Związek dojrzały
: 06 wrz 2010, 13:20
Dzień dobry,
Jestem nowa, trochę się przedstawię tym co poniżej, w razie jakiś pytań - odpowiem
5 lat temu rozstałam się z długoletnim partnerem. Myślałam początkowo, że najlepiej mi będzie samej. Dobrze się czuję sama ze sobą, ale wiem, że jest to jedna prawda, druga jest taka, że jest to także ucieczka od swoich potrzeb (szczęścia?), od bliskości, gdyż tak jest po prostu łatwiej niż bycie z drugim człowiekiem, dzielenie nim codzienności, budowanie związku. Ponieważ stawiam na rozwój i próbuję się nie blokować przy byle trudności, zaryzykowałam i od kilku miesięcy jestem z mężczyzną, na którym mi zależy i chciałabym być dłużej. Po początkowym okresie „napędowym”, gdy byłam może nie do końca sobą – bez tego chyba bym w ogóle nie wyszła z żadną inicjatywą
- mój introwertyzm (i trochę, jak siebie diagnozuję – narcyzm) dopada mnie. Od osobowości nie ma chyba ucieczki zwłaszcza, że jestem osobą dojrzałą – radykalna zmiana nie jest raczej możliwa, bardziej stawiam na coraz bardziej świadome myślenie, życie. Pomimo swoich ograniczeń podejmuję wyzwanie budowania relacji z partnerem, więc piszę, aby ewentualnie powymieniać z Wami doświadczenia, jak to robić. Moje trudności, to: raczej nie mówić niż mówić, co słabo rokuje, żeby coś budować, wycofuję się niż wychodzę naprzeciw – mam realny problem, co konkretnie robić (oprócz podobania się mężczyźnie jako kobieta
- sytuacje intymne nie sprawiają mi trudności) – autentycznie brakuje mi pomysłów, co z nim dzielić, jakie sprawy mogłyby nas pochłonąć, tak na co dzień. Rozmowy ze mną są bardzo ubogie. Mamy wspólne zainteresowania (chociażby narty, pływanie, raczej ruch niż bezruch – także z powodu, że wtedy nie trzeba mówić..). Ale to przecież nie wszystko. Myślę, że ludzi scala rozmowa, porozumienie, którego nie potrafię z siebie za bardzo wykrzesać. Raczej czuję się zaabsorbowana sobą, swoim wnętrzem (wcale nie takim bogatym, często jest to po prostu pustka, ale potrzebuję w niej być i tyle). Warto prowadzić jakieś życie towarzyskie, co jest dla mnie każdorazowo sporym stresem (częściowo odnajduję się w tańcu
). Nie grzeszę specjalnym poczuciem humoru, no, z mojego punktu widzenia, są to spore problemy. Czuję, że jeśli nie zrobię pewnego wysiłku, aby więcej się między nami działo, to na dłuższą metę nie ma ten związek przyszłości. Wydaje mi się też, że to po stronie kobiety jest wprowadzenie takiej – jak to nazwać – energii relacyjnej(?). Mężczyzna jest w swojej naturze bardziej skryty. Jak się tak razem pozamykamy, to niedobrze to widzę. Wiem, że może być w pewnym moim atutem, że nie zarzucam partnera potokiem słów, co jest częstą damską przypadłością, ale skrajność w drugą stronę też nie jest wskazana moim zdaniem.
Czy macie swoje przemyślenia, a najlepiej doświadczenia w pokonywaniu takich trudności. Przepraszam, że tak się rozpisałam i zapraszam do rozmowy:)
Antonella
Jestem nowa, trochę się przedstawię tym co poniżej, w razie jakiś pytań - odpowiem
5 lat temu rozstałam się z długoletnim partnerem. Myślałam początkowo, że najlepiej mi będzie samej. Dobrze się czuję sama ze sobą, ale wiem, że jest to jedna prawda, druga jest taka, że jest to także ucieczka od swoich potrzeb (szczęścia?), od bliskości, gdyż tak jest po prostu łatwiej niż bycie z drugim człowiekiem, dzielenie nim codzienności, budowanie związku. Ponieważ stawiam na rozwój i próbuję się nie blokować przy byle trudności, zaryzykowałam i od kilku miesięcy jestem z mężczyzną, na którym mi zależy i chciałabym być dłużej. Po początkowym okresie „napędowym”, gdy byłam może nie do końca sobą – bez tego chyba bym w ogóle nie wyszła z żadną inicjatywą
Czy macie swoje przemyślenia, a najlepiej doświadczenia w pokonywaniu takich trudności. Przepraszam, że tak się rozpisałam i zapraszam do rozmowy:)
Antonella