"Jestem intro, mam trudniej" - mhm, jak ja lubię czytać tego typu argumentacyję.
Jeśli nie umiesz odpowiadać na takie pytania, a się ich spodziewasz, to usiądź sobie kiedyś i napisz mniej więcej odpowiedzi do takich typowych pytań, albo poproś jakąś miłą koleżankę z filologii, żeby Ci coś takiego skrobnęła.
Możliwe też, że stres Cię z(a)jada. Tu proponowałbym Ci, o ile Ci się chce bawić, pochodzenie na rozmowy kwalifikacyjne
for fun bez stresu, niekoniecznie na stanowiska, które Cię interesują, ale po prostu dla obycia.
Może jeszcze - za czasów mych
for fun zauważyłam, że zawsze jakiś odsetek Pań przychodził przerażonych, ugodowych, potulnych i takich "grzecznych". Nie namawiam do bicia się nie nie nie, ale nad pracą nad pewnością siebie, jakimś takim schowaniem desperacyji dzieś, żeby nie było widać. (To tamto, to myśl bardzo ogólna, nie skierowana bezpośrednio do Ciebie, bo nie mam pojęcia jak się zachowujesz).Dobrze też coś wiedzieć o firmie, mieć pojęcie jakie Twoje kwalifikacje by im się przydały i najlepiej ładnie im to "sprzedać".
Tyle przed. Tuż przed samym gadaniem jak i w trakcie obserwujemy rekrutera i wyłapujemy jego słabe strony. O wiele poważniej traktują człowieków, którzy mogą ich na jakimś etapie zagiąć/zaskoczyć czymsiem intersującym.
Zgadzam się z Highwind'em, że CV też jest ważne i nie to samo do tysiąca firm, tylko każde dopasowane pod branżę, o ile celujesz w jakieś konkretne, btw. Highu: raz w życiu się spotkałam w sumie "co Pani powie o sobie" tam gdzie się tego nie spodziewałam, w bardzo poważnej firmie, ale to może dlatego, że to było in inglisz i pani z HRu bała się pytać o te wszystkie techniczne aspekty
Jeszcze, jeszcze - te Twoje introwertyczne trudności - zależy w jaką branżę celujesz, ale wierzę i ufam, że nie w taką, która wymaga od Ciebie gadatliwości (jeśli taka nie jesteś), czy jakimś użeraniem się z ludźmi (jeśli wiesz, że sobie nie dasz rady). Znaczy - jeśli praca wymagałaby od Ciebie wiecznego uśmiechu i jako takiej otwartości, to to, że nie potrafisz nic powiedzieć o sobie, jest dość poważną informacją dla tych tamtych, nie?
Aaa jeszcze kwestia zarobkowania, bo jak już Cię coś interesuje w miarę na poważnie, to dobrze wiedzieć ile się mniej więcej na takim stanowisku zarabia i ile chciałabyś zarabiać, z tego co rozmawiałam ze swoimi byłymi/obecnymi pracodawcami mnóstwo kobiet zaniża oczekiwaną kwotę jeśli są o nią pytane i czasem jest to podstawa, żeby takiego człeka wykluczyć z rekrutacji, bo można mieć podejrzenia, że człowiek nie rozumie stopnia odpowiedzialności stanowiska jakie dostaje, gdy np. ona nie zrobi badań, bo nie ma próbek, to produkcja cała staje i czeka na nią, o.
Bezpiecznym rozwiązaniem jest podanie kwoty uśrednionej, a jak ma się trochę więcej tupetu i wyczuje przeciwnika, to warto(trzeba!) nawet zawyżyć.
Chaotycznie mi to wyszło, ale myślę, że się połapiesz. Powodzenia
