Jak dla mnie to bardzo szeroki temat i różnie z tym bywa.
W moim przypadku to zależy od okoliczności, osoby, nastroju i okresu w życiu.
W młodości byłem towarzyski i to właśnie ja byłem tą osobą, która wyciągała innych do grupy, już w przedszkolu, traktowałem to jako opiekę nad zagubionymi owieczkami.
Nietrudno zgadnąć że owieczki nie zawsze chciały.
W podstawówce też tak robiłem, często we współpracy z rodzicami introwertyka, tu już opór był znacznie większy, ale radziłem sobie dość dobrze i rzeczywiście pomagałem. Trzeba wiedzieć jak.
Później stałem się dużo bardziej introwertyczny i to mnie wyciągano do towarzystwa na ogół z dobrym skutkiem i raczej to lubiłem, choć wiele zależało od osoby oraz jak to robiła. Nie każdy do tego się nadaje. Podobno w tego rodzaju pomocy najlepsze są ENFP, patrząc na moją mamę, która też jest z tego typu mogę w pełni potwierdzić, potrafi wiele w tym obszarze.
Natomiast jeśli chodzi o siedzenie we własnej głowie i sercu to raczej tutaj nic nikt nie zmieni.
Jest to uwarunkowane biologicznie i nawet gdyby ktoś przybywał przez 16 godzin dziennie w towarzystwie, sposób przetwarzania wrażeń pozostanie niezmienny. Tak od strony zewnętrznego obserwatora może to być postrzegane jako brak zaangażowania, wyłączanie całkowite lub częściowe, brak reaktywności.
A to co się dzieje wewnątrz introwertyka to każdy już sam wie najlepiej.
U mnie na pewno jest bardzo ciekawie, ale żebym to umiał opisać, to nie powiem.

Brak mi odpowiednich słów i talentu. Może ktoś potrafi…
Jeszcze chciałbym wspomnieć o wyciąganiu mnie na imprezy. W podstawówce i liceum nie trzeba było tego robić, bo je lubiłem i nawet sam u siebie często urządzałem.
Tak introwertyk też może odnaleźć się na imprezie całkiem dobrze przy założeniu, że uda się w większość czasu spędzić w relacjach jeden na jeden, niekoniecznie przez cały czas z tą samą osobą.
Na studiach i potem w dorosłym życiu to się zmieniło bo imprezy stały się bardziej grupowe w większości w takiej formule, że wszyscy cały czas są razem. To już średnio mi się podobało i raczej było dla mnie nudne, przeważnie wyłączałem się częściowo, kontrolując jednak przebieg wypadków za pomocą funkcji Fe.
A obecnie to cenię sobie przede wszystkim pokój i harmonię wewnętrzną jeśli ktoś działa w tym kierunku i przynajmniej mi jej nie zaburzy to jest mile widzianym gościem w moim świecie.

Chętnie też odwiedzę jego krainę, gdy mnie do niej wpuści.
Co do innych znanych mi introwertyków to powiem, że bardzo różnie z tym bywa. Jedni lubią, ale są dość wybredni z kim, a inni wolą być sami.
Spotykałem też wiele osób na których presja była stosowana przez ekstrawertycznych rodziców, którzy nie rozumieli swojego dziecka. To raczej zawsze kończyło się większymi lub mniejszymi problemami psychicznymi,

bo rodzice robili to źle i najczęściej zbyt późno, choć w dobrej intencji.