Strona 1 z 2
Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 9:03
autor: Izydor
Witam, opisze Wam moja historie. Przegrałem życie. Od dlugiego czasu zdaje sobie sprawe, ze jestem "intro", ale nigdy mi to nie przeszkadzalo. Dopiero teraz to znienawidzilem, zrozumialem, ze to sprawia ze przegrywam. Postanowilem sie zmienic.
Jakis czas temu poznalem kobiete wg mnie idealna. Wczesniej mialem za soba pare bardziej lub mniej udanych zwiazkow, chyba jak kazdy. Tym razem od razu wiedzialem ze to ona. A ona od razu wiedziala ze to ja. Pasujemy do siebie idealnie. Jedyne co nas roznilo to to, ze ona byla typowa ekstrawertyczka, w najbardziej mozliwy sposob. Nie przeszkadzalo mi to, w koncu podobno przeciwienstwa sie przyciagaja. Mowila ze jestem taki inny niz wszyscy, ze jest mnie tak bardzo pewna, ze nigdy nie mogla liczyc na nikogo tak jak na mnie, ze jest jej ze mna tak dobrze.
Tak bylo do czasu, gdy zaczelismy gdzies razem wychodzic. Poznalem jej znajomych - typowi ekstrawertycy, imprezowicze, rozmowy o niczym byle glosniej i byle robic szum wokol siebie. Mi to nie przeszkadza, kazdy jest jaki jest. Ale ja jestem cichy i spokojny, zanim cos powiem to mysle dlugo i dopiero potem wtracam niewiele zdan ale konkretnych. Nie chodze po imprezach tylko zeby sie upijac. Nie robie wiele halasu o nic. Wiecie o co chodzi, rozumiecie mnie. No i tu sie pojawil problem - jej znajomi uznali mnie za taka przyslowiowa "cipke". Przy mnie tego by nigdy nie okazali , bo wiedzieli ze sobie na to nie pozwole. Ale jak sie okazalo, za moimi plecami tak o mnie sie wyrazali, jak jestem taki cichy i spokojny to na pewno mieczak i cipka. Wtedy miedzy mna a nią przestalo sie ukladac. Potem sie dowiedzialem ze ona tez miala podobne zdanie jak jej znajomi. Ona tez tak mowila innym o mnie, zaczela sie zle wyrazac o mnie. Trudno, bylo minelo. Stracilem ją. Ale to tylko przez ten pieprzony introwertyzm. Nie dalem sie poznac jaki jestem naprawde, a pozory myla - lecz przeciez to po pozorach glownie sie ocenia ludzi.
Czesto w pracy tez ludzie mieli mnie za takiego cichego mieczaka. Ale mialem to gdzies, ja znam swoja wartosc i wiem jak twardy jestem. Ale dopiero teraz zrozumialem jak zle postrzegany jest introwertyzm. Ludzie mysla ze skoro milcze, siedze cicho, nie wywyzszam sie, nie robie szumu wokol swojej osoby, to znaczy ze nie wiem co powiedziec, nie znam sie na tym, nie mam swojego zdania. A ja mam, tylko najpierw slucham a potem mowie. A widocznie trzeba odwrotnie. Dopiero teraz rozumiem, ze niestety trzeba byc ekstrawertykiem, zeby inni liczyli sie z Toba. Z "intro" nikt sie nie liczy, owszem szanują mnie, moje zdanie, ale to oni podejmuja decyzje i rządzą, bo zakladaja, ze ja nic nie powiem.
Teraz wiem ile przegralem przez to. Chce sie zmienic. Nie chce zmienic moich mysli, moich przekonan, nie, oczywiscie ze nie. Ale chce zmienic to moje milczenie i zaczac byc glosnym i mowic wprost zanim cokolwiek pomysle. Chce byc ekstrawertykiem. Oni maja latwiej. Pozdrawiam wszystkich.
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 10:31
autor: Ausencia
Nasz odwieczny problem. Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale możesz mieć 100% pewności, że chociaz wydaje Ci się inaczej, nie jesteś sam. Każdy, tak myślę, kto jest introwertykiem, przynajmniej raz w życiu zmagał się z podobnymi myślami. Poczucie wyobcowania, bycia innym, obcym, niezrozumianym - to zdecydowanie głowne wady introwertyzmu. Ale tak to już jest, że wszystko ma swoje wady i zalety, introwertyzm też. I choć życie pokazuje Ci inaczej, tych zalet jest wiele: dam sobie uciąc rękę, że jestes wartościowym człowiekiem, masz własne zdanie, jesteś wrażliwy i niezależny. Byc może potrafisz dostrzegac piękno tam, gdzie inni nawet nie probowali. Sprobuj skoncentrowac się na swoich dobrych stronach, nie myśl o tym, co Cię osłabia i nigdy Ci nie wychodziło, bo tylko się osłabisz.
Napisałeś, że tylko z ekstrawertykami liczą się ludzie. Jest w tym sporo prawdy, ale tak naprawdę tylko powierzchownej. Liczą sie przez chwilę, ale kiedy ważne stają się głębokie relacje i wysokie uczucia, to introwertyk lepiej się w nich odnajduje. Ktoś, kiedys to doceni, zobaczysz. W sytuacji, którą opisałeś, krytykujesz siebie, tymczasem fakt, że byłes w mniejszości wcale nie oznacza, że jesteś czemuś winny. Pomyśl: ludzie nie akceptują kogoś tylko dlatego, że jego charakter znacznie się różni. Kim są, żeby Cię oceniac? Żeby osądzac i określac chamskimi epitetami, jesli nie zrobiles nic złego? Faktycznie mają do tego prawo?
Według mnie ich zachowanie było żałosne i niesprawiedliwe, delikatnie mówiąc.
Wiem jednak, że to Ci nie pomoże. Chcesz byc inaczej postrzegany, męczy Cię ciągłe bycie obok innych. Chcesz byc członkiem towarzystwa, a nie obserwatorem. Możesz probowac to zmienic, oczywiscie. Na przekor temu co czujesz i myslisz, starac się zachowywac jak wszyscy wokół. Prawdę mowiąc, to zadna sztuka - wiem, bo praktykowałam ; ) Wystarczy tylko nieco "przewartosciowac" myslenie, gadac o bzdurach, rzucic jakis zarcik, plotkę, skomentowac pogodę. Uda Ci się z pewnoscią, ale moze pojawic się pewien problem.
Kim będziesz?
Przy ludziach ekstrawertykiem, a wewnątrz, naprawdę introwertykiem? Co jesli poznasz dziewczynę, która zakocha się w Tobie jako ekstrawertyku? Czy nie będziesz się czuł podle z myślą, że ona wlasciwie Cię nie zna? Czy to będzie fair wobec niej i czy Ty będziesz się z tym dobrze czul? Zanim zaczniesz się zmieniac powaznie się zastanow, czy rzeczywiscie warto. Czy nie lepiej poczekac na ludzi, ktorzy Cię zrozumieją i zyc ze spokojem ducha.
Pozdrawiam.
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 13:34
autor: makaj
A ja nie będę Cię głaskać, tworzyć kółka wzajemnej adoracji, ściany płaczu i grupy wsparcie i przyznam, że jesteś cipką
Zmienić można siebie lub otoczenie. Nie wiem dlaczego tak Cię ciągnie do ekstrawertyków, hmm? Nie wierzę, że w bliskim otoczeniu nie występują introwertycy, to nie jest jakieś marginalne zjawisko. Do tego jest masa ludzi ulokowanych niejako pośrodku. Gdyby wszyscy byli ekstra to faktycznie byłaby konieczność zmiany, żeby przetrwać... ale to jest tylko większość, konformizm jest dla dupków.
Izydor pisze:...kobiete wg mnie idealna.... Pasujemy do siebie idealnie....
Ciekawe w którym miejscu, fizycznie? Przeciwieństwa może i się przyciągają, ale to nie znaczy, że trzymają. Gdybyście pasowali idealnie, to nie byłoby problemu, otwórz oczy.
Pewnie dlatego "typowy" człowiek ma w życiu "wiele związków bardziej lub mniej udanych" bo mu się dużo wydaje.
Ausencia pisze:Według mnie ich zachowanie było żałosne i niesprawiedliwe, delikatnie mówiąc.
A wg mnie było bardzo adekwatne. Przyszedł koń poskakać sobie z kangurami... no nie będzie zabawy. Niech idzie do innych koni.
Masz kryzys własnego "ja" a bez akceptacji siebie na pewno nie będziesz szczęśliwy. Musisz zauważyć fakt, że to oni nie pasują do Ciebie, nie Ty do nich. Ciekawe co rozumiesz przez przegranie życia, a w związku z tym czym jest życie wygrane.
Btw ja mogę mieć złe zdanie o ekstrawertykach, ale nie sądzę, żeby się któryś z tego powodu zmieniał w intro :lol:
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 13:48
autor: Ausencia
makaj pisze:Zmienić można siebie lub otoczenie. Nie wiem dlaczego tak Cię ciągnie do ekstrawertyków, hmm? Nie wierzę, że w bliskim otoczeniu nie występują introwertycy, to nie jest jakieś marginalne zjawisko. Do tego jest masa ludzi ulokowanych niejako pośrodku. Gdyby wszyscy byli ekstra to faktycznie byłaby konieczność zmiany, żeby przetrwać... ale to jest tylko większość, konformizm jest dla dupków.
O, mieszkasz w jakims zagłębiu introwertyków? Ja w swoim zyciu spotkałam dwoch, moze trzech i na tym koniec. Podaj mi adres, może wreszcie uda mi się z kimś porozmawiac otwarcie. Porozglądaj się trochę, nie tak łatwo zmienic otoczenie.
Ausencia pisze:Według mnie ich zachowanie było żałosne i niesprawiedliwe, delikatnie mówiąc.
A wg mnie było bardzo adekwatne. Przyszedł koń poskakać sobie z kangurami... no nie będzie zabawy. Niech idzie do innych koni.
Co nie oznacza, że koniecznie kangur ma nazywac konia cipką. Równie dobrze kon mógłby przezywac kangura, czyz nie? Byłoby to tak samo bezpodstawne.
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 14:11
autor: makaj
Ausencia pisze:
O, mieszkasz w jakims zagłębiu introwertyków? Ja w swoim zyciu spotkałam dwoch, moze trzech i na tym koniec. Podaj mi adres, może wreszcie uda mi się z kimś porozmawiac otwarcie. Porozglądaj się trochę, nie tak łatwo zmienic otoczenie.
2-3 przez całe życie? Masz z 10 lat rozumiem? Ciężko mi się do tego odnieść, bo nie znam Ciebie, ale osobiście znam masę introwertyków.
Introwertycy to przynajmniej 1/4 społeczeństwa wg Wikipedii...
Otoczenia najlepiej nie zmieniać, tylko od razu świadomie wybierać

Zresztą to powinno być naturalne, gdzie nas ciągnie, a gdzie nie. Nie rozumiem, jak introwertyk może znaleźć się w otoczeniu samych ekstrawertyków.
Ausencia pisze:
Co nie oznacza, że koniecznie kangur ma nazywac konia cipką. Równie dobrze kon mógłby przezywac kangura, czyz nie? Byłoby to tak samo bezpodstawne.
W swoich prywatnych rozmowach chyba maja prawo do wyrażania swojego zdania... Można kogoś uważać za cipkę, czy jest to zabronione? Nikt go w twarz nie obraził, a że ktoś "życzliwy" o tym doniósł...
Koń też by mógł

Tylko właśnie koń się tym przejmie, a kangur nie...
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 14:12
autor: Inno
Przestańcie używać słowa „cipka” w negatywnym, znaczeniu. Jest to atrybut kobiecości i nie widzę najmniejszego powodu, dla którego miałby być używany jako ekwiwalent beznadziejności i gorszości.
Izydor pisze:Jakis czas temu poznalem kobiete wg mnie idealna.
Kobieta idealna to taka, która woli budować swój stosunek do Ciebie na podstawie słów swoich znajomych zamiast lepiej Cię poznać? Ciekawe.
Izydor pisze:Ale to tylko przez ten pieprzony introwertyzm. Nie dalem sie poznac jaki jestem naprawde, a pozory myla - lecz przeciez to po pozorach glownie sie ocenia ludzi.
A nie przez to, że, po pierwsze, wolała poprzestać na pozorach zamiast Cię rzeczywiście poznać, a, po drugie, tak na prawdę nie pasowaliście do siebie?
Izydor pisze:Chce sie zmienic. [...]Chce byc ekstrawertykiem.
Nie da się. Jeśli wyrośniesz na faceta o wzroście 180, to nawet jeślibyś bardzo chciał mieć 170, to możesz najwyżej garbić się i uginać kolana. Może i ktoś się nabierze, ale i tak tych 170 cm rzeczywiście nie będziesz miał a dojdzie do tego jeszcze zmęczenie udawaniem i poczucie zagubienia własnego ja.
Ausencia pisze:Poczucie wyobcowania, bycia innym, obcym, niezrozumianym - to zdecydowanie głowne wady introwertyzmu.
Nie są to wady introwertyzmu a skutki mniejszej liczebności introwertyków w społeczeństwie oraz zdecydowanego ekstrawertycznego charakteru naszej kultury. Gdyby to ekstrawertycy znajdowali się w mniejszości, to oni mieliby poczucie niezrozumienia i nieadekwatności.
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 14:19
autor: makaj
Inno pisze:Przestańcie używać słowa „cipka” w negatywnym, znaczeniu. Jest to atrybut kobiecości i nie widzę najmniejszego powodu, dla którego miałby być używany jako ekwiwalent beznadziejności i gorszości.
No ale przecież kobiety są zwykle gorsze
Uprzedzając wbicie na pal od razu rozwinę ;p: słabsze fizycznie, psychicznie, mniej odważne... A z artykułu pewnej kobiety:
Fakty mówią same za siebie:
1. Nauka: Niemal wszystkie przełomowe odkrycia w dziejach ludzkości dokonywane są przez mężczyzn. Żadnego Lorentza, Newtona płci pięknej.
2. Poezja: dziś w większości pisana przez kobiety – upada. Żadnego Baudelaira, Poego.
3. Literatura: żadnego Dostojewskiego, Goethego.. Wybitna literatura nie wyszła nigdy spod kobiecego pióra.
4. Malarstwo: żadnego Dalego, Malczewskiego (propozycje współczesnych malarek są dodatkowo antysztuką).
5. Muzyka: żadnych wybitnych kompozytorek. Żadnego Mozarta, Beethovena.
6. Filozofia: brak kobiet geniuszy. Żadnego św. Tomasza z Akwinu, Bierdiajewa
Możecie się teraz obrazić

Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 14:24
autor: Inno
Warto czerpać swoją wiedzę rzetelniejszych i szerszych źródeł niż "artykułu pewnej kobiety". I przyczyny też są ważne, pomyśl o nich.
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 14:36
autor: Ausencia
makaj pisze:
No ale przecież kobiety są zwykle gorsze
Właśnie udowodniłeś własnym przykładem, że nie zawsze.
Głupoty nie komentuję.
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 14:45
autor: makaj
A ja już wiem dlaczego nie masz z kim porozmawiać.
Zamiast komentować możemy zrobić np. wyścig w workach albo rzut piłką lekarską... A wiesz dlaczego przegrasz? Brutalna prawda?
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 17:09
autor: silgar
Fakty mówią same za siebie:
1. Nauka: Skłodowska-Curie (niesamowity człowiek, z tytułem profesora latała z rentgenem po polach bitwy i robiła foty połamanym żołnierzom), Emmy Noether (jej notoryczne pomijanie może być tłumaczone wyłącznie seksizmem)
2. Poezja: Safona
3. Literatura: Christine de Pisan, Madame de La Fayette
4. Malarstwo: Frida Kahlo
6. Filozofia: Święta Teresa z Ávili
Izydor, wracając do tematu. Twój problem nie wynika ze znajomych, którzy są ekstrawertykami tylko ze znajomych, którzy są głupi. Poszukaj sobie mądrzejszych, mogą być ekstrawertycy. Od pytań typu "co tak nic nie mówisz?" raczej nie uciekniesz ale to zupełnie inny problem. Ekstrawertycy tez potrafią doceniać zalety introwertyzmu, choć trzeba z nim uważać bo zwykle bardziej swobodnie podchodzą do różnych znajomości. Jasne, umiejętności komunikacyjne i społeczne warto trenować ale zmieniać się w ekstrawertyka to ja bym Ci nie radził. I tak nie dojdziesz do takiego poziomu, żeby Cie zaczęli cenić za cech ekstrawertyczne a możesz stracić swoje walory introwertyczne. Skutek może byc taki, ze więcej ludzi zacznie Cię akceptować tyle, że nie będzie takich którzy wyjdą ponad ta akceptację bo będziesz nijaki...
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 17:32
autor: MetalMan
silgar pisze:Fakty mówią same za siebie:
1. Nauka: Skłodowska-Curie (niesamowity człowiek, z tytułem profesora latała z rentgenem po polach bitwy i robiła foty połamanym żołnierzom), Emmy Noether (jej notoryczne pomijanie może być tłumaczone wyłącznie seksizmem)
2. Poezja: Safona
3. Literatura: Christine de Pisan, Madame de La Fayette
4. Malarstwo: Frida Kahlo
6. Filozofia: Święta Teresa z Ávili
A ja podzielam zdanie makaja

. Niestety taka jest natura: mężczyźni mieli od zawsze inne zadania w społeczności, przez co są średnio m. in. silniejsi i inteligentniejsi(w granicach 2-3 pktów IQ) od kobiet. A co do wynalazców, geniuszy itd: w dzisiejszych czasach jest podobna ilość kobiet i mężczyzn mających tytuł doktora, z tym, że jeśli chodzi o wynalazki, to kobiety mają w nich udział tylko 1,5%[co tłumaczy, że od czasu do czasu pojawia się jakaś kobieta geniusz na miarę Skłodowskiej Curie

]. Nie ma się co obrażać, po prostu nie jesteśmy równi, jakby to wszyscy chcieli, kobiety też górują nad mężczyznami w niektórych dziedzinach :wink: . Nie, nie jestem szowinistą :lol: . Po prostu proponuję nie podchodzić do tych statystyk zbyt osobiście: przecież to że kobiety są średnio mniej inteligentne nie znaczy, że każda z was jest taka[co pokazuje m. in. to forum

]. Zresztą myślę, że znacie swoją wartość :wink: .
A co do Izydora, powiem wprost: weź się chłopie ogarnij, popatrz na sytuację bardziej realnie, widocznie nie pasuje do Ciebie ta idealna dziewczyna[a może idealna dla twojego zmysłu wzroku? :wink: ]. Po prostu olej ją

, pewnie nie jest Ciebie warta.
Re: Przegrałem życie...
: 21 lut 2010, 19:07
autor: kosmita
Inno pisze:Izydor pisze:Chce sie zmienic. [...]Chce byc ekstrawertykiem.
Nie da się. Jeśli wyrośniesz na faceta o wzroście 180, to nawet jeślibyś bardzo chciał mieć 170, to możesz najwyżej garbić się i uginać kolana. Może i ktoś się nabierze, ale i tak tych 170 cm rzeczywiście nie będziesz miał a dojdzie do tego jeszcze zmęczenie udawaniem i poczucie zagubienia własnego ja.
Warunki fizyczne i psychika to dwie zupełnie inne rzeczy.
Autorze tematu. Warto spróbować. Postanów sobie, przykładowo, żeby przez jeden tydzień być ekstrawertykiem, takim stuprocentowym. Chodź na imprezy, spędzaj dużo czasu z innymi ludźmi (więcej niż z sobą), rozmawiaj z każdym i o wszystkim. Niekoniecznie o płytkich rzeczach, znam wielu ekstrawertyków, którzy potrafią rozmawiać na głębokie tematy lepiej niż niektórzy intro.
A po tym eksperymencie zapewne wyciągniesz jeden wniosek - ni ekstra, ni intro, jeno złoty środek...
Re: Przegrałem życie...
: 22 lut 2010, 5:45
autor: jerzok
Prawdziwy 100 % introwertyk nie da rady udawać przez tydzień ekstrawertyka. Będzie to dla niego nie do zniesienia. Przynajmniej w moim przypadku tak się nie da, zbyt męczące. Trzeba pozostać sobą. Nie oszukujmy samych siebie.

Re: Przegrałem życie...
: 22 lut 2010, 11:20
autor: Piorun23
Podpiszę się pod powyższym ręką i nogą
Izydor, myślisz że opinia "cichego i miętkiego" to najgorsze co człowieka może w życiu spotkać?
Zapewniam cię że dużo gorsza jest opinia Mr Psycho
Nie odzywa się = coś knuje.
Nie uśmiecha się = pewnie uśmiecha się jak komuś coś złego się dzieje
Skryty, twardy = ostry i niebezpieczny - przecież to
wszyscy wiedzą. Hannibal Lecter czy inny Manson, pewnie przechowuje nieboszczyków po szafach i piwnicach
Poza tym podobno szatanista, czarownik i zamordysta bez powodu
Pomyśl jak z taką łatą można "wyjść do ludzi" czy znaleźć "drugą połówkę"
W takiej sytuacji ze strony większości ekstrawertyków można liczyć tylko na jedno - totalne, absolutne odrzucenie.
Potem człowiek stwierdza: chcecie potwora - dam wam potwora, co skutkuje jeszcze większym odrzuceniem, później świadomą izolacją... i nagle okazuje się że jest się samemu we własnym twardo zamkniętym świecie...
Moja rada - przestań oglądać się na ekstrawertyków. Z własną psyche nie wygrasz, możesz najwyżej napsuć sobie w głowie.
Po prostu poszukaj ludzi którzy ciebie zaakceptują - są takie osoby, trzeba tylko odrobiny szczęścia by na nie trafić