszystko jest jasne i wiem co robić. Chciałbym być rysownikiem, ale raczej nie uda mi się. W końcu gdzieś 3 lata dopiero ćwiczę i nie dorastam do pięt innym, którzy od małego rysują pod fachowym okiem. A do tego jeszcze trzeba mieć już zapas finansowy i trzeba trochę pokazywać swoje dzieła :P które niestety nie lubię pokazywać.
rosemary

Post autor: rosemary »

Radku,
Piszesz, że chciałbyś być rysownikiem. Myślę, że masz jeszcze trochę czasu, by się dokształcić w tym kierunku. Jeśli rzeczywiście masz takie zdolności i Cię to pociąga. Warto zainteresować się grafiką komputerową, szczególnie tworzeniem grafik pod kątem stron internetowych. Wydaje mi się, że wciąż jest zapotrzebowanie na takich pracowników. Jeśli włożysz w to trochę wysiłku na pewno szybko dogonisz osoby w twoim wieku, które już w tym siedzą. Poza tym często grafiką komputerową zajmują się osoby z wykształceniem czysto informatycznym, które niekoniecznie mają talent plastyczny (tu plus dla Ciebie) :)

Życzę wytrwałości i powodzenia

PS. Myślę, że jest to zajęcie wręcz stworzone dla introwertyków [/quote]
makarena

Post autor: makarena »

Odkąd pamiętam zawsze chciałam mieć "pracę papierkową" i chyba mam szczeście, że faktycznie taką wykonuję. To idealna praca dla mojej introwertycznej osobowości. Jeśli chodzi o współpracowników to tu zaczynają się schody, gdyż w moim otoczeniu większość ludzi to typowi ekstrawertycy. Zauważyłam, że w poniedziałki jestem najbardziej wygadana, bo można zdać relacje z weekendu, najgorzej jest pod koniec tygodnia kiedy muszę się naprawdę wysilić, żeby powiedzieć coś sensownego. Oczywiście współpracownicy -ekstrawertycy nie mają z tym problemu nawijając codziennie jedno i to samo, aż do znudzenia..ble
Większość koleżanek z pracy ma własne rodziny więc spotkania po godzinach lub weekendowe są wykluczone, natomiast z pannami bez zobowiązań (takimi jak ja) bardzo żadko gdzieś wychodzę. Po tych 8 godzinach w pracy po prostu musze sobie odpocząć nie tylko od pracy samej w sobie ale także od tego towarzystwa. Jednie po dłuższym urlopie braku je mi ich okropnie i tęsknie i z radością wracam do pracy. Oprócz znajomych z pracy mam dosłownie kilku znajomych wirtualnych. Zdarzały mi się nawet randki z osobami poznanymi przez neta. Marzy mi się spotkać wreszcie jakiegoś inrowertyka, który zrozumie, że czasem muszę sobie pomilczeć, pobyć w samotności. Tylko ktoś taki jest w stanie mnie zrozumieć. Ekstrawertycy zaraz by mnie zwyzywali od dzikusów...
Dla introwertyków związek to trudna sztuka, nieraz skazana na niepowodzenia. Ja nie zamierzam się łatwo poddać, choć nie raz wypowiadałam te słowa " już dalej nie dam rady tak żyć, olewam wszystko, na niczym mi nie zależy, będzie co ma być" lecz prawie zawsze po takim dołku znów zaświeciło słońce, pojawiły się nowe cele, plany, marzenia i ciężka ich realizacja. To tyle na razie bo miało być tylko o pracy...
Awatar użytkownika
Ekwiwalencja
Pobudzony intro
Posty: 144
Rejestracja: 16 lis 2007, 18:40
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: z własnej krainy

Post autor: Ekwiwalencja »

Praca jeszcze ciągle przede mną, bo jestem tylko o rok starsza od Radka^^
Chciałabym być bibliotekarką, pisać książki, recenzować, czytać - ogólnie jeśli kontakt z ludźmi to wyselekcjonowanymi, o podobnych zainteresowaniach.

Jak tak opisywaliście pracę i przerwy obiadowe/kolacyjne to pomyślałam sobie, że to nieco podobnie jak w LO- lekcja, przerwa, lekcja, przerwa, a moim jedynym plusem jest to że czasem wiem i podpowiem. Bo tłumaczyć i przekazywać wiedzy raczej nie umiem.
hefalumpek

Post autor: hefalumpek »

hej! ja na przyklad jestem nauczycielem, pewnie mnie wysmiejecie bo do tego zawodu to raczej ektrawertycy bardziej pasuja a jednak;)
ale przyznam ze byla to dla mie dluga i okrezna droga,
poszlam na studia zwiazane z nauczaniem ale po roku, nie mogac wyobrazic sobie praktyk w szkolach i chyba glownie z tego powodu i panicznego strachu przed wystepowaniem tak na srodku i skazywaniem sie na krytyke pod kazdym wzgledem zrezygnowalam.
Przenioslam sie na studia o kierunku bardziej biznesowym/ tłumaczeniowym. Po 3ch latach studiow po to aby moc dalej studiowac zostalam zmuszona zapisac sie na Studium Pedagogiczne gdzie na mysl 150h spedzonych w szkole wszystkiego mi sie odechciewalo. Tak naprwde chcialam sprobowac jak to jest uczyc i podziwialam ludzi ktorzy to robili ale ta bariera wydawala mi sie nie do przejscia. No nic w kazdym razie praktyki odbyc musialam. Najpierw mielismy takie jakby cwiczenia w naszej grupie, tj. ludzi w moim mniej wiecej wieku z ktorym chodzilam razem na ten kurs. Stresowało mnie to jakos i wizja praktyk ciagle przerazala:/
Poszlam najpierw do gimnazjum. Gdy weszlam do klasy i mialam sie przedstawic to okazalo sie ze polowa klasy mnie nie slyszala:) tak wiec zaczelam trenowac glos i mimo ze cala sie w srodku trzeslam, jakos przelecialo te 45 minut ( bylo mi latwiej poniewaz najperw bylam na obserwacjach a pozniej zaczelam prowadzic) w kazdym razie dzieci mnie nawet polubily po ktorejs tam lekcji z kolei juz przestalam sie trzasc i bylo coraz lepiej. jednak druga polowe godzin czyli 75h musialam odbyc gdzies w liceum czy technikum. Tak wiec powiedzialam sobie ze musze sie puscic na gleboka wode bo jak chce potem pracowac to najgorsze musze miec za soba i wybralam sie do Technikum mechanicznego, gdzie wiadomo 95% facetow. I tez bylam mile zaskoczona, nie wiem jakim cudem, chyba
przez to ze jestem raczej usmiechnieta osoba, a przynajmnije tak mi sie wydaje, udalo mi skonczyc te praktyki a teraz pracuje jakos nauczyciel i jest mi z tym dobrze
ODPOWIEDZ