Ja mam 4 zasadnicze rady na takie przypadki. Nie wiem czy do części z nich już się może stosujesz, ale z doświadczeń własnych oraz innych osób wiem, iż mogą się okazać w takich sytuacjach pomocne:
a) Zainteresowania - spróbuj wybadać co interesuje takich ludzi. Jeżeli lubią jakiś konkretny rodzaj muzyki, to np. możesz zacząć spędzać przerwy na słuchaniu czegoś w ich typie. Oni podejdą spytają "czego słuchasz ?", powiesz "fifarafa squad", a oni "ooooo dobre ziomek dobre" i już zyskujesz jakieś punkty reputacji

. Ja sam w czasach gimbazjum słuchałem od czasu do czasu hip-hopu (mimo że nigdy nie przepadałem za tą muzyką

) i jak im mówiłem czego słucham, to nagle jakoś tak pozytywniej się do mnie nastawiali. Pamiętam też jak jeden kolo raz chciał się pochwalić jakąś "super vixą", zapodał mi jedną słuchawkę do ucha, mówi że "super basik" ja słucham myślę sobie "co za szrot"

, ale odpowiedziałem mu że "no fajne fajne". Także spróbuj jakoś pozytywnie reagować na ich zainteresowania i też w jakimś stopniu je podzielać.
b) Edukacja - nie wiem jak często odrabiasz lekcje, ale w moim przypadku chyba kluczową sprawą, dzięki której zyskiwałem sobie spokój wśród takich "czepliwych" gości było wypożyczanie im zeszytów z pracą domową do momentu, w którym rozpoczynały się zajęcia z danego przedmiotu. To była prosta i niepisana umowa. Ja daje wam lekcje, wy zostawiacie mnie w spokoju. A jaki ja miałem lekki plecak na pierwszych godzinach hehe

. Same korzyści. Dobrze jest też osiągać odpowiednio wysokie wyniki w nauce i udzielać ewentualnych korepetycji. Wówczas od razu stajesz się takim ludziom przydatny, przez co zaczynają kalkulować "lepiej się go nie czepiać, bo mi nie da domówy spisać". Ale oczywiście wiele zależy również od nich samych. Ja miałem w klasie takich ludzi, którzy może niekoniecznie chcieli mieć dobre wyniki, ale starali się po prostu zdać. Gorzej jeżeli jest to klasa typu "a wyjebane czy zdam czy nie zdam". Wtedy powyższa rada może nie mieć racji bytu.
c) W-F - Wykazanie zaangażowania na lekcjach W-Fu potrafi naprawdę sporo zdziałać w kwestii postrzegania Cię przez klasę. Pamiętam, że o ile przez pierwszych kilka dni w nowej klasie zawsze mogłem sprawiać wrażenie potencjalnego "popychadła", o tyle wszystko to trwało do momentu pierwszych zajęć W-Fu. Od tej chwili ludzie zaczynali - hmm, może nie tyle co się mnie bać, ale nabierali jakiegoś takiego respektu na zasadzie "bez kija nie podchodź" bo wiedzieli, że mają do czynienia z człowiekiem, który nie odpuszcza. I tu wcale nie trzeba mieć jakiejś wielkiej tężyzny fizycznej. Ja sam byłem zawsze chudy i bardzo często rywalizowałem o piłkę z gośćmi 2x szerszymi ode mnie. Ba, to nawet budzi dodatkowy podziw, gdy taki "chuderlak" stawia się takiemu "bykowi". Nie musisz od razu w tych starciach być górą. Grunt żebyś się ich nie bał. Zresztą porównując lekcje W-Fu do np. przerw zauważyłem, że zazwyczaj ci którzy "odpuszczali" w walce o piłkę na boisku byli jednocześnie tymi, którzy byli później "popychadłami" na przerwach. Także nie daj się. Gryź ich po kostkach. Urwij im jaja. Na W-Fie można więcej. Wykorzystaj to

.
d) Unikanie - jeżeli powyższe metody albo zawodzą, albo nie masz ochoty ich stosować możesz postępować tak, jak to robił mój znajomy z liceum (też intro). Otóż on praktycznie każdą przerwę od 10 minut wzwyż spędzał z dala od klasy ba, on po prostu wychodził ze szkoły, gdzieś tam sobie siadał i czytał książkę. Co prawda klasa w liceum była spoko, ale on też chyba nie robił tego ze względu na to, że kogoś się obawiał (po prostu lubił tak spędzać czas). Dlatego jeżeli mogę ci coś doradzić, to spróbuj np. znaleźć jakieś odludne i ciche (np. czytelnia) miejsce w szkole, w którym mógłbyś spędzić taką dłuższą przerwę, a od razu będziesz miał więcej spokoju i swobody. No chyba że oni są do tego stopnia obsesyjnie nastawieni, że będą za Tobą łazić po całej szkole byleby tylko Cię zaczepiać. Wtedy to lepiej nawet unikać miejsc gdzie jest mało ludzi, bo to wręcz prowokuje takich gnojków do jeszcze gorszego traktowania drugiego człowieka.