Obojętność dnia codziennego
: 25 lis 2011, 23:28
Mimo, że jestem zarejestrowany na forum już od jakiegoś czasu to nie wchodzę tu zbyt regularnie. W sumie nie wiem czemu. Chyba wolę udawać, że jestem normalny ;D W każdym razie ostatnimi czasy, dobrych kilka lat w sumie czuję, że nie mam żadnego celu w życiu. Wiem, że brzmi to trochę nihilowsko, albo mówiąc współcześnie - emowsko, ale taka prawda. Żyję tak sobie. Byle żyć. To, co mnie kiedyś cieszyło, czyli dobra piosenka czy film, dzisiaj już po kilku chwilach zlewa się z normalnością.
Kilka lat temu, teraz jestem na studiach, uchodziłem za człowieka spokojnego, cierpliwego, oazę spokoju i tak dalej. Dzisiaj wydaje mi się, że to były bzdury. Na każdym kroku stresuję się, nawet przy głupim kupnie biletu czy nie mówiąc o zagadaniu do kogoś, o dziewczynach nie ma mowy. Pikawa bije mi nawet przy czytaniu odpowiedzi na swoje posty w necie. I to wydaje mi się chore. Bo kiedyś tak nie było. Teraz wszystko podważam, każdą swoją decyzję, wszystko analizuję, każdy swój ruch, nawet tak głupi jak siądnięcie przy kimś w pociągu. Nic mnie nie cieszy, wszystko raczej kręci się wokół tego, co już było, nic nowego, cały czas to samo. Jestem paranoikiem, sceptykiem, racjonalistą i Bóg wie czym jestem. Boga też od kilku lat w sobie nie mam. Nawet nie wiem czym jest ten post. Po prostu nie czuję radości z dnia powszedniego i chyba chciałbym odzyskać te radość. Z czegokolwiek. Wiem, że nikt mi nie poda gotowych rozwiązań, ale liczę na cokolwiek, na jakąkolwiek pomoc. Z góry dzięki. Jeżeli nie tu, na forum to śmiało można pisać do mnie na pw, a potem np. na gg
Kilka lat temu, teraz jestem na studiach, uchodziłem za człowieka spokojnego, cierpliwego, oazę spokoju i tak dalej. Dzisiaj wydaje mi się, że to były bzdury. Na każdym kroku stresuję się, nawet przy głupim kupnie biletu czy nie mówiąc o zagadaniu do kogoś, o dziewczynach nie ma mowy. Pikawa bije mi nawet przy czytaniu odpowiedzi na swoje posty w necie. I to wydaje mi się chore. Bo kiedyś tak nie było. Teraz wszystko podważam, każdą swoją decyzję, wszystko analizuję, każdy swój ruch, nawet tak głupi jak siądnięcie przy kimś w pociągu. Nic mnie nie cieszy, wszystko raczej kręci się wokół tego, co już było, nic nowego, cały czas to samo. Jestem paranoikiem, sceptykiem, racjonalistą i Bóg wie czym jestem. Boga też od kilku lat w sobie nie mam. Nawet nie wiem czym jest ten post. Po prostu nie czuję radości z dnia powszedniego i chyba chciałbym odzyskać te radość. Z czegokolwiek. Wiem, że nikt mi nie poda gotowych rozwiązań, ale liczę na cokolwiek, na jakąkolwiek pomoc. Z góry dzięki. Jeżeli nie tu, na forum to śmiało można pisać do mnie na pw, a potem np. na gg

