Łeeeee, a już myślałem, że będzie można pochwalić się długością swojego umysłowego penisa
Za łebka pamiętam, że miałem świnkę, czy jakąś inną chorobę, która na parę tygodni przygwoździła mnie do łóżka. Wtedy też z nudów i z chęci zabawy chyba miałem pierwszą styczność z tymi testami IQ. Pamiętam grubą księgę formatu A4, były tam 3 stopnie zaawansowania - pierwszy level to były typowe zadanka matematyczne, a trzeci to już mocna abstrakcja z pytaniami bardziej opisowymi, czy nawet historyjkami, gdzie ze strzępków poszlak trzeba było wydedukować odpowiedź, czy rozwiązanie zagadki. Fajny to był zabijacz czasu, tyle pamiętam, zwłaszcza że matma to zawsze była dla mnie trochę rywalizacja. Potem zetknąłem się też z testami na wyobraźnię przestrzenną, słuchową, itd. W tych już mi szło gorzej, a zdarzały się i takie (nie pamiętam już tematyki), przy których czułem się jak osoba upośledzona umysłowo
Swoje IQ orientacyjnie znam... Znam też ludzi, co do których mam prawie że pewność, że nie zdobyli by 50 punktów, ale wiem że mają smykałkę do kombinowania, interesów czy potrafią zaskoczyć inwencją lub kreatywnością i w życiu sobie radzą. Dlatego tak - IQ uważam za pewien wskaźnik statystyczny, na podstawie którego mogę wstępnie oszacować czy mam do czynienia z człowiekiem, umiejącym myśleć matematycznie, czy nie. Przy tym staram się pamiętać, że wysoki wskaźnik tego współczynnika nie jest gwarantem niczego. Ludzie z Mensy? Pośrednio znam tylko jednego - Marcin Bruczkowski. Napisał m.in. książkę "Bezsenność w Tokio", która bardzo mi się spodobała, bom w końcu japanofil. Za mało mam więc danych do sądzenia o nich czegokolwiek. Puki co - zakładam bezpiecznie, że taka Mensa to fajne hobby, coś jak szachy czy sudoku (tak ja to traktowałem za młodu i tak też mi zostało).