Nerwica wegetatywna ?
: 10 lis 2014, 12:52
No cześć, co ta u Was słychać? Forum żyje czy nie żyje?
OK do rzeczy, spotkał się ktoś z tą "dolegliwością"? Czytam po necie coś tam znajdę ale to tak jak patrzeć przez zaparowaną szybę... W każdym razie to chyba działa na różne układy w organiźmie, w tym układ pokarmowy i tutaj pies pogrzebany! Ok zaczne od początku ażeby był jakiś tam zarys:
1. Kończe sobie gimnazjum, idę do liceum, z kolegami z gim. tracę kontakt a w nowej szkółce nie jestem w stanie otworzyć się/wyjść do ludzi. Każda próba otworzenia się do rówieśników/zabranie głosu na forum klasy wywołuje u mnie niepokój, stres, zakłopotanie, wstyd. Po pół roku niemożności sie zaadoptowania postanawiam wybrac się na psychoterapie [na którą chodziłem powiedzmy 2 lata + 4miesiące instensywnej terapii grupowej(to już po zdaniu matury)] ale pamiętam że objawy pojawiały się w LO, zrzuciłem wine na stres -> odizolowałem się na maxa od klasy, kontakt z jednym typem utrzymywałem, ale to tylko relacja w szkole. Jak sie odizolowałem objawy minęły, ale zapytacie: "Norku jakie te objawy?"
no więc... smród! czasem potworny smród fekaliów, żeby nic tylko zapaść się pod ziemie ze wstydu
2. Po skonczeniu LO zrobiłem sobie przerwę rok(w tym właśnie te 4 miesiące terapii, pamietam jak to zawsze starałem się blisko okna siedzieć żeby czuć niebyło, albo w razie czego okno otworzyć...) po terapii, już koniec, sobie od tego stresu odpoczne. Gdzieś tak w marcu br. poznałem dziewczynę w też w sumie wszystko pięknie i szczęśliwie - objawów zero, wszystko ładnie pachnie :lol: no ale coś trzeba zrobić w życiem. Na bezrobciu mi już d*pe tróją, rodzina też
, więc wybrałem sobie szkołe policealną masażu
3. Tak przyznaje, powiedzmy że nie byłem mega otwarty na znajomości, ale na forum klasy często żartowałem, klasa to podłapała i się "przysiadli do mnie" i z jednego tam kolegi zaraz było dwóch potem trzech, cała grupka i luzik, i tutaj macie ten gwałtowny zwrot akcji na który czekaliście
! SMRÓD! ni stąd ni zowąd smród, ogólnie to się zmieniłem - uspokoiłem, jak już wspomniałem żartowałem, ogólnie słyszę jaki to pozytywny jestem, albo klasowy śmieszek, że mnie wszyscy kojarzą
nie czułem wstydu ani niepokoju, oczywiście jak jakaś prezentacje miałem wygłościc to stresik był, bo nauczyciel co 2 zdania mi przerywał, albo kończył za mnie :evil:. Byłem szczęśliwy - byłem wstanie się otworzyć/ wyjść do rówieśników, jaja sobie porobić, nawet z siebie. Ten "nieprzyjemny zapach" pojawił się znikąd, jest ktoś kto potrafi mnie zrozumieć?. Cały wrzesień w szkole nic, super się bawie, chodze do szkoły z przyjemnością, a tu nagle taki problem wyskoczył
i w zaledwie 2 tygodnie , powróciłem do stanu psychicznego z LO. Ów smród tylko w szkole, czasem w autobusie WTF?
Byłem u lakarza - dał mi leki uspokajające na tydzień -> nie czułem objawów. Dał mi inne na dłuższą mete - niedziałały. Powróciliśmy do pierwdzego leku(hydroksyzyna) ale efekty jakieś mniejsze
Ogólnie to już mam pare osób z kórymi się nie zakoleguje, bo mi po prostu wstyd przy nich siedzieć np, w ławce. jak na przerwie 30min siedzimy przy wielkim stole to żadnych objawów, głównie w klasie, a zwłaszcza na pracowni masażu gdzie się dotykamy :lol: Pytałem pare osób nie czuły, ale pamiętam jak na masażu tak strasznie za przeproszeniem zajebało, że no kurwa mać! Mało tego ćwiczyłem z osobą która mi się podobała! ALe trudno to już przeszłość, i w ogóle nie o tym tutaj(ekstrawertyczka, wiec zaraz poleciała wygadać do koleżanek że sie zesrałem w spodnie...hahah
Cóż mam zrobić? Narazie wrzucam wszystkie leki w siebie jakie mi pod rękę sie nawiną z nadzieją że przejdzie...W planach mam już tez do psychoterapeuty się wybrać...eh momentami odechciewa się żyć, noi deprecha wieczorami, gdzie głowne "źródło antydepresanta" to wiara w lepsze jutro...
OK do rzeczy, spotkał się ktoś z tą "dolegliwością"? Czytam po necie coś tam znajdę ale to tak jak patrzeć przez zaparowaną szybę... W każdym razie to chyba działa na różne układy w organiźmie, w tym układ pokarmowy i tutaj pies pogrzebany! Ok zaczne od początku ażeby był jakiś tam zarys:
1. Kończe sobie gimnazjum, idę do liceum, z kolegami z gim. tracę kontakt a w nowej szkółce nie jestem w stanie otworzyć się/wyjść do ludzi. Każda próba otworzenia się do rówieśników/zabranie głosu na forum klasy wywołuje u mnie niepokój, stres, zakłopotanie, wstyd. Po pół roku niemożności sie zaadoptowania postanawiam wybrac się na psychoterapie [na którą chodziłem powiedzmy 2 lata + 4miesiące instensywnej terapii grupowej(to już po zdaniu matury)] ale pamiętam że objawy pojawiały się w LO, zrzuciłem wine na stres -> odizolowałem się na maxa od klasy, kontakt z jednym typem utrzymywałem, ale to tylko relacja w szkole. Jak sie odizolowałem objawy minęły, ale zapytacie: "Norku jakie te objawy?"
no więc... smród! czasem potworny smród fekaliów, żeby nic tylko zapaść się pod ziemie ze wstydu
2. Po skonczeniu LO zrobiłem sobie przerwę rok(w tym właśnie te 4 miesiące terapii, pamietam jak to zawsze starałem się blisko okna siedzieć żeby czuć niebyło, albo w razie czego okno otworzyć...) po terapii, już koniec, sobie od tego stresu odpoczne. Gdzieś tak w marcu br. poznałem dziewczynę w też w sumie wszystko pięknie i szczęśliwie - objawów zero, wszystko ładnie pachnie :lol: no ale coś trzeba zrobić w życiem. Na bezrobciu mi już d*pe tróją, rodzina też
3. Tak przyznaje, powiedzmy że nie byłem mega otwarty na znajomości, ale na forum klasy często żartowałem, klasa to podłapała i się "przysiadli do mnie" i z jednego tam kolegi zaraz było dwóch potem trzech, cała grupka i luzik, i tutaj macie ten gwałtowny zwrot akcji na który czekaliście
Byłem u lakarza - dał mi leki uspokajające na tydzień -> nie czułem objawów. Dał mi inne na dłuższą mete - niedziałały. Powróciliśmy do pierwdzego leku(hydroksyzyna) ale efekty jakieś mniejsze
Cóż mam zrobić? Narazie wrzucam wszystkie leki w siebie jakie mi pod rękę sie nawiną z nadzieją że przejdzie...W planach mam już tez do psychoterapeuty się wybrać...eh momentami odechciewa się żyć, noi deprecha wieczorami, gdzie głowne "źródło antydepresanta" to wiara w lepsze jutro...