Wybór studiów w liceum to była dla mnie jedna wielka ściema. Czuło się zewsząd presję, że to niby taka ważna życiowa decyzja, że musi być podjęta świadomie... A w praktyce wyszło tak, że poszedłem tam gdzie kumple, bez większego przekonania. I skończyło się dobrze, a nawet wyjątkowo dobrze :] Pomimo, że byłem w LO na mat-fizie i poszedłem na PWr, na pierwszym roku szybko doznałem oświecenia, że gówno wiem, a to co dotychczas uznawałem za wiedzę, to jakieś popłuczyny. Równie dobrze mógłbym studiować medycynę, prawo, japonistykę, itd. Edukacja zaczyna się na studiach i szczerze wierzę w to, że dla chcącego nie ma nic trudnego - znam takich agentów, którzy kończyli PWr bez problemu, a ledwo potrafią się wysłowić. Mam kuzyna, który nie zdał matury z polskiego i niemieckiego, a jestem wręcz pewien, że PWr skończyłby bez większych problemów (z drobną pomocą przyrządów podsłuchowo-komunikacyjnych na niektórych egzaminach

) Teraz pracuję z kumplem, który zaczynał studiować filologię angielską, potem matematykę na uniwerku, a w końcu skończył mechanikę i budowę maszyn na wspomnianej wcześniej PWr. Mam i koleżankę, która zaczęła studia od pedagogiki na UWr, a skończyła je, równolegle uzyskując dyplom magistra inżyniera z inżynierii materiałowej. Mógłbym tak przytoczyć jeszcze parę przykładów. Dlatego radziłbym za bardzo się nie spinać i nie sugerować zainteresowaniami czy upodobaniami z liceum - to że się dostało parę piątek z biologii wcale nie świadczy o tym, że się będzie dobrym genetykiem. Ja dopiero na studiach, zdobywając zawód, zacząłem mieć zainteresowania niejako wymuszone profilem kierunku. Dlatego sugerowałbym jednak spojrzeć na ten wybór z perspektywy ewentualnych szans na znalezienie dobrej pracy (czyli jak na polskie warunki, to prawnik/inżynier/informatyk). I wiem, że dla humanisty z matmofobią mogą to być herezje, ale pogadamy za dziesięć lat :] Przeszkodą może być jedynie matura - bo jak niby humanista może zdać matmę? Ano - robi się tak. Na przykład na PWr (kiedyś, za moich czasów tak przynajmniej było) na wiele kierunków/wydziałów rekrutacja prowadzona jest od 0 (tak, zera) punktów. Dostajemy się tam, sprawdzamy czy damy radę i jak się udaje, to składamy podanie o przeniesienie na inny wydział. Rach-ciach i na drugim roku, bez matury z matmy i fizyki studiujemy już na mechatronice, na której był najwyższy próg rekrutacyjny i ciężko było się dostać z wynikiem poniżej 90% z matury rozszerzonej :] O kombinacjach na Polibudzie (nie wiem jak na innych uczelniach, ale pewnie też) można by książki pisać. Uff, ale się rozpisałem. Wybaczcie, widzę że mamy tu wielu filologów. Ja tak po prostu z troski. Jako zindoktrynowany inżynier smucę się na widok tych rzeszy bezrobotnych, lub zarabiających minimalną krajową humanistów i nie mogę się nadziwić ich narzekaniom, kiedy to znakomita większość jest w pełni świadoma jak wygląda nasz rynek pracy.
A bardziej w temacie: wydaje mi się, że informatyka jest kierunkiem sprzyjającym introwertykom - tam działa się przede wszystkim solo. Ale właściwie na każdym z kierunków technicznych można z powodzeniem zaszyć się w czeluści laboratorium/pracowni, realizując wymarzony projekt za państwowe/unijne pieniądze i mieć święty spokój
