POMOCY! Bardzo poważne !
: 01 sie 2012, 21:06
Witajcie.
Wiem, że to forum dla introwertyków , dlatego postanowiłam napisac tutaj o moim problemie zakładając,że pomożecie mi go rozwiązac...a przynajmniej w małym stopniu.
A więc na początku muszę zaznaczyc, że jestem ekstrawertyczką : ciągle się smieję, jestem wygadana, uparta i w ogóle taka..optymistyczna. Dwa lata temu mój jeszcze w tedy znajomy, potem już dobry przyjaciel ,poznał mnie ze swoim przyjacielem, który jest introwertykiem. Od razu mnie zafascynował, nie wiedziałam, że jest introwertykiem, na moje pytania odpowiadał normalnie i w ogóle. Nie będę się tu rozczulała za co tak bardzo go pokochałam. Zaczęliśmy się spotykac, większosc spotkań była z tym naszym wspólnym przyjacielem. Od początku coś nas łączyło. Mimo tego, byłam zdolna przekładac jedno głupie spotkanie przez miesiąc (!), a jak już się spotkaliśmy to w towarzystwie tego właśnie przyjaciela. Przerażało mnie to z jaką...doskonałością wypowiada się na różne tematy, przerażał mnie ogrom jego wiedzy- dlatego bałam się z nim przebywac tak...sam na sam. Wiem, byłam głupia, wiem. Nasze drogi rozchodziły się i łączyły przez dwa lata. Co jakiś czas przewijał się w moim życiu. Podczas naszej pierwszej kłótni powiedizałam mu o tym co mnie trapi i tu po raz pierwsyz powiedział mi abym poczytała o introwertyzmie , oczywiście zbagatelizowałam jego słowa. Spotykaliśmy się po niej normalnie, już bez..osoby trzeciej. Aż w końcu kilka miesięcy temu doszło do kolejnej kłótni, podczas której powiedziałam mu, że się nie angażuje ( mimo tego, że mieskzamy blisko siebie, widywaliśmy się co dwa,trzy tygodnie ze względu na brak czasu..i..i mój strach przed..jego osobą) a więc zarzuciłam mu brak zaangażowania, ponieważ nigdy nie kupił mi kwiatka (jaka ja jestem głupia!) , nigdzie ze mną nie chodzi, powiedizałam mu, ze wszystkich do siebie zniechęca swoją osobą. Powiedział wtedy coś czego ja nie zrozumiałam a co teraz doskonale rozumiem : "
potrafisz zrozumieć taką koncepcję, jak "być dla kogoś"?" Od czasu tamtej kłótni nie rozmawialiśmy ze sobą , on usunął mój numer i w ogóle... Pisze do niego praktycznie codizennie na gg , dzownie -nie odbiera. Wczoraj zadzwoniłam do niego z innego numeru i jak usłyszałam jego głos...po prostu mnie zamurowało i się rozłączyłam. Kocham go. Zrozumiałam co chciał mi przekazac przez te lata. Wiem już w końcu co to introwertyzm . Zrozumiałam. Jestem gotowa i uzbrojona w cierpilwośc by stworzyc z nim związek...ponieważ go kocham. Boję się ,ponieważ nie wiem jak zacząc rozmowę z nim, jak go przekonac. Nie chcę go nachodzic ...chociaż miałam taki plan-żeby pójsc do niego do domu. Wiem, że temu naszemu wspólnemu przyjacielowi mówi co innego i udaje obojętnego ale w głowie swoje ma. Po tylu wpadkach, po tylu kłótniach. Jak go przekonac? Czy mam jeszcze szansę u niego? Proszę pomóżcie mi. Powiedzcie mi jak może przyjąc ,jak może zareagowac... co może teraz myślec? Proszę. Kocham go. Zależy mi na nim. Wiem, że jestem głupia. Ale chcę mu dac siebie, chcę mu pomagac, chcę by miał we mnie oparcie ... chcę życ dla niego.
Zdaję sobie sprawę, że będzie ciężko. Nieraz czułam frustrację , jestem gotowa stanąc tym wszystkim przeszkodą na drodze. Byłam w dwóch związkach podczas których ciągle mi czegoś brakowało, nie czułam tego co czułam będąc z nim. Brakuje mi inteligentnego spojrzenia , uśmiechu, jego osobowości i rozmów z nim.
Proszę, jeśli jesteście w stanie-pomóżcie.
A może Ty jesteś tutaj i właśnie to czytasz... Proszę Cię wybacz mi. Kocham Cię!
Wiem, że to forum dla introwertyków , dlatego postanowiłam napisac tutaj o moim problemie zakładając,że pomożecie mi go rozwiązac...a przynajmniej w małym stopniu.
A więc na początku muszę zaznaczyc, że jestem ekstrawertyczką : ciągle się smieję, jestem wygadana, uparta i w ogóle taka..optymistyczna. Dwa lata temu mój jeszcze w tedy znajomy, potem już dobry przyjaciel ,poznał mnie ze swoim przyjacielem, który jest introwertykiem. Od razu mnie zafascynował, nie wiedziałam, że jest introwertykiem, na moje pytania odpowiadał normalnie i w ogóle. Nie będę się tu rozczulała za co tak bardzo go pokochałam. Zaczęliśmy się spotykac, większosc spotkań była z tym naszym wspólnym przyjacielem. Od początku coś nas łączyło. Mimo tego, byłam zdolna przekładac jedno głupie spotkanie przez miesiąc (!), a jak już się spotkaliśmy to w towarzystwie tego właśnie przyjaciela. Przerażało mnie to z jaką...doskonałością wypowiada się na różne tematy, przerażał mnie ogrom jego wiedzy- dlatego bałam się z nim przebywac tak...sam na sam. Wiem, byłam głupia, wiem. Nasze drogi rozchodziły się i łączyły przez dwa lata. Co jakiś czas przewijał się w moim życiu. Podczas naszej pierwszej kłótni powiedizałam mu o tym co mnie trapi i tu po raz pierwsyz powiedział mi abym poczytała o introwertyzmie , oczywiście zbagatelizowałam jego słowa. Spotykaliśmy się po niej normalnie, już bez..osoby trzeciej. Aż w końcu kilka miesięcy temu doszło do kolejnej kłótni, podczas której powiedziałam mu, że się nie angażuje ( mimo tego, że mieskzamy blisko siebie, widywaliśmy się co dwa,trzy tygodnie ze względu na brak czasu..i..i mój strach przed..jego osobą) a więc zarzuciłam mu brak zaangażowania, ponieważ nigdy nie kupił mi kwiatka (jaka ja jestem głupia!) , nigdzie ze mną nie chodzi, powiedizałam mu, ze wszystkich do siebie zniechęca swoją osobą. Powiedział wtedy coś czego ja nie zrozumiałam a co teraz doskonale rozumiem : "
potrafisz zrozumieć taką koncepcję, jak "być dla kogoś"?" Od czasu tamtej kłótni nie rozmawialiśmy ze sobą , on usunął mój numer i w ogóle... Pisze do niego praktycznie codizennie na gg , dzownie -nie odbiera. Wczoraj zadzwoniłam do niego z innego numeru i jak usłyszałam jego głos...po prostu mnie zamurowało i się rozłączyłam. Kocham go. Zrozumiałam co chciał mi przekazac przez te lata. Wiem już w końcu co to introwertyzm . Zrozumiałam. Jestem gotowa i uzbrojona w cierpilwośc by stworzyc z nim związek...ponieważ go kocham. Boję się ,ponieważ nie wiem jak zacząc rozmowę z nim, jak go przekonac. Nie chcę go nachodzic ...chociaż miałam taki plan-żeby pójsc do niego do domu. Wiem, że temu naszemu wspólnemu przyjacielowi mówi co innego i udaje obojętnego ale w głowie swoje ma. Po tylu wpadkach, po tylu kłótniach. Jak go przekonac? Czy mam jeszcze szansę u niego? Proszę pomóżcie mi. Powiedzcie mi jak może przyjąc ,jak może zareagowac... co może teraz myślec? Proszę. Kocham go. Zależy mi na nim. Wiem, że jestem głupia. Ale chcę mu dac siebie, chcę mu pomagac, chcę by miał we mnie oparcie ... chcę życ dla niego.
Zdaję sobie sprawę, że będzie ciężko. Nieraz czułam frustrację , jestem gotowa stanąc tym wszystkim przeszkodą na drodze. Byłam w dwóch związkach podczas których ciągle mi czegoś brakowało, nie czułam tego co czułam będąc z nim. Brakuje mi inteligentnego spojrzenia , uśmiechu, jego osobowości i rozmów z nim.
Proszę, jeśli jesteście w stanie-pomóżcie.
A może Ty jesteś tutaj i właśnie to czytasz... Proszę Cię wybacz mi. Kocham Cię!