Samotność "zabija"...
: 06 kwie 2011, 23:53
Zastanawiam się jak by to ująć w niezbyt długi temat. Nie jest ze mną dobrze, jest wręcz beznadziejnie i właśnie najgorsze jest to, że jestem totalnie sam, a sam nie mogę sobie poradzić z własnymi trudnościami. Wiem, że jest już dużo tematów tego typu, ale postanowiłem założyć nowy bo forum musi żyć.
Wracając do sedna, posiadam osobowość unikającą możliwe, że nawet jest to fobia społeczna nie wiem trudno powiedzieć. Od ok. 2 lat nie potrafię stworzyć bliższych relacji z drugą osobą i w ten sposób zagłębiam się w coraz to większą pustynię. Tak naprawdę to sam nie wiem czego oczekuje od życia, chciałbym mieć kogoś bliskiego, a jednocześnie chciałbym żyć samotnie, chciałbym,aby to była osoba idealna, choć wiem, że to niemożliwe. Dzień w dzień ta sama rutyna: szkoła i kila godzin w domu, ciągle to samo, a połowa dnia spędzona na zastanawianiu się nad sobą, no chyba, że jest coś do zrobienia. Nie ma człowiek do kogo pyska otworzyć, w szkole zakłada się maskę, w domu słucha muzyki to wszystko mnie zabija, zjada od środka.
Może to i głupie ale już nieraz myślałem żeby z tym wszystkim skończyć, dać sobie spokój i już się nie męczyć, ani jednej łzy więcej, ani jednego problemu więcej, ale wiem, że to by było totalne pójście na łatwiznę, a to jest niezgodne ze mną, z moimi posranymi zasadami, które sprawiają, że jestem dziwnym człowiekiem. Może i z jednej strony jestem inny, wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, ale to nie zmienia faktu, że jestem dziwny i porąbany. Nie rozumiem dlaczego stawiam siebie ponad innych, tyle razy sparzyłem się w kontaktach międzyludzkich, że zacząłem szukać jakiegoś ideału osoby lub zmaterializowania "wymyślonego przyjaciela" kopii mnie samego. Niszczę wszystkie lepsze znajomości i bardzo szybko się zniechęcam. Boję się, że będzie to trwało jeszcze długo, a ja tego nie wytrzymam. Jeśli już teraz jestem zamknięty na społeczeństwo to co będzie za kilka lat.
Sorry, że to taki w sumie temat bezsensu, ale mój mózg potraktował to chyba jako rozmowę i zrobiło mi się trochę lżej. Jest to tylko zalążek tego co bym mógł napisać, pisząc to miałem setki zdań w głowie, ale byłoby to za długie. Dzięki osobom, które w ogóle to przeczytają. Oczekuję chyba bardziej pytań niźli odpowiedzi, bo w sumie trudno coś do tego napisać.
Wracając do sedna, posiadam osobowość unikającą możliwe, że nawet jest to fobia społeczna nie wiem trudno powiedzieć. Od ok. 2 lat nie potrafię stworzyć bliższych relacji z drugą osobą i w ten sposób zagłębiam się w coraz to większą pustynię. Tak naprawdę to sam nie wiem czego oczekuje od życia, chciałbym mieć kogoś bliskiego, a jednocześnie chciałbym żyć samotnie, chciałbym,aby to była osoba idealna, choć wiem, że to niemożliwe. Dzień w dzień ta sama rutyna: szkoła i kila godzin w domu, ciągle to samo, a połowa dnia spędzona na zastanawianiu się nad sobą, no chyba, że jest coś do zrobienia. Nie ma człowiek do kogo pyska otworzyć, w szkole zakłada się maskę, w domu słucha muzyki to wszystko mnie zabija, zjada od środka.
Może to i głupie ale już nieraz myślałem żeby z tym wszystkim skończyć, dać sobie spokój i już się nie męczyć, ani jednej łzy więcej, ani jednego problemu więcej, ale wiem, że to by było totalne pójście na łatwiznę, a to jest niezgodne ze mną, z moimi posranymi zasadami, które sprawiają, że jestem dziwnym człowiekiem. Może i z jednej strony jestem inny, wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, ale to nie zmienia faktu, że jestem dziwny i porąbany. Nie rozumiem dlaczego stawiam siebie ponad innych, tyle razy sparzyłem się w kontaktach międzyludzkich, że zacząłem szukać jakiegoś ideału osoby lub zmaterializowania "wymyślonego przyjaciela" kopii mnie samego. Niszczę wszystkie lepsze znajomości i bardzo szybko się zniechęcam. Boję się, że będzie to trwało jeszcze długo, a ja tego nie wytrzymam. Jeśli już teraz jestem zamknięty na społeczeństwo to co będzie za kilka lat.
Sorry, że to taki w sumie temat bezsensu, ale mój mózg potraktował to chyba jako rozmowę i zrobiło mi się trochę lżej. Jest to tylko zalążek tego co bym mógł napisać, pisząc to miałem setki zdań w głowie, ale byłoby to za długie. Dzięki osobom, które w ogóle to przeczytają. Oczekuję chyba bardziej pytań niźli odpowiedzi, bo w sumie trudno coś do tego napisać.