Ani ekstra ani intro-najgorsza rzecz
: 06 gru 2013, 14:33
Wszyscy tu strasznie narzekają na bycie intro. Ale gorsze jest chyba bycie takim niewiadomo czym. Ja ani ekstra nie jestem ani intro. Ani z prawdziwym intro się w pełni nie dogadam ani z prawdziwym ekstra. To tak jak bycie ani w pełni kobietą ani mężczyzną (co też w sumie do mnie pasuje
) Intro wbrew pozorom mają znajomych i swoje grupki wsparcia. W LO zawsze jest taka klasa dla "innych" tzw. mat-fiz czy mat-inf, ida tam głównie introwertycy i znajdują podobnych osobników. Ja też poszłam, bo lubiłam matmę. I okazało się, że ja uważająca się za introwertyczkę byłam chyba jedną z najbardziej ekstrawertycznych osób w klasie
Z kolei jak potem się przeniosłam do klasy językowej zostałam daleko w tyle pod względem towarzyskości i komunikatywności. Co mnie odróznia od prawdziwego intro to to, że potrzebuję kontaktu z ludźmi. Oczywiście nie za dużego, ale jak zupełnie się izoluję to źle się czuję. Nie rozumiem jak niektórzy mogą cały tydzień siedzieć w domu i zupełnie nie chcą widzieć się z ludźmi. Tyle, że tu zaczyna się problem, bo większość ludzi rozumie kontakt z innymi najczęściej poprzez hałaśliwe imprezy z dużą ilością alkoholu czego nie znoszę. Także ja ani dobrze sie nie czuje siedząc w domu w samotności po całych dniach (typowy intro) ani na hałaśliwych imprezach (typowy ekstra). Znam albo osoby bardzo lubiące imprezy albo taką introwertyczkę, dla której wystarczy spotkanie raz na dwa miesiące i chyba nie jest przesadnie zainteresowana znajomoscią ze mną. Może mam jakieś spaczone podejście, ale dostrzegam same skrajności osobowościowe dookoła
Nie znam żadnej pewnej siebie, ciekawej osoby, ale spokojnej i introwertycznej. Albo ludzie, którzy mają sraczkę werbalną albo zakompleksieni, niepewni siebie bardzo małomówni intro.