So true. Acz osobniki, które mają na tyle cierpliwości i wyrozumiałości, żeby do wnętrza tej duszy dotrzeć, są dla introwertyków istnym skarbem.spikesandbrads pisze:trudno znaleźć kogoś kto będzie chciał docierać do wnętrza duszy:P
W temacie: bliskość nie jest strasznie krępująca, pod warunkiem, że pochodzi od osoby, od której tej bliskości się oczekuje i jest ona wynikiem dłuższej znajomości, poznawania ducha, charakteru, przyzwyczajeń. Fizyczna bliskość połączona z bliskością emocjonalną jest czymś wartym zachodu.
Codzienne przypadkowe zetknięcia z innymi ludźmi mogą być momentami duszące jak sznur na szyi. Jadąc autobusem czuję się jak ofiara rzucona watasze wilków na pożarcie. Najgorszym przypadkiem jest ostry zakręt autobusu, kiedy zupełnie anonimowa panna wpada na mnie, a ja w sekundę łapię umysłowego blue screen'a.
Do tego przytoczę sytuację z dzisiejszego dnia: jak co przerwę wyskoczyłem na fajka pod szkołę, tradycyjnie w świecie swoich myśli, a tu nagle jak gdyby nigdy nic jakaś dziewczyna mnie łapie za rękę. Wprawdzie chciała się podeprzeć, żeby sobie poprawić buta (czy tam sznurówki, whateva), ale myślałem że ręka mi potem odpadnie. Podła szuja wtargnęła na moją prywatną przestrzeń.