Wybiegłem w przyszłość i spostrzegłem problem.
: 21 paź 2018, 22:17
Cześć Forum.
W lutym 2018 roku, 250 kilometrów od domu, w nietypowej dla mnie okoliczności poznałem starszą o 5 lat dziewczynę. Po przez formalną niemożność nawiązania kontaktu werbalnego, po przez swą zawziętość udało mi się odnaleźć ją w internecie. Przez cały czas nikłej znajomości, doszło w końcu do spotkania lecz do sprawy zabierałem się jak "pies do jeża". W połowie maja spadły mi klapki z oczu i zacząłem gromadzić w sobie myśli, emocje iż działania, które podejmują są bezcelowe, a serce kłóci się z rozumem. Wysunąłem również pewną teorię, która jak się okazało sprawdziła się! Taki stan rzeczy trwał dość długo, abo do spotkania we własne urodziny, które przypadają na końcówkę Lipca. Po takiej dawce zbieranych wrażeń wybuchłem ogromnym płaczem, a wraz z nim świadomość, że uganiam się za kimś kto nie jest w ogóle mną zainteresowany. Jednocześnie potwierdziłem wyimaginowaną teorię. Jeżeli ktoś z Was zapyta się w jaki sposób tak stwierdziłem, to już mówię - obserwacja, analiza i intuicja. Po powrocie do codzienności, mocno zamknąłem się w sobie, wygenerowałem konflikty między mną, a ludźmi z pracy, zacząłem być bardzo niemiły dla wszystkich wokoło mnie, a z "upatrzoną" dziewczyną urwałem kontakt nie z nienawiści, ale z bólu, który mnie gryzł z ww. powodu. Dziś jestem pogodzony z faktem niepowodzenia, minął również żal. Dwa dni temu ponownie nawiązałem z nią kontakt. Rozmowy wyglądają normalnie i raczej nie zapowiada się na nic innego niż posiadanie całkiem zacnej i charakternej koleżanki. Wczoraj po spotkaniu z kolegami i dość upojnej nocy ponownie przytoczyłem w głowie "wyimaginowaną teorię", której na poważnie przestraszyłem się i żyję w emocjonalnym lęku przed samym sobą, abo liczę się, że ze swoim sposobem bycia "świadomie-nieświadomie" mogę wbić sam sobie nóż w serce. Nie mam nic jej za złe, bo nie mam prawa mieć i ja o tym wiem. Potraktowałem tą dziewczynę jako kogoś wyjątkowego w moim życiu, a następstwem takiego stanu rzeczy jest, że prawdopodobnie uzależniłem się od niej, jakby to nie zabrzmiało. Po prostu chciałbym zachować z nią kontakt i go utrzymywać. No i teraz zderzyłem się z problemem możliwego kiedyś związku z inną kobietą, która może nie zaakceptować faktu iż mam kontakt z bardzo atrakcyjną dziewczyną z daleka, którego jednak nie mam zamiaru zrywać. Spostrzeżony problem to właśnie sytuacja, że swoim charakterem, silnej potrzeby "wolności", zawziętości nie zaakceptuje potencjalnego warunku stawianego przez potencjalną przyszłą drugą połówkę ani żadnego innego rozwiązania czy kompromisu. Podsumuję ten monolog w taki sposób, iż jest duża szansa, że i tak zrobię co ja będę uważał dla mnie za słuszne. Dochodzę też do wniosku, że prawdopodobnym ratunkiem jest płynący czas. Chciałbym poznać Wasze opinie, może i relację z podobnych sytuacji w życiu, z których wyciągnę jakieś lekcje - jeżeli ktoś takowe miał.
W lutym 2018 roku, 250 kilometrów od domu, w nietypowej dla mnie okoliczności poznałem starszą o 5 lat dziewczynę. Po przez formalną niemożność nawiązania kontaktu werbalnego, po przez swą zawziętość udało mi się odnaleźć ją w internecie. Przez cały czas nikłej znajomości, doszło w końcu do spotkania lecz do sprawy zabierałem się jak "pies do jeża". W połowie maja spadły mi klapki z oczu i zacząłem gromadzić w sobie myśli, emocje iż działania, które podejmują są bezcelowe, a serce kłóci się z rozumem. Wysunąłem również pewną teorię, która jak się okazało sprawdziła się! Taki stan rzeczy trwał dość długo, abo do spotkania we własne urodziny, które przypadają na końcówkę Lipca. Po takiej dawce zbieranych wrażeń wybuchłem ogromnym płaczem, a wraz z nim świadomość, że uganiam się za kimś kto nie jest w ogóle mną zainteresowany. Jednocześnie potwierdziłem wyimaginowaną teorię. Jeżeli ktoś z Was zapyta się w jaki sposób tak stwierdziłem, to już mówię - obserwacja, analiza i intuicja. Po powrocie do codzienności, mocno zamknąłem się w sobie, wygenerowałem konflikty między mną, a ludźmi z pracy, zacząłem być bardzo niemiły dla wszystkich wokoło mnie, a z "upatrzoną" dziewczyną urwałem kontakt nie z nienawiści, ale z bólu, który mnie gryzł z ww. powodu. Dziś jestem pogodzony z faktem niepowodzenia, minął również żal. Dwa dni temu ponownie nawiązałem z nią kontakt. Rozmowy wyglądają normalnie i raczej nie zapowiada się na nic innego niż posiadanie całkiem zacnej i charakternej koleżanki. Wczoraj po spotkaniu z kolegami i dość upojnej nocy ponownie przytoczyłem w głowie "wyimaginowaną teorię", której na poważnie przestraszyłem się i żyję w emocjonalnym lęku przed samym sobą, abo liczę się, że ze swoim sposobem bycia "świadomie-nieświadomie" mogę wbić sam sobie nóż w serce. Nie mam nic jej za złe, bo nie mam prawa mieć i ja o tym wiem. Potraktowałem tą dziewczynę jako kogoś wyjątkowego w moim życiu, a następstwem takiego stanu rzeczy jest, że prawdopodobnie uzależniłem się od niej, jakby to nie zabrzmiało. Po prostu chciałbym zachować z nią kontakt i go utrzymywać. No i teraz zderzyłem się z problemem możliwego kiedyś związku z inną kobietą, która może nie zaakceptować faktu iż mam kontakt z bardzo atrakcyjną dziewczyną z daleka, którego jednak nie mam zamiaru zrywać. Spostrzeżony problem to właśnie sytuacja, że swoim charakterem, silnej potrzeby "wolności", zawziętości nie zaakceptuje potencjalnego warunku stawianego przez potencjalną przyszłą drugą połówkę ani żadnego innego rozwiązania czy kompromisu. Podsumuję ten monolog w taki sposób, iż jest duża szansa, że i tak zrobię co ja będę uważał dla mnie za słuszne. Dochodzę też do wniosku, że prawdopodobnym ratunkiem jest płynący czas. Chciałbym poznać Wasze opinie, może i relację z podobnych sytuacji w życiu, z których wyciągnę jakieś lekcje - jeżeli ktoś takowe miał.