Zacznę od tego, że jestem w szczęśliwym związku od prawie 2 lata i od jakiegoś czasu mieszkam razem ze swoim chłopakiem. Świetnie się dogadujemy, mamy takie samo poczucie humoru, w wielu kwestiach mamy podobne zdanie i ogólnie super się dobraliśmy. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego
W moim życiu rodzina nie odgrywa zbyt ważnej roli. Owszem jestem do niej przywiązana, ale nie lubię wielkich zjazdów rodzinnych. Jako dziecko często uczestniczyłam z rodzicami w takich spotkaniach, ale gdy miałam jakieś 10 lat ojciec pokłócił się ze swoją rodziną i już tych spotkań zabrakło. Dodam jeszcze, że wcześniej nie było spotkań z rodziną ze strony mamy, bo oczywiście ojciec też był z nimi pokłócony. Także od jakichś 12 lat takie spotkania są mi obce i nienaturalnie się czuję na takich spotkaniach.
Mój chłopak natomiast jest bardzo zżyty ze swoją rodziną. Blisko jest nie tylko z rodzicami, ale także z dziadkami, wujkami i kuzynostwem. Mi jest to całkiem obce.
I tu właśnie zaczyna się mój problem.
On chce uczestniczyć w życiu swojej rodziny i broń boże mu tego nie zabraniam, ale ja nie chcę brać w tym udziału. Powiedziałam mu, że może jeździć na te spotkania sam, na co on stwierdził, że skoro jesteśmy razem to chce jeździć ze mną. Rozumiem go, ale jednak to nie jest mój klimat i czuję się niekomfortowo. Jestem introwertyczką i jeśli mam siedzieć przez parę godzin z obcymi ludźmi prawie w ogóle się nie odzywając, to równie dobrze mogę siedzieć sama.
Byłam już na niejednym takim spotkaniu i naprawdę mnie to męczy. W sumie równie dobrze mogłabym być niewidzialna, ale niestety nie jestem i mama mojego chłopaka oczywiście musi rzucać tekstami w stylu „Co tak siedzę cicho i nic nie mówię”. Na to ja najchętniej bym jej odpowiedziała „A o czym mam rozmawiać z ludźmi, których praktycznie nie znam i z którymi nic mnie nie łączy, oprócz tego, że mój chłopak jest Państwa synem?”.
Ja po prostu jestem taka, że jeśli rozmowa z kimś mi się nie klei to nie zabieram głosu. I tak jest nie tylko na takich zjazdach rodzinnych, ale także w pracy, czy w szkole. Zawsze taka byłam i co mam na to poradzić? Niestety nie jestem typem gawędziarza i nie lubię być w centrum uwagi, a mój chłopak jak widać nie potrafi tego zrozumieć.
Podsumowując:
1. Nie jestem przyzwyczajona do takich zjazdów.
2. Jestem typem samotnika i dużo bardziej cenie sobie spotkania z bliskimi mi ludźmi, gdzie mam coś do powiedzenia.
3. Nie mam nic przeciwko jego rodzinie, ale nie da się ukryć, że jego matka działa mi na nerwy, bo nie przepadam za osobami, które na głos komentują cudze zachowanie. Po prostu staram się unikać takich osób.
=
Mój ukochany oczekuję, że będę z nim radośnie dzielić spotkania rodzinne
Co byście mi poradzili? Jak mam Mu to wytłumaczyć? Nie chcę się z Nim znów o to sprzeczać...