Mobbing
: 10 mar 2010, 3:26
Spotkaliście się osobiście z nawet ostrym mobbingiem w stosunku do Waszej osoby, bo np. czuliście satysfakcję z pracy którą wykonywaliście,ale okazało się że za dużo robiliście i z powodu cech charakteru zostaliście potępieni? Ja w obecnej chwili jestem w takiej sytuacji, nie wiem jak długo będę wracał na tzw. 'tor' ale nie poddam się bo wiem że jak się poddam w jakikolwiek sposób to będę przegrany,swoją drogą i tak już czuję że jestem, więc i tak wyjścia nie mam, jest to jedyna alternatywa... Co myślicie na ten temat? Spotkaliście się z tym?
Dodam tylko iż nie mam wsparcia w najbliższej rodzinie, która czeka tylko aż z jakiegoś bliżej nieznanego powodu noga mi się powinie, pewnie ucieszyli by się jakbym się wyprowadził, taka jest jedna z opcji którą uwzględniam, jestem zastraszany przez rodzinę brakiem perspektyw na przyszłość, brakiem pracy i tego że jej nie mam i miał nie będę(z obserwacji nie własnych uchodzę za praktyczną i myślącą osobę, zarówno w pracy jak i w osobistym życiu), moja rodzina uważa jednak inaczej. Po rocznym doświadczaniu molestowania psychicznego(gdzie właśnie między innymi introwertycy, bądź osoby o podobnym usposobieniu padają ofiarami mobbingu) nie jestem w stanie wrócić jak na razie do normalnego funkcjonowania o czym zdają sobie sprawę, tyle że na każdą moją próbę porozmawiania z nimi i wyjaśnienia tego dlaczego tak się wydarzyło, słyszę tylko kolejne teksty nt tego jak to źle robię. Jestem w trakcie rozwodu który nie wiem kiedy nastąpi, rozprawa za miesiąc, zamiast w tym czasie otrzymać wsparcie od rodziny, byłem wplątywany w jakieś chore sytuacje które z rzeczywistością nie mają wiele wspólnego.Rodzina radzi mi iść do psychologa, zabawne - najpierw rozwalają mi normalne życie a później mówią - idź do psychologa, czy ktoś rozumie takie postępowanie i celowość? bo utracić więź emocjonalną z rodziną to jest jedna z opcji. Sytuacja w pracy w ostatnim roku nie różniła się od tego co mam teraz z własną rodziną. Czuję na sobie próbę odizolowania od otoczenia, jestem obwiniany przez swoją rodzinę za rozwód, choć fakty są inne o czym wiedzą i sami przyłożyli do tego rękę. Dużo by tu przytaczać, mógłbym nawet powieść napisać. Zostaję pozbawiony prywatności w swoim życiu, zarówno w domu jak i w otoczeniu(tyle że do tego już się przyzwyczaiłem, zaczynam rozumieć 'gwiazdy' z kolorowych magazynów). Ciężko mi znaleźć motywację do dalszego działania, o czym zdaję sobie dobrze sprawę, ale na każdym kroku jestem 'uwalany' ponieważ nie wiem już nawet dlaczego. Ktoś ma może mądre rady oprócz pójścia do psychologa, bo wiem że nie dostanę już 'obiektywnej' pomocy. Wiem że muszę wyjechać, to kwestia czasu. Jak zbierać siły bo z tym mam największy problem?
Dodam tylko iż nie mam wsparcia w najbliższej rodzinie, która czeka tylko aż z jakiegoś bliżej nieznanego powodu noga mi się powinie, pewnie ucieszyli by się jakbym się wyprowadził, taka jest jedna z opcji którą uwzględniam, jestem zastraszany przez rodzinę brakiem perspektyw na przyszłość, brakiem pracy i tego że jej nie mam i miał nie będę(z obserwacji nie własnych uchodzę za praktyczną i myślącą osobę, zarówno w pracy jak i w osobistym życiu), moja rodzina uważa jednak inaczej. Po rocznym doświadczaniu molestowania psychicznego(gdzie właśnie między innymi introwertycy, bądź osoby o podobnym usposobieniu padają ofiarami mobbingu) nie jestem w stanie wrócić jak na razie do normalnego funkcjonowania o czym zdają sobie sprawę, tyle że na każdą moją próbę porozmawiania z nimi i wyjaśnienia tego dlaczego tak się wydarzyło, słyszę tylko kolejne teksty nt tego jak to źle robię. Jestem w trakcie rozwodu który nie wiem kiedy nastąpi, rozprawa za miesiąc, zamiast w tym czasie otrzymać wsparcie od rodziny, byłem wplątywany w jakieś chore sytuacje które z rzeczywistością nie mają wiele wspólnego.Rodzina radzi mi iść do psychologa, zabawne - najpierw rozwalają mi normalne życie a później mówią - idź do psychologa, czy ktoś rozumie takie postępowanie i celowość? bo utracić więź emocjonalną z rodziną to jest jedna z opcji. Sytuacja w pracy w ostatnim roku nie różniła się od tego co mam teraz z własną rodziną. Czuję na sobie próbę odizolowania od otoczenia, jestem obwiniany przez swoją rodzinę za rozwód, choć fakty są inne o czym wiedzą i sami przyłożyli do tego rękę. Dużo by tu przytaczać, mógłbym nawet powieść napisać. Zostaję pozbawiony prywatności w swoim życiu, zarówno w domu jak i w otoczeniu(tyle że do tego już się przyzwyczaiłem, zaczynam rozumieć 'gwiazdy' z kolorowych magazynów). Ciężko mi znaleźć motywację do dalszego działania, o czym zdaję sobie dobrze sprawę, ale na każdym kroku jestem 'uwalany' ponieważ nie wiem już nawet dlaczego. Ktoś ma może mądre rady oprócz pójścia do psychologa, bo wiem że nie dostanę już 'obiektywnej' pomocy. Wiem że muszę wyjechać, to kwestia czasu. Jak zbierać siły bo z tym mam największy problem?