Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Tutaj możemy się lepiej poznać. Napisać, co lubimy, jacy jesteśmy i zapytać o to innych. Tematy poważne i osobiste oraz lekkie i błahe.
Iratia

Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Iratia »

Potrzebujemy pracy, żeby przetrwać, w pracy spędzamy znaczną część swojego życia. Często więc mówi się, żeby wybierać pracę zgodnie z powołaniem i pasjami, by z tego przymusu uczynić przyjemność. Jednak gdzie nie spojrzę, nikt nie jest zadowolony ze swojego źródła zarobku. Choć znaczna część wybierała go zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, szybko okazywało się, że realia wyglądają zgoła inaczej, zawód podobno związany z tymi zainteresowaniami w gruncie rzeczy niewiele ma z nimi wspólnego i stał się katorgą, skutecznie obrzydzając samą pasję.
W związku z czym nasunęły mi się refleksje; może wmawianie młodym ludziom, żeby wybierali zawód zgodny z pasją i czynili z niego część swojej tożsamości to wielka blaga? Lepiej postawić na pewne źródło utrzymania i w każdej chwili być przygotowanym na zmianę branży, gdy nowe rozwiązania technologiczne zaczną spychać potrzebę obecności faktycznych ludzi na margines?
A może jest to uniwersalny ludzki problem i dziadek Freud miał rację, twierdząc, że ,, zdecydowana większość ludzi pracuje tylko z konieczności, i z tej naturalnej niechęci do pracy wynikają najpoważniejsze problemy społeczne.’’
Ostatecznie większość ludzi na świecie nie jest na tyle wybitna, aby popchnąć znacząco cywilizację dalej czy to poprzez sztukę, czy naukę, więc pozostała im ta codzienna dłubanina w zawodach, które jednostce nigdy nie dadzą poczucia sensu i spełnienia, ale sumarycznie są koniecznie do zapewnienia stabilności cywilizacji. I ukojenie przyjdzie wraz z akceptacją własnej mierności, zaprzestaniem poszukiwaniu sensu w tych jałowych godzinach, które wypełniają większość naszego życia.


Jestem ciekawa więc, jakie Wy macie podejście do miejsca, w którym spędzacie większość swoich dni w celach zarobkowych?
Traktujecie je jako rdzeń swojego życia, do którego podchodzicie ze szczerym zaangażowaniem czy zło konieczne, które jest potrzebne, by zapełnić żołądek, a sens odnajdujecie w czasie po pracy?
Czy czuliście się kiedyś wypaleni, myśleliście o przebranżowieniu albo już to zrobiliście?
Żałujecie swoich wyborów?
Macie jakieś domysły, dlaczego tak wielu ludzi nie czuje spełnienia w pracy? Lub może nie zgadzacie się z takim twierdzeniem?




A, właśnie, cytacik dla inspiracji, zapomniałabym.

,,Wiedząc dobrze, że życie jest zbyt krótkie, aby wybór ten nie był nieodwołalny, czuł lęk na myśl, że żaden zawód nie pociąga go nieodparcie. Ze sceptycyzmem rozważał wachlarz możliwości, które się otwierały: prokuratorzy, poświęcający całe życiu prześladowaniu innych; nauczyciele, popychadła dla źle wychowanych dzieci; dyscypliny techniczne, gdzie postęp przynosi przy niewielkich korzyściach ogromne szkody; paplanina nauk humanistycznych, tyleż wysmakowana co pusta; architektura wnętrz zupełnie podporządkowana modom, których nienawidził; nędzny zawód aptekarza ograniczający się do sprzedawania pudełek i flakoników. […] I choć ostatecznie zdecydował się na medycynę, nie uległ żadnemu tajemnemu upodobaniu, lecz altruistycznemu idealizmowi: uważał medycynę za jedyne zajęcie bezspornie dla człowieka pożyteczne, zajęcie, w którym postęp techniczny przynosi najmniej ujemnych skutków.
Rozczarowanie pojawiło się niezwłocznie, gdy okazało się, że musiał spędzać czas w prosektorium[…]’’

~ Milan Kundera ,,Tożsamość’’
Awatar użytkownika
Percy
Rozkręcony intro
Posty: 344
Rejestracja: 01 wrz 2019, 12:08
Płeć: mężczyzna

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Percy »

Iratia pisze: 20 sie 2025, 15:00 (...) Choć znaczna część wybierała go zgodnie ze swoimi zainteresowaniami
W moim otoczeniu tak nie było.
Rodzice od początku wmawiali mi, że
Iratia pisze: 20 sie 2025, 15:00 Lepiej postawić na pewne źródło utrzymania
I generalnie liczyły się studia lekarskie, prawnicze, albo techniczne. Wszystko pozostałe było uznawane za "wysokiego ryzyka" i rodzice robili bardzo dużo, by pociechy nie zboczyły z toru.

W moim przypadku padło na polibudę.
Iratia pisze: 20 sie 2025, 15:00 i w każdej chwili być przygotowanym na zmianę branży, gdy nowe rozwiązania technologiczne zaczną spychać potrzebę obecności faktycznych ludzi na margines?
O tym akurat moi rodzice nie myśleli, no bo "pewne źródło utrzymania" oznacza, że się branży nie będzie zmieniać, prawda?
Także ja też o tym nie myślałem. Szedłem ścieżką wydeptaną przez legiony innych naiwniaków, po drodze mijając tych, co się z niej stoczyli, ani razu nie poświęcając się refleksji, czy aby na pewno to coś dla mnie. W końcu dorastałem balansując na granicy między biedą a klasą średnią. Ważne było, by to pierwsze mieć daleko za sobą i się ustabilizować w tym drugim położeniu.

Kierunki studiów i zawód związany z pasją, zainteresowaniami, to luksus był. Ciężko sobie pozwolić na luksus gdy trzeba pilnować, by nie było potrzeby pożyczać na rachunki. No, ale nie było też tak, że byłem kompletnie pozbawiony wolności. Mogłem sobie swobodnie wybrać swój krąg piekła. I padło na taki, w którym jako-tako się urządziłem.
Ostatecznie większość ludzi na świecie nie jest na tyle wybitna, aby popchnąć znacząco cywilizację dalej czy to poprzez sztukę, czy naukę, więc pozostała im ta codzienna dłubanina w zawodach, które jednostce nigdy nie dadzą poczucia sensu i spełnienia, ale sumarycznie są koniecznie do zapewnienia stabilności cywilizacji. I ukojenie przyjdzie wraz z akceptacją własnej mierności, zaprzestaniem poszukiwaniu sensu w tych jałowych godzinach, które wypełniają większość naszego życia.
Nie trzeba od razu pchać naprzód cywilizacji. Wystarczy, że się ma poczucie satysfakcji i pożytku.
Znałem kiedyś fryzjera, który swego fachu nauczył się jeszcze przed wojną. Strzyżeniem zajmował się prawie do końca swoich dni (dożył 90-tki). Czy dzięki temu świat dokonał skoku cywilizacyjnego? Oczywiście, że nie. On po prostu lubił to robić, lubił przy tym rozmawiać z ludźmi. Czuł się częścią społeczności i dawał jej coś od siebie. Tyle mu wystarczyło.
Czy czuliście się kiedyś wypaleni, myśleliście o przebranżowieniu albo już to zrobiliście?
Bardzo często czuję się wypalony, ale jestem za stary na przebranżowienie. Co najwyżej w branży jako takiej mogę poszukać czegoś innego, bo jest na tyle szeroka i zróżnicowana, że zmiana jednego typu wyrobnictwa na inny nie będzie strasznie trudna, a jednocześnie da jakiś powiew świeżości. Czy pójdę tą drogą, jeszcze nie wiem. Nie mam czasu. Trzeba robić.
Żałujecie swoich wyborów?
Owszem, ale z drugiej strony, nie mam pojęcia, jak by mi poszło na innej drodze. Porównywać swój aktualny los z mocno potencjalną/hipotetyczną abstrakcją... trawa zawsze wydaje się bardziej zielona gdzie indziej.
Macie jakieś domysły, dlaczego tak wielu ludzi nie czuje spełnienia w pracy?
Jak pytam różnych znajomych o odczucia wobec ich pracy, to rzadko słyszę stwierdzenia, że nie czują się tam spełnieni. Słyszę narzekania na szefa, na kolegów/koleżanki, na narzędzia pracy, na pensje, na bzdurne e-maile z HR, na wyśrubowane terminy i wrzutki do projektów, ale rozterek natury egzystencjalnej, niekoniecznie. Tak jak wspomniany powyżej fryzjer, ci ludzie nie mają i pewnie nigdy nie mieli jakichś super ambicji związanych z zawodem; poza tym, by robić coś sensownego i przyzwoicie przy tym zarobić. Jedyne co im się ewentualnie marzy, to być "samemu sobie szefem", czyli własna działalność gospodarcza.

Weltschmerz jest dla wrażliwców i artystów, reszta po prostu idzie robić.
A, właśnie, cytacik dla inspiracji, zapomniałabym.
Też będę miał jeden.

"Cóż za ponury absurd, by o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem".
Dzień Świra
Awatar użytkownika
Fyapowah
Rozkręcony intro
Posty: 302
Rejestracja: 01 maja 2012, 23:24
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP
Kontakt:

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Fyapowah »

Iratia pisze: 20 sie 2025, 15:00 W związku z czym nasunęły mi się refleksje; może wmawianie młodym ludziom, żeby wybierali zawód zgodny z pasją i czynili z niego część swojej tożsamości to wielka blaga? Lepiej postawić na pewne źródło utrzymania i w każdej chwili być przygotowanym na zmianę branży, gdy nowe rozwiązania technologiczne zaczną spychać potrzebę obecności faktycznych ludzi na margines?
Iratia pisze: 20 sie 2025, 15:00 Macie jakieś domysły, dlaczego tak wielu ludzi nie czuje spełnienia w pracy?
Większość ludzi nie ma i nigdy nie będzie mieć kariery. Większość ludzi ma lub będzie mieć pracę. Wmawianie młodym ludziom, że mogą wykonywać zawód zgodny z pasją tworzy nierealne oczekiwania. Dlatego ludzie czują się niespełnieni i niezadowoleni kiedy nie spełniają tych oczekiwań.

Wykonywanie pospolitej pracy dla pieniędzy, a nie dla pasji, jest normalne i powinno być spodziewane. Życie toczy się po pracy, a nie w pracy.

Konsekwencje propagandy sukcesu są takie, że ludzie (zwłaszcza kobiety) nie prowadzą normalnego życia po pracy, nie tworzą małżeństw, nie rodzą dzieci, tylko próbują "naprawić" swoje "życie" zawodowe, nie rozumiejąc, że ono powinno tak wyglądać i nie wymaga naprawy.
Iratia pisze: 20 sie 2025, 15:00 Jestem ciekawa więc, jakie Wy macie podejście do miejsca, w którym spędzacie większość swoich dni w celach zarobkowych?
Traktujecie je jako rdzeń swojego życia, do którego podchodzicie ze szczerym zaangażowaniem czy zło konieczne, które jest potrzebne, by zapełnić żołądek, a sens odnajdujecie w czasie po pracy?
Iratia pisze: 20 sie 2025, 15:00 Czy czuliście się kiedyś wypaleni, myśleliście o przebranżowieniu albo już to zrobiliście?
Jako, że pracuję w niezwykle elitarnym zawodzie popychającym cywilizację naprzód, jakim jest programowanie, moje podejście może być trochę inne, niż w większości zawodów.
Przez wiele lat podchodziłem do pracy ze szczerym zaangażowaniem i odnajdywałem sens w pracy nad ciekawymy projektami związanymi z AI, trafiło się również R&D dla branży farmaceutycznej. Przez ostatni rok doszło do wielu zmian w moim obecnym/byłym miejscu zatrudnienia (nieciekawe projekty, odejścia innych pracowników i dołożenie mi ich pracy w ramach dodatkowych obowiązków, symboliczne podwyżki), przez co faktycznie wypaliłem się. Dlatego podjąłem decyzję o zmianie pracy (ale nie zawodu). Niedługo zacznę pracę dla innej firmy, w której liczę ponownie na ciekawe projekty i więcej czasu na pracę nad danym projektem. Zamiast pracować w ramach umowy o pracę, jak do tej pory, będę niezależnym kontrahentem, co ma mi zapewnić większą elastyczność w temacie czasu pracy. Dzięku temu z pewnością odzyskam zaangażowanie.
Percy pisze: 20 sie 2025, 16:41 Też będę miał jeden.

"Cóż za ponury absurd, by o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem".
Dzień Świra
"Picie taniego wina boli na drugi dzień, bycie nieukiem boli przez resztę życia".
Ja
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Awatar użytkownika
KierowcaInrzynier
Pobudzony intro
Posty: 170
Rejestracja: 27 gru 2022, 21:42
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP
Lokalizacja: 53.82747483729529, 18.107694236160945
Kontakt:

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: KierowcaInrzynier »

Moim zdaniem, praca powinna być maksymalnie energooszczędna i satysfakcjonująca jednocześnie, tak jak kolega wyżej wspomniał - życie prywatne > życie zawodowe. Jeśli życie zawodowe ma wpływać na życie prywatne, to akceptowalna dla mnie jest sytuacja, w której wpływa ono na inspirację i pomysły, które można realizować u siebie.
Docelowo, ludzie (a zwłaszcza młodzi dorośli) pracowali po to, aby założyć rodzinę, i potem po pracy mieć czas wolny dla siebie i bliskich, przez co zarówno matka jak i ojciec uczestniczą w wychowywaniu swojego potomka.
Natomiast obecne realia - kult zapierdolu, eurosierotyzm, kariera ponad wszystko dewastują nie tylko samego człowieka, ale przede wszystkim życie dookoła niego i jego więzi społeczne.
I jak się super fajna kariera kończy, bo np. wypalenie, zwolnienie, wypadek i kalectwo itd. - to okazuje się, że siedzisz w głębokim bagnie pełnym bulgoczącego kału, w którym nikt na ciebie nie czeka, nikt cie nie kocha i jesteś sam jak palec, bo preferowałeś karierę i super wyzwolenie nad zbudowaniem własnego klanu/gildii w którym, niezależnie od okoliczności takich jak utrata pracy, twoja familia obejmuje nad tobą opiekę i dba, abyś odzyskał siły.
To sformułowanie oczywiście nie tyczy się tych, którzy własnego klanu założyć nie mogą z przyczyn zewnętrznych, mówię stricte o fetyszystach kariery i turbokorporacyjnego kapitalizmu.
"Don't bend; don't water it down; don't try to make it logical; don't edit your own soul according to the fashion. Rather, follow your most intense obsessions mercilessly." - Franz Kafka
Awatar użytkownika
Rafael
Krypto-Extra
Posty: 901
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Rafael »

zawód podobno związany z tymi zainteresowaniami w gruncie rzeczy niewiele ma z nimi wspólnego i stał się katorgą,
Cóż praca to kara za grzechy😭 tak samo jak nauka w szkole i pobyt w przedszkolu. Ciąg różnorakich tortur psychicznych i fizycznych mający na celu zrobienie z człowieka niewolnika systemu. :help
Niektórzy o tym nawet nie wiedzą i zniewalają się dobrowolnie, co oczywiście jest najgorsze. :slabo:
Teoretycznie mogłoby być inaczej, ale nigdy nie było, nawet w PRLu, gdzie wielu pracowało mniej i lżej niż dzisiaj, a co najważniejsze w lepszej atmosferze.🥰 Za to zarobki były mniejsze, coś za coś.

Ja znam kilka osób, które są zadowolone :) ze swojej pracy zatem mogą mieć inne zdanie. Są też tacy, którzy gdy nie mają roboty zaczynają pić. Dla nich jest ona ratunkiem przed wykolejeniem. :swiety:
Ale większość faktycznie narzeka i jest to dla nich zło konieczne. :(

Ja osobiście zawsze byłem zadowolony per saldo, ale moja pozytywna ocena nie wynikała za samej pracy jako takiej, ale z tego co ona mi dawała, czyli albo duże pieniądze albo fajne towarzystwo. Niestety nigdy nie łącznie. Do tego jeszcze jakieś dodatki np. samochód służbowy do prywatnej dyspozycji łącznie z kosztami paliwa, darmowe restauracje, wyjazdy zagraniczne, prestiż.
Osoba bezrobotna jest mało szanowana. :(

Z dzisiejszej perspektywy milej wspominam, te miejsca gdzie płacili mało, ale robiło się coś wartościowego i pożytecznego dla innych do tego w dobrej atmosferze. :) Kiedyś nasz kraj był dużo lepszy niż dzisiaj, choć raczej biedny.
Teraz na parkingu przed moim blokiem stają same luksusowe samochody jeden większy od drugiego, a dawniej dominowały „maluszki” (Fiat 126p), ale ile było frajdy :) gdy komuś udało się zarobić na takie szczęście. Teraz satysfakcja z tych wypasionych olbrzymów jest dużo mniejsza i nie ma jej z kim dzielić, bo ludzie się nie znają i są obojętni.

A podobno ma być jeszcze gorzej, co widać po minach nastolatków i ich depresjach. Oni wiedzą, że ich przyszłość nie maluje się w jasnych barwach. :( Moje pokolenie było dużo bardziej radosne. :)
Gdybym miał teraz wybierać to zdecydowałbym się na jakiś zawód, którego zadaniem jest poprawianie ludziom nastroju, :) czyli jakiś coach lub terapeuta z radosnego nurtu. Myślę że zapotrzebowanie jest duże i nic nie wskazuje na to by miało się to zmienić.

Pod koniec lat 80tych takich możliwości nie było, a szkoda bo miałem do tego wrodzony talent i wszyscy mi to od dziecka mówili, że sama moja obecność dodaje im energii, radości i wigoru zarówno w interakcjach indywidualnych jak grupowych.💪
Wtedy nie było przestrzeni na takie biznesy. Jedyne co można było robić to prowadzić dyskoteki i wesela i inne imprezy okolicznościowe, ale tam był alkohol i inne patologie, zatem nie dla mnie na dłuższą metę. Co innego dorywczo w wakacje nad morzem, czy w górach. :)

Żałujecie swoich wyborów?
Z zawodowego punktu widzenia żałuję, że nie urodziłem się później,😭 bo za moich czasów nie było dla mnie dobrych wyborów, a poza tym byłem na to za głupi. Zresztą wszyscy tacy byli. Zmiany ustrojowe przewróciły do góry nogami cały świat🙃 i naprawdę nie było mądrych. Wszystko zależało od szczęścia.🌞
Nikt by na to nie wpadł że za x lat będzie można zarabiać przyzwoite pieniądze poza branżą rozrywką tylko na umiejętności podwyższania ludziom nastoju. :) Psychoterapeuci dostawali wtedy mniej niż salowa w szpitalu i nic nie wskazywało na to że kiedyś będzie lepiej. Jedna z bardziej sfrustrowanych grup zawodowych. Dużo nauki zero efektu finansowego. :( Moja rodzina w tym pracowało i mnie zniechęcała jak tylko mogła, ale i tak nie pomogło.

Ja wiele razy zmieniałem branże i kierunki studiów. Próbowałem w różnych miejscach. Dla mnie to była zawsze tylko zabawa,🥳 bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, by musieć pracować aby żyć.
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Awatar użytkownika
tonerek
Intro-wyjadacz
Posty: 428
Rejestracja: 17 mar 2019, 17:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
Lokalizacja: Kraków

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: tonerek »

Weltschmerz jest dla wrażliwców i artystów, reszta po prostu idzie robić.
Zgadzam się.

Co do pracy zarobkowej - po iluśtam przepracowanych latach doszedłem do wniosku że praca jest po to żeby zarabiać uczciwe pieniądze.
Tylko tyle i aż tyle.
Nie mieszam się w pracowe wojenki, o ile takie się zdarzają (a ostatnio u mnie nie). Do poganiania są nadzorcy niewolników - u mnie w pracy jak robię wszystko w rozsądnym tempie - nikt się mnie odpukać nie czepia.
Staram się nie oceniać, tylko ewentualnie wskazywać niedociągnięcia czy lepsze rozwiązania - jak i mnie jest wskazywane.
Dobry code review w branży IT jest cenny (dla postronnych: analiza tego co zmieniłeś w kodzie programu w ramach powierzonego ci zadania).
Oczywiście zdarzają się sytuacje konfliktowe, które trzeba najlepiej proaktywnie rozwiązywać. Ideały to tylko w niebie (którego nie ma).

Miałem przyjemność lub nieprzyjemność bywać w różnych środowiskach, te innowacyjne okazywały się zazwyczaj słabiej opłacane albo zagrożone szybkim podziękowaniem za współpracę. Te bardziej przypominające korpo- często najeżone różnymi bezsensownymi procedurami, które tylko utrudniały pracę. Te januszeksowate - w zależności od ego szefa, ale zazwyczaj wiązało się to z zapierdzielem po godzinach i ewentualną (lub nie) zapłatą za nadgodziny. W tych ostatnich często o powodzeniu w firmie mocniej decydował vibe między tobą a szefem i innymi współpracownikami.
intbrun
Intromajster
Posty: 465
Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP
Lokalizacja: Norwegia

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: intbrun »

Są różne podejścia, jedno z nich mówi, że jeśli nasza praca to jednocześnie nasze hobby - w momencie wypalenia, lub gdy praca nas wypluje, tracimy jedno i drugie. Wg tej teorii lepiej byłoby rozdzielić hobby od pracy. Ale to wszystko 'zależy'. Nierzadko hobby wymaga tyle czasu i zasobów, że jednak warto zrobić z niego pracę (fotograf pasjonat, pstrykający zarobkowo chałtury, wciągają sprzęt w koszty firmy itp). Bo inaczej po prostu ciężko będzie te hobby realizować. Tyle że, moim zdaniem, to samo dotyczy pracy. Dobra, w sensie ciekawa i dobrze płatna praca wymaga jednak mocnego zaangażowania, a ciężko się angażować, jeśli do pracy chodzimy za karę. Jednak chociaż trochę trzeba lubić i czuć to co się robi, żeby nie dostać w dekiel. A z kolei gdy się za mocno zaangażujemy, to prędzej czy później czeka nas wypalenie. Więc dodatkowo warto jednak czuwać i się rozglądać, może obok jest coś ciekawszego i warto zmienić (plus często zmiana pozwoli zrobić jakiś skok finansowy, podczas gdy w swojej firmie jedziemy już po widełkach tylko).

Odnośnie kariery i awansów, to niedawno trafiłem na ciekawą analizę, której źródła nie przytoczę (chyba wywiad z jakimś biznesmenem, lub analitykiem), a która spodobała mi się na zasadzie (coś w tym jest). Otóż będąc w (większej) firmie zaczynamy od jakiegoś juniora i pniemy się powoli w górę, podwyżki, mikro-awanse, aż dochodzimy do momentu, gdy wyżej się już nie da - koniec ścieżki. Taki inżynier zostaje super-inżynierem i tyle. Całkiem często próbujemy piąć się dalej, ale trzeba już inną ścieżkę. I taki super-inżynier nagle zostaje malym managerem, spora część nie sprawdzi się, niektórym się uda i pójdą jeszcze wyżej, ale ostatecznie stanowcza większość utknie. Dojdzie to miejsca, gdzie po prostu już sobie nie radzą, bo mają inny background, a nie da się wszystkiego nauczyć od zera (mentalność, nawyki). W efekcie mamy w firmie sporą ilość osób, która jest na niewłaściwych stanowiskach. Te osoby wymyślają strategie, prowadzą firmę i zarządzają innymi ludźmi - w sposób nieefektywny, bo są niewłaściwymi osobami na niewłaściwych stanowiskach. I to niekoniecznie jest ich wina, skoro jako manager mogą zarobić jednak sporo wiecej niż jako super-inżynier. To wszystko psuje atmosferę w firmie, nie wspominając o jej czysto biznesowej efektywności.

Natomiast co do samej pracy - to dużo zależy od miejsca i tematyki, ale równie mocno od ludzi. Jeśli trafi się na dobrą ekipę, to po prostu fajnie się pracuje. Jeśli ekipa jest niezgrana, albo dużo indywidualistów (żeby nie powiedzieć egoistów) to nawet tematycznie fajna praca nie będzie dawała satysfakcji. Tyle, że zawsze jest dylemat - zmieniać czy zostać, szczególnie gdy praca daje sensowny przychód czy inne benefity. Z jednej strony - kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. Z drugiej - trawa u sąsiada zawsze bardziej zielona, oraz - nie narzekaj na szefa swego, bo możesz mieć gorszego. To trochę jak z giełdą - po czasie wiemy jakie decyzje trzeba było podjąć.

Ale na zmiany trzeba być otwartym, szczególnie jeśli widać, że firma zaczyna się sypać, albo atmosfera siadła zupełnie, albo odprawiają się jakieś paskudne bullingi, na które nikt nie reaguje. Każdy przypadek jest inny, ale zmiana zawsze daje jakąś świeżość. Dlatego dobrze jest czuwać i śledzić rynek pracy, nawet jeśli jesteśmy ze swojej zadowoleni (na teraz), żeby wiedzieć jakie są możliwości, ale też żeby nie przegapić jakieś okazji, która może się nie powtórzyć. Lepiej zmieniać pracę bez przymusu, niż szukać gwałtownie, bo się skończyła niespodziewanie. Tutaj również odpowiednie zachowania związane z domowym budżetem - czyli obowiązkowe zbudowanie poduszki finansowej, idealnie takiej klasyczniej (półroczne zarobki, pozwalające przetrwać kilka miesięcy szukania nowej pracy). Żeby nie szukać w desperacji i nie brać co popadnie. Ale wiadomo - nie zawsze się da.
W każdym razie jedna z mądrości ludowych głosi, że ludzie nie opuszczają złej firmy tylko złego szefa. Jeśłi trafiamy do toksycznego środowiska, to naprawdę warto się szybko ewakuować.

Kończąc - jako człowiek już nieco doświadczony podpowiem, że nadchodzi moment, gdy zaczyna się szanować swój czas, i nadchodzi refleksja, że może lepiej mniej zarobić, ale być dłużej w domu, z biskimi, czy swoim hobby. I pojawiają się refleksje - czy na pewno warto było się aż tak angażować. Na szczęście mam wrażenie, że obecne pokolenie po szkołach czy studiach podchodzi do pracy z nieco większym dystansem. I prawidłowo.

Czy wybrałbym dziś inaczej, czy żałuję wyborów czy ścieżki, którą ciągle jeszcze podążam? Tak i nie. Wiele rzeczy można było wybrać inaczej, ale nigdy nie wiadomo czy to byłoby lepiej. A to co wybrałem wyszło niczego sobie, więc wybory nie były bardzo złe. Czyli całościowo pozytywnie.
Iratia

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Iratia »

Ciekawie czytało się Wasze spostrzeżenia. (Co nie oznacza końca wątku, nadal zapraszam chętnych do udziału w dyskusji!)

Interesujące, że sporo z Was zdaje się postrzegać tę kwestię w podziale ,,drapieżne wspinanie się po drabinie kariery kosztem bliskich vs spokojna praca i czas dla rodziny’’. Ja niestety częściej widzę sytuację złożoną z braku postrzeganiu celowości swojej pracy bez zabiegania o najwyższe stołki i jednocześnie brak bliskich relacji z przymusu. Ponieważ pytanie brzmi, na ile ktoś chce brać udział w tym szaleńczym biegu, a na ile jest zmuszony przez firmy (lub sytuację życiową), które stawiają prosty wybór; albo biegniesz 12h albo odpadasz z gry, nagrody nie ma, jest tylko kara.
Nawet obecność rodziny niekoniecznie zawsze daje gwarancję wsparcia, dlatego taki obrazek:
KierowcaInrzynier pisze: 20 sie 2025, 17:57 niezależnie od okoliczności takich jak utrata pracy, twoja familia obejmuje nad tobą opiekę i dba, abyś odzyskał siły.
dla niejednego jest czystą utopią.
intbrun pisze: 20 sie 2025, 20:56 Nierzadko hobby wymaga tyle czasu i zasobów, że jednak warto zrobić z niego pracę (fotograf pasjonat, pstrykający zarobkowo chałtury, wciągają sprzęt w koszty firmy itp). Bo inaczej po prostu ciężko będzie te hobby realizować.
Faktycznie są pewne hobby na tyle czaso- i funduszochłonne, że praca stanowi poważną dla nich przeszkodę, jednak nie jestem pewna, czy zrobienie z nich zarobku zawsze się sprawdzi. W niektórych przypadkach pewnie tak i wtedy super, jednak i tutaj trzeba się do czegoś, do kogoś, dostosować. I może się okazać, że to przykładowe robienie zdjęć rzeczy, których się absolutnie nie chce robić, oraz późniejsza obróbka tego, również wysysają całą radość z tej pasji. Czyli znów wraca problem utraty hobby przez pracę.
Awatar użytkownika
KierowcaInrzynier
Pobudzony intro
Posty: 170
Rejestracja: 27 gru 2022, 21:42
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP
Lokalizacja: 53.82747483729529, 18.107694236160945
Kontakt:

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: KierowcaInrzynier »

albo biegniesz 12h albo odpadasz z gry, nagrody nie ma, jest tylko kara.
Nigdy nie byłem postawiony przed takim wyborem, jestem leniem śmierdzącym, a przepracowywałem się tylko na tirach - gdy wymagała specyfika tego gównianego zawodu, ale przynajmniej zostałem odpowiednio wynagrodzony.
Najgorsze jest to, że nie ma żony, z którą mógłbym spędzać pozostały wolny czas ani klanu który mógłbym zbudować, bo wszystkie żony albo zdychają z przepracowania w k0rpo w rytm uderzania bata pana Szlomo Szekelszteina, albo mają regularny seans prania mózgu, i w rezultacie dostajemy zmieloną papke XXI wiecznej katastrofy socjalnej i demograficznej.
Generalnie, nie wszyscy mają możliwość pracowania jak człowiek, za dobre pieniądze. Rozumiem, że niektórzy zapieprzają, bo rodzina czy tam długi. Ale zapieprzanie i marnowanie zdrowia i poświęcanie relacji tylko po to, aby demoniczny prosiak w garniturze i cylindrze uśmiechał się jeszcze szerzej - nie jest żadnym układem, tylko biegającym chomikiem w kółku.
"Don't bend; don't water it down; don't try to make it logical; don't edit your own soul according to the fashion. Rather, follow your most intense obsessions mercilessly." - Franz Kafka
Awatar użytkownika
Miszka
Intro-wyjadacz
Posty: 442
Rejestracja: 03 paź 2012, 21:38
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Śląsk

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Miszka »

Należę do osób które średnio co 2-3 lata zmieniają pracę, mimo że na żadną nie narzekałem. Ale lubię uczyć się nowych rzeczy i patrzeć na swoją branżę z różnych stron. Z perspektywy zawodu gdzie można sporo zarabiać w terenie lub średnio stacjonarnie (głównie w laboratoriach lub biurach) widzę trend, że sporo osób kilka lat pracowało ciężej by zarobić na mieszkanie/wkład własny, a później zakładali rodziny.
Co do pracy a pasji. Praca będąca przyjemnością to przywilej ludzi posiadających dobry start w życiu lub będących gotowym poświęcić wiele czasu na to by tak się stało. Dla wielu jedyną szansą by godnie żyć lub utrzymać rodzinę jest coś co wyniszcza organizm, np przemysł ciężki.
Ja wybrałem coś pomiędzy - studia wg zainteresowań, które ku mojemu zaskoczeniu pozwoliły mi pracować w zawodzie, ale jednocześnie ze świadomością że w czymś innym zarabiał bym lepiej. Nie mam kredytów, mam gdzie mieszkać, wczasy w Zanzibarze to nie moje klimaty więc spokojna praca którą lubię mi odpowiada.

Jeszcze nawiązując do "naszych czasów"..… Nie generalizował bym podejścia kobiet do pracy i przekładania jej nad życie prywatne, wydaje mi się, że problem z demografią bardziej zależy od cen mieszkań, być może też od tzw. "cyfrozy" która niektórym utrudnia tworzenie relacji. Ogólnie z obserwacji znajomych ze studiów, rodziny i sąsiadów szybciej bym stwierdził że sporo dzieci mają te kobiety które na to stać lub mieszkają na swoim. Czasem dzięki bogatym mężom, ale czasem to one zarabiają więcej. Drugi biegun to sporo par mających jedno dziecko. Niby zaniżają statystyki demograficzne, ale nie z powodu ideologii tylko mieszkania w kawalerce. Do tego - przynajmniej w moim otoczeniu - dużo kobiet ma trudności z zajściem w ciążę mimo młodego wieku.

Co do awansów, kariery, zarządzania. Z korpo mam doświadczenia że jest to większy absurd nawet niż praca w urzędzie, ale ogólnie na stanowisku specjalisty można totalnie się opieprzać. Awans nie ma sensu bo za kilka stówek dochodzi mnóstwo obowiązków, a przeskoczenie średniego szczebla managerskiego jest i tak dla "wybranych". Januszex dobrze wspominam, byłem umówiony że jak zrobię swoje to mam wolne więc na ogół pracowałem po 5-6h dziennie. Z perspektywy czasu dłuższy czas pracy jest nieefektywny więc w 8h i tak bym więcej nie zrobił. Jeszcze był urząd (gdzie pracuje ponad 1000 osób), trochę jak korpo, więcej pracy ale też lepszy socjal i elastyczniejsze podejście do godzin pracy. Spoko opcja gdy ma się dzieci, ale kasa mniejsza niż u prywaciarzy.
Awatar użytkownika
KierowcaInrzynier
Pobudzony intro
Posty: 170
Rejestracja: 27 gru 2022, 21:42
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP
Lokalizacja: 53.82747483729529, 18.107694236160945
Kontakt:

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: KierowcaInrzynier »

problem z demografią bardziej zależy od cen mieszkań, być może też od tzw. "cyfrozy" która niektórym utrudnia tworzenie relacji.
Wielokrotnie obalano pogląd, że demografia zależy od cen mieszkań i dobrobytu. W biednych krajach (także w powojennej Polsce) dzietność szczytowała lub dalej szczytuje. Niejednokrotnie w jednej kawalerce nie dość, że żyły po 2 rodziny, to w dodatku wielodzietne. Pamiętam filmo-serial "Daleko od Szosy", w którym występuje co prawda problem mieszkaniowy i ogólnie perypetie młodych dorosłych, jednak dzięki kombinowaniu udaje im się jako tako przeżyć, pomimo dziecka na karku.
Co do cyfrozy - pełna zgoda. Byłem ostatnio na kilku rozmowach o pracę, i wszyscy pracodawcy chcieli się za wszelką cenę upewnić, że nie mam fobii społecznych ani problemów z podstawową komunikacją (26 lat, a wyglądam na 20). Z ciekawości, na ostatniej rozmowie zapytałem rekrutera, czy pyta o to tylko dlatego, że ludzie w moim wieku mają problem z umiejętnościami miękkimi.
Potwierdził to, i pogratulował spostrzegawczości.
"Don't bend; don't water it down; don't try to make it logical; don't edit your own soul according to the fashion. Rather, follow your most intense obsessions mercilessly." - Franz Kafka
Iratia

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Iratia »

Miszka pisze: 21 sie 2025, 7:59 Należę do osób które średnio co 2-3 lata zmieniają pracę
O! To pozwolę sobie na trochę prywatne pytanie, o ile to nie problem: czy pracodawcy nie mieli generalnie problemu z częstymi zmianami miejsc pracy? Nie podchodzili do tego nieufnie?
Miszka pisze: 21 sie 2025, 7:59 wydaje mi się, że problem z demografią bardziej zależy od cen mieszkań
Z ciekawości spojrzałam sobie na statystki Europy w tej kwestii (nie tyle może co cen mieszkań, ile średniego wieku opuszczenia domu rodzinnego) i prawdę mówiąc nie bardzo widać korelacje.

Hiszpania i Włochy faktycznie mają najwyższy wiek opuszczenia domu rodzinnego i jednocześnie najniższe wskaźniki urodzeń. Ale już taka Bułgaria czy Słowacja te wskaźniki mają jedne z najwyższych w Europie, choć średni wieku opuszczenia domu rodzinnego to 31 lat. Dla odmiany, z rodzin fińskich pociechy uciekają dość szybko, ale nie przekłada się to na ilość narodzin. Aczkolwiek we Francji szybsze usamodzielnienie łączy się z chęcią do rozmnażania.

Więc korelacja z sytuacją mieszkań taka średnia. Jednak na osi obyczajowej liberalizm vs konserwatyzm korelacja też średnia.
Przypuszczam więc, że jednak na kwestię założenia rodziny składa się mieszanina bardzo wielu czynników i ciężko wyłonić z tego ten jeden główny.


Obrazek


Obrazek

Heh, mam nadzieję, że macie dobry wzrok. c:
Awatar użytkownika
KierowcaInrzynier
Pobudzony intro
Posty: 170
Rejestracja: 27 gru 2022, 21:42
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP
Lokalizacja: 53.82747483729529, 18.107694236160945
Kontakt:

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: KierowcaInrzynier »

Przypuszczam więc, że jednak na kwestię założenia rodziny składa się mieszanina bardzo wielu czynników i ciężko wyłonić z tego ten jeden główny.
Głównym moim zdaniem to kultura - kult kariery i wyzwolenia kobiet poprzez wciąganie ich na siłę w tryby kariery, podczas gdy domyślnie to mężczyzna utrzymywał (i poświęcał czas i energię w pracy) na rodzinę, podczas gdy obowiązkami (domyślnymi) kobiety była opieka nad dziećmi i utrzymanie domu. Niektórzy farmazolą, że jest to rzekomo darmowa praca i niewola, jednak w rzeczywistości jest to układ handlowy - mężczyzna dostarcza zasobów i zapewnia bezpieczeństwo, kobieta zapewnia ciepło domowego ogniska (Hestia). Podam przykładowe statystyki względnie wysoko rozwiniętych krajów (albo ich części składowych), w których demografia ma się dobrze:
Izrael: 2,85 liczba urodzeń na kobietę (2023)
Arabia Saudyjska: 2,28 liczba urodzeń na kobietę (2023)
Czeczenia (składowa Rosji): 2,71 urodzeń na kobietę (2024)

Są to kraje, regiony o stricte unormowanych relacjach społecznych, jednak jest jeden ciekawy przypadek państwa, które mimo bycia zamordystyczną islamską dyktaturą, ma problem z dzietnością - jest to Iran.
1,70 liczba urodzeń na kobietę (2023)
Podejrzewam, że z Iranem problem polega na tym, że musi samodzielnie utrzymać gospodarkę na wysokich obrotach, przy ograniczonej liczbie ludności i bycia międzynarodowym pariasem (brak importu siły roboczej, ograniczony handel międzynarodowy, dominacja korpusu strażników rewolucji w każdej dziedzinie przemysłu), przez co kobiety są zaganiane do pracy, aby Iran jako tako nie odstawał od reszty swoich wrogów.

Wychodzi na to, że "wyzwolenie" kobiet jest korzystne krótkoterminowo, jako dopalacz do wzrostu intensywnie rozwijającej się gospodarki, jednak w perspektywie długoterminowej doprowadzi to do samozagłady wysoko rozwiniętych cywilizacji przemysłowych.
Oczywiście, Izrael będzie wieczny.
Źródło statystyk: Bank światowy
"Don't bend; don't water it down; don't try to make it logical; don't edit your own soul according to the fashion. Rather, follow your most intense obsessions mercilessly." - Franz Kafka
Awatar użytkownika
Fyapowah
Rozkręcony intro
Posty: 302
Rejestracja: 01 maja 2012, 23:24
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP
Kontakt:

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Fyapowah »

Iratia pisze: 21 sie 2025, 11:43 Aczkolwiek we Francji szybsze usamodzielnienie łączy się z chęcią do rozmnażania.
We Francji, Szwecji i innych krajach zachodu wskaźnik urodzeń jest zawyżony przez muzułmanów i inne mentalnie obce grupy etniczne i religijne. Biali obywatele tych krajów mają wskaźnik urodzeń zbliżony do Polaków w Polsce. To jeszcze bardziej osłabia/niweluje tę korelację. Na Słowacji i w Czechach wskaźnik urodzeń jest zawyżony przez cyganów.
Iratia pisze: 21 sie 2025, 11:43 Jednak na osi obyczajowej liberalizm vs konserwatyzm korelacja też średnia.
Nie istnieje taka oś. Liberalizm występuje na osi liberalizm vs etatyzm, a konserwatyzm na osi konserwatyzm vs progresywizm.

Najsilniej ze spadkiem dzietności jest skorelowana "edukacja" kobiet. Jest to tak znana korelacja, że aż jest to wykorzystywane jako narzędzie w celu zmniejszenia dzietności w krajach przeludnionych w Afryce, gdzie nadmiar dzieci prowadzi do ich życia w biedzie. Celowo organizacje humanitarne rozwijają tam edukację dziewczynek aby zmniejszyć wskaźnik urodzeń.

W okcydencie należy pójść w drugą stronę. I tak większość kobiet "edukuje się" w bezużytecznych dziedzinach, lub w dziedzinach, które mogą być użyteczne, ale większosć kobiet nie wykorzystuje tego "wykształcenia" w żadnym użytecznym celu, i jest wątpliwe czy faktycznie wyniosły jakieś umiejętności z danych studiów. W praktyce młode kobiety przedłużają swoje dzieciństwo idąc na studia (zwykle humanistyczne/społeczne) a potem wykonując często tzw. "bullshit job", wiecznie odkładając w czasie założenie rodziny. Ostatecznie tej rodziny nigdy nie zakładają, albo zakładają tak późno, że czasu/siły wystarcza im na maksymalnie jedno dziecko. Poza tym posiadanie dyplomu tak prestiżowej uczelni jaką jest Uniwersytet <twoja nazwa miasta> powoduje poczucie, że zasługują na kogoś lepszego, niż mirek, przeciętny syn sąsiadów. W mniejszym stopniu, ale dotyczy to też mężczyzn. Generalnie zbyt wiele ludzi dzisiaj podejmuje próby zrobienia jakiejś wielkiej kariery.
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Iratia

Re: Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?

Post autor: Iratia »

@Fyapowah
Dlaczego więc u nas albo we Włoszech cyganie tego wskaźnika nie zawyżają? Mało ich nie jest.

Kobiet jest też całkiem dużo w służbie zdrowia - w tym lekarzy. W szkolnictwie jest ich sporo. Rozumiem, że w przyszłości staną się bezużytecznymi profesjami, ale jeszcze się trzymają.

Może mnie ktoś poprawić, ale z historii też trochę pamiętam, że wiele kobiet zaczęło ,,robić karierę'', tj. uaktywniac się zawodowo w coraz wiekszej ilości branż, po I wojnie światowej, która zmiotła z planszy sporo mężczyzn.

@KierowcaInrzynier

Celowo skupiłam się na Europie, ze względu na podobny krąg kulturowy i status ekonomiczny.
Kraje zbyt odległe od nas mentalnością mogą być nieprzekładalne, do skrajnej nędzy innych regionów też raczej nie chcielibyśmy dążyć. Ogólnie rozwiązywanie nowych problemów poprzez regres nie jawi mi się jako dobry pomysł. To też w kontekście państw islamskich, których spojrzenie jednak jest dość odmienne od europejskiego. Zresztą, jacyś chyba są na granicy z Białorusią, więc można ich zaprosić. ; ]
KierowcaInrzynier pisze: 21 sie 2025, 12:05 domyślnie to mężczyzna utrzymywał (i poświęcał czas i energię w pracy) na rodzinę, podczas gdy obowiązkami (domyślnymi) kobiety była opieka nad dziećmi i utrzymanie domu.
Tak, i strzelał samobója, gdy tracił pracę lub okazywało się, że jego żałośnie niska pensja nie starcza na wyżywienie żony, czwórki dzieci i może jeszcze niedołężnego rodzica.
Ogólnie w licznych warstwach biedoty nikt nie mógł sobie pozwolić na taki układ i kobiety normalnie szły w pole czy do fabryk. Dzieci zresztą też.
A na poziomie arystokracji dama może i siedziała w domu, ale dziećmi się nie zajmowała. To robiły mamki, niańki i guwernantki. Domostwa też nie sprzątała ani obiadu nie gotowała - to robiła służba.

O, pod koniec XIX wieku powstał nawet film dokumentalny - Ludzie wychodzący z fabryki.
Można na nim zobaczyć te wszystkie siedzące w domach kobiety. : >

ODPOWIEDZ