Miłość nie daje do myślenia?
: 19 wrz 2011, 15:21
Hejka,jestem Marcin i mam problem z utożsamieniem samego siebie,nie wiem do końca kim jestem i do czego dążę,a wszystko co wokół robię wydaje mi się bez sensu,może nie bez sensu ale stratą czasu.
Jeszcze nie dawno nie wiedziałem że coś takiego jak introwersja istnieje.Przypadkiem natrafiłem na to hasło,ale czy to zmienia?Może tyle że tu teraz jestem i szukam zrozumienia.
Jestem świeżo po zakończonym związku,którego ja byłem przyczyną.Trwał on 1 rok,a w tym okresie wydawało mi się że szukam jakiegoś nie osiągalnego szczęścia.Mam naturę poznawczą ale długoterminową,jak to zrozumieć:Gdy czymś się zainteresuję,nie mogę przestać,wnikać w szczegóły.I tak było z Nią,pragnąłem coraz więcej uczuć,rozmów i przemyśleń,poważnych wyrzeczeń i decyzji do tego stopnia,że musiałem odejść.Widziałem jak się prze zemnie męczy,a ja sam wypalam.nie rozumiem zachowania ludzi wokół,a sam próbuję się wykreować na kogoś dobrego,a wszystko dobre wokół próbuję w siebie inwestować.Pragnąłem ją zmienić,nadać własne wartości,które uważam za podstawy miłości,niestety każda moja prośba i oczekiwanie było odrzucane,tak jakbym prosił o coś nieosiągalnego.Poznaję nowe kobiety bez trudu,ale nie mogę dostrzec w nich moich oczekiwań.Staram się patrzeć duchowo i przez to jestem szczery,nie boję się rezultatów moich uczuć i słów,ale nie mogę się nadal spełnić,nie mogę znaleść kobiety.która by mogła mnie w pełni uszczęśliwić.Z drugiej strony sam nie wiem czy poznanie takiej dziewczyny było by idealnym rozwiązaniem.Nie wiem co począć,czy szukać introwertyczki,z którą mógłbym spróbować,czy może powoli zmieniać swój światopogląd,dostosować się?
Co sądzicie o tytule tego wątku ?
Czy to może okazać się prawdą ,że ciągłe myślenie o miłości,może ją wyniszczać?
Próbowałem sobie to jakoś wytłumaczyć,teraz wiem że gdy będę oglądał jedno i to samo to się tego nauczę na pamięć,jak ulubiony film oglądany tysiąc razy,jak ulubiony kubek,który już w głowie potrafimy sobie wyobrazić,zostaje na długo dlaczego?bo często o nim myślimy często o tym nie wiedząc i czy to jest złe,że chcę rozmawiać i dzielić się myślami?
Jeszcze nie dawno nie wiedziałem że coś takiego jak introwersja istnieje.Przypadkiem natrafiłem na to hasło,ale czy to zmienia?Może tyle że tu teraz jestem i szukam zrozumienia.
Jestem świeżo po zakończonym związku,którego ja byłem przyczyną.Trwał on 1 rok,a w tym okresie wydawało mi się że szukam jakiegoś nie osiągalnego szczęścia.Mam naturę poznawczą ale długoterminową,jak to zrozumieć:Gdy czymś się zainteresuję,nie mogę przestać,wnikać w szczegóły.I tak było z Nią,pragnąłem coraz więcej uczuć,rozmów i przemyśleń,poważnych wyrzeczeń i decyzji do tego stopnia,że musiałem odejść.Widziałem jak się prze zemnie męczy,a ja sam wypalam.nie rozumiem zachowania ludzi wokół,a sam próbuję się wykreować na kogoś dobrego,a wszystko dobre wokół próbuję w siebie inwestować.Pragnąłem ją zmienić,nadać własne wartości,które uważam za podstawy miłości,niestety każda moja prośba i oczekiwanie było odrzucane,tak jakbym prosił o coś nieosiągalnego.Poznaję nowe kobiety bez trudu,ale nie mogę dostrzec w nich moich oczekiwań.Staram się patrzeć duchowo i przez to jestem szczery,nie boję się rezultatów moich uczuć i słów,ale nie mogę się nadal spełnić,nie mogę znaleść kobiety.która by mogła mnie w pełni uszczęśliwić.Z drugiej strony sam nie wiem czy poznanie takiej dziewczyny było by idealnym rozwiązaniem.Nie wiem co począć,czy szukać introwertyczki,z którą mógłbym spróbować,czy może powoli zmieniać swój światopogląd,dostosować się?
Co sądzicie o tytule tego wątku ?
Czy to może okazać się prawdą ,że ciągłe myślenie o miłości,może ją wyniszczać?
Próbowałem sobie to jakoś wytłumaczyć,teraz wiem że gdy będę oglądał jedno i to samo to się tego nauczę na pamięć,jak ulubiony film oglądany tysiąc razy,jak ulubiony kubek,który już w głowie potrafimy sobie wyobrazić,zostaje na długo dlaczego?bo często o nim myślimy często o tym nie wiedząc i czy to jest złe,że chcę rozmawiać i dzielić się myślami?