Powrót do ex-kobiety

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
Awatar użytkownika
tonerek
Intro-wyjadacz
Posty: 428
Rejestracja: 17 mar 2019, 17:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
Lokalizacja: Kraków

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: tonerek »

Rafael pisze: 30 kwie 2024, 14:12 Chciałem być wiecznym studentem do 35 roku, bo taki był limit, a potem się zobaczy. I faktycznie był dobry klimat dla życia w ten sposób. Takie osoby miały dobrą pozycje towarzyską i cieszyły się poważaniem. Można było pojechać na 3 miesiące wakacji do pracy na Zachodzie, a przez pozostały okres żyć sobie za zarobione pieniądze jak panisko, tylko się ucząc. Dużo wyższy standard niż ci co chodzili do pracy. Bez porównania nawet z tymi na stanowiskach dyrektorów, czy ministrów.
Znam z autopsji. Niestety komuna upadła i eldorado się skończyło. Wartość nabywcza dolara się obniżyła i przestało się opłacać. :(
I panie jak z tą komuną walczyliście? Chyba tak trochę na niby.
Awatar użytkownika
Rafael
Krypto-Extra
Posty: 901
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Rafael »

Drim pisze: 30 kwie 2024, 15:12 To w końcu uśmiech, czy smuteczek, panie psychololo?
To już zależy od indywidualnego przypadku. Kryterium gotowości jest tu dojrzałość, nie wiek, a ta przychodzi w różnych okresach rozwoju, u każdego inaczej. Niektórzy nie osiągają jej nigdy i dla takich związek na odległość może być jedyną
opcją na całe życie. :)

Są też osoby o bardzo trudnym charakterze, które nie nadają się do wspólnego zamieszkania, za to mogą całkiem dobrze funkcjonować w relacjach zdalnych lub hybrydowych. :)

Są też oczywiście związki na odległość niechciane, takie jak żołnierzy na froncie, czy powszechny jeszcze nie tak dawno w Polsce problem euro sierot. :(


tonerek pisze: 30 kwie 2024, 20:17 I panie jak z tą komuną walczyliście? Chyba tak trochę na niby.
Dla mnie osobiście zmiany ustrojowe okazały się niekorzystne w krótszym okresie, podobnie jak dla milionów innych Polaków.
Stąd też pojawiły się na murach napisy "Komuno wróć". Całe moja osiedle były tak zamazane. Nawet znałem jednego ich autora.
Ale w latach osiemdziesiątych ludzie tego nie wiedzieli, że przyjdą korporacje, które przejmą ich zakład pracy i wyrzucą ich na bezdomność lub niegdyś nieźle radzące sobie fabryki zamienią w ruinę, przykład ZRK w Warszawie i prawie cała branża elektroniczna w Polsce. I wiele innych, choćby traktory w Ursusie. :(
To były bardzo złe czasy te lata 90te. Teraz mamy raj w porównaniu z tamtym.

A co do samej walki to byli ludzie, którzy rzeczywiście szczerze z komuną walczyli, siedzieli w więzieniach. Sam takich miałem w rodzinie i nie tylko. Inni z kolei solidaryzowali się z tymi najaktywniejszymi przyłączając się do strajków, choć stosunek mieli do kapitalizmu negatywny.
Ale o taką Polskę jaka jest teraz to chyba nikt nie walczył. Przynajmniej ja takich nie znałem. :(

Co do mnie to już nieraz o tym pisałem. Od szóstej klasy jestem osobą anty systemową. Wtedy walczyłem z komuną, bo takie imię nosił system. Moje ówczesne poglądy można by streścić w słowach punkowej piosenki, którą ułożył jeden z moich kolegów, a pamiętam do dziś:

"Dziennik Telewizyjny,
Radio Wolno Europa
Jednym jestem zmęczony
Drugim dałbym kopa"


My punki nie byliśmy ani za socjalizmem, ani za kapitalizmem, a o tym ostatnim wiedzieliśmy wystarczająco dużo od kolegów z Zachodu, by znać jego prawdziwe oblicze. :twisted:
Potem zmieniłem subkulturę na rasta.
A oni też są tak samo anty systemowi jak punki, tylko w bardziej pokojowy sposób. :swiety: :hug:
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
mario11
Zagubiona dusza
Posty: 3
Rejestracja: 26 kwie 2024, 23:11
Płeć: nieokreślona

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: mario11 »

Dzięki za wszelkie porady. Szkoda, że 80% odpowiedzi jest zupełnie nie na temat. No nic. Może za dużo oczekiwałem. A i może warto spróbować i ratować ten związek.

Dzięki jeszcze raz...
Awatar użytkownika
tonerek
Intro-wyjadacz
Posty: 428
Rejestracja: 17 mar 2019, 17:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
Lokalizacja: Kraków

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: tonerek »

@Rafael
Tak, podstarzała młodzież do 35 roku życia korzystała z dobrodziejstw komuny żeby sobie łaskawie poprotestować. Pięknie ujęte.Przy czym niektórzy musieli pracować, przykładowo moi rodzice - którzy składali na malucha 4 lata. A w kraju kapitalistycznym do którego komuna łaskawie zezwoliła wyjechać śmiano się z nich - na co może maksymalnie sobie pozwolić ciężko pracująca polska inteligencka rodzina.
Komuna to był system wynaturzony i chory - gdzie zakłady pracy miały po X dyrektorów żeby tylko obsadzić swoimi stanowiska. To nie lata 90-te (gdzie wreszcie pokazało się jaki gnój w gospodarce zrobili komuniści), a 80-te były apogeum syfu i degeneracji. Tak, pamiętam koniec lat 80-tych jako migawki absurdalnych kolejek sprzed sklepów, gdzie sklepowa w mięsnym była boginią, której należało się kłaniać. Gdzie robotnik zarabiał więcej niż inżynier.
Bardzo łatwo być kontestatorem wykorzystując system do cna.
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Drimlajner »

mario11 pisze: 01 maja 2024, 15:06 Szkoda, że 80% odpowiedzi jest zupełnie nie na temat.
Od pomóżcie, chciałbym z powrotem moją kobietę, do komuno wróć! Witamy na forum.

A gdyby kiedyś zechciała wrócić, nie kobieta, komuna, to będziemy do niej strzelać. Amunicją ostrą.
Rafael pisze: 01 maja 2024, 14:24 To już zależy od indywidualnego przypadku. Kryterium gotowości jest tu dojrzałość, nie wiek, a ta przychodzi w różnych okresach rozwoju, u każdego inaczej. Niektórzy nie osiągają jej nigdy i dla takich związek na odległość może być jedyną
opcją na całe życie. :)
Myślałem, że psychololo nazywa takie coś Piotrusiem panem - mężczyzną niedojrzałym, niegotowym zaangażować się emocjonalnie i fizycznie, niegotowym aby przenieść związek na następny etap, i jest to postawa jednoznacznie negatywna. Wynikająca prawdopodobnie z braku ojca, albo niedostępności rodziców, czy coś.
Rafael pisze: 01 maja 2024, 14:24 Są też osoby o bardzo trudnym charakterze, które nie nadają się do wspólnego zamieszkania, za to mogą całkiem dobrze funkcjonować w relacjach zdalnych lub hybrydowych. :)
Tak, potrafią nawijać makaron na uszy, co głupie baby łykają jak pelikany.
mario11 pisze: 01 maja 2024, 15:06 Są też oczywiście związki na odległość niechciane, takie jak żołnierzy na froncie, czy powszechny jeszcze nie tak dawno w Polsce problem euro sierot. :(
Pierwsze słyszę, aby wyjazd służbowy zmieniał status związku.
intbrun
Intromajster
Posty: 465
Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP
Lokalizacja: Norwegia

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: intbrun »

Ja tam się nie znam na komunie, ale znam parę zagranicznych korpo z branży elektronicznej własnie, które uratowały parę sporych słabo prosperujących i oferujących słabiutkie technicznie produkty rodzimych zakładów, które po prostu nie miały szansy konkurować z zachodnim sprzętem (i z chińskim z marketów również). ZRK szkoda, ale miałem zestaw, w tym dwukasetowca, z tym paskudnym krzyżakowym sterowaniem, ktory budził sąsiadów w nocy. Do którego plastikowe trójkątne dzyndzle łamały się regularnie, a żeby je wymienić trzeba było rozebrać dokładnie wszystko, w tym rozlutować jedno połączenie, bo był drut, zamiast kabelka z wtyczką. Zaiste mistrzostwo inżynierii. A, i jeszcze wzmacniacz, który miał fabrycznie balans 'wyzerowany' na +2. Tak wiem, "na tamte czasy..." itp. Romet też był fajnym jeździdłem na tamte czasy, co nie znaczy, że Simson był po prostu lepszy we wszystkim. Komuna nauczyła ludzi cieszyć się z miernoty, ograniczać mocno horyzonty i ambicje.

O kobiecie co miałem napisać, napisałem. Więc nie będę się powtarzał.
Awatar użytkownika
Fire
Krypto-Extra
Posty: 824
Rejestracja: 20 lut 2019, 17:47
Płeć: kobieta

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Fire »

Myślę, że jeśli tak wcześnie w relacji były problemy i zerwanie,nie uloży się już między wami. Nie wierzę w powroty. Nie polecam też długich związków na odległość. To taki wstęp do związku. Albo konkret albo dać sobie spokój. Na moje ta laska nie wierzy już w tę relację. Jest miła ale się zdystansowała. Kobiety po rozstaniu cierpią intensywnie ale krótko. Faceci na początku nie ale po czasie to wraca z dużą siłą. Tu klasyczny przykład.
Patrycjusz
Intro-wyjadacz
Posty: 390
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Patrycjusz »

mario11 pisze: 26 kwie 2024, 23:13To ja zerwałem
Jako osoba, która prawie zawsze stawała właśnie po tej stronie (kończącej relację), mogę powiedzieć Ci jedno. Jak już ktoś wyżej napisał "ona Ci ponownie nie zaufa". Nie mam pojęcia, skąd u kobiet takie zachowania, ale pewnie jest to połączenie ich ego ("jak on śmiał ze mną zerwać? przecież jestem najlepsza") oraz niedającej się uniknąć mentalności ofiary ("jestem delikatną kobietą, to mnie zawsze się krzywdzi, nigdy odwrotnie"). Oczywiście to, co teraz piszę, to taka przesada, ale niestety takie, które ujmują to dosłownie w takie frazy, też się trafiają. W każdym razie, z pewnego doświadczenia własnego oraz obserwacji spokojnie mogę napisać, że te dwa czynniki powodują, że w przypadku skończenia relacji z kobietą ona już nigdy nie wraca, a bardziej powierzchowny kontakt to co innego, ale nie przekuwa się w nic więcej.
mario11 pisze: 26 kwie 2024, 23:13jednakże oboje w tym związku zawiniliśmy, więc nikt nie jest winny w 100%. I ja mam swoje za uszami i ona także.
Nawiązując do poprzedniego akapitu, nawet jeśli w rzeczywistości tak to wyglądało (zazwyczaj tak jest, pomijając jakieś patologiczne, sadystyczne przypadki, gdzie jedna ze stron faktycznie jest przemocowcem), większość odpowiedzialności spadła pewnie na Ciebie. Idąc dalej, w takich sytuacjach osobnik płci męskiej "uczy" się z relacji (i znowu, pomijając wyjątkowo nierefleksyjne przypadki), a kobieta gra zazwyczaj ciągle tą samą pieśń. Jedyna "nauczka", którą zauważałem, dotyczyła tego, żeby wybierać partnerów innych niż ten poprzedni ("problem tkwił w nim, więc muszę teraz poszukać kogoś o odmiennych cechach").
mario11 pisze: 26 kwie 2024, 23:13Moja kobieta to introwertyk
Po pierwsze, warto byłoby zauważyć, że to już nie jest Twoja kobieta. Spoko, też miałem takie problemy. Po drugie, zmierzając do najważniejszego, czyli tego introwertyzmu - ten typ jest wyjątkowo pamiętliwy i przez większą refleksyjność, jeśli już podejmie jakieś decyzje, to raczej się ich trzyma. Jest mniej podatny na chwilowe emocje, okoliczności itd. (nie chodzi o to, że w ogóle nie jest podatny, ale stosunkowo mniej).
mario11 pisze: 26 kwie 2024, 23:13taka szansa jest raz w życiu.
Jeżeli chodzi o tą jedną, konkretną osobę, to owszem, ludzie są tak skonstruowani, że nie da się znaleźć identycznego odpowiednika, nie mówiąc już o pewnym splocie przeżyć w danym wieku i okolicznościach. Ale o jakiej szansie poza tym mówimy? Osobiście uważam, że miłość się "robi" przez wspólne doświadczenia, a ten jej "romantyczny" wymiar z zakochaniem na czele, jest tak przereklamowany, że szkoda w ogóle o tym gadać.
mario11 pisze: 01 maja 2024, 15:06Szkoda, że 80% odpowiedzi jest zupełnie nie na temat. No nic. Może za dużo oczekiwałem. A i może warto spróbować i ratować ten związek.
Pewnie dlatego, że taki % odpowiedzi mówi jednoznacznie, że jednak nie warto. A że nie tego oczekiwałeś, no to pozostawiamy dalsze losy Twoich oczekiwań same sobie.
Awatar użytkownika
Rafael
Krypto-Extra
Posty: 901
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Rafael »

.
@tonerek
Przy czym niektórzy musieli pracować, przykładowo moi rodzice - którzy składali na malucha 4 lata.
To bardzo krótko. Widocznie dostali talon na niego i kupili za państwowe pieniądze. :)
Gdyby to miało być na wolnym rynku nie uskładaliby nigdy. :(

A talonów na samochody działy socjalne nie przydzielały lekką rączką. Trzeba było mieć znajomość i akceptacje KZ PZPR, czyli tak zwanego popa. (pierwszy sekretarz podstawowej organizacji partyjnej). To samo było z mieszkaniami, a nawet lepszymi wczasami szczególnie tymi zagranicznymi. Drobniejsze rzeczy kierownik działu socjalnego rozdawał wedle upodobania.
Chyba, że samochód używany i w bardzo złym stanie, to może wtedy w cztery lata by się dało. ;)

Myślę że Twoi rodzice mieli podobne zarobki do moich w okolicach średniej krajowej, też inteligencja pracująca.
Moi starzy nie uskładali na samochód nigdy, ale też im nie zależało. Potem też nie mieli. Ja też od dawna nie mam.
Po prostu zarówno oni jak i ja przywiązywaliśmy wagi do spraw materialnych. :)

Gdy była możliwość popracować w wakacje na Zachodzie to co innego. W krótkim czasie duże pieniądze. Ale na stałe to bym tam nie został, 3 miesiące pracy 9 studiów to była dobra opcja. Zresztą w czasie tych wyjazdów nie tylko praca była. Wieczorami i weekendy po południu można było się zabawić z panienkami. Miałem powodzenie wśród Norweżek. Ale to tylko krótkie chwile, bo robota była 10h przez 7 dni w tygodniu i do tego bardzo ciężka. Zatem człowiek był zmęczony i nie miał na nic ochoty. :(

A żeby wyjechać na taką Fuchę, przez duże F, to trzeba było mieć potężne znajomości. Owszem ludzie jeździli za granicę, ale zarabiali przeciętnie 5 razy mniej niż ja. ;)
A skąd ta różnica?
Miałem setki znajomych i wybierałem najlepsze stawki ze składanych propozycji wspólnego spędzenia wakacji. Jednak, żeby tyle ich mieć, to trzeba było poświęcać na spotkania towarzyskie wiele godzin dziennie, często z ludźmi o trudnych charakterach, budować sieci społeczne. To był kawał roboty dla mnie miłej, a dla innych niedostępnej ze względów charakterologicznych.

Te wyjazdy to był skutek uboczny bycia duszą niemalże każdego towarzystwa. Ludzie chcieli ze mną jechać, bo wiedzieli, że ze mną smutno nigdy ne będzie, że podniosę na duchu w trudnych chwilach, nie nawalę, jak się do czegoś zabiorę to na pewno zrealizuję, nie rozchoruję się. :)
Taki po prostu z natury byłem. Nie musiałem się starać. :ok:
Komuna to był system wynaturzony i chory
Tak samo jak obecny i wszystkie inne, który były przedtem i te które nadejdą.
Taka już jest istota każdego systemu. :twisted:
gdzie sklepowa w mięsnym była boginią,
Owszem, owszem. Jedna koleżanka z klasy taką właśnie mamę miała. Sama też była księżniczką :klaniam: po swojej rodzicielce.
Gdzie robotnik zarabiał więcej niż inżynier.
Co tam inżynier. U mojej mamy w pracy kierowca ministra zarabiał więcej od samego ministra, bo robił lewe kursy i handlował nadmiarem benzyny na czarnym rynku, a że minister miał duży przydział paliwa i rzadko jeździł...
Zatem kierowca miał czym handlować. A żeby kupić od niego trzeba się było z nim dobrze znać, bo transakcja była nielegalna i tylko możliwa do załatwienia wśród swoich.
To oznaczało spotkania towarzyskie, wspólne imprezki, imieninki itd. :piwo:

Dzięki temu nie było rozwarstwienia dochodów i wszyscy mieli podobnie, a powodzenie w życiu zależało od znajomości, a nie od pieniędzy. Zatem liczyły się dobre i rozległe relacje z ludźmi i wygrywali Ci, którzy umieli je nawiązywać i podtrzymać.
I to była główna przewaga tego ustroju... być, a nie mieć. Teraz wielu o tym marzy, by znowu tak było. :swiety:


@Drim
Piotrusiem panem - mężczyzną niedojrzałym, niegotowym zaangażować się emocjonalnie i fizycznie, niegotowym aby przenieść związek na następny etap, i jest to postawa jednoznacznie negatywna. Wynikająca prawdopodobnie z braku ojca, albo niedostępności rodziców, czy coś
Faktycznie taki koncept był modny jakieś 10-20 lat temu, ale teraz to już raczej odszedł do lamusa. Wtedy dotyczył pojedynczych osób, a teraz musiałby mieć zastosowanie do całego pokolenia.

Obecnie młodzi układają sobie życie w bardziej zróżnicowany sposób i nie można tak nikogo nazywać. To jest brak kultury i tyle, podobnie jak określanie pedałem czy lesbą kogoś, kto preferuje związki homoseksualne, czy osoby żyjącej samotnie, impotentem. A jeszcze 20 temu to było powszechne. :slabo:
To właśnie ta zmiana podejścia do empatii o której było tyle w innym temacie.

Młodzi mają prawo układać sobie życie tak jak chcą i nikomu nic do tego, a szczególnie ciocią i wujkom na imieninach, czy innych uroczystościach rodzinnych, gdzie wciąż takie teksty można usłyszeć: :(

A dlaczego nie bierzecie ślubu?
A kiedy dzieci?


Dlatego dla wielu młodych uczestniczenie w czymś takim jest prawdziwą torturą.
Ja na szczęście mam bardzo postępową rodzinę i chyba z moimi umiarkowanymi poglądami jestem najbardziej konserwatywny z nich wszystkich, ;)
Mogłem być kim chciałem i zawsze mogłem liczyć na tolerancję i zaciekawienie tym co robię,
I taki sam staram się być teraz dla młodych. :hug:



@intbrun
ZRK szkoda, ale miałem zestaw, w tym dwukasetowca, z tym paskudnym krzyżakowym sterowaniem, ktory budził sąsiadów w nocy. Do którego plastikowe trójkątne dzyndzle łamały się regularnie, a żeby je wymienić trzeba było rozebrać dokładnie wszystko, w tym rozlutować jedno połączenie, bo był drut, zamiast kabelka z wtyczką.
Generalnie dwukasetowce nie są zbyt szybkie w naprawie. W niejednym grzebałem więc wiem. Elektronika to jedno z moich hobby. Głównie naprawy mam na myśli. Ale w porównaniu z tym co obecnie robią Chińczycy, to naprawy tych starych sprzętów są dużo łatwiejsze. Już nie będę wchodził w szczegóły, kto się tym zajmuje to wie. :)

A czy to nie była czasem jakaś licencje Grundiga, czy jakiejś innej firmy?
Oni zawsze firmowali swoim logo ZRK lub Unitra, ale 90% to był Grundig. Mieli z nim długookresową umowę

Tak się składa, że mój ojciec, przez wiele lat pracował w biurze projektowym ZRK do samego końca jego istnienia.
Jeśli to był ich projekt to na pewno miał w tym swój udział. Choć z tego, co pamiętam to wszystkie magnetofony były licencyjne, choć oni też je trochę przerabiali. Chyba nawet łamiąc warunki umowy, ale kto się tym przejmował wtedy. ;)
Decyzje o tym co będzie produkowane nie zapadały w ZRK, ale w zjednoczeniu Unitra lub jeszcze wyżej, a biuro projektowe pracowało głównie do szuflady. ;)

Ja chodziłem do żłobka przyzakładowego ZRK, zatem też mam do tego miejsca osobisty sentyment. Mam nawet stamtąd jednego kumpla... jeszcze. :)
Magnetofony ich produkcji też miałem, bo ojciec przynosił, ale na dwukasetowca nie zasłużyłem. :(



@mario11
Dzięki za wszelkie porady. Szkoda, że 80% odpowiedzi jest zupełnie nie na temat. No nic. Może za dużo oczekiwałem
No cóż nie znamy Was obojga. :(
Trudno tu coś sensownego poradzić w takiej sytuacji. Taka sprawa wymaga przegadania wielu godzin z każdą ze stron, wtedy ma się pełniejszy obraz i można coś sensownego zaproponować. Każdy przypadek jest inny.
Takich spraw nie załatwia się jednostronnie.
A na ten moment to trochę jak wróżenie fusów, dlatego się nie angażuję. :)
A i może warto spróbować i ratować ten związek.
Próbować zawsze warto, choćby nawet po to by mieć czyste sumienie, że zrobiło się wszystko co możliwe i potem nie żałować straconych szans. :)
Ja w każdym razie trzymam kciuki za powodzenie. :ok:



@Fire
Na moje ta laska nie wierzy już w tę relację. Jest miła ale się zdystansowała.
Właśnie to że jest miła, jest najbardziej podejrzane. Gdyby była zaangażowana, to by się bardziej emocjonalnie zachowywała. :jez:
Z drugiej strony może to być tylko taka gra, dla przykrycia rzeczywistych uczuć. :serce:
Różnie bywa, jak to życiu. :facepalm:
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Drimlajner »

Rafael pisze: 02 maja 2024, 18:04
Komuna to był system wynaturzony i chory
Tak samo jak obecny i wszystkie inne, który były przedtem i te które nadejdą.
Taka już jest istota każdego systemu.
A gdzie leżą pomordowani nauczyciele, policjanci, lekarze, prawnicy, profesorowie, Polacy i Żydzi, w Birmingham, w Oslo, a może w Miednoje?
Pewnie zaraz się dowiemy, że to nie był prawdziwy komunizm (parafrazując), albo, że narzucenie komunizmu Polsce nie miało z tym nic wspólnego.
Rafael pisze: 02 maja 2024, 18:04 Obecnie młodzi układają sobie życie w bardziej zróżnicowany sposób i nie można tak nikogo nazywać. To jest brak kultury i tyle, podobnie jak określanie pedałem czy lesbą kogoś, kto preferuje związki homoseksualne, czy osoby żyjącej samotnie, impotentem. A jeszcze 20 temu to było powszechne. :slabo:
To właśnie ta zmiana podejścia do empatii o której było tyle w innym temacie.
Nie, bo empatia to jedno, a tolerancja (lub aprobata) to drugie. Czym innym jest zrozumienie skąd wynika niedojrzałość, a czym innym wyrażenie na nią zgody. Chociażby kwestia terminacji niechcianych ciąż, na którą zgody nie ma, pomimo, że mamy badania i rozumiemy dlaczego kobiety posuwają się do dzieciobójstwa.
Rafael pisze: 02 maja 2024, 18:04 Młodzi mają prawo układać sobie życie tak jak chcą i nikomu nic do tego, a szczególnie ciocią i wujkom na imieninach, czy innych uroczystościach rodzinnych, gdzie wciąż takie teksty można usłyszeć: :(

A dlaczego nie bierzecie ślubu?
A kiedy dzieci?


Dlatego dla wielu młodych uczestniczenie w czymś takim jest prawdziwą torturą.
Ja na szczęście mam bardzo postępową rodzinę i chyba z moimi umiarkowanymi poglądami jestem najbardziej konserwatywny z nich wszystkich, ;)
Mogłem być kim chciałem i zawsze mogłem liczyć na tolerancję i zaciekawienie tym co robię,
I taki sam staram się być teraz dla młodych. :hug:
Metoda swobodnego doboru partnerów na rynku matrymonialnym jest stosunkowo młoda i moim zdaniem nie ma przesłanek ku temu aby została u nas na stałe. Powrót małżeństw aranżowanych, lub kojarzenia młodych ze sobą nawzajem jest bardzo prawdopodobny. Lewica już kombinuje z wyrażaniem zgody na seks (co jest powolną drogą do wynalezienia małżeństwa na nowo). Nie mówmy w takim razie - hop.

Wymieniłbym dwa czynniki. 1) tzw. Bamboccioni czyli mieszkanie u rodziców, na koszt rodziców do czterdziestki (co obciąża rodziców), 2) wieczne niezdecydowanie i pogoń za idealnym partnerem, polegającą na ostatecznym braku wyboru (bo zawsze jest ktoś lepszy na horyzoncie).

Młodość bywa niezbyt rozgarnięta, co by nie mówić wprost, głupia, a naszą rolą jest tłumaczenie młodym zasad w oparciu o które funkcjonuje rynek.
Awatar użytkownika
tonerek
Intro-wyjadacz
Posty: 428
Rejestracja: 17 mar 2019, 17:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
Lokalizacja: Kraków

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: tonerek »

Rafael po prostu nie rozumie kapitalizmu. Za komuny wystarczyło być takim tulipanem, pachnieć perfumami z zachodu i mieć odpowiednią prezencję żeby sprawiać wrażenie światowca. Teraz trzeba mieć do tego pieniądze.

Wydaje mi się że usiłujesz ludziom zaimponować koneksjami za komuny. Że ohoho jakie to ja miałem znajomości. No ja też znałem ludzi którzy za komuny nie jeździli na saksy tylko prowadzili normalne firmy w Niemczech. I co? Może twoi przodkowie prowadzili firmy kupieckie za Hanzy?

A tak na poważnie to dalej oczywiście liczą się znajomości i dobre układy. Że ktoś się z kimś wódeczki napije. Ale to jest jeden z wielu elementów którym trzeba się wykazać. Trzeba wiedzieć co produkować, napisać biznesplan, wiedzieć gdzie się wstrzelić w biznes, ciągle mieć na oku konkurencję itp. A do negocjacji biznesowych wysłać obrotnego pracownika z działu HR razem z koleżanką ;).

A co do komuny - to oczywiście se ne vrati. I mokre sny tych którzy o tym marzą to retrospekcje młodości. Pomijam to co Drim napisał, że skandalem jest porównywanie polskich ofiar komuny do ofiar kapitalizmu.

Tak offtopowo, bo jeżeli chodzi o temat powrotu do ex-kobiety to zgadzam się z Patrycjuszem.
Awatar użytkownika
Introja
Rozkręcony intro
Posty: 277
Rejestracja: 25 lip 2021, 16:27
Płeć: kobieta

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Introja »

Rafael pisze: 02 maja 2024, 18:04 @mario11
A i może warto spróbować i ratować ten związek.
Próbować zawsze warto, choćby nawet po to by mieć czyste sumienie, że zrobiło się wszystko co możliwe i potem nie żałować straconych szans. :)
Ja w każdym razie trzymam kciuki za powodzenie. :ok:
@mario11
Ja też tak uważam, może warto spróbować choćby po to, by potem myśli "co by było gdyby?" nie wychodziły niespodziewanie w ciągu dnia. Co najwyżej stracisz? Czas.. Ale zyskać możesz, no nie tylko dalszą relację, ale też doświadczenia, niezależnie od tego, jak to dalej pójdzie, to jednak coś tam już więcej pewnie ci to powie o życiu, ludziach.
intbrun
Intromajster
Posty: 465
Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP
Lokalizacja: Norwegia

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: intbrun »

Również zgadzam się z Patrycjuszem, w punkt.

A kolega Rafael to nam się tutaj niczym Nikos Dyzma objawia. Szkoda tylko że jednak trochę popłynięty ten wywód, i jednak trochę zakrzywiający tamtą rzeczywistość. Na malucha, oprócz talonów były przedpłaty, niektórzy mieli szczęście i wylosowali zanim się komuna skończyła. Z mieszkaniami podobnie - spółdzielnie, zapisy, jedni dostawali bo swoje odczekali, inni bo im się dziecko urodziło więc się 'należało'. Normalnie i 'uczciwie' jak na swoje czasy, bez koneksji i kombinowania. Jak na taką biedę i nie-da-się, całkiem sporo ludzi było w stanie pobudować dom i mieć jakiś samochód.
No i z tym kierowcą ministra to popłynąłeś, myślę, że nie doceniasz możliwości na stanowisku ministra, ani wtedy ani teraz. Kierowca ze swoją kradzioną benzyną był takim samym 'drobniakiem' jak pani Zosia w sekretariacie, która nie załatwiła niczego bez kawy czy bombonierki.
Fajne bajki, ale weź jednak pod uwagę, że nie jesteś jedyny który cośtam pamięta z tamtych czasów.

Kasprzaka to miałem na myśli wieże, wielką, metalową, później robioną już jako Unitra, i równolegle do 'oryginalnej' Unitry, a nie radio-kaseciaka typu Grundig. Ale czy wieża była klonem czegoś to już nie wiem. Nie wiem co mają dziś Chińczyki w środku, tak jak za komuny musiałem kupować najtańsze sprzęty, jak rzeczony Kasprzak właśnie, tak dziś nie muszę. Co do naprawy polemizowałbym. Dziś wymieniam scalaka , a największym problemem jest żeby z Ali przyszedł taki jak zamówiłem, a nie przemalowany. A w takim Kasprzaku bez schematu nie podchodź. Pomijając, że psuł się głównie mechanicznie i dość regularnie niestety, co wprost wskazuje na bubla konstrukcyjnego. Zanim wybierałem się na Wolumen po części (jedyne źródło po upadku fabryki), wykonywałem całą procedurę rozbiórki i montażu, żeby przełożyć urwane mechanizmy przycisków, na te których najmniej używam. I tak kilka razy, aż już nic nie działało. Wtedy pociąg i do DC. Dwukaseciaka Technisca mam od 90tych, raz wymieniałem paski, bardziej z ciekawości i 'bo już chyba wypada wymienić". Pozwolę jednak zachować sobie zdanie odmienne w kwestii łatwości napraw i jakości ówczesnego sprzętu rodzimego vs zachodni (akurat dalekowschodni, ale wiadomo o co chodzi).

Chciałem skomentować jedno konkretne zdanie które napisałeś - tamten ustrój nie miał żadnej przewagi. Był chory. A 'mieć' było chyba jeszcze ważniejsze niż w obecnym dzikim kapitalizmie. Bo był to jedyny sposób, żeby wyróżnić się z tłumu i pokazać swoją wyższość wobec sąsiada, co narodowi mocno zostało w mentalności. Zaś całe opisywane przez ciebie "być" było tylko i wyłącznie na pokaz i żeby coś załatwić. Fałszywość, kombinatorstwo i złodziejstwo. Naprawdę nie ma do czego tęsknić.
Awatar użytkownika
Drimlajner
Global Moderator
Posty: 2483
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Drimlajner »

intbrun pisze: 02 maja 2024, 23:40 Jak na taką biedę i nie-da-się, całkiem sporo ludzi było w stanie pobudować dom
Pytanie na inteligencję. Skąd min. brano cegły? Ja mam dom z 1962 i cegły mają ślady po kulach.
Awatar użytkownika
Rafael
Krypto-Extra
Posty: 901
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Powrót do ex-kobiety

Post autor: Rafael »

@tonerek
Wydaje mi się że usiłujesz ludziom zaimponować koneksjami za komuny. Że ohoho jakie to ja miałem znajomości.
Nie wiem w jaki sposób mogłeś tak to zrozumieć? :o
Chciałem jedynie na kilku dość żartobliwych przykładach (niektórzy wzięli na poważnie) pokazać, że w PRLu ważniejsze były relacje od pieniędzy. :hug:
W tym również te romantyczne. Nastolatki zamiast się uczyć romansowały. Ja z umiarem, ale wielu to prawie tylko tym się zajmowało. :kiss:

Tylko nieliczni tak zwani "karierowicze" gonili za swoimi chorymi ambicjami. :slabo:
Reszta wybierała spokojne życie w gronie rodzinnym i znajomych, natomiast młodzi jak to młodzi lubili się zabawić. Jedni bardziej inni mniej w zależności od temperamentu. ;)

A teraz związki na odległość?
Lepsze to niż nic, no ale lepiej mieć panienkę w bloku pod ręką, niż gdzieś szukać na końcu świata. :kiss:
Ale to kwestia gustu, co kto woli, niektórzy nie lubią za blisko. :)

Ale muszę się przyznać, że i ja jeden związek na odległość miałem. Z piękną panną, aż z Gdyni, ale to nie była moja jedyna. ;)



@intbrun
Na malucha, oprócz talonów były przedpłaty, niektórzy mieli szczęście i wylosowali zanim się komuna skończyła.
Daj spokój gruszki na wierzbie, tak samo jak książeczki mieszkaniowe.
Wszystko co grubsze i deficytowe było po znajomości, tylko wiele osób wyparło to z pamięci, bądź zwyczajnie zapomniało.
A to dlatego, że obecnie obowiązuje odmienna poprawność polityczna i wstydzą się przyznać. :oops:
Amerykański model self made man`a, który wszystko zawdzięcza swojej pracowitości, inteligencji, wiedzy, nauce i innym osobistym cechą.
Promowanie indywidualizmu, a co za tym idzie, nieuchronnie, izolacji. :(

Za komuny poprawny był kolektyw. Wspólne działanie, współpraca, współdzielenie, relacje, rodzina też. Człowiek miał nie zawdzięczać wszystkiego sobie, tylko grupie.
Współzależność, wspólnota, wymiana dóbr bez pieniądza.
I to wszystko się działo. Handel wymienny był powszechny i co ważne legalny. Przykładowo ludzie wymieniali się często mieszkaniami, usługami, po to by ominąć niepewny pieniądz. :)
Nie wiem co mają dziś Chińczyki w środku,
Widać to po Twoich wypowiedziach.
A produkty z PRLu to właśnie z chińskimi należy zestawiać, bo to ten segment rynku.
Dziś wymieniam scalaka
Akurat. W chińskich sprzętach wszystkie główne scalaki mają zatarte nazwy, zatem nie wiadomo co tam siedzi. Jak się zepsuje to się wyrzuca, bo naprawa jest nieopłacalna. :(
Schematów nie ma. W sieci może ktoś coś wie, a może nie, różnie bywa. Poza tym coraz więcej sprzętów jest na mikrokontrolerach. Te proste w hurcie kosztują kilka złotych. A do tego wynalazku trzeba załadować oprogramowanie, którego producenci nie ujawniają. Zatem kicha z naprawy, gdy taki scalak padnie. :(

Owszem są hobbiści, którzy w takie rzeczy się bawią i naprawiają chińskie radyjka za 20 złotych przez tydzień. Ale to jest zabawa z ekonomicznego punktu widzenia pozbawiona sensu. Czasem też tak robię.
Cywilizacja śmieci i tyle. :slabo:

W PRLu wszystko było naprawialne, a tu większość tych tańszych sprzętów niestety nie jest, nawet dla hobbisty.
Stąd też dyrektywa unijna, "Prawo do Naprawy", ale czy to coś zmieni zobaczymy.
Pomijając, że psuł się głównie mechanicznie i dość regularnie niestety, co wprost wskazuje na bubla konstrukcyjnego
Normalka i do dziś nic się nie zmieniło.
Pozwolę jednak zachować sobie zdanie odmienne w kwestii łatwości napraw i jakości ówczesnego sprzętu rodzimego vs zachodni (akurat dalekowschodni, ale wiadomo o co chodzi).
Wiadomo, że zachodni był o niebo lepszy z tym się zgadzam. :)
Ale PRL był moim zdaniem lepszy od dzisiejszej chińszczyzny, ze względu na naprawialność i dostępność schematów. Większe to było, nie taka malizna jak teraz, że mikroskop jest potrzebny.

Mój dziadek był mistrzem cechowym elektroniki. Miał pracownie w centrum Warszawy. Zatrudniał trzy osoby, w tym wujka. Ojciec też w elektronice pracował wiele lat. A ja kontynuując tradycje czasem coś naprawiam. :)
Chciałem skomentować jedno konkretne zdanie które napisałeś - tamten ustrój nie miał żadnej przewagi. Był chory. A 'mieć' było chyba jeszcze ważniejsze niż w obecnym dzikim kapitalizmie. Bo był to jedyny sposób, żeby wyróżnić się z tłumu i pokazać swoją wyższość wobec sąsiada, co narodowi mocno zostało w mentalności. Zaś całe opisywane przez ciebie "być" było tylko i wyłącznie na pokaz i żeby coś załatwić. Fałszywość, kombinatorstwo i złodziejstwo. Naprawdę nie ma do czego tęsknić.
Zupełnie się z tym nie zgadzam, no ale widocznie miałeś kiepskie środowisko. :(
U mnie było super, a kapitalizm to wszystko rozwalił, bo pojawiły się nowe błyskotki i ludzie zaczęli pracować po 16 godzin dziennie, by posiadać coraz więcej, przestali mieć tym samym czas dla siebie. :(

W PRLu szło się na 8 godzin do pracy, a potem fajrant. :ok:
Powiem Ci, że jesteś pierwszą osobą, żyjącą w tym czasie, jaką spotkałem, która tak uważa. Mniemam, że jesteśmy w podobnym wieku.

A przecież znam ich setki. Choćby nawet starsi sąsiedzi z bloku. Nieraz sobie wspominamy, jakie to było przyjazne miejsce do życia za komuny. Wszyscy się znali pomagali sobie, spotykali się regularnie. Mógłbym książkę o tym napisać.
Zresztą jedna już jest cała o jednym bloku tylko. A to też coś mówi, że było warto. :)
Nasz blok to było jak małe miasteczko, około 2000 osób. :)

Teraz niewielu nas już zostało, dawnych mieszkańców. :(
A reszta, ci nowi.... szkoda słów. Totalna anonimowość. Większość mieszkań wynajmowanych. Ogromna rotacja. Człowiek się z kimś pozna to już go nie ma. :(
Do tego jeszcze nowy wynalazek kapitalizmu, czyli wynajem tymczasowy (już kilkadziesiąt mieszkań), w praktyce hotel pomiędzy stałymi mieszkańcami. A to oznacza wrzaski, krzyki, narkotyki i .... pluskwy oraz zapchaną kanalizację. :(
Nie ma nocy, żeby policja nie musiała interweniować. Czasem po kilka razy. :slabo:


Ja czerpałem z życia pełnymi garściami, bo było z kim.
Obecnie to tylko pogłębiający rozkład więzi społecznych. Takich relacji między ludźmi jakie były wtedy już nie będzie, chyba że jakiś cud się stanie, lecz póki co to coraz gorzej. :(

Zresztą każda kraina dzieciństwa jest szczęśliwa, a moja nazywała się PRL :) :) :)
Chyba, że ktoś wychował się w jakiejś patologii, to wtedy sam smutek, no ale rodziny się nie wybiera, :(




@Drim
Nie, bo empatia to jedno, a tolerancja (lub aprobata) to drugie. Czym innym jest zrozumienie skąd wynika niedojrzałość, a czym innym wyrażenie na nią zgody. Chociażby kwestia terminacji niechcianych ciąż, na którą zgody nie ma, pomimo, że mamy badania i rozumiemy dlaczego kobiety posuwają się do dzieciobójstwa.
Też kiedyś tak uważałem, ale zmieniłem zdanie. :)
Nazywanie kogoś "Piotrusiem panem" jest po prostu raniące i tyle. Nie ma co tutaj żadnej filozofii dorabiać. Jak ktoś jest empatyczny to nie będzie innym zadawał cierpienia, bo to jest tak jakby zadawał je sam sobie. A tego przecież nie chcemy. Wyjątkiem są masochiści. ;)

Jeśli ktoś jest dorosły to sam odpowiada za swoje czyny i nie naszą sprawą jest go osądzać, czy stawiać diagnozy. Od tego jest wymiar sprawiedliwości i lekarze psychiatrzy. :)
A wracając do tematu związków, wiele z nich rozpadło się właśnie z tego powodu, że ludzie byli osądzający, starali się narzucać swój obraz świata w imię wyższego dobra rzecz jasna, zamiast akceptować partnera, partnerkę z jego wodami i zaletami. :hug:
Metoda swobodnego doboru partnerów na rynku matrymonialnym jest stosunkowo młoda i moim zdaniem nie ma przesłanek ku temu aby została u nas na stałe. Powrót małżeństw aranżowanych, lub kojarzenia młodych ze sobą nawzajem jest bardzo prawdopodobny.
Owszem, małżeństwa wszystkich moich pradziadków były aranżowane. I wszystkie zakończyły się wraz z ich śmiercią, ale żadne z nich nie było udane. Jedno miałem okazję obserwować, bo żyli długo i nieszczęśliwie. :(
No ale to żaden dowód, że ten sposób jest zły. ;)

Dla mnie dość dobrze znany. Sam byłem swatany z dwoma majętnymi pannami i z charakteru i wyglądu całkiem całkiem.
Nasi rodzice uzgodnili mariaż i aranżowali dogodne sytuacje, sprzyjające poznaniu, typu wspólne wyjazdy wakacyjne. Owszem korzystałem, było miło... :kiss: ale na tym się skończyło. Los tak chciał.

Moim zdaniem każdy sposób, który prowadzi do szczęśliwego związku jest dobry. :)
Wymieniłbym dwa czynniki. 1) tzw. Bamboccioni czyli mieszkanie u rodziców, na koszt rodziców do czterdziestki (co obciąża rodziców),
Różne są sytuacje. Weźmy taką. Rodzice są na tyle majętni, że ich dziecko ma zapewniony byt do końca życia bez podejmowania pracy zarobkowej, a z drugiej strony ma uzdolnienia artystyczne, jest poetką. :)
Wiadomo, że z czystej poezji w naszym kraju nikt się nie utrzyma. Zatem potrzebny jest sponsor. W PRLu było nim państwo, a obecnie to muszą być rodzice lub bogaty mąż, ewentualnie żona, choć na to ostatnie to bym nie liczył.

Zawsze trzeba się przyjrzeć indywidualnej sytuacji, a nie tworzyć uogólniających określeń, które mogą prowadzić do stygmatyzacji.
) wieczne niezdecydowanie i pogoń za idealnym partnerem, polegającą na ostatecznym braku wyboru (bo zawsze jest ktoś lepszy na horyzoncie.
To faktycznie jest problem dla wielu, który może być tylko wierzchołkiem góry lodowej dla której roztopienia zapewne będzie konieczna terapia.
Młodość bywa niezbyt rozgarnięta, co by nie mówić wprost, głupia, a naszą rolą jest tłumaczenie młodym zasad w oparciu o które funkcjonuje rynek.
Co do mojej młodości to w pełni się zgadzam. Zbyt mądry nie byłem, ale wiedziałem kogo pytać o radę. I znajdywałem ludzi, najczęściej z psychobranży, którzy potrafili mi w delikatny, nieosądzający i akceptujący sposób pewne sprawy wyjaśnić. :)
Ja miałem szczęście, że takich spotkałem. :)

Niestety większość dorosłych nie potrafi z młodymi rozmawiać. Do tego trzeba trochę talentu, dużo wiedzy, a dobra pamięć z własnych szczenięcych lat też się przydaje.
A gdy się tego nie potrafi to lepiej milczeć, bo nieodpowiednimi słowami można tylko poranić. :(
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
ODPOWIEDZ