Szperasz gdzieś po forach, portalach społecznościowych, nie mówiąc o randkowych ?
Dlaczego nie wypełniłaś swojego profilu na tym forum ? Może akurat się ktoś tu znajdzie, kto cię polubi i napiszę.
Miłość u introwertyków to według mnie zbyt ogólne pojęcie, mimo, że mamy coś podobnego w sobie, to każdy ma inne o tym wyobrażenie.
Każdy ma swoje preferencje, teraz tylko musisz się w nie wpasować. Jeśli jesteś introwertyczką, to naprawdę internet to dobry pomysł na znalezienie kogoś ciekawego.
Polecam poczytać inne tematy z forum dotyczące związków: Jakie kobiety preferują introwertycy ?
Więcej ci nic nie potem po prostu, życzę szczęścia

Nie, nie i nie. Jakoś tak... nie mam przekonania co do Internetu, ale być może nie mam racji. Najzwyczajniej w świecie obawiałabym się natrafienia na psychola lub emocjonalnej pijawki. Wiem, że w rzeczywistości też może się to zdarzyć, ale wydaje mi się, że prawdopodobieństwo jest mniejsze. W sieci łatwiej być kozakiem.
Nie wiem. Natomiast moja przyjaciółka odpowiedziałaby zapewne, że to dlatego, że jestem dzikusem. :> Np. kiedyś podobał mi się odrobinę taki kolega w gimnazjum. Najlepszej przyjaciółce powiedziałam o tym po trzech latach, on się nie dowiedział, więc jej określenie jest jak najbardziej właściwe niestety. Zdaję sobie sprawę z tego, że w sporej (całej?) części to moja wina, absolutnie nie obwiniam płci brzydszej.
Szczęście się przyda!
Myślę, że dosyć duże znaczenie ma to, jakie miałam relacje z tatą. Teraz jest już ok, ale było wiele zawirowań, tata to człowiek strasznie skryty, nigdy nie okazywał uczuć, nigdy nie powiedział, że mnie kocha, o przytuleniu nie wspomnę, do tego w pewnym momencie dosyć mocno dokopywał mi i mamie. Wybaczyłam, poprawił się, ogólnie nie uważam, że był/jest złym tatą, mimo wszystko nie chciałabym innego, ale to mogło się dołożyć do już dziwnego charakteru. Zastanawiam się czasem czy nie iść do psychologa, nie poukładać tego, ale boję się, że będzie to wywalenie kasy w błoto.
Jeśli cię to pocieszy, to mam podobnie, choć przez moje życie nawet koty się nie przewijały
Ogólnie nie wiem, jakiej rady oczekujesz, ale ja sama doszłam do wniosku, że jestem jeszcze młoda i nie ma pośpiechu. Nie mam potrzeby szukania kogoś na siłę. Wolę się skupić na rozwoju i zainteresowaniach, a jak przypadkiem ktoś się trafi, to będzie fajnie. A jak nie to zacznę się martwić i podejmę poszukiwania, jak dobije do 25

Poza tym czasem z głębin umysłu przebija się nieśmiało myśl, że może nie potrzebuję nikogo.
W każdym razie Coldman ma trochę racji - czekanie na księcia z bajki raczej nic nie da, trzeba wziąć się w garść i w jakiś sposób wyruszyć na poszukiwania czy puszczać sygnały z wieży, bo może oni nie wiedzą, gdzie mają cię znaleźć

Wiesz, nie chodzi o teraz, chodzi o przyszłość. Chcę chociaż robić jakieś postępy, nic nie przychodzi z dnia na dzień, samo z siebie. Mam mnóstwo na głowie, ciężkie studia, absolutnie nie potrzebuję kogoś do organizowania mi czasu, bo się nudzę itd. Też czuję się młodo, ale brutalna prawda jest taka, że to od teraz przez kilka jeszcze lat będę najbardziej atrakcyjna fizycznie. Minie jak z bicza strzelił, nie chcę się obudzić z ręką w nocniku z perspektywą dożywotniego bawienia kotów i kaktusów.

Zawsze 'miałam czas'. 'Ja? -Ja mam jeszcze czas!' <roześmiana buzia>. Ale już czas najwyższy na cokolwiek. Cokolwiek.
Te nieszczęsne sygnały. ;< To żałosne, ale dla mnie spojrzenie na mężczyznę, na którego zwrócę uwagę jest wyzwaniem. A co dopiero zalotne spojrzenie...
Zwłaszcza jeśli się targetuje w innych introwertyków. My to jesteśmy ciemna masa w odczytywaniu sygnałów :/
Chyba nie jestem lepsza. Wszystkie emocje odczytuję bardzo dobrze, ale z mężczyznami... ech. Dla mnie mężczyźni to ufoludki. Lubię Was bardzo, ale nie rozumiem i zdarzyło mi się nie zauważyć, że ktoś się we mnie zauroczył. Innym potrafię bardzo dobrze radzić (nawet w sprawach miłosnych, w których moja młodsza siostra ma większe doświadczenie :>), natomiast jeśli chodzi o moje życie uczuciowe (kwestia sporna, czy taki zwrot wgl występuje), to jestem całkowicie bezradna.
Przepraszam za objętość! I kto by pomyślał, że można tyle napisać o czymś, co nie istnieje?
