Moja studniowka byla 4 lata temu, az strach pomyslec jak ten czas szybko leci.
Poszlam sama. Chcialam isc, nikt mnie niezmuszal i nie przeszkadzalo mi to ze bede tam sama, w gruncie rzeczy nie mialam z kims isc. Nie znalam zadnych chlopakow z okolicy. Ale bylo ok, wiekszosc osob miala partnera i musialo tanczyc poloneza, mnie to na szczescie ominelo

Dobrze to wspominam, mialam 18 lat, wtedy jeszcze nie wiedzialam ze jest cos takiego jak "introwertyzm" i ze jest to normalne wiec staralam sie byc jak najbardziej extra nie zdajac sobie z tego sprawy, z czasem mozna sie do tego przyzwyczaic.
Babcia zrobila mi fajna fryzure (w 3 klasie LO przez wiekszy czas mieszkalam sama, wiec babcia zaoferowala ze do mnie przyjedzie i mi pomoze, zebym ja mogla sie skupic na maturze i prawku): Najpierw pofarbowala mi wlosy na rudo, bo tak lubie i pozniej mi pokrecila, wygladalo bosko

Suknie mialam dluga jasno-zielona, chyba najtansza na sali bo kupilam ja w sklepie z odzieza uzywana za 7 litow (bo to bylo na Litwie), okolo 10 zl. Byla troche za duza ale ciotka krawcowa mi ja przerobila i bylo okej. No i taka byla moja kreacja

Wieczor tez super, jedyna rzecz to muzyka jakas taka sobie, zatrudnili jakis zespol zeby gral wiec to nie byly oryginaly.
Towarzystwo przy stole mialam wysmienite, skladalo sie glownie z ekstrawertykow ale raczej mi to nie przeszkadzalo.
Ogolnie liceum wspominam dobrze, ostatnia klasa to chyba moj ulubiony rok w zyciu jak do tej pory
