Większość tamtego czasu spędziłam na chodzeniu z nim po Gdańsku i rozmawianiu.
Po powrocie do domu też się widywaliśmy (mieszkaliśmy w tym samym mieście).
Niestety rok później musiałam się przeprowadzić poza miasto i kontakt umarł śmiercią naturalną. Bardzo to wtedy przeżywałam ponieważ był to jeden z niewielu moich przyjaciół. Teraz przejdę do sedna sprawy czyli do tego, że znowu go spotkałam parę tygodni temu na osiemnastce mojej koleżanki. Zmienił się...jest tak samo zarąbistym człowiekiem jak wtedy ale się zmienił. Stał się ostrożny i nieśmiały,ma problemy ze sobą, ze swoją psychiką. Bardzo mi na nim zależy i chcę mu pomóc ale nie wiem jak.
Sama jestem nieśmiałym intro i rozmowa z nim jest dla mnie jak wspinaczka na Everest dla przeciętnego Kowalskiego. Chciałabym mu powiedzieć "będzie w porządku" ale mam świadomość, że to puste słowa, bo będzie bardzo nie w porządku jeśli nie zmieni podejścia. On też to wie, więc unikamy tematu jednak wszystkie te niedopowiedzenia wiszą między nami i bardzo mi przeszkadzają. Utknęłam w miejscu, nie wiem co dalej z tym zrobić. Jak ktoś znalazł się kiedyś w podobnej sytuacji, albo ma jakiś pomysł czy cokolwiek to bardzo proszę o odpowiedź.
A tak w ogóle to jest to mój pierwszy post na tym forum więc witam!