Dobrze, jeżeli jesteśmy przy głębi - czym jest szczęście? Bo jeśli się nie mylę dla każdego jest to coś innego. 4 lata spędziłem na tworzeniu relacji z ludźmi, szukaniu miłości - ani jednego nie udało mi się zbudować ani drugiego znaleźć. Dystans do siebie - wybaczcie nie mam siły, nie zmienię się od tak (co nie znaczy że nie chcę), no ale jeżeli ktoś podważa moje zdanie przez pryzmat stereotypów, a ja odpowiadam "oko za oko, ząb za ząb" to pada argument "nabierz dystansu do siebie" to coś jest nie halo. Prosiłem o zostawienie tego typu kwestii i prosta odpowiedz na proste pytanie. Moja prośba została zignorowana, ale to ja jestem ten zły który atakuje.
Jak mam być szczery to dla mnie liczy się bardziej sama czynność gromadzenia pieniędzy - w tym roku udało mi się wykreować 3759$ co daje 14.848zł. Pokazówka? Czym tu się chwalić? Dla mnie liczy się satysfakcja posiadania - czerpanie radości z posiadania i używania tego typu rzeczy. Dziękuję za podsumowanie mojej osoby po jednym poście, w którym i tak napisałem zbyt wiele o sobie. Mogłem poprsotu zadać pytanie "jakie są wasze wymarzone miejsca, w których byście chcieli zamieszkać?" Ale postanowiłem wam zaufać, w końcu to forum introwertyków - myślałem że miejsce pozbawione bezpodstawnych założeń i powierzchownej oceny.
I żeby było jasne. Nie gonię za pieniędzmi. One nie mają nade mną władzy. To, że lubisz czytać książki oznacza że ganiasz za książkami i mają nad Tobą władzę? Nie. To, że kulturystyka jest Twoją pasją oznacza że chcesz szpanować swoim seksownym ciałem? Nie. Jest to swego rodzaju efekt uboczny.
Jakie widzę połączenie między robieniem pieniędzy a głębią? Chociażby realizacja swoich aspiracji?
A kwestia znalezienia przyjaciół? Najłatwiej szukać wśród ludzi, z którymi mamy wspólne cele, znajdujemy się w tym samym środowisku. Co ja mogę zrobić, wyjść na ulicę i pytać przypadkowych ludzi "hej poznamy się?" Czy lepiej zasiąść za biurkiem obok swojego współpracownika i razem cieszyć się ze swoich sukcesów, a w razie porażki analizować jej przyczyny, oblewać zwycięstwa, robić wypady z kimś, z kim mam o czym porozmawiać... Dwóch przyjaciół mam i wiem że będą ze mną na dobre i na złe (w sumie dużo już złego było). Czy posiadanie jakiejś pasji jest aż tak ciężko niewskazane? Dziękuję wam ludzie że starcie się mnie nakierunkować, ale sądzę że sam lepiej potrafię zatroszczyć się o siebie. Jakieś 60% życia ulegałem właśnie takim złotym radom i nigdy jeszcze dobrze ja tym nie wyszedłem.
Dant3s pisze:Mam wrażenie, że czytałeś książkę Anthonego Robbinsa
Nie miałem takiej okazji
Co jest w pieniądzu takiego że warto za nim gonić?
A co jest w niebieskim, że tak wielu ludziom się podoba?
Rozumiem że wam się może wydawać że nie dopuszczam do myśli porażki. Ale to by była głupota. Urozmaicanie własnego życia... Lepsze to niż nic nie robienie.
No i czas (a właściwie moje czyny, umiejętności i zebrane doświadczenie - ale wiem że wolicie stwierdzenie "czas" - typowe dla ludzi, którzy myślą że marzenia same się spełniają) pokaże. Jak mi się nie uda to co stracę? Poproszę o jedną rzecz, która będzie ujmą w moim życiorysie, bo może coś przeoczyłem.
P.S. Dziękuję za radę, panno A
Faktycznie naskakuję itp, ale póki co za wiele na to nie poradzę. Do takich zmian potrzeba czasu