Pomocy! Jak umówić się z introwertykiem?
: 15 kwie 2013, 20:36
Witam wszystkich introwertyków,
Przepraszam za takie najście na "Wasze " forum, ale to chyba moja ostatnia nadzieja, bo jak wy mi nie pomożecie, to kto?
Otóż nie mam zbytnich doświadczeń z introwertykami, a już na pewno nie ze skrajnym przypadkiem... a taki stety-niestety jest chłopak, który wpadł mi w oko... Od razu wiedziałam, że jest wyjątkowy, inny niż ta cała męska hołota, do której już mam wielkie obrzydzenie przez poprzednie związki, gdzie byłam zdradzana, okłamywana, zastępywana inną itp itd... ogółem - mam wielki uraz do facetów wszelkiej maści i od ponad 2 lat jestem sama i szczerze już myślałam, że nigdy nie będę chciala być w żadnym związku, bo faceci to same problemy - no właśnie - do czasu aż poznałam Jego - introwertyka. Wysoki, nieziemsko przystojny, o ciepłych brązowych oczach, nieśmiałym uśmiechu, głębokim spojrzeniu, niezwykle inteligentnego, obowiązkowego, poukładanego... i niedostępnego, na pierwszy rzut oka jakby się wydawało..
Poznałam go przypadkiem, bo moja przyjaciółka zaprosiła mnie do siebie na wykład na uczelnię, resztę paczki znałam z imprezy - na której oczywiście byli wszyscy poza naszym Introwertykiem. Niby zwyczajnie odnalazłam go na popularnym portalu społecznościowym i korzystając z pierwszej lepszej okazji - rozpoczęłam wirtualną konwersację. Okazał się o dziwo bardzo rozmowy, zabawny, czarujący - rozmawiało się nam jakbyśmy znali się od lat. Kolejne rozmowy również mnie nie zawiodły, lecz ciągle był to tylko wirtualny świat. Nie wiem co mną kierowało, ale nie wytrzymałam i w końcu wyznałam mu wszystko co o nim myślę i spytałam, czy się umówimy. Nigdy nie zaproponowałam tego żadnemu facetowi, takie miałam swoje zasady jako szanująca się dziewczyna, ale tym razem miałam doczynienia z introwertykiem, więc postanowiłam zrobić ten pierwszy krok mając na uwadze, że on mógłby na to się po prostu NIGDY nie zdobyć. Oczywiście był wszystkim zaskoczony, początkowo nie wiedział jak zareagować (być może była to dla niego nowa sytuacja), ale od razu wyraził chęć spotkania i przyznał, ze ja także mu się podobam i dobrze mu się ze mną rozmawia. Byłam przeszczęśliwa!
Umówiliśmy się w pewną środę 2 godziny przed jego zajęciami, kiedy ja już byłam wolna. Oczekiwałam jak na szpilkach.
Moje szczęście nie trwało długo, bo okazalo się, że ma możliwość, by ktoś go podwiózł na uczelnię na zajęcia (dojeżdża codziennie z sąsiedniego miasta i musi jeździć kilkoma autobusami). No i spotkanie przepadło, pozostał jakiś dziwny niesmak i pytanie- czy to była prawda, czy wymówka? Przecież faceci nauczyli mnie, że można spodziewać się po nich wszystkiego? Przecież ten miał być inny? Po tym fakcie nie rozmawialiśmy ze sobą, zaległa cisza. Ja nie pisałam, on też-zawsze to ja pierwsza zagadywałam, albo wymienialiśmy się zostawianymi wiadomościami pod nasza nieobecność.
Nastąpiła pewna sytuacja, podczas której miałam wybrać się na miasto z moją przyjaciółką i osobami z "paczki", a zajęcia kończyliśmy tak, że musiałabym albo 2godziny na nich poczekać..albo przyjść do nich na ostatni wykład! Oczywiście moja przyjaciółka zaciągnęła mnie na sale wykładową i... usadziła tuż przed nim! Zrobiła to specjalnie-chciała, żebyśmy porozmawiali, ale dawne dziwne uczucie pozostało... I nie odwróciłabym się, gdyby nie wypadł mi długopis i -wbrew prawom fizyki- nie potoczył się nigdzie indziej jak pod jego nogi! Kolega obok krzyknął do niego, by go podniósł, więc siłą rzeczy musiałam obrócić się, odebrać zgubę i...spojrzeć w te jego brązowe oczy, zmierzyć się z tym przenikającym spojrzeniem...
To nie dało mi zapomnieć, myślałam o nim w dzień i w nocy.
Nadeszły święta wielkanocne i wysłałam mu... dość nietypową kartkę z życzeniami, bo z moim zdjęciem zadedykowanym jemu - nowa fryzura, kobiecy makijaż... i odpisał! Zrobiło to na nim pozytywne wrażenie.
Znów nawiązaliśmy kontakt i wyjaśniliśmy sobie tamtą sytuację, obiecując sobie, że nadrobimy spotkanie, ale bez konkretów. Czułam, że ciężko mu wyjść z jakąś propozycją, choć może by chciał...
Pomyślałam, że do kogoś takiego trzeba podejść tak, by go nie spłoszyć, gdyż pewnie nie ma doświadczenia z dziewczynami, a tym bardziej wygadanymi, atrakcyjnymi, jak to się mówi "mogącego mieć każdego". Za taką jestem uważana przez wielu - wielu, na których nie chce mi się patrzeć. Co wymyśliłam tym razem? Że napiszę mu liścik... jak w podstawówce. Tak, cofnęłam się do podstawówki i napisałam mu liścik, w którym znów zaproponowałam środę i konkretną godzinę- bo podobno introwertyków należy pytać o konkrety, nie wymagać od nich, by sami coś zaproponowali, bo to nie nastąpi..Niestety jak na złość w czwartek był otoczony kolegami, moja przyjacółka przekazała mu liścik dopiero w piątek przed weekendem... Jego reakcja była podobno promienna, chyba wiedział od początku od kogo to
Minął weekend, na portalu społecznościowym nie było żadnej odpowiedzi, oczekiwałam więc liściku zwrotnego. Niestety nieszczęśliwie ani w poniedziałek ani we wtorek moja przyjaciółka i nasz introwertyk nie mają wspolnych zajęć, a pytałam o spotkanie tradycyjnie : w środe przed jego zajęciami... nie otrzymałam odpowiedzi... i do spotkania nie doszło
Co pomyślałam? Że mnie olał, że ma gdzieś, że z tym liścikiem się wygłupiłam, że się pewnie śmiał jak go dostał i czytał, a potem wyrzucił do kosza.
Co się okazało?
I to dopiero, jak do niego 2 dni później napisałam, pełna żalu, że mogl się chociaz wysilić o napisanie prostego 'nie'?
W życiu bym się nie domyśliła, wy pewnie tak.
Był w środę o 12" w umówionym miejscu. Nie miał jak odpisać, ale przyszedł, zorganizował sobie wcześniejszy dojazd do drugiego miasta, nikomu nic nie mówiąc, był. Pozostał tylko lekki żal, bo nie było mnie i całe to organizowanie dojazdu na marnę...
Po rozmowie widzię, ze jest teraz wycofany co do mnie, chyba go to zniechęciło... nie pomogły moje tłumaczenia, że to nie było wystawienie go tylko nieporozumienie....
I tu pytanie do was - co robić dalej??? To ciężki typ osobowości, ale poważnie mi na nim zależy...
Oczywiście zaproponowałam kolejne spotkanie poprzez portal społecznościowy, minął dzień, wiadomość widnieje jako odczytana, ale zero odzewu
Czy to jest jeszcze wg was do uratowania? Jak go traktować, jak do niego podejść? Z góry dziękuję za wszystkie rady i wymienione doświadceznia.
Przepraszam za takie najście na "Wasze " forum, ale to chyba moja ostatnia nadzieja, bo jak wy mi nie pomożecie, to kto?
Otóż nie mam zbytnich doświadczeń z introwertykami, a już na pewno nie ze skrajnym przypadkiem... a taki stety-niestety jest chłopak, który wpadł mi w oko... Od razu wiedziałam, że jest wyjątkowy, inny niż ta cała męska hołota, do której już mam wielkie obrzydzenie przez poprzednie związki, gdzie byłam zdradzana, okłamywana, zastępywana inną itp itd... ogółem - mam wielki uraz do facetów wszelkiej maści i od ponad 2 lat jestem sama i szczerze już myślałam, że nigdy nie będę chciala być w żadnym związku, bo faceci to same problemy - no właśnie - do czasu aż poznałam Jego - introwertyka. Wysoki, nieziemsko przystojny, o ciepłych brązowych oczach, nieśmiałym uśmiechu, głębokim spojrzeniu, niezwykle inteligentnego, obowiązkowego, poukładanego... i niedostępnego, na pierwszy rzut oka jakby się wydawało..
Poznałam go przypadkiem, bo moja przyjaciółka zaprosiła mnie do siebie na wykład na uczelnię, resztę paczki znałam z imprezy - na której oczywiście byli wszyscy poza naszym Introwertykiem. Niby zwyczajnie odnalazłam go na popularnym portalu społecznościowym i korzystając z pierwszej lepszej okazji - rozpoczęłam wirtualną konwersację. Okazał się o dziwo bardzo rozmowy, zabawny, czarujący - rozmawiało się nam jakbyśmy znali się od lat. Kolejne rozmowy również mnie nie zawiodły, lecz ciągle był to tylko wirtualny świat. Nie wiem co mną kierowało, ale nie wytrzymałam i w końcu wyznałam mu wszystko co o nim myślę i spytałam, czy się umówimy. Nigdy nie zaproponowałam tego żadnemu facetowi, takie miałam swoje zasady jako szanująca się dziewczyna, ale tym razem miałam doczynienia z introwertykiem, więc postanowiłam zrobić ten pierwszy krok mając na uwadze, że on mógłby na to się po prostu NIGDY nie zdobyć. Oczywiście był wszystkim zaskoczony, początkowo nie wiedział jak zareagować (być może była to dla niego nowa sytuacja), ale od razu wyraził chęć spotkania i przyznał, ze ja także mu się podobam i dobrze mu się ze mną rozmawia. Byłam przeszczęśliwa!
Umówiliśmy się w pewną środę 2 godziny przed jego zajęciami, kiedy ja już byłam wolna. Oczekiwałam jak na szpilkach.
Moje szczęście nie trwało długo, bo okazalo się, że ma możliwość, by ktoś go podwiózł na uczelnię na zajęcia (dojeżdża codziennie z sąsiedniego miasta i musi jeździć kilkoma autobusami). No i spotkanie przepadło, pozostał jakiś dziwny niesmak i pytanie- czy to była prawda, czy wymówka? Przecież faceci nauczyli mnie, że można spodziewać się po nich wszystkiego? Przecież ten miał być inny? Po tym fakcie nie rozmawialiśmy ze sobą, zaległa cisza. Ja nie pisałam, on też-zawsze to ja pierwsza zagadywałam, albo wymienialiśmy się zostawianymi wiadomościami pod nasza nieobecność.
Nastąpiła pewna sytuacja, podczas której miałam wybrać się na miasto z moją przyjaciółką i osobami z "paczki", a zajęcia kończyliśmy tak, że musiałabym albo 2godziny na nich poczekać..albo przyjść do nich na ostatni wykład! Oczywiście moja przyjaciółka zaciągnęła mnie na sale wykładową i... usadziła tuż przed nim! Zrobiła to specjalnie-chciała, żebyśmy porozmawiali, ale dawne dziwne uczucie pozostało... I nie odwróciłabym się, gdyby nie wypadł mi długopis i -wbrew prawom fizyki- nie potoczył się nigdzie indziej jak pod jego nogi! Kolega obok krzyknął do niego, by go podniósł, więc siłą rzeczy musiałam obrócić się, odebrać zgubę i...spojrzeć w te jego brązowe oczy, zmierzyć się z tym przenikającym spojrzeniem...
To nie dało mi zapomnieć, myślałam o nim w dzień i w nocy.
Nadeszły święta wielkanocne i wysłałam mu... dość nietypową kartkę z życzeniami, bo z moim zdjęciem zadedykowanym jemu - nowa fryzura, kobiecy makijaż... i odpisał! Zrobiło to na nim pozytywne wrażenie.
Znów nawiązaliśmy kontakt i wyjaśniliśmy sobie tamtą sytuację, obiecując sobie, że nadrobimy spotkanie, ale bez konkretów. Czułam, że ciężko mu wyjść z jakąś propozycją, choć może by chciał...
Pomyślałam, że do kogoś takiego trzeba podejść tak, by go nie spłoszyć, gdyż pewnie nie ma doświadczenia z dziewczynami, a tym bardziej wygadanymi, atrakcyjnymi, jak to się mówi "mogącego mieć każdego". Za taką jestem uważana przez wielu - wielu, na których nie chce mi się patrzeć. Co wymyśliłam tym razem? Że napiszę mu liścik... jak w podstawówce. Tak, cofnęłam się do podstawówki i napisałam mu liścik, w którym znów zaproponowałam środę i konkretną godzinę- bo podobno introwertyków należy pytać o konkrety, nie wymagać od nich, by sami coś zaproponowali, bo to nie nastąpi..Niestety jak na złość w czwartek był otoczony kolegami, moja przyjacółka przekazała mu liścik dopiero w piątek przed weekendem... Jego reakcja była podobno promienna, chyba wiedział od początku od kogo to
Minął weekend, na portalu społecznościowym nie było żadnej odpowiedzi, oczekiwałam więc liściku zwrotnego. Niestety nieszczęśliwie ani w poniedziałek ani we wtorek moja przyjaciółka i nasz introwertyk nie mają wspolnych zajęć, a pytałam o spotkanie tradycyjnie : w środe przed jego zajęciami... nie otrzymałam odpowiedzi... i do spotkania nie doszło
Co pomyślałam? Że mnie olał, że ma gdzieś, że z tym liścikiem się wygłupiłam, że się pewnie śmiał jak go dostał i czytał, a potem wyrzucił do kosza.
Co się okazało?
I to dopiero, jak do niego 2 dni później napisałam, pełna żalu, że mogl się chociaz wysilić o napisanie prostego 'nie'?
W życiu bym się nie domyśliła, wy pewnie tak.
Był w środę o 12" w umówionym miejscu. Nie miał jak odpisać, ale przyszedł, zorganizował sobie wcześniejszy dojazd do drugiego miasta, nikomu nic nie mówiąc, był. Pozostał tylko lekki żal, bo nie było mnie i całe to organizowanie dojazdu na marnę...
Po rozmowie widzię, ze jest teraz wycofany co do mnie, chyba go to zniechęciło... nie pomogły moje tłumaczenia, że to nie było wystawienie go tylko nieporozumienie....
I tu pytanie do was - co robić dalej??? To ciężki typ osobowości, ale poważnie mi na nim zależy...
Oczywiście zaproponowałam kolejne spotkanie poprzez portal społecznościowy, minął dzień, wiadomość widnieje jako odczytana, ale zero odzewu