Jaki jest Wasz stosunek do pracy zarobkowej?
: 20 sie 2025, 15:00
Potrzebujemy pracy, żeby przetrwać, w pracy spędzamy znaczną część swojego życia. Często więc mówi się, żeby wybierać pracę zgodnie z powołaniem i pasjami, by z tego przymusu uczynić przyjemność. Jednak gdzie nie spojrzę, nikt nie jest zadowolony ze swojego źródła zarobku. Choć znaczna część wybierała go zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, szybko okazywało się, że realia wyglądają zgoła inaczej, zawód podobno związany z tymi zainteresowaniami w gruncie rzeczy niewiele ma z nimi wspólnego i stał się katorgą, skutecznie obrzydzając samą pasję.
W związku z czym nasunęły mi się refleksje; może wmawianie młodym ludziom, żeby wybierali zawód zgodny z pasją i czynili z niego część swojej tożsamości to wielka blaga? Lepiej postawić na pewne źródło utrzymania i w każdej chwili być przygotowanym na zmianę branży, gdy nowe rozwiązania technologiczne zaczną spychać potrzebę obecności faktycznych ludzi na margines?
A może jest to uniwersalny ludzki problem i dziadek Freud miał rację, twierdząc, że ,, zdecydowana większość ludzi pracuje tylko z konieczności, i z tej naturalnej niechęci do pracy wynikają najpoważniejsze problemy społeczne.’’
Ostatecznie większość ludzi na świecie nie jest na tyle wybitna, aby popchnąć znacząco cywilizację dalej czy to poprzez sztukę, czy naukę, więc pozostała im ta codzienna dłubanina w zawodach, które jednostce nigdy nie dadzą poczucia sensu i spełnienia, ale sumarycznie są koniecznie do zapewnienia stabilności cywilizacji. I ukojenie przyjdzie wraz z akceptacją własnej mierności, zaprzestaniem poszukiwaniu sensu w tych jałowych godzinach, które wypełniają większość naszego życia.
Jestem ciekawa więc, jakie Wy macie podejście do miejsca, w którym spędzacie większość swoich dni w celach zarobkowych?
Traktujecie je jako rdzeń swojego życia, do którego podchodzicie ze szczerym zaangażowaniem czy zło konieczne, które jest potrzebne, by zapełnić żołądek, a sens odnajdujecie w czasie po pracy?
Czy czuliście się kiedyś wypaleni, myśleliście o przebranżowieniu albo już to zrobiliście?
Żałujecie swoich wyborów?
Macie jakieś domysły, dlaczego tak wielu ludzi nie czuje spełnienia w pracy? Lub może nie zgadzacie się z takim twierdzeniem?
A, właśnie, cytacik dla inspiracji, zapomniałabym.
,,Wiedząc dobrze, że życie jest zbyt krótkie, aby wybór ten nie był nieodwołalny, czuł lęk na myśl, że żaden zawód nie pociąga go nieodparcie. Ze sceptycyzmem rozważał wachlarz możliwości, które się otwierały: prokuratorzy, poświęcający całe życiu prześladowaniu innych; nauczyciele, popychadła dla źle wychowanych dzieci; dyscypliny techniczne, gdzie postęp przynosi przy niewielkich korzyściach ogromne szkody; paplanina nauk humanistycznych, tyleż wysmakowana co pusta; architektura wnętrz zupełnie podporządkowana modom, których nienawidził; nędzny zawód aptekarza ograniczający się do sprzedawania pudełek i flakoników. […] I choć ostatecznie zdecydował się na medycynę, nie uległ żadnemu tajemnemu upodobaniu, lecz altruistycznemu idealizmowi: uważał medycynę za jedyne zajęcie bezspornie dla człowieka pożyteczne, zajęcie, w którym postęp techniczny przynosi najmniej ujemnych skutków.
Rozczarowanie pojawiło się niezwłocznie, gdy okazało się, że musiał spędzać czas w prosektorium[…]’’
~ Milan Kundera ,,Tożsamość’’
W związku z czym nasunęły mi się refleksje; może wmawianie młodym ludziom, żeby wybierali zawód zgodny z pasją i czynili z niego część swojej tożsamości to wielka blaga? Lepiej postawić na pewne źródło utrzymania i w każdej chwili być przygotowanym na zmianę branży, gdy nowe rozwiązania technologiczne zaczną spychać potrzebę obecności faktycznych ludzi na margines?
A może jest to uniwersalny ludzki problem i dziadek Freud miał rację, twierdząc, że ,, zdecydowana większość ludzi pracuje tylko z konieczności, i z tej naturalnej niechęci do pracy wynikają najpoważniejsze problemy społeczne.’’
Ostatecznie większość ludzi na świecie nie jest na tyle wybitna, aby popchnąć znacząco cywilizację dalej czy to poprzez sztukę, czy naukę, więc pozostała im ta codzienna dłubanina w zawodach, które jednostce nigdy nie dadzą poczucia sensu i spełnienia, ale sumarycznie są koniecznie do zapewnienia stabilności cywilizacji. I ukojenie przyjdzie wraz z akceptacją własnej mierności, zaprzestaniem poszukiwaniu sensu w tych jałowych godzinach, które wypełniają większość naszego życia.
Jestem ciekawa więc, jakie Wy macie podejście do miejsca, w którym spędzacie większość swoich dni w celach zarobkowych?
Traktujecie je jako rdzeń swojego życia, do którego podchodzicie ze szczerym zaangażowaniem czy zło konieczne, które jest potrzebne, by zapełnić żołądek, a sens odnajdujecie w czasie po pracy?
Czy czuliście się kiedyś wypaleni, myśleliście o przebranżowieniu albo już to zrobiliście?
Żałujecie swoich wyborów?
Macie jakieś domysły, dlaczego tak wielu ludzi nie czuje spełnienia w pracy? Lub może nie zgadzacie się z takim twierdzeniem?
A, właśnie, cytacik dla inspiracji, zapomniałabym.
,,Wiedząc dobrze, że życie jest zbyt krótkie, aby wybór ten nie był nieodwołalny, czuł lęk na myśl, że żaden zawód nie pociąga go nieodparcie. Ze sceptycyzmem rozważał wachlarz możliwości, które się otwierały: prokuratorzy, poświęcający całe życiu prześladowaniu innych; nauczyciele, popychadła dla źle wychowanych dzieci; dyscypliny techniczne, gdzie postęp przynosi przy niewielkich korzyściach ogromne szkody; paplanina nauk humanistycznych, tyleż wysmakowana co pusta; architektura wnętrz zupełnie podporządkowana modom, których nienawidził; nędzny zawód aptekarza ograniczający się do sprzedawania pudełek i flakoników. […] I choć ostatecznie zdecydował się na medycynę, nie uległ żadnemu tajemnemu upodobaniu, lecz altruistycznemu idealizmowi: uważał medycynę za jedyne zajęcie bezspornie dla człowieka pożyteczne, zajęcie, w którym postęp techniczny przynosi najmniej ujemnych skutków.
Rozczarowanie pojawiło się niezwłocznie, gdy okazało się, że musiał spędzać czas w prosektorium[…]’’
~ Milan Kundera ,,Tożsamość’’

