Uczucia 'wyższe'?

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
Alighieri

Uczucia 'wyższe'?

Post autor: Alighieri »

Kto z was, typowych introwertyków, żyje w związku? I jeśli wam się udaje, to czy konieczne do tego jest użycie czarnej magii lub jakichkolwiek czarów?
Dla mnie jest to cel nieosiągalny. Czasami mam wrażenie, że jestem niezdolna do uczuć wyższych. Choć początkowo wszystko wydaje się być na najlepszej drodze, po dwóch miesiącach zaczynam się dusić, spotkania raz w tygodniu to dla mnie niebywały wysiłek, dostrzegam najmniejsze wady i ułomności 'wybranka', które wydają się być największymi zmorami mojego życia. Nagle jak za dotknięciem różdżki wszystkie uczucia gasną.
Zaczynam wierzyć że jestem skazana na samotność, bo tylko wtedy czuje spełnienie. I choć momentami potrzebuje bliskości to raczej jest to zdeterminowane potrzebą bliskości fizycznej.
Jestem sama w swej przypadłości?
dupawkwiatach

Post autor: dupawkwiatach »

Jestem dopiero 3 miesiące z obecnym chłopakiem, wcześniej nie wychodziło w ogole wiec czas pokaze...ale szybko nudze się ludźmi, mam ich dosyc, tego ze mnie nie rozumieją, ze chca mnie zmieniac na siłe, uszczęśliwiac czyms czego wcale nie pragne, robic cos dla mojego dobra pomimo że sama wiem najlepiej co dla mnie dobre, że smieją się z tego jaka jestem bo jestem inna niż większosc ludzi. Dobrze sie czuje sama ale chyba potrzebuje zeby ktos mnie kochał. Narazie i ja kocham ale 3 miesiące to jeszcze bardzo niewiele. Ale bede sie starac bo chłopak mnie akceptuje mimo, że sam nie jest introwertykiem.
śliwka_kalifornijska

Post autor: śliwka_kalifornijska »

Czuję się podobnie jak ty, Alighieri. Ja od nadmiaru bliskości też się "duszę", a im bardziej przewidywalny jest dla mnie partner, tym szybciej zaczynam się dusić i mieć tego dość. Poza tym, nie potrafię zapanować nad znużeniem drugą osobą. Wystarczy nawet miesiąc, a już partner przestaje mnie interesować. Często ludzie wydają mi się tacy "wydrążeni" w środku, jakby nie odczuwali rzeczywstości na tyle sposobów, ile ja i ta ich "płaskość" strrrrasznie mnie nudzi...
martyś

Post autor: martyś »

Rozumiem to doskonale.
Rzeczywiście w krótkim okresie czasu wszystko staje się takie zwykłe, nudne, przewidywalne że aż męczące. Czuję się wręcz stłamszona potrzębą ciągłych spotkań. Wyczerpuje mnie to do tego stopnia, że czuję jakby ktoś odbierał mi jakąś ważną cząstkę mnie. Kilkakrotnie próbowałam walczyć sama ze sobą lecz nie zdało się to na zbyt wiele...ciągle było mało i mało, a ja nie miałam sił na więcej, do tego nieustanne zarzuty o brak zaangażowania w związek, lekceważenie i igranie z uczuciami innych ludzi, oziębłość, oschłość, egoizm.
Ludzie nie potrafią bądź nie chcą zrozumieć...
Komarzyca

Post autor: Komarzyca »

wiem doskonale o czym mówicie. To niestety jakieś przekleństwo. Chcialabym byc "normalna"czyli I. - wiem ze to herezja i niemożliwe- i uwielbiać towarzystwo innego czlowieka obok siebie caly czas. A ja angazuje sie w zwiazki, gdzie nie musze za czesto sie spotykac, ale to do niczego nie prowadzi. Bo wtedy facet tez Cie olewa i to się konczy. Jednak ta bliskosc i czeste spotykanie chyba muszą być, żeby związek się utrzymal?
sagitar
Intronek
Posty: 53
Rejestracja: 05 sie 2007, 18:23
Płeć: nieokreślona

Post autor: sagitar »

Ostatnio zmieniony 02 gru 2007, 23:51 przez sagitar, łącznie zmieniany 1 raz.
Komarzyca

Post autor: Komarzyca »

Chyba że się spotka naprawdę "bratnią duszę" i wtedy nic nie męczy... poza tym , intro też mają potrzebę ciepła i umieją dawać.. chłód to często pozory..
martyś

Post autor: martyś »

to prawda...potrzebna jest jednak cierpliwość i zrozumienie partnera czy bliskich nam osób a to dzisiaj nie częste bo ludzie przyzwyczaili się do "tu", " teraz", "natychmiast", "w tej chwili" nie tylko w życiu zawodowym, przy budowie więzi emocjonalnej również a to nie ułatwia sprawy...

Zaspakajanie potrzeb czysto fizycznych jest w porządku pod warunkiem, ze potrafimy być szczerzy i jest to układ wynikający z przemyślanej i w pełni świadomej decyzji dwojga ludzi zdających sobie sprawę z wynikających konsekwencji, niektórym wydaje się że taka umowa im odpowiada a potem?...czują się wykorzystani i zranieni a to przecież nie oto chodzi...poza tym to chyba nie jest rozwiązanie na "dłuższą metę".

...i choć czasem odczuwam potrzebę jedności duchowej, intelektualnej i tej nienamacalnej z drugą osobą to trudno mi zmniejszyć dystans który został stworzony wcześniej.
S

Post autor: S »

Zgadzam się z Tobą,najważniejsze jest zrozumienie drugiej osoby, jej stanu,potrzeb, pragnień i chyba na tym polega budowanie więzi, tej szczególnej, trwałej. Zaspokajanie potrzeb czysto fizycznych jest bardzo ważne, ale nie najważniejsze, istotniejsze (według mnie) jest wnętrze. Jeśli chcę z kimś być to znaczy, że pragnę tylko dobra tego człowieka.
sagitar
Intronek
Posty: 53
Rejestracja: 05 sie 2007, 18:23
Płeć: nieokreślona

Post autor: sagitar »

Ostatnio zmieniony 02 gru 2007, 23:52 przez sagitar, łącznie zmieniany 1 raz.
S

Post autor: S »

Masz rację dzisiaj wielu z nas daje się kierować bo tak łatwiej, wygodniej, rządzą nami nieuświadomione popędy i nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo stajemy sie niewolnikami samych siebie.
Jednak uważam, że owe "opanowanie" nie jest równoznaczne z rezygnacją, dlatego też " mężczyzna zwiąże się z kobietą...." by stać się jedno.
Z drugiej zaś strony znamy przecież różne drogi powołania, jedną z nich jest droga do życia w samotności.
sagitar
Intronek
Posty: 53
Rejestracja: 05 sie 2007, 18:23
Płeć: nieokreślona

Post autor: sagitar »

Ostatnio zmieniony 02 gru 2007, 23:52 przez sagitar, łącznie zmieniany 1 raz.
S

Post autor: S »

Pewnie, samo życie!!! Ale nie rozumiem sposobu wykorzystywania do własnych celów???
sagitar
Intronek
Posty: 53
Rejestracja: 05 sie 2007, 18:23
Płeć: nieokreślona

Post autor: sagitar »

Ostatnio zmieniony 02 gru 2007, 23:52 przez sagitar, łącznie zmieniany 1 raz.
S

Post autor: S »

Mam troszkę inny punkt widzenia i ośmielę się go przedstawić, a nie przekonywać!!!!!Mam nadzieję, że nikogo nie urażę.
Dzisiejsza teologia mówi o etyce seksualnej ( do niedawna temat tabu nawet na terenie ambon i parafii). Owa etyka dąży do tego,by można było korzystać z przyjemności płciowej, jednak bez traktowania osoby jako przedmiotu przyjemności. ( co dla wielu jest rzeczą niemożliwą)
Chrześcijańska tantra - zaślubiny duszy z ciałem i tylko w takim znaczeniu duchowość i eros ją stanowią.
Seks nie jest lekarstwem na samotność, ale powrotem do bliskości u Źródeł.
Masz rację, rzeczywistość jest daleka :D
ODPOWIEDZ