Sympathy for the Devil
: 06 paź 2010, 9:14
Please allow me to introduce myself - I'm a man of wealth and taste
I've been around for a long, long year, stole many a man's soul and faith
Pleased to meet you, hope you guess my name...
Sympatia diaboli
Czy i wam wydaje się że cały, no może prawie cały świat na to zapadł? (nie żebym uważał to za coś złego)
Popatrzmy jak zmieniał się w kulturze Zachodniej stosunek do "Diabła" - i jego wizerunek - na przestrzeni dziejów
Od potwora, skrzyżowania człowieka z kozłem, krokodylem, hipopotamem, dzikiem, wyżymaczką i diabli wiedzą czym jeszcze, poprzez kosmatego wioskowego przygłupka... kończąc na eleganckim gościu, który jak "sam mówi" ma "klasę i bogactwo"
Można powiedzieć: zaczynał jako potwór, wynaturzenie - a skończył jako postać której w zasadzie nie da się nie lubić, a przynajmniej nie szanować.
Jakoś tak mi się wydaje że większość ludzi wolała by mieć za znajomego na przykład Johna Miltona (gdyby ktoś nie wiedział, odsyłam do Adwokata Diabła), czy Volanda (i resztę jego świty), niż jakiegoś walącego starą kozą świętego Scholastyka.
Z resztą nie tylko świętego Scholastyka, cała "dobra strona" wydaje się ostatnio jakaś taka mdła, zagubiona, nieżyciowa... albo zalatuje pięknymi nordyckimi blądaskami z napisem "gott mit uns" na klamrach pasów...
A może po prostu coraz więcej osób patrzy na ten świat i stwierdza że "bóg lubi obserwować. To żartowniś. Przemyśl to sobie. Daje człowiekowi instynkty. Daje ci ten niezwykły dar i co potem? Przysięgam, że dla własnej uciechy. Dla swej prywatnej kosmicznej burleski. Ustala wszelkie zasady na opak. Żart wszechczasów: Patrz, ...ale nie dotykaj… Dotknij, ...ale nie próbuj… Spróbuj, ...ale nie połykaj. Ha ha ha! Kiedy to przestępujesz z nogi na nogę, co on robi? Zrywa boki ze śmiechu! To sztywniak! Sadysta! Wiecznie nieobecny gospodarz! Jego mam czcić? Nigdy!"
Zapraszam do dyskusji
I've been around for a long, long year, stole many a man's soul and faith
Pleased to meet you, hope you guess my name...
Sympatia diaboli
Czy i wam wydaje się że cały, no może prawie cały świat na to zapadł? (nie żebym uważał to za coś złego)
Popatrzmy jak zmieniał się w kulturze Zachodniej stosunek do "Diabła" - i jego wizerunek - na przestrzeni dziejów
Od potwora, skrzyżowania człowieka z kozłem, krokodylem, hipopotamem, dzikiem, wyżymaczką i diabli wiedzą czym jeszcze, poprzez kosmatego wioskowego przygłupka... kończąc na eleganckim gościu, który jak "sam mówi" ma "klasę i bogactwo"
Można powiedzieć: zaczynał jako potwór, wynaturzenie - a skończył jako postać której w zasadzie nie da się nie lubić, a przynajmniej nie szanować.
Jakoś tak mi się wydaje że większość ludzi wolała by mieć za znajomego na przykład Johna Miltona (gdyby ktoś nie wiedział, odsyłam do Adwokata Diabła), czy Volanda (i resztę jego świty), niż jakiegoś walącego starą kozą świętego Scholastyka.
Z resztą nie tylko świętego Scholastyka, cała "dobra strona" wydaje się ostatnio jakaś taka mdła, zagubiona, nieżyciowa... albo zalatuje pięknymi nordyckimi blądaskami z napisem "gott mit uns" na klamrach pasów...
A może po prostu coraz więcej osób patrzy na ten świat i stwierdza że "bóg lubi obserwować. To żartowniś. Przemyśl to sobie. Daje człowiekowi instynkty. Daje ci ten niezwykły dar i co potem? Przysięgam, że dla własnej uciechy. Dla swej prywatnej kosmicznej burleski. Ustala wszelkie zasady na opak. Żart wszechczasów: Patrz, ...ale nie dotykaj… Dotknij, ...ale nie próbuj… Spróbuj, ...ale nie połykaj. Ha ha ha! Kiedy to przestępujesz z nogi na nogę, co on robi? Zrywa boki ze śmiechu! To sztywniak! Sadysta! Wiecznie nieobecny gospodarz! Jego mam czcić? Nigdy!"
Zapraszam do dyskusji