Najlepsze lata życia...
: 22 lip 2013, 12:29
Jestem tu nowa, więc cześć wszystkim :wink:.
No więc chodzi o to, że mam te swoje naście lat i teoretycznie wkroczyłam w najciekawszy okres swojego życia. No właśnie... Bo nie do końca jestem pewna, czy jest tak w praktyce. Wiadomo, młodość - czas szaleństw, głupich pomysłów, pierwsze "poważne" związki i przyjaźnie... I to nie tak, że zamknęłam się w stereotypie introwertyka i siedzę w czterech ścianach, odgradzając się od rówieśników. Mam oczywiście swoją grupę znajomych, z którymi się spotykam i wygłupiam, chodzę na jakieśtam imprezy (jeśli można to tak nazwać...), staram się utrzymywać stały kontakt ze światem zewnętrznym. Ale natury nie da się oszukać - najlepiej czuję się w samotności, z dobrą książką, na samotnych włóczęgach. W sumie to dobrze mi z moim introwertyzmem. Tylko od pewnego czasu zaczął mnie męczyć jakiś niedosyt... Bo jak nie teraz to kiedy? Chciałabym wykorzystać ten najlepszy (podobno) czas w życiu na całego. A już mam wizję siebie za jakieś 20 lat. Siedzę ze znajomymi i wspominamy młodość. Oni opowiadają o niesamowitych akcjach i imprezach, a ja przypominam sobie, co świetnego wtedy przeczytałam, albo jaki zespół odkryłam.
A jak to jest z wami? Też odczuwacie taki niedosyt? Staraliście się kiedyś zmieniać, żeby móc "na całego" korzystać z życia?
No więc chodzi o to, że mam te swoje naście lat i teoretycznie wkroczyłam w najciekawszy okres swojego życia. No właśnie... Bo nie do końca jestem pewna, czy jest tak w praktyce. Wiadomo, młodość - czas szaleństw, głupich pomysłów, pierwsze "poważne" związki i przyjaźnie... I to nie tak, że zamknęłam się w stereotypie introwertyka i siedzę w czterech ścianach, odgradzając się od rówieśników. Mam oczywiście swoją grupę znajomych, z którymi się spotykam i wygłupiam, chodzę na jakieśtam imprezy (jeśli można to tak nazwać...), staram się utrzymywać stały kontakt ze światem zewnętrznym. Ale natury nie da się oszukać - najlepiej czuję się w samotności, z dobrą książką, na samotnych włóczęgach. W sumie to dobrze mi z moim introwertyzmem. Tylko od pewnego czasu zaczął mnie męczyć jakiś niedosyt... Bo jak nie teraz to kiedy? Chciałabym wykorzystać ten najlepszy (podobno) czas w życiu na całego. A już mam wizję siebie za jakieś 20 lat. Siedzę ze znajomymi i wspominamy młodość. Oni opowiadają o niesamowitych akcjach i imprezach, a ja przypominam sobie, co świetnego wtedy przeczytałam, albo jaki zespół odkryłam.
A jak to jest z wami? Też odczuwacie taki niedosyt? Staraliście się kiedyś zmieniać, żeby móc "na całego" korzystać z życia?