Miłość, związki, uczuciowe zawody...
: 02 wrz 2010, 21:30
Generalnie nie mam w zwyczaju się przedstawiać ani opowiadać życiowych historyjek bo nie czuje się nikim ważnym ani nie potrzebuję zbędnej uwagi. Ale tutaj czuję, że mogę być zrozumiany przez ludzi niejako mojego pokroju. Myślę że moje imię nie musi być wam znane, wystarczy ksywka z real-life oraz to, że niedawno skończyłem 17 lat.
Nawiązując do tytułu tegoż wątku - byłem w wielu związkach, z niektórymi dziewczynami bliżej lub dalej, wiekowo również było różnie ( + - rok ). Muszę przyznać, że lubię towarzystwo płci pięknej, a nawet mam wewnętrzną potrzebę bycia w związku, szczególnie teraz, ale to może później.Generalnie, lubię damskie towarzystwo, choć nie uważam się za amanta. Potrafię jakoś trafić do dziewczyn. Miłość jest dla mnie najwyższą wartością, zawsze się nią kieruję kiedy jestem z kimś związany, w imię uczucia wiele poświęcałem ( przez to mam zresztą teraz problemy z psychiką, słowo klucz - uczuciowy ZAWÓD). Mam również niejakie doświadczenie jeśli chodzi o seks, mój pierwszy raz był zaraz po skończeniu 14 ( gnojek mały byłem...), myślę, że to mnie trochę wypaczyło, bo przez jakiś czas dziewczyny szukałem wyłącznie dla seksu. Ale do czasu. W końcu zrozumiałem, że nie o to chodzi. Że chcę stabilnego związku opartego na miłości. Poznałem dziewczynę - moje kompletne przeciwieństwo, niewiele rzeczy nas łączyło , jednak miała w sobie to coś. Chyba po raz pierwszy tak się zakochałem. Podszedłem jednak do tego z rezerwą, dopiero po dłuuugim czasie zdecydowałem się dać nam szansę. Pierwsze miesiące wypadły na wakacje, i wszystko świetnie nam się układało. Niestety , później coraz mocniej wychodziły różnice między nami. Jednak kochałem ją nad życie, wiele w sobie i życiu zmieniłem by dalej z nią być. Jednak po ponad 8 wspólnych miesiącach ona zwyczajnie mnie porzuciła. Powodem była jej pasja, dla mnie zwyczajnie nie miała już czas, lub celowo nie chciała go mieć. Był to dla mnie szok, dalej nie mogę się otrząsnąć, miałem nawet próby samobójcze, o samej śmierci myślę bardzo często.
Zdesperowany wróciłem do starych, gówniarskich nawyków szukania dziewczyny tylko do seksu, z 3-ema mi się "powiodło". Ale to w niczym mi nie pomogło. Czuję w sobie pustkę po mojej wielkiej miłości, która teraz unika mnie jak ognia...
Czego od was właściwie oczekuję? Chciałbym byście podzielili się swoimi "miłosnymi historiami". Być może część z was miała podobnie i ma dla mnie jakieś rady. Jest to również lwia część mojej terapii ( nie wiem jakim cudem w końcu poszedłem z tym do psychologa, ale pomógł mi on zrozumieć moją osobowość ), by z problemami zwracać się do innych introwertyków. Szczególnie liczę na starszych użytkowników, bardziej doświadczonych przez życie. Temat proszę traktować jak najbardziej poważnie, mam głęboką depresję, a ze zwracaniem się z problemami do bliskich nie widzę już sensu. Nie spotykam się ze zrozumieniem.
Nawiązując do tytułu tegoż wątku - byłem w wielu związkach, z niektórymi dziewczynami bliżej lub dalej, wiekowo również było różnie ( + - rok ). Muszę przyznać, że lubię towarzystwo płci pięknej, a nawet mam wewnętrzną potrzebę bycia w związku, szczególnie teraz, ale to może później.Generalnie, lubię damskie towarzystwo, choć nie uważam się za amanta. Potrafię jakoś trafić do dziewczyn. Miłość jest dla mnie najwyższą wartością, zawsze się nią kieruję kiedy jestem z kimś związany, w imię uczucia wiele poświęcałem ( przez to mam zresztą teraz problemy z psychiką, słowo klucz - uczuciowy ZAWÓD). Mam również niejakie doświadczenie jeśli chodzi o seks, mój pierwszy raz był zaraz po skończeniu 14 ( gnojek mały byłem...), myślę, że to mnie trochę wypaczyło, bo przez jakiś czas dziewczyny szukałem wyłącznie dla seksu. Ale do czasu. W końcu zrozumiałem, że nie o to chodzi. Że chcę stabilnego związku opartego na miłości. Poznałem dziewczynę - moje kompletne przeciwieństwo, niewiele rzeczy nas łączyło , jednak miała w sobie to coś. Chyba po raz pierwszy tak się zakochałem. Podszedłem jednak do tego z rezerwą, dopiero po dłuuugim czasie zdecydowałem się dać nam szansę. Pierwsze miesiące wypadły na wakacje, i wszystko świetnie nam się układało. Niestety , później coraz mocniej wychodziły różnice między nami. Jednak kochałem ją nad życie, wiele w sobie i życiu zmieniłem by dalej z nią być. Jednak po ponad 8 wspólnych miesiącach ona zwyczajnie mnie porzuciła. Powodem była jej pasja, dla mnie zwyczajnie nie miała już czas, lub celowo nie chciała go mieć. Był to dla mnie szok, dalej nie mogę się otrząsnąć, miałem nawet próby samobójcze, o samej śmierci myślę bardzo często.
Zdesperowany wróciłem do starych, gówniarskich nawyków szukania dziewczyny tylko do seksu, z 3-ema mi się "powiodło". Ale to w niczym mi nie pomogło. Czuję w sobie pustkę po mojej wielkiej miłości, która teraz unika mnie jak ognia...
Czego od was właściwie oczekuję? Chciałbym byście podzielili się swoimi "miłosnymi historiami". Być może część z was miała podobnie i ma dla mnie jakieś rady. Jest to również lwia część mojej terapii ( nie wiem jakim cudem w końcu poszedłem z tym do psychologa, ale pomógł mi on zrozumieć moją osobowość ), by z problemami zwracać się do innych introwertyków. Szczególnie liczę na starszych użytkowników, bardziej doświadczonych przez życie. Temat proszę traktować jak najbardziej poważnie, mam głęboką depresję, a ze zwracaniem się z problemami do bliskich nie widzę już sensu. Nie spotykam się ze zrozumieniem.