Ja ostatnio odczuwam coś jakby kryzys wieku prawie średniego (a może po prostu kwestia niewyspania), który objawia się myśleniem o tym jak szybko ten czas mija. Chyba boję się pustki, tego że po śmierci nic nie ma. Zawsze ciężko mi było wyobrazić sobie pustkę, nicość i nieobecność świadomości, skoro teraz z niej korzystam.
Patrzę na dzieci, widzę jak czas pędzi do przodu, a jednocześnie czuję jakbym stała w miejscu (co chyba nie jest prawdą). Ostatnio na Instagramie jakaś influencerka stwierdziła że przy 33 latach, ma się już około 42% życia za sobą. Ją to motywuje, a mnie jakoś nie pociesza.
Czy boicie się śmierci?
- ponuraczek
- Stały bywalec
- Posty: 178
- Rejestracja: 06 gru 2014, 21:34
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INFJ
Re: Czy boicie się śmierci?
"Jeżeli o mnie chodzi, nigdy nie miałem przekonań. Zawsze miałem wrażenia. "
Fernando Pessoa
Fernando Pessoa
-
Patrycjusz
- Intro-wyjadacz
- Posty: 390
- Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
- Płeć: mężczyzna
Re: Czy boicie się śmierci?
Każdy z nas się boi, czy tego, chce, czy też nie:
https://en.wikipedia.org/wiki/Terror_management_theory
Pole swobody zawiera się raczej tylko w poziomie świadomości stosowania tych obron.
https://en.wikipedia.org/wiki/Terror_management_theory
Pole swobody zawiera się raczej tylko w poziomie świadomości stosowania tych obron.
- KierowcaInrzynier
- Pobudzony intro
- Posty: 170
- Rejestracja: 27 gru 2022, 21:42
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
- Lokalizacja: 53.82747483729529, 18.107694236160945
- Kontakt:
Re: Czy boicie się śmierci?
Ostatnio doświadczając zintensyfikowanego terroru psychicznego, doświadczyłem okropnego uczucia - coś co mogę nazwać "Lęk przed śmiercią okresu możliwych zmian".
Otóż, do pewnego momentu naszego życia nie wiemy co ze sobą zrobić, ciągle eksperymentujemy - próbujemy nowych zawodów i tak dalej. W pewnym momencie jednak nadchodzi ustatkowanie się, zarówno w sferze zawodowej, jak i relacjach. Gdzieś pod koniec naszych lat 20 wybieramy ostatecznie naszą specjalizację zawodową, partnerkę życiową, cele życiowe i tak dalej.
No i właśnie, co - jeśli dojdziemy już do tego okresu? Co, jeśli ktoś jest w okolicach 30, ale nigdy nie miał ani jednej poważnej pracy/partnera/dalej nie wie, co chce robić w życiu?
Jeśli ktoś nie zrobi pewnych rzeczy w okresie tzw. tutorialu dorosłości (gdzie Janusze dalej mówią ci per "młody", nie "pan"), to późniejsze zabranie się za nie będzie znacznie cięższe, bo błędy tolerowane "młodemu" nie przejdą już tak łatwo u "pana".
I tutaj dochodzi moim zdaniem taka metaforyczna śmierć - wszystko, co wcześniej wymagało pracy/dokończenia - jest już praktycznie niemożliwie do zrobienia. Na bezrobotnego do 30 rż. pracodawcy będą patrzeć jak na potencjalny generator problemów, i będzie mieć problem z zatrudnieniem w innych miejscach niż Żabka lub McDonald. To samo samotni przez całe życie ludzie, po 30 są oni czymś dziwnym, eksponatem dziewictwa, elementem nie pasującym do archetypu zdrowego i normalnego człowieka.
I właśnie, żyłem ostatnio w terrorze - lękiem przed niedaleką przyszłością. Lękiem, że w pewnym momencie moi bliscy zaczną się wykruszać, i koniec końców zostanę sam. Prawdopodobnie, gdy na miejscu tego spontanicznego lęku pojawiającego się od czasu do czasu pojawi się apatia - będzie to oznaczać śmierć mojej socjalnej strony. Przejście do stanu wiecznego obserwatora. Zniknie cierpiąca w agoniach część umysłu, która katuje wizjami wiecznej samotności i jej negatywnymi konsekwencjami - i zniknie również dystrakcja, co pozwoli na skupienie się na innych rzeczach.
Tak więc moim zdaniem, nie trzeba fizycznie umierać w całości - żeby doświadczyć śmierci. Wystarczy, że "uśmiercimy" pewny fragment naszego życia/osobowości, i doświadczymy traumy, która zredefiniuje nasze życie w taki sposób, jakbyśmy faktycznie umarli i narodzili się na nowo.
Otóż, do pewnego momentu naszego życia nie wiemy co ze sobą zrobić, ciągle eksperymentujemy - próbujemy nowych zawodów i tak dalej. W pewnym momencie jednak nadchodzi ustatkowanie się, zarówno w sferze zawodowej, jak i relacjach. Gdzieś pod koniec naszych lat 20 wybieramy ostatecznie naszą specjalizację zawodową, partnerkę życiową, cele życiowe i tak dalej.
No i właśnie, co - jeśli dojdziemy już do tego okresu? Co, jeśli ktoś jest w okolicach 30, ale nigdy nie miał ani jednej poważnej pracy/partnera/dalej nie wie, co chce robić w życiu?
Jeśli ktoś nie zrobi pewnych rzeczy w okresie tzw. tutorialu dorosłości (gdzie Janusze dalej mówią ci per "młody", nie "pan"), to późniejsze zabranie się za nie będzie znacznie cięższe, bo błędy tolerowane "młodemu" nie przejdą już tak łatwo u "pana".
I tutaj dochodzi moim zdaniem taka metaforyczna śmierć - wszystko, co wcześniej wymagało pracy/dokończenia - jest już praktycznie niemożliwie do zrobienia. Na bezrobotnego do 30 rż. pracodawcy będą patrzeć jak na potencjalny generator problemów, i będzie mieć problem z zatrudnieniem w innych miejscach niż Żabka lub McDonald. To samo samotni przez całe życie ludzie, po 30 są oni czymś dziwnym, eksponatem dziewictwa, elementem nie pasującym do archetypu zdrowego i normalnego człowieka.
I właśnie, żyłem ostatnio w terrorze - lękiem przed niedaleką przyszłością. Lękiem, że w pewnym momencie moi bliscy zaczną się wykruszać, i koniec końców zostanę sam. Prawdopodobnie, gdy na miejscu tego spontanicznego lęku pojawiającego się od czasu do czasu pojawi się apatia - będzie to oznaczać śmierć mojej socjalnej strony. Przejście do stanu wiecznego obserwatora. Zniknie cierpiąca w agoniach część umysłu, która katuje wizjami wiecznej samotności i jej negatywnymi konsekwencjami - i zniknie również dystrakcja, co pozwoli na skupienie się na innych rzeczach.
Tak więc moim zdaniem, nie trzeba fizycznie umierać w całości - żeby doświadczyć śmierci. Wystarczy, że "uśmiercimy" pewny fragment naszego życia/osobowości, i doświadczymy traumy, która zredefiniuje nasze życie w taki sposób, jakbyśmy faktycznie umarli i narodzili się na nowo.
"Don't bend; don't water it down; don't try to make it logical; don't edit your own soul according to the fashion. Rather, follow your most intense obsessions mercilessly." - Franz Kafka
-
Patrycjusz
- Intro-wyjadacz
- Posty: 390
- Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
- Płeć: mężczyzna
Re: Czy boicie się śmierci?
Częściowo tak, ale to zbyt duże uogólnienie. Co z tymi, którzy jednak wiedzieli, co ze sobą zrobić, albo powiedzieli im to rodzice/nauczyciele/społeczeństwo i tego się trzymają? Co z tymi, którzy nie eksperymentowali - zaznaczam, że to jest znacząca większość, naturę eksperymentatora ma mały % ludzkości, przede wszystkim dlatego, że inherentną cechą eksperymentu jest to, że może on się nie udać - wpisane jest w niego nieodłącznie ryzyko i możliwość osiągnięcia negatywnych wyników. Co z tymi, którzy nie próbowali nowych zawodów - poszli na studia, które bardziej twardo determinowały możliwe prace, świeżo po nich wylądowali w jednej specjalizacji i już się jej trzymali?KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Otóż, do pewnego momentu naszego życia nie wiemy co ze sobą zrobić, ciągle eksperymentujemy - próbujemy nowych zawodów i tak dalej. W pewnym momencie jednak nadchodzi ustatkowanie się, zarówno w sferze zawodowej, jak i relacjach. Gdzieś pod koniec naszych lat 20 wybieramy ostatecznie naszą specjalizację zawodową, partnerkę życiową, cele życiowe i tak dalej.
I z drugiej strony - co z tymi, którzy się nie ustatkowują, a przynajmniej jeszcze nie w 20. latach swojego życia? Co z tymi, którzy nie robią tego w relacjach - bo nie muszą, w opozycji do sfery zawodowej - preferując bycie wolnolotem w temacie? Co z tymi, którzy nie mają celów życiowych, tylko po prostu żyją - i znowu zaznaczam, że to jest znaczna większość ludzkości.
Jeśli członek społeczeństwa nie wie, jak sobą pokierować lub jak się ustatkować, zwykle oferuje się tutaj społeczeństwo - rozumiane i jako szerszy tłum, i jako pojedyncze jednostki, np. znajomi. Natomiast nie jest powiedziane, że taka jednostka - ze względu na większe zapędy do niezależności i wolności osobistej - przyjmie te oferty i rady społeczne.KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Co, jeśli ktoś jest w okolicach 30, ale nigdy nie miał ani jednej poważnej pracy/partnera/dalej nie wie, co chce robić w życiu?
Dlatego też większość młodych ludzi okres eksperymentowania i wyszumiania się dzisiaj kończy stosunkowo wcześnie, np. w wieku 25-26 lat, a nie 30. Sam zrobiłem to właśnie w wieku lat 30 i ten okres 26-30 i jego późniejsze konsekwencje po 30-stce widziane były przez społeczeństwo jak bycie quasi-socjopatą, podczas kiedy to były tylko lekkie odchyły formalne i behawioralne, nic strasznego, ale gawiedzi to wystarczyło do tego, żeby już przyłożył łatkę i nigdy jej nie zdjąć. Dlatego też musiałem przejść to, co opisałeś:KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Jeśli ktoś nie zrobi pewnych rzeczy w okresie tzw. tutorialu dorosłości (gdzie Janusze dalej mówią ci per "młody", nie "pan"), to późniejsze zabranie się za nie będzie znacznie cięższe, bo błędy tolerowane "młodemu" nie przejdą już tak łatwo u "pana".
Wystarczy, że nie chce się mieć dzieci, a już większość kobiet odpada na starcie (bo byłoby ciężkie do opisania np. okłamywanie ich w tym temacie). Większość ludzi też odpada na starcie, bo kiedy już chcą je mieć i sobie je zrobią, ich życie codzienne/ogólne wygląda tak różnie od bezdzietnych, że nie można ze sobą normalnie funkcjonować i rozmawiać. I to wszystko przy akompaniamencie posiadania pracy i jakichś pieniędzy, które to mogą być wtedy środkiem do realizacji pasji i kupowania czegokolwiek, ale jeśli nie bierzesz kredytów/leasingów firmowych itp. to już jesteś "po drugiej stronie barykady".KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01I tutaj dochodzi moim zdaniem taka metaforyczna śmierć - wszystko, co wcześniej wymagało pracy/dokończenia - jest już praktycznie niemożliwie do zrobienia. Na bezrobotnego do 30 rż. pracodawcy będą patrzeć jak na potencjalny generator problemów, i będzie mieć problem z zatrudnieniem w innych miejscach niż Żabka lub McDonald. To samo samotni przez całe życie ludzie, po 30 są oni czymś dziwnym, eksponatem dziewictwa, elementem nie pasującym do archetypu zdrowego i normalnego człowieka.
Wystarczy, że powie się: mi wystarczy tyle PLN, reszty, która mnie interesuje nie da się kupić za pieniądze - i już jesteś po drugiej stronie.
W jakimś sensie na pewno. Jeśli nie zrobisz dziecka, a oni tak, to już stworzy się duży podział. A ci ze starszego pokolenia zaczną się starzeć, być dziadkami, umierać itd. Gdzieś mi po drodze umknął okres, w którym część ludzi właśnie się postarzała, przeszła na emeryturę, a i nawet jakieś pogrzeby były. To już następny etap tego procesu, dalszych wymian pokoleniowych.KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Lękiem, że w pewnym momencie moi bliscy zaczną się wykruszać, i koniec końców zostanę sam.
Ostatnio miałem okazję porozmawiać z pewnym przedstawicielem "wiecznych obserwatorów", który przez 11 lat uczestniczył w kołowrotku "korpo-samochody-kasa-żona", wypisał się z tego i teraz w wieku 46 lat robi wszystko, żeby się w to nie wkręcać, jak to powiedział "chcę dalej żyć tak, żeby nic po sobie na tym świecie nie zostawić", no ale to był jednak typ, który śmiertelnie poważnie mówił, że "ludzie myślą, że są kimś w świecie, w którym była nicość przed nimi i będzie po nich", próbując przekonać mnie, że nie powinienem być specjalistą od niczego w pracy czy tam życiu hobbystycznym, więc takich edgelordów jest jednak bardzo mało.
Próbowałem tak robić wiele razy, mam problem z psychologią gestalt i wiele razy próbowałem stawiać temu opór. Problem polega na tym, że przeszłość zawsze wyłazi i nawet jak się nie zachowa zasad dobrej kontynuacji itd., to te fragmenty/skrawki i tak się pojawią, tylko w bardziej niewygodnej formie.KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 16:01Wystarczy, że "uśmiercimy" pewny fragment naszego życia/osobowości
- KierowcaInrzynier
- Pobudzony intro
- Posty: 170
- Rejestracja: 27 gru 2022, 21:42
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
- Lokalizacja: 53.82747483729529, 18.107694236160945
- Kontakt:
Re: Czy boicie się śmierci?
Sytuacja wygląda trochę gorzej, gdy pomyśli się - że indywidualizm i eksperymentowanie oraz niepewność są forsowane wszystkim, niezależnie od charakteru i osobowości, przez co mamy wysyp ludzi których życie to jeden wielki znak zapytania, bo ani wyeksperymentować tego nie mogą, bo nie potrafią - ani żyć wg. naznaczonego wcześniej schematu też nie mogą, bo róbta co chceta, bądź sobą, odkryj siebie.Częściowo tak, ale to zbyt duże uogólnienie. Co z tymi, którzy jednak wiedzieli, co ze sobą zrobić, albo powiedzieli im to rodzice/nauczyciele/społeczeństwo i tego się trzymają? Co z tymi, którzy nie eksperymentowali - zaznaczam, że to jest znacząca większość, naturę eksperymentatora ma mały % ludzkości, przede wszystkim dlatego, że inherentną cechą eksperymentu jest to, że może on się nie udać - wpisane jest w niego nieodłącznie ryzyko i możliwość osiągnięcia negatywnych wyników. Co z tymi, którzy nie próbowali nowych zawodów - poszli na studia, które bardziej twardo determinowały możliwe prace, świeżo po nich wylądowali w jednej specjalizacji i już się jej trzymali?
I z drugiej strony - co z tymi, którzy się nie ustatkowują, a przynajmniej jeszcze nie w 20. latach swojego życia? Co z tymi, którzy nie robią tego w relacjach - bo nie muszą, w opozycji do sfery zawodowej - preferując bycie wolnolotem w temacie? Co z tymi, którzy nie mają celów życiowych, tylko po prostu żyją - i znowu zaznaczam, że to jest znaczna większość ludzkości.
Poza tym, z resztą się zgadzam. Liczyłem w sumie kiedyś na śmierć pewnej części osobowości, ale zamiast ginąć - to przysparza mi coraz więcej fizycznego bólu. A z biegiem czasu - zamiast "dojrzeć", to niekompatybilność z resztą społeczeństwa narasta coraz bardziej - co z kolei powoduje Weltschmertz.
"Don't bend; don't water it down; don't try to make it logical; don't edit your own soul according to the fashion. Rather, follow your most intense obsessions mercilessly." - Franz Kafka
-
Patrycjusz
- Intro-wyjadacz
- Posty: 390
- Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
- Płeć: mężczyzna
Re: Czy boicie się śmierci?
Wiesz, takie róbta co chceta, bądź sobą, odkryj siebie, to można sobie na boku z pasji porobić, pogadać z kimś o tym, a najlepiej to z psychologiem na terapii, co częściowo zostanie w tym gabinecie, a częściowo można przenieść do życia prywatnego. I tu zaznaczam - prywatnego. Próby tworzenia z tego życia zawodowego to recepta dla nielicznych. Nie mówię, że nie obchodzi mnie ten 1%, bo bardzo mnie obchodzi, ale bądźmy szczerzy do cholery, że to 1% na tle 99%.
Jak widzę, w jaki sposób ta "reszta społeczeństwa" jedzie na automacie, to nie wydaje mi się to zbyt dojrzałe.KierowcaInrzynier pisze: 28 wrz 2025, 19:32A z biegiem czasu - zamiast "dojrzeć", to niekompatybilność z resztą społeczeństwa narasta coraz bardziej - co z kolei powoduje Weltschmertz.