Skąd w dzisiejszych czasach powolny rozpad wartości rodzinnych?
: 22 lut 2021, 2:08
Kiedyś ludzie do małżeństw byli zmuszani, następnie nie byli zmuszani ale za to wypromowano romantyczną wizję połączenia dwóch połówek i generalnie wierzono w romantyczną miłość. Teraz wzrosła świadomość różnych rzeczy od psychologii związków po neurobiologię mózgu, a ludzie generalnie nie wierzą już w miłość jako jakiś absolut, czy sens życia.
Branie rozwodów to jedno, a jeszcze inną sprawą jest w ogóle unikanie związków. Ja przykładowo nie mam motywacji by dążyć do związku, nie czuję takiej powinności (jakby zostanie mężem i ojcem miało być jakimś patriotycznym obowiązkiem, czyli czymś sztucznym bez wewnętrznej potrzeby, tylko na zasadzie konformistycznego "bo tak się powinno", "bo wszyscy tak robią", "najwyższy czas znaleźć sobie jakąś dziewczynę i się ożenić"), ale też od jakiegoś czasu nie jestem w stanie się w nikim zakochać, kiedyś się zakochiwałem w różnych dziewczynach (w sensie nie w kilku na raz, ale w pewnym momencie życia w takiej, a w innym momencie życia w jakiejś innej), a od już dość długiego czasu (od kilku dobrych lat) nie zakochałem się w żadnej dziewczynie. Musiałbym niejako na siłę kogoś podrywać na podstawie jakiś wymyślonych przez siebie odgórnie kryteriów, nie wiem po co tak naprawdę. Ludzie tacy jak Jordan Peterson mogą sobie gadać o tym, że należy brać na siebie odpowiedzialność itd. ale to nic nie da gdy nie ma się motywacji by brać jakąkolwiek odpowiedzialność. I nie chodzi mi tu o to że się tej odpowiedzialności boję, tylko o to po co ją brać skoro i tak nikogo nie kocham, nie mam motywacji by brać odpowiedzialność za jakąś randomową dziewczynę do której nic nie czuję.
Mam wrażenie, że to przez wiedzę i nadmiar informacji. Wiedza zabija uczucia zanim się w ogóle jakiekolwiek pojawią. W psychoterapii używa się analizy i nazywania emocji by je osłabić np. by wyeliminować gniew czy fobie. W dzisiejszych czasach dużo się mówi o rzeczach, które kiedyś były tabu i stanowiły tajemnicę i nakręcały pożądanie i zakochanie. Teraz ciągle gada się o seksie, związkach, problemach z partnerami, toksycznych mężczyznach, toksycznych kobietach, analizuje się wszystko łącznie z pozycjami seksualnymi w łóżku, czy otwarcie mówi się o swoich preferencjach seksualnych w tym robi się politykę na orientacji seksualnej, gwałtach, molestowaniu. Właściwie wszystko jest już molestowaniem, a kiedyś nawet stało się modne "me too" w co ciężko mi uwierzyć, że dziewczyny tak sobie bez żadnych oporów przyznawały się do bycia zgwałconymi skoro gwałt w większości przypadków wiąże się z traumą, czyli prawdopodobnie ściemniały by robić z siebie ofiary i mieć atencję. Tak czy siak zrobiono z intymnych ludzkich relacji cyrk na kółkach, tak że trudno mi na poważnie się zakochać i w związku z tym nie mam motywacji do brania ślubu. Fajnie jakby inni też się wypowiedzieli dlaczego nie biorą ślubu, czy dlaczego są singlami. Oczywiście część osób tzw. inceli ma na to szereg gotowych odpowiedzi na temat hipergamii kobiet, ich nadmiernych oczekiwań, nie spełniania warunków typu wzrost powyżej 1,80m, wysoko osadzona kość gnykowa, hunter eyes, kwadratowa szczęka, zarobki itd. ale to upraszczanie sprawy i zapominanie o tym, że istnieją wciąż pary nie spełniające tych wymagań i jakoś funkcjonują. Zachęcam do głębszego zastanowienia się nad tym i nad własnymi motywacjami, a nie tylko nad rzekomymi wymaganiami innych osób.
Branie rozwodów to jedno, a jeszcze inną sprawą jest w ogóle unikanie związków. Ja przykładowo nie mam motywacji by dążyć do związku, nie czuję takiej powinności (jakby zostanie mężem i ojcem miało być jakimś patriotycznym obowiązkiem, czyli czymś sztucznym bez wewnętrznej potrzeby, tylko na zasadzie konformistycznego "bo tak się powinno", "bo wszyscy tak robią", "najwyższy czas znaleźć sobie jakąś dziewczynę i się ożenić"), ale też od jakiegoś czasu nie jestem w stanie się w nikim zakochać, kiedyś się zakochiwałem w różnych dziewczynach (w sensie nie w kilku na raz, ale w pewnym momencie życia w takiej, a w innym momencie życia w jakiejś innej), a od już dość długiego czasu (od kilku dobrych lat) nie zakochałem się w żadnej dziewczynie. Musiałbym niejako na siłę kogoś podrywać na podstawie jakiś wymyślonych przez siebie odgórnie kryteriów, nie wiem po co tak naprawdę. Ludzie tacy jak Jordan Peterson mogą sobie gadać o tym, że należy brać na siebie odpowiedzialność itd. ale to nic nie da gdy nie ma się motywacji by brać jakąkolwiek odpowiedzialność. I nie chodzi mi tu o to że się tej odpowiedzialności boję, tylko o to po co ją brać skoro i tak nikogo nie kocham, nie mam motywacji by brać odpowiedzialność za jakąś randomową dziewczynę do której nic nie czuję.
Mam wrażenie, że to przez wiedzę i nadmiar informacji. Wiedza zabija uczucia zanim się w ogóle jakiekolwiek pojawią. W psychoterapii używa się analizy i nazywania emocji by je osłabić np. by wyeliminować gniew czy fobie. W dzisiejszych czasach dużo się mówi o rzeczach, które kiedyś były tabu i stanowiły tajemnicę i nakręcały pożądanie i zakochanie. Teraz ciągle gada się o seksie, związkach, problemach z partnerami, toksycznych mężczyznach, toksycznych kobietach, analizuje się wszystko łącznie z pozycjami seksualnymi w łóżku, czy otwarcie mówi się o swoich preferencjach seksualnych w tym robi się politykę na orientacji seksualnej, gwałtach, molestowaniu. Właściwie wszystko jest już molestowaniem, a kiedyś nawet stało się modne "me too" w co ciężko mi uwierzyć, że dziewczyny tak sobie bez żadnych oporów przyznawały się do bycia zgwałconymi skoro gwałt w większości przypadków wiąże się z traumą, czyli prawdopodobnie ściemniały by robić z siebie ofiary i mieć atencję. Tak czy siak zrobiono z intymnych ludzkich relacji cyrk na kółkach, tak że trudno mi na poważnie się zakochać i w związku z tym nie mam motywacji do brania ślubu. Fajnie jakby inni też się wypowiedzieli dlaczego nie biorą ślubu, czy dlaczego są singlami. Oczywiście część osób tzw. inceli ma na to szereg gotowych odpowiedzi na temat hipergamii kobiet, ich nadmiernych oczekiwań, nie spełniania warunków typu wzrost powyżej 1,80m, wysoko osadzona kość gnykowa, hunter eyes, kwadratowa szczęka, zarobki itd. ale to upraszczanie sprawy i zapominanie o tym, że istnieją wciąż pary nie spełniające tych wymagań i jakoś funkcjonują. Zachęcam do głębszego zastanowienia się nad tym i nad własnymi motywacjami, a nie tylko nad rzekomymi wymaganiami innych osób.
