Właśnie. Jak każdy z was radzi sobie z nieśmiałością utrudniającą kontakty interpersonalne (damsko-męskie)??
Macie jakieś niezawodne sposoby?
Dodam tylko, ze osobiście nie jestem bardzo nieśmiały, przynajmniej nie sprawiam takiego wrażenia ale zyskuję to dużym kosztem - po prostu jestem nienaturalny, można powiedzieć, że "gram". Chciał bym to zmienić i zastanawiam sie jak Wam sie udało (o ile w ogóle ;-) )
Przy introwertyczkach potrafię zachowywać się dość swobodnie, zapominam o nieśmiałości.
Z ekstrawertyczkami fatalnie, na stopie koleżeńskiej jest jeszcze w miarę ok, ale coś więcej na ogół w ogóle nie wchodzi w rachubę. Przeważnie dlatego właśnie, że blokuje mnie nieśmiałość, przez co tym bardziej wychodzę na nieprzystępnego dziwaka.
Jeżeli chodzi o relacje czysto koleżeńskie, to gdy się tak zastanowie, wychodzi na to, że większość z nielicznego grona moich koleżanek czy znajomych jest ekstrawertyczkami - gadułami. Czasem poprostu dobrze się czuję w ich towarzystwie, nie muszę szczególnie włączać sie do rozmowy poza sporadycznym przytakiwaniem lub też negowaniem ich wypowiedzi. Koleżanki strzelają słowami jak z karabinu i chyba one też dobrze się czują kiedy ktoś ich słucha. Oczywiście nie moge z nimi też za długo przebywać, męczę się czasem po kilku minutach, czasem po kilku godzinach, ale niestety zawsze ta chwila następuje
Cliodne pisze:Co innego, gdy kogoś znam, wtedy mozna cośtam mruknąć
Z prowadzeniem rozmów ze znajomymi (przynajmniej tymi bliższymi i tymi których darzę szczerą sympatią) nie mam żadnych problemów. Ale z nieznajomymi nie jest już tak różowo.
bordo pisze:eżeli chodzi o relacje czysto koleżeńskie, to gdy się tak zastanowie, wychodzi na to, że większość z nielicznego grona moich koleżanek czy znajomych jest ekstrawertyczkami - gadułami. Czasem poprostu dobrze się czuję w ich towarzystwie, nie muszę szczególnie włączać sie do rozmowy poza sporadycznym przytakiwaniem lub też negowaniem ich wypowiedzi. Koleżanki strzelają słowami jak z karabinu i chyba one też dobrze się czują kiedy ktoś ich słucha.Oczywiście nie moge z nimi też za długo przebywać, męczę się czasem po kilku minutach, czasem po kilku godzinach, ale niestety zawsze ta chwila następuje
Toś mi brat :]
Też mam opinie "dobrego słuchacza".
W zasadzie najwięcej problemów sprawia mi przełamywanie lodów, potem jakoś idzie, chociaż przyznam, że mogło by być lepiej :]
pod ostatnimi 2 wypowiedziami podpisuję się rękami i nogami
Kiedyś próbowałam się zmienić i robiłam to właśnie grą, ale nie bardzo mi to wychodziło, nie czułam się sobą. Zazwyczaj gdy jestem w dużej grupie to siedzę cicho, w mniejszych grupkach, lubię się udzielać, chyba że są w niej "krzykacze" którzy nie pozwalają mi dojść do głosu. Najlepiej się czuję w gronie bliskich koleżanek. I mam taki dziwny "syndrom" że gdy znajduje się w grupce osób introwertycznych które rzadko się odzywają, to nagle sama "staję" się ekstrawertyczką i gadam o byle czym, żeby tylko nie było tej krępującej ciszy. Ale ogólnie rzecz biorąc to nieśmiałość nie przeszkadza mi już tak bardzo i zauważyłam nawet, że zaczęłam żartować i rozmawiać z mało znanymi mi osobami. To chyba jakiś postęp
"Poeci, magicy, żeglarze
Tancerze wojny i ja
Wygnani z miasta radości
Wygnani bez imion i ciał
Nie dla nas owoce raju"
Zatem...
Moją nieśmiałość oswajam- jakieś wystąpienia publiczne, krążenie od kilkuosobowej grupki do grupki, rozmowa z ludźmi których znam, przytakiwanie, ekstrawertycy wokół mnie...
Nieśmiały jestem szczególnie w stosunku do osobników płci żeńskiej, czasami przy takim nie jestem w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
Onieśmielają mnie również różne wystąpienia publiczne, wypowiedzi w grupach. Ogólnie onieśmielają mnie grupy, nie lubię ich, męcze się w nich.
Ja jeśli nie muszę, to nie rozmawiam z płcią przeciwną. Kiedy chcem porozmawiać z jakąś dziewczyną (choć zdarza mi się to bardzo rzadko ) to układam jakąś "przemowę" czy coś w tym stylu, ale jak przychodzi do wypowiedzienia tego, to diabli to wszystko biorą i nici z tego.
Ja nic nie układam wcześniej, dopiero w trakcie rozmowy kiedy chce sie wypowiedzieć układam sobie w głowie formułke jak to ma brzmieć i czekam na odpowiedni moment żeby coś powiedzieć, ale wtedy okazuje sie że rozmówcy (ekstrawertycy) są już mile dalej niż moment w którym zaczęlam układać mądre zdanie:D
i chyba nigdy inaczej nie bedzie:/
tak samo jak z kontaktami z płcią przeciwną, totalna porażka... nawet nie wiem co miałabym mówić
Dark Maiden taking hold of my hand
Lead me away from hibernation
Strong and unafraid
Never a question why
Ja układam sobie wiekszość ważniejszych rozmów a potem i tak wychodzą zupełnie inaczej;p
Mi też się tak zdarza i to nie tylko jeśli chodzi o rozmowy. W towarzystwie obserwuje rozmówców ( bardzo to lubie ) i wyczuwam moment kiedy moge sie wtracic z jakimś zdaniem na temat.